Reklama

Krzychu, o tym meczu będziemy opowiadać wnukom!

redakcja

Autor:redakcja

29 stycznia 2019, 23:31 • 3 min czytania 0 komentarzy

Piłkarski kibic obejrzy w życiu setki lub tysiące meczów, ale tak naprawdę zapamięta dobrze kilka, może kilkanaście i to je będzie wspominał po latach. Dziś chyba mieliśmy jedno z tych wyjątkowych spotkań, o których kiedyś można opowiedzieć dzieciom lub wnukom. Krzysztof Piątek kolejny raz pokazał, że tak naprawdę jeszcze mu daleko do swojego limitu i po rekordowym dla polskiej piłki transferze do Milanu, wszedł z buta do nowego klubu. Czuło się dumę, że jest się Polakiem. Tak po prostu.

Krzychu, o tym meczu będziemy opowiadać wnukom!

W XXI wieku w futbolowym kontekście takich okazji za dużo nie mieliśmy. Jasne, kilka awansów na mundiale i EURO, ale to wszystko było rozciągnięte w czasie, można się było przygotować, poza tym przeważnie stawało się mniej słodkie po występach naszych podczas turniejów finałowych – nie licząc Euro 2016. A z występów indywidualnych? Jacek Krzynówek strzelający gola Ikerem Casillasem, Dudek Dance, Artur Boruc broniący rzut karny Louisa Sahy na wagę zwycięstwa Celtiku nad Manchesterem United w Lidze Mistrzów. No i Robert Lewandowski. Hat-trick z Bayernem w finale Pucharu Niemiec, cztery gole z Realem Madryt, pięć trafień z Wolfsburgiem w 9 minut. Wtorkowe popisy Piątka to ten sam poziom emocji i ekscytacji, przynajmniej dla mnie.

Ktoś powie, że przecież Arkadiusz Milik granie w Napoli zaczynał od dwóch bramek z Milanem i takiego podniecenia nie widzieliśmy. To prawda, ale Arek był już zawodnikiem o mimo wszystko ustalonej renomie, gwiazdą Ajaxu i ligi holenderskiej, trafiał w Lidze Mistrzów, pełnił kluczową rolę w reprezentacji, dał wygraną na francuskim EURO z Irlandią Północną. Można się było tego spodziewać, naturalny etap. Piątek zaś robi wszystko w takim tempie, że chyba chwilami nawet on sam nie nadąża, a co dopiero my. Rok temu o tej porze przygotowywał się do wiosny z broniącą się przed spadkiem Cracovią. Niewiele wcześniej Michał Probierz strofował go publicznie, że musi przestać machać rękami i mieć wieczne pretensje do sędziów. Typowa ekstraklasowa rzeczywistość. Dziś Milan płaci za niego 35 mln euro, a on w swoim pierwszym występie w wyjściowej jedenastce momentalnie kupił publiczność, która na wspomnienie o Gonzalo Higuainie tylko ironicznie się od dziś zaśmieje.

Jak tak dalej pójdzie, Leonardo i Paolo Maldini grzecznie przeproszą, szybko odklejając Polakowi jedynkę z koszulki, zostanie sama dziewiątka.

Reklama

Niby był to jedynie ćwierćfinał Pucharu Włoch, dla piłkarskiej Europy wydarzenie średniej wagi, ale dawno nie czułem takiej ekscytacji. Robota czekała, syna trzeba położyć do łóżka, a ja po raz piętnasty odpalałem bramki Piątka z włoskim komentarzem, choć przecież nic nowego nie mogłem usłyszeć. Cieszyłem się jak małe dziecko. Niesamowicie miłe uczucie, bo im człowiek starszy, im dłużej siedzi w piłce zawodowo i obserwuje jej kulisy, tym trudniej o coś takiego. Dziś udało się w pełni.

Naprawdę super czasów doczekaliśmy, warto to powtarzać. Kiedyś skakało się pod sufit, bo Maciej Żurawski strzelił cztery gole w lidze szkockiej jakiemuś Dunfermline, a Radosław Matusiak trafił z trzech metrów do siatki Ascoli. Teraz oglądasz mecz czołowych włoskich drużyn i każda akcja ofensywna to szansa na gola polskiego zawodnika. Widzisz gościa, co do którego jeszcze nie tak dawno nie byłeś pewny, czy poradziłby sobie w Legii bądź Lechu, a teraz przeważnie będący nie do przejścia Kalidou Koulibaly jest przy nim totalnie bezradny i wreszcie w akcie desperacji fauluje go na żółtą kartkę. I widzisz, jak ten gość z każdym meczem rośnie coraz bardziej, nabiera pewności siebie, nie boi się nikogo i niczego – przynajmniej na boisku.

Delektujmy się, chwilo trwaj! Dzięki, Krzychu!

PM

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...