Reklama

Milik i Piątek – przed kim łatwiejsza droga do gry u boku Lewego?

redakcja

Autor:redakcja

28 stycznia 2019, 20:53 • 10 min czytania 0 komentarzy

Powoli przywykamy do sytuacji, że dwóch polskich napastników gra w czołowych klubach Serie A i strzela na włoskiej ziemi z regularnością godną podziwu, a starcie Milanu z Napoli jest w Italii zapowiadane przez sportowe periodyki jako pojedynek strzelecki Krzysztofa Piątka z Arkadiuszem Milikiem. Przyzwyczajanie się do takich zjawisk jest dla kibica polskiej piłki czynnością niezwykle przyjemną, nie ma co ukrywać. Ale nasuwa się też naturalne pytanie – czy pozycję Milika w Neapolu i Piątka w Mediolanie rzeczywiście można w aż tak prosty sposób, na równi ze sobą zestawić?

Milik i Piątek – przed kim łatwiejsza droga do gry u boku Lewego?

Ostatecznie Napoli to dzisiaj paczka znacznie mocniejsza niż Milan, nawet jeżeli założymy, że podopieczni Carlo Ancelottiego nie włączą się już do realnej walki o tytuł mistrzowski, bo Juventus jest poza ich zasięgiem. Wciąż są jednak zdecydowanie drugą potęgą Serie A, podczas gdy ekipie Gennaro Gattuso przysługuje najwyżej status czwartej siły włoskiej piłki. Na to wskazuje tabela, choć ubiegłorocznego półfinalistę Champions League, czyli rzecz jasna Romę, dalej należałoby chyba postawić ponad Rossonerich, nawet jeśli w bieżących rozgrywkach rzymianom doskwierają rozmaite kryzysy.

Obu piłkarzy łączy zatem narodowość, boiskowa pozycja i chrapka na tytuł Capocannoniere, albo przynajmniej na przekroczenie bariery dwudziestu ligowych trafień w sezonie. No i jeden, podstawowy cel – zaklepanie miejsca u boku Roberta Lewandowskiego w wyjściowej jedenastce reprezentacji Polski. Dzisiaj możemy się jeszcze trochę pozachwycać, że Piątek Milik przeżywają tak fajny czas w swoich klubach, lecz wkrótce czeka nas już konkretny dylemat: Piątek czy Milik?

Bo tercetu Milik – Piątek – Lewy pomieścić na boisku jednocześnie to się chyba Jerzemu Brzęczkowi nie uda, przynajmniej dopóki zasady piłki nożnej dopuszczają grę najwyżej jedenastu na jedenastu.

Reklama

Kto ma na dziś mocniejszą pozycję w swoim klubie?

Cóż – to pytanie dość podchwytliwe. Z  jednej strony Krzysztof Piątek dopiero co trafił do Mediolanu. Poznaje drużynę, poznaje trenera, nowe ustawienie. Nowe realia. Atmosferę meczową na San Siro, która trochę się jednak różni od klimatu znanego z poprzednich klubów Krzyśka. Ta arena to prawdziwa świątynia futbolu, przesiąknięta wielką historią. A z racji na tę historię – kibice zapełniający obiekt mają określone wymagania wobec zawodników i trzeba temu sprostać, w przeciwnym wypadku łatwo oberwać po głowie niewybredną krytyką. Ciężko więc oczekiwać, żeby Polak od razu stał się liderem wyjściowej jedenastki, jego początki mogą być naznaczone drobnymi perturbacjami, nawet jeżeli wszyscy przedstawiciele Rossonerich, na czele z samym Gennaro Gattuso, bardzo swojego nowego napastnika zachwalają.

Arkadiusz Milik ma już te kwestie za sobą, klub zna od podszewki. Co… wcale nie musi stanowić atutu.

Za Krzysztofem przemawia siła rozpędu. Wjechał do Serie A razem z futryną, jego błyskawiczna kariera na włoskich boiskach rozbudza wyobraźnię. Trzynaście goli Piątka robi pięć razy większe wrażenie od jedenastu trafień Milika – właśnie dlatego, że ten drugi już się kibicom opatrzył, w jego przypadku regularne umieszczanie piłki w siatce jest traktowane nie tylko jako normalność, ale wręcz – obowiązek. Piątka wciąż otacza aura faceta wyciągniętego z ekstraklasowego kapelusza, który rzucił wyzwanie największym napastnikom w Italii. Jest zjawiskiem.

Milik cieszył się wielkim zaufaniem Carlo Ancelottiego na początku sezonu, gdy słynny trener swoje plany taktyczne budował właśnie wokół występów Polaka w roli klasycznej dziewiątki, ulokowanej w systemie 4-3-3 albo 4-2-3-1. To była koncepcja stworzona podczas okresu przygotowawczego do sezonu. Potem były piłkarz Ajaksu trochę swojego szkoleniowca zawiódł i dopiero w grudniu na dobre zawitał z powrotem w wyjściowej jedenastce neapolitańskiej ekipy, grającej już nieco inną formacją. Wiemy zatem, że jeśli znów przestanie Milikowi żreć, jeśli celownik znów się rozreguluje – czeka go granie ogonów i kolejne tygodnie cierpliwego wypracowywania następnej szansy u Carletto.

Nie będzie zmiłuj. Strzelasz – grasz, nie strzelasz – ława.

Reklama

Kupiony za niezłą sumkę Piątek powinien dostać więcej czasu na rozruch, więcej wyrozumiałości. Nie wyjdzie mu pierwszy, drugi, trzeci mecz – zapewne pojawi się na boisku również w czwartym i piątym. Milik takiego luksusu zdecydowanie nie ma.

Kto ma na swojej pozycji mocniejszą konkurencję w klubie?

W Mediolanie po odejściu Higuaina jedyną pełnowartościową dziewiątką oprócz Piątka jest właściwie Patrick Cutrone. Pytanie jednak – czy to tylko, czy może aż Cutrone? 21-letni Włoch jest ulubieńcem kibiców Milanu, wychowankiem klubu i pupilkiem sztabu szkoleniowego, faworytem klubowych legend. W drużynach młodzieżowych strzelał niebotycznie dużo bramek, a od listopada zaczął zgarniać w Serie A naprawdę sporo minut. Co prawda strzelał raczej niewiele, ale równolegle w Lidze Europy wpakował aż cztery gole w pięciu spotkaniach, co jest wynikiem cokolwiek przyzwoitym.

Milan z grupy jednak nie wyszedł, więc Gattuso stracił dodatkowe pole do ogrywania swojej perełki. Pula minut do rozdana między piłkarzy się skurczyła. Tymczasem Napoli dalej na europejskiej arenie sobie pogra, bo z Champions League zleciało właśnie na poziom tak zwanego pucharu pocieszenia. Można się więc spodziewać, że Ancelotti – który rozgrywki pucharowe lubi i potrafi w nich triumfować – pokusi się o zdobycie LE, a do tego będzie wymagane rotowanie wyjściowym składem, także na polu ligowym. To oczywiście pozytyw i szansa dla Milika.

Jeżeli chodzi o konkurentów do miejsca w składzie – Mertens i Insignie to oczywiście nazwiska, które robią wrażenie. Ale tak naprawdę do tej dwójki się wyliczanka ogranicza, bo Verdi, Ouanas czy Callejon są w roli (fałszywszych) dziewiątek wykorzystywani od wielkiego dzwonu. Poza tym – pomieszczenie na boisku Milika, Mertensa i Insignie jednocześnie wcale nie jest niemożliwe, a Carletto ewidentnie odzyskuje wiarę w możliwości Polaka i chce grać zawodnikiem o właśnie takiej charakterystyce. – Napoli, jako klub, wykonało z Arkadiuszem Milikiem ogromną pracę nad powrotem do formy. Wiadomo było, że trzeba będzie poczekać na jej efekty, ale dziś Milik wreszcie czuje się w pełni gotowy i silny. Widać to po jego formie – powiedział ostatnio trener neapolitańczyków.

Wydaje się zatem, że – o ile nie dojdzie do jakiegoś kryzysu formy – ani Piątek, ani Milik nie muszą się zamartwiać o wyczyny konkurentów, a koncentrować wyłącznie na swoich dokonaniach.

W której drużynie łatwiej o okazje strzeleckie dla dziewiątki – w Milanie czy Napoli?

Jeżeli zerkniemy sobie, z jakich punktów boiska pakował dotychczas futbolówkę do siatki Milik, a z jakich Piątek, dużo łatwiej będzie zrozumieć, dlaczego to wokół tego drugiego zrobiło się tak wiele hałasu, a osiągnięcia Arkadiusza przechodzą troszeńkę bardziej bez echa, choć liczbowo obaj mają bardzo podobny dorobek bramkowy.

Spójrzmy jednak na te obrazki (brane są pod uwagę tylko trafienia z gry):

milik understat

fot. understat.com

piatek understat

fot. understat.com

Na pierwszy rzut oka widać, że Milik w Napoli zamienia na bramki przede wszystkim sytuacje klarowne, gdzie istnieje statystycznie duże prawdopodobieństwo, że futbolówka ominie golkipera i zatrzepoce w sieci. Koledzy potrafią mu wypracowywać doskonałe szanse do strzału z bliskiej odległości. Natomiast były snajper Genoi łupie gole ze statystycznego punktu widzenia raczej niespodziewane. To bestialski zamach na sławetny współczynnik xG.

Choć oczywiście trzeba Arkowi oddać co jego, czyli trafienia z rzutów wolnych. Ze stojącej piłki Polak potrafi zrobić różnicę i przechylić losy meczu na stronę Napoli.

Z jednej strony – mimo wszystko plus dla Krzyśka, skoro jest w takim gazie, że potrafi pokonać bramkarza w sytuacjach nieoczywistych i to nie po stałym fragmencie gry, ale w ferworze dynamicznej akcji, uwalniając się od przeciwnika. Ale z drugiej strony to Arkadiusz Milik może w Napoli spać spokojniej, bo ma przynajmniej pewność, że – czy się stoi, czy się leży – raz na jakiś czas piłka spadnie mu na głowę albo pod nogi w polu bramkowym i nie pozostanie nic innego, jak wbić ją między słupki z najbliższej odległości. Pytanie – czy Piątka po transferze do Milanu również czekają podobne luksusy, a może niewiele się zmieni i wciąż będzie musiał uderzać raczej z trudnych pozycji?

Gonzalo Higuain strzelał swoje nieliczne gole dla Milanu z dość oczywistych pozycji, podobnie do Milika. Łatwych szans raczej nie partaczył, nie licząc oczywiście sknoconej jedenastki. Natomiast Cutrone ma już w dorobku kilka zmarnowanych patelni. Takich, jakich Piątek w poprzednim klubie nie tylko nie zwykł marnować, ale prawie w ogóle od kolegów nie dostawał. Trzeba brać jednak poprawkę na to, iż transfer na dobre odmieni status Polaka w świecie calcio – napastnika o tak głośnym nazwisku nikt już nie zlekceważy, żaden obrońca nie spuści z niego oka.

Dlatego – paradoksalnie – Calhanoglu (10 asyst w sezonie) i Suso (8 asyst) mogą dalej robić świetną robotę w kreacji, ale Piątkowi i tak nie będzie łatwiej o trafienia niż w poprzedniej drużynie. Pewnie będzie się musiał też trochę częściej dzielić futbolówką w bardziej dostojnym towarzystwie – występując w Genoi pozwalał sobie na strzały właściwie z każdej pozycji, próbował wielokrotnie uderzeń spoza szesnastki, które niekoniecznie są jego największym atutem. Koledzy z Milanu aż tak często nie będą grać akcji pod niego – podobnie jak w Neapolu nie wszystkie kombinacje ofensywne dzieją się z myślą o wyprowadzeniu Milika na pozycję strzelecką. Arek potrafi się przyczaić, ma trochę więcej wstrzemięźliwości.

Duet napastników w klubie – gdzie takie ustawienie bywa częściej stosowane?

Wiadomo – zawsze to łatwiej, jeżeli piłkarz przyjeżdża na kadrę i nie musi się uczyć koncepcji selekcjonera od a do z, bo – powiedzmy, alfabet do litery o ma już opanowany w realiach klubowych. W przypadku Milika zdecydowanie możemy mówić o takiej sytuacji – nie dość, że były zawodnik Górnika Zabrze grywał już wielokrotnie w duecie z Lewym na kadrze, to jeszcze w Napoli regularnie bywa wystawiany w ramach ustawienia 4-4-2. Oczywiście jest to trochę inna sytuacja niż w reprezentacji – Lorenzo Insignie czy Dries Mertens to piłkarze balansujący między formacjami, wszędobylscy, bardzo dynamiczni i bajecznie kontrolujący futbolówkę w dryblingu. Ich aktywność pozwala Arkowi skupić się na zadaniach klasycznej dziewiątki. Kadra wymaga od niego trochę więcej elastyczności.

Natomiast Piątek w Genoi grywał często w parze z Christianem Kouame i bywał chwalony nie tylko za swoje strzeleckie wyczyny, ale i za pracę poza szesnastką. W Milanie na ustawienie z dwójką napastników się jednak nie zapowiada – Gennaro Gattuso eksperymentował co prawda z formacją 4-4-2, ale ostatnio powrócił do sprawdzonego 4-3-3, które stosuje przez większą część swojej trenerskiej przygody z ekipą Rossonerich. Gdy był trenerem AC Pisa, również preferował właśnie takie ustawienie.

Trener mediolańczyków został zresztą o to wprost spytany: – Czy użyję Cutrone i Piątka jednocześnie? Może kiedyś. Na razie nie myślę o takim wariancie, to zbyt duże ryzyko. Musimy zachować równowagę.

Kto lepiej pasuje do Roberta Lewandowskiego?

Ha, to prawdziwy dylemat.

Doświadczenie we współpracy z Lewym, obycie w grze dwójką napastników… To przemawia za Milikiem. Jest on bez wątpienia mniej podobnym do Lewandowskiego zawodnikiem niż Piątek, który pod wieloma względami po prostu do złudzenia przypomina kapitana reprezentacji Polski. Z drugiej strony – Krzysiek strzela takie bramki, które potrafią w zupełnie niespodziewany sposób odwrócić losy meczu. Nawet wtedy, gdy partnerzy nie są w stanie wykreować mu naprawdę dogodnej sytuacji.

Rywale uwielbiają w starciach z nami podwajać, albo i potrajać Roberta Lewandowskiego, wyłączając go z gry. Gdyby obok Lewego pojawił się Piątek – ta strategia mogłaby się okazać boleśnie nieskuteczna. Przyzwyczailiśmy się już do układu, w którym to Lewy odwala brudną robotę w zapasach z defensorami, a snujący się gdzieś w okolicy Milik wyczekuje na swoje okazje, bo znany jest z tego, że futbolówka szuka go w szesnastce. W duecie Piątek – Lewandowski te proporcje mogłyby zostać odwrócone. Krzysiek zostaje rzucony do walk desantowych, a po nim Robert wjeżdża już czołgiem na gotowe.

Na przestrzeni całej rundy były piłkarz Genoi, pomimo pewnego przestoju strzeleckiego, wykazał się jednak olbrzymią regularnością. Tym bardziej imponującą, że to jego pierwszy sezon na włoskiej ziemi. Milik wciąż gra falami – gdy nastaje przypływ, Arkadiuszo jest nie do zatrzymania, a ręce same składają się do oklasków nad wyczynami jego osławionej, lewej nóżki. Ale w momencie odpływu niepokojąco przeciętnieje. Piątek jest chyba pod tym względem groźniejszy, nawet gdy akurat nie strzela za wiele. Poza tym, trzeba brać pod uwagę, że Milik wielokrotnie udowadniał swoją przydatność jako joker, czyhający na strzał głową w podbramkowym zamieszaniu. Siłą Piątka jest raczej gnębienie i zamęczanie obrońców na przestrzeni całego meczu.

Szczerze mówiąc, tandem Piątek – Lewandowski wygląda chyba na ten moment minimalnie ciekawiej, minimalnie bardziej ekscytująco. Stoperzy drużyny przeciwnej musieliby naprawdę zagrać życiówkę, żeby dwóch napastników o tak nieokiełznanej naturze odciąć od sytuacji.

W sumie – przyjemny to dylemat, wybierać sobie, czy do pary z napastnikiem Bayernu bardziej pasuje snajper Napoli, czy może jednak Milanu. Przyjemny, ale i palący. Bo jednego z tych świetnych piłkarzy trzeba będzie po prostu trzymać na ławce. Niemniej – z tym większą ochotą rzucimy okiem na jutrzejsze starcie pucharowe Milanu z Napoli.

fot. Genoa CFC (twitter)

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...