Reklama

W żadnym innym miejscu nie przeczytasz więcej o Piątku

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

23 stycznia 2019, 20:43 • 14 min czytania 0 komentarzy

W ciągu ostatnich kilku dni o Krzysztofie Piątku pisaliśmy… No, uzbierało się tego spooooro. Jako że wszystko toczy się zgodnie z planem, „Piona” za moment przeniesie się z Genoi do Milanu, stając się najdroższym piłkarzem w historii polskiego futbolu, to wypada podsumować wszystko, co się na jego temat u nas pojawiło.

W żadnym innym miejscu nie przeczytasz więcej o Piątku

Zaparzcie ze trzy kawy, bo lektura jest obszerna. Zapraszamy!

*

Albo zostać bandytą, albo joga bonito. Śladami Krzysztofa Piątka

 Gdyby tworzyć listę miejsc, w których najlepsza rzecz, jak może cię spotkać, to wyjazd, zdecydowanie trzeba by było wpisać na nią Niemczę. Trzy tysiące mieszkańców, bardzo wysokie bezrobocie, raczej marne perspektywy. Piątek sam w wywiadzie dla Weszło opowiadał: – To specyficzne miejsce. Gdy przyjeżdżam do rodziców, widzę, że niektórzy koledzy z klasy czy z podwórka się stoczyli. Ciężko się tam żyje, a narkotyki czy alkohol można potraktować jako pewną ucieczkę. Nie wiem, co by było, gdyby… Nie mówię, że na pewno bym chlał lub ćpał, ale bez piłki na pewno ciężko byłoby o takie życie, które teraz mam.

Reklama
 Szczęśliwie Piątek wybrał opcję: joga bonito.

Opcję, która zaprowadziła go aż na okładkę „La Gazzetta Dello Sport”, gdzie jego nazwisko wymienia się obok nazwy „Juventus”.

 Ostatecznie o napastnika walczyć miały AC Milan i Real Madryt. 7-krotny i 13-krotny zdobywca Pucharu Mistrzów. Niektóre portale zdążyły już Piątka upchnąć w zespole Królewskich, przesądzając transfer w miniony weekend. Ostatecznie ma jednak zagrać w Mediolanie, gdzie prawdopodobnie przyjdzie mu zastąpić Gonazlo Higuaina będącego o krok od Chelsea. Poprzeczka wisi bardzo wysoko. Choć w klasyfikacji strzelców „Pipita” nie tyle oglądał plecy Piątka, co wręcz stracił go z oczu, to jednak mówimy o napastniku z tytułem capocannoniere na koncie.

Ale Piątek sam sobie zawieszał tę poprzeczkę coraz wyżej i wyżej. I nie chodzi tu o każdy kolejny klub – Lechię Dzierżoniów, Zagłębie Lubin, Cracovię, Genoę… A o każdy, pojedynczy trening.

– Krzysiek lubił zostawać po treningach i ćwiczyć uderzenia sytuacyjne. Zresztą widać, jak dobrze mu to teraz wychodzi. Rzecz w tym, że są takie treningi motoryczne, po których ryzyko odniesienia urazu jest duże, jeśli zawodnik będzie jeszcze dodatkowo ćwiczył po zajęciach. Po niektórych takich treningach trzeba go było ściągać. Wtedy chodził wkurzony, marudził pod nosem – mówi Grzegorz Kurdziel, asystent Michała Probierza w Cracovii.

Reklama

> NASZ PAŹDZIERNIKOWY REPORTAŻ O KRZYSZTOFIE PIĄTKU PRZECZYTACIE TUTAJ <

 *

Piątek czy Milik? Komu miano pierwszego po Lewandowskim?

Robert Lewandowski i… kto dalej? Rok, dwa i trzy lata temu z odpowiedzią na pytanie o drugiego najlepszego polskiego napastnika nie byłoby problemu. Arkadiusz Milik i basta. Pół roku temu zawodnikiem Genoa CFC został jednak o rok młodszy od Milika Krzysztof Piątek. Dziś – wicelider strzelców Serie A, ustępujący wyłącznie Cristiano Ronaldo. Czy to już czas, by w rankingu polskich snajperów dokonać zmiany na drugiej pozycji?

W rankingu Weszło za rok 2018 umieściliśmy Piątka przed Milikiem, co jest raczej zrozumiałe – to ten pierwszy rzucił rękawicę Cristiano Ronaldo, drugi uzbierał zdecydowanie mniej minut i nie było o nim w połowie tak głośno we Włoszech, jak o byłym snajperze Cracovii. Wiosną zaś Milik tylko dwa razy wybiegł w podstawowym składzie Napoli zdobywając 4 gole, podczas gdy Piątek uzbierał 12 trafień dla Pasów, grając niemal wszystkie spotkania od pierwszej minuty. W jedynym meczu z ławki zdobył hat-tricka w 10 minut.

Gdybyśmy jednak nie oceniali przede wszystkim ostatnich dwunastu miesięcy, a doświadczenie, ogranie na międzynarodowym poziomie – Milik nadal byłby bezapelacyjnie pierwszym po Lewandowskim. To on już od sześciu lat gra poza granicami naszego kraju, który opuszczał jeszcze przed dziewiętnastymi urodzinami. To on może się pochwalić bramkami dla zespołów z Bundesligi (Bayer Leverkusen i FC Augsburg), Eredivisie (Ajax Amsterdam) i Serie A (Napoli).

> PORÓWNANIE PIĄTKA I MILIKA PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Gdzie ma trafić Piątek? Marka, walka o LM, ale i brak mega-gwiazd

Krzysztof Piątek w Milanie – jeszcze rok temu nikt nie wyobrażał sobie nawet łączenia Polaka z tak wielkim klubem, ale ten transfer prawdopodobnie za chwilę stanie się faktem. Wobec tego warto pochylić się nad tym jak może się wpasować w układankę Gennaro Gattuso. A co wiemy o Milanie? Że ponownie Rossoneri oglądają nie tylko plecy Juventusu, ale i sąsiada zza miedzy. Że mają świetnego napastnika (który zaraz odejdzie), przeciętną pomoc, niezłą obronę i bardzo dobrego bramkarza (a nawet dwóch). I że to klub, który się odbudowuje. 

 Milan za kadencji Gattuso najczęściej gra w ustawieniu 4-3-3. W tej formacji boczni pomocnicy pełnią rolę tzw. inverted wingers, czyli odwróconych skrzydłowych. Znaczy to tyle, że Suso i Hakan Calhanoglu, bo to oni najczęściej występują na tych pozycjach, łamią akcje do środka i szukają dograń lub strzałów. W kwestii rozgrywania wyróżnia się przede wszystkim Hiszpan, który wykonuje najwięcej kluczowych podań na mecz w całej lidze (3,1). Równać się z nim może jedynie Alejandro Gomez z Atalanty, natomiast cała elita play-makerów z Serie A jest daleko za tą dwójką. Suso potrafi też kapitalnie uderzyć z dystansu i próbuje tych uderzeń nader często – pod względem oddawanych strzałów jest trzynastym piłkarzem w lidze. Turek też słynie z tego, że potrafi (a nie tylko lubi) uderzyć, natomiast częstym zarzutem pod adresem tych zawodników jest fakt, że zbyt często silą się na kosmiczne bomby z 30. metrów, zamiast zachować się altruistycznie i dograć piłkę do napastnika.

Piątek lada dzień w Milanie. A gdzie w jego wieku byli Lewy i Milik?

Polacy przeżywają ostatnio złote lata w Serie A, ale ewentualne przenosiny Krzysztofa Piątka do Milanu to jednak coś specjalnego. To byłaby prawdziwa bomba, absolutny hit okienka transferowego. Tym bardziej imponujący, że niewielu polskich napastników w wieku 23 lat cieszyło się taką renomą na europejskim rynku. Biorąc pod uwagę ostatnich kilkanaście lat, tak naprawdę do zestawienia porównawczego nadaje się tylko trzech. Nowy nabytek Rossonerich rzuca zatem niniejszym wyzwanie samemu Robertowi Lewandowskiemu, jeżeli chodzi o najbardziej spektakularny rozwój kariery.

Co tu dużo gadać, jeśli grasz w Milanie i strzelasz w Milanie – należysz bez wątpienia do czołówki europejskich snajperów.

> O TYM, GDZIE W WIEKU PIĄTKA BYLI „LEWY” I MILIK PRZECZYTACIE TUTAJ <

 *
„Dwa gole w pierwszych pięciu meczach i fani pokochają Piątka”
Jak – i czy – Krzysztof Piątek będzie pasował do gry Milanu? Czy w nowym zespole będzie mu jeszcze łatwiej o kolejne gole? Na ile musi obawiać się konkurencji ze strony Patricka Cutrone? Jak klub z Mediolanu może dokonać tego transferu wobec niedawnych problemów ze spełnieniem wymogów Financial Fair Play? O to wszystko zapytaliśmy Jacopo Piotto, analityka Sky Italia i dziennikarza WhoScored.com. 

– Dlaczego Milan decyduje się dziś na zakup Piątka?

– Bo sprzedają Higuaina. A właściwie nie sprzedają, bo Argentyńczyk jest w Mediolanie tylko na wypożyczeniu z Juventusu. Higuain miał już powiedzieć Gennaro Gattuso, że chce dołączyć do Chelsea, gdzie spotka się z Maurizio Sarrim, czyli z trenerem, pod którego opieką zdobył tytuł capocannoniere z rekordową liczbą 36 goli. Moim zdaniem Higuain jest zbyt dobrym zawodnikiem na Milan, jednocześnie nie będąc szczególnie dobrym graczem drużynowym, gdy zaczyna być sfrustrowany. A tak właśnie było w tym sezonie, nie strzelał tylu bramek, do ilu przyzwyczaił, zespół nie grał dość dobrze. Przez to jego nastawienie AC Milan nie stał się lepszym zespołem dzięki obecności Higuaina. Dlatego rozumiem doskonale, czemu chce odejść. Ma to sens dla niego, idzie do lepszego klubu, pewnie też za nieco większe pieniądze niż dotąd. Prawdopodobnie Chelsea wykupi go natychmiastowo, nie będzie bawić się w wypożyczenie z opcją wykupu, co z kolei usatysfakcjonuje Juventus. Istniało bowiem zagrożenie, że Milan nie wykupi Argentyńczyka po zakończeniu jego wypożyczenia. Wszyscy poza Milanem mogą być szczęśliwi – dla nich to był mimo wszystko najlepszy strzelec, a zastąpienie takiego zawodnika w styczniu jest szczególnie trudne.

> CO O PIĄTKU SĄDZI ANALITYK SKY ITALIA? PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Napastnicy Milanu to od kilku lat pasmo transferowych wpadek

Gonzalo Higuain, Andre Silva, Nikola Kalinić, Luiz Adriano, Mario Balotelli, Mattia Destro… Długo można wyliczać mniej lub bardziej chybione transfery napastników do Milanu. Krzysztof Piątek ma oczywiście wszelkie argumenty ku temu, by zostać pozytywnym wyjątkiem od tej dość ponurej reguły, ale jednak trzeba wziąć pod uwagę, że ekipa Rossonerich od paru ładnych lat stanowi naprawdę wielkie wyzwanie dla „dziewiątek”. To nie jest stabilna, poukładana drużyna, do której wskakujesz i strzelasz jak na zawołanie.

Wielu temu wyzwaniu po prostu nie sprostało. Jeżeli Piątek ostatecznie do Milanu trafi – czeka go ciężka przeprawa.

 > O WCZEŚNIEJSZYCH, CHYBIONYCH TRANSFERACH MILANU, PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Dlaczego Milan chce Piątka? Czy Polak powalczy z Ronaldo? „Piątkowe” Q&A

Jak różni się styl gry Milanu od tego Genoi?

Clancy: – Taktycznie Milan jest dość trudnym zespołem do rozgryzienia. Niby ma zawodników, którzy potrafią grać przyjemny dla oka futbol, a jednak najlepszymi piłkarzami w tym sezonie byli moim zdaniem Kessie i Bakayoko. Co już zapala w głowie lampkę ostrzegawczą, że to niekoniecznie drużyna grająca tiki-takę. Piątek sprawdzał się w Genoi jako zawodnik przytrzymujący piłkę, oczekujący na partnerów i dający im czas na wejście do akcji, powinien się więc sprawdzić i w Mediolanie.

Santangelo: – Posiadanie piłki i cierpliwość – to dwie najważniejsze wartości w grze Milanu w tym sezonie. Taktycznie Milan próbował wielu rzeczy – grał trójką i czwórką w tyłach, grał na samotnego napastnika, ale zdarzało się też wystawić obok siebie Cutrone i Higuaina. Genoa grała z kolei całą rundę w ustawieniu 3-4-1-2 z Polakiem obok Kouame, a przed Goranem Pandevem.

W jaki sposób Piątek będzie musiał zmienić swój styl gry, by wpasować się do Milanu?

Clancy: – Myślę, że wpasuje się z atrybutami, jakie już ma. Będzie grał z lepszymi zawodnikami, bo ci w Genoi są po prostu marni, dlatego można mieć nadzieję, że integracja przebiegnie gładko.

Santangelo: – Osobiście nie jestem pewien, czy Piątek od razu będzie pasował do Milanu. W Genoi Kouame pomagał mu dość mocno, poruszał się pomiędzy pomocnikami a Polakiem, często wręcz wchodził w drugą linię, dzięki czemu Piątek mógł grać bliżej bramki i znajdować się w lepszych pozycjach do uderzenia. W Milanie są piłkarze tacy jak Calhanoglu, Suso, teraz także Paqueta, którzy mogą rozrywać obronę podaniami do Piątka i „karmić” go sytuacjami. Ale Piątek wciąż pracuje nad umiejętnością odnalezienia się w grze kombinacyjnej, nad grą tyłem do bramki przy wymagających włoskich obrońcach. Na jego miejscu zostałbym w Genoi jeszcze przez pół roku, bo przeskok Cracovia-Genoa-Milan w pół roku jest ogromny, nie wspominając o oczekiwaniach, jakie pojawią się wobec napastnika mającego zastąpić Gonzalo Higuaina. Koszulka Milanu ciąży, Polak może się o tym wkrótce przekonać.

 > „PIĄTKOWE” Q&A Z WŁOSKIMI DZIENNIKARZAMI PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Tekst czytelnika: Jak Milan szuka następcy Zlatana

Siedem lat minęło, odkąd ostatni Capocannoniere reprezentował barwy Milanu. Był nim Zlatan Ibrahimović, który na chwilę przypomniał czasy, kiedy w Mediolanie laury hurtem zgarniał jego rodak, Gunnar Nordahl. Na chwilę, bo Szwed niedługo potem był już we Francji. Wraz z nim fani Rossonerich na lata stracili radość ze strzeleckich dokonań swoich snajperów. Krzysztof Piątek będzie już trzynastym kupionym przez Milan kandydatem do wejścia w buty Ibry.

 Zlatan był ostatnim z wielkich po czerwonej stronie Mediolanu. W XXI wieku tylko dwóch piłkarzy Rossonerich sięgało po tytuł Capocannoniere, przy okazji będą jedynymi, którym udało się przekroczyć barierę 20 goli w sezonie. Obok Ibrahimovica tej sztuki dokonał Andrij Szewczenko.

 > „O TYM, JAK MILAN SZUKA NASTĘPCY ZLATANA PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Dlaczego polskie kluby zarobią na Szymańskim, a na Piątku już nie?

Prawie 3 miliony złotych dla Lechii Dzierżoniów i Zagłębia Lubin, blisko 2 miliony dla Cracovii. Taki nieoczekiwany zastrzyk gotówki mógłby spłynąć na polskie kluby, gdyby Krzysztof Piątek odszedł z Genui za 40-45 milionów euro do zespołu spoza Serie A. 

Ale jeśli za identyczne pieniądze Piątek trafi do Milanu – a wszystko na to wskazuje – Dolny Śląsk nie zobaczy złamanego grosza.

Tak właśnie działa solidarity contribution. Pięć procent z każdego gotówkowego transferu trafia do rozdysponowania pomiędzy kluby mające kluczowy wpływ na wyszkolenie piłkarza. Czyli te, w których zawodnik był pomiędzy 12. a 23. rokiem życia.

Często gra toczy się o naprawdę niebagatelną stawkę. Rekordowe solidarity contribution otrzymał Santos – niemal 9 milionów euro z 222, za jakie Neymar trafił do PSG z Barcelony. W rozmowie z ESPN dotarcie tej kwoty osobiście potwierdził Modesto Roma Junior, prezydent klubu. A pamiętajmy, że wcześniej Santos dostał olbrzymie pieniądze za sam transfer do Barcelony. Nietrudno sobie wyobrazić, że w pewnym momencie kariery Neymar opuści Paryż, a wówczas na Brazylię znów spadnie deszcz banknotów.

 >O SOLIDARITY CONTRIBUTION W KONTEKŚCIE TRANSFERU PIĄTKA PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Piątek zbiera rekordy. Najnowszy łup: najdroższy polski piłkarz w historii

Choć niełatwo w to uwierzyć, jeszcze dwa i pół roku temu nasz transferowy rekord wynosił niecałe 7.5 miliona euro, które piętnaście lat wcześniej Liverpool zapłacił Feyenoordowi za Jerzego Dudka. W dzisiejszym, absolutnie zwariowanym na punkcie transferów świecie to suma, za którą solidnego rezerwowego mógłby nie znaleźć przykładowy Everton, wszak za wypożyczenie z Chelsea Kurta Zoumy trzeba było zapłacić więcej. Na szczęście wraz z przejściem Grzegorza Krychowiaka do PSG transferowe szaleństwo przestało omijać polskich piłkarzy szerokim łukiem, a już miesiąc później najdroższym polskim graczem w historii został Arkadiusz Milik – Napoli zapłaciło Ajaksowi za napastnika 32 miliony euro. Przez dwa i pół roku trochę się jednak zmieniło (rynek oszalał jeszcze bardziej) i wszystko wskazuje na to, że zmieni się również nasz transferowy rekord.

 > O KOLEJNYM REKORDZIE PIĄTKA PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Prandelli takiego napastnika jeszcze nie trenował. A jakich trenował?

– Jest zawodnikiem, jakiego jeszcze nigdy nie trenowałem. Ma wszystkie najważniejsze dla piłkarza cechy. Trenowałem już wielu napastników z wielkimi umiejętnościami strzeleckimi, ale Piątek jest graczem kompletnym. Ma siłę, dobrą sylwetkę, wytrzymałość, intuicję – gdyby takie słowa pod adresem polskiego napastnika wypowiedzieli Piotr Stokowiec, Jacek Zieliński czy Michał Probierz, i tak byłaby to wielka nobilitacja. Kiedy jednak zrobił to tak obyty i doświadczony trener, jak Cesare Prandelli, to naprawdę trzeba bardzo mocno stać na ziemi, by nie odlecieć.

 > O KOLEJNYCH POCHWAŁACH DLA PIĄTKA PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Największe wtopy transferowe Milanu ostatnich lat

Transfer Krzysztofa Piątka do Milanu nie tylko budzi ogromne nadzieje wśród kibiców, ale też generuje sporo obaw. Bo gdzieś z tyłu głowy wielu czai się myśl, że Polak może dołączyć do naprawdę licznej grupy transferowych pomyłek, jakich Rossoneri doświadczyli w ostatnich latach. W poniższym tekście przypominamy najbardziej pamiętne z nich, a zakres mamy mniej więcej taki – od Massimo Donatiego i Rivaldo sprowadzonych na początku wieku, po ściągniętego pół roku temu Gonzalo Higuaina. Zapraszamy!

Alessandro Matri – sprowadzony za 11 milionów euro

Grał w młodzieżowych drużynach Milanu i to właśnie w barwach Rossonerich wchodził do dorosłej piłki. W wieku 21 lat oddany do Cagliari za niewiele ponad 2 miliony euro, gdzie mozolnie budował swoją pozycję w hierarchii włoskich napastników. Sezon 2010/11 zakończył z 20 golami w Serie A, czym zapracował sobie na transfer do Juventusu. W Starej Damie szału nie zrobił, ale też zaliczył dwa sezony, w których strzelił po 10 goli. I wtedy Milan zapragnął mieć go ponownie u siebie, wykładając na stół 11 baniek.

Tyle że w Milanie stać było go jedynie na jedną rundę i jednego strzelonego gola. Potem był wypożyczany do kolejnych klubów, by ostatecznie, z własną kartą na ręku, wylądować w Sassuolo. Od kiedy Milan sięgnął do portfela po dość pokaźną, jak na 2013 rok, kwotę, Matri ani razu nie zanotował sezonu, w którym strzeliłby więcej niż 8 goli. Innymi słowy, dla Rossonerich były to pieniądze wyrzucone w błoto.

 > O NAJWIĘKSZYCH WTOPACH TRANSFEROWYCH MILANU OSTATNICH LAT PRZECZYTACIE TUTAJ <

*

Porównania do „Lewego” są bardzo miłe, ale na takiego napastnika możemy czekać 50 lat

Zacznijmy od najważniejszych spraw, by nie trzymać ludzi w niepewności. O co ci chodzi z tym Justinem Bieberem? 

(śmiech) Na początku sam byłem sceptyczny, ale moja dziewczyna jest zajarana Justinem i zabrała mnie na koncert w Krakowie. Akustyka, rozmach, cała otoczka – to była miazga. Zacząłem słuchać jego starych płyt, które nagrywał, gdy jeszcze był młody i wypadały słabo, ale „Purpose”, czyli ta ostatnia, bardzo mi się spodobała i się przekonałem. Jednego kawałka słucham przed każdym meczem. Wiem, że niektórzy w środowisku też słuchają, tak samo jak wiem, że inni się śmieją i mają materiał do szyderki, ale mam z tym luz.

O dziwo po „Weszło z butami” mocniej oberwało ci się za Zenka. 

Serio? Ludzie nie przestają mnie zadziwiać! Tam miałem wybór i bliżej mi było do Zenka niż do Woodstocku czy balu wiedeńskiego. Głównie ze względu na szatnię, w której disco-polo zawsze gdzieś leci, bo u mnie na słuchawkach lata tylko hip-hop lub Justin.

W ogóle nie czytasz komentarzy? 

Jak byłem młodszy, to mocno się nimi podniecałem, tak samo sprawdzałem noty, ale im dalej w las, tym mam bardziej neutralne podejście. Komentarzy nie czytam już praktycznie w ogóle, a ostatnimi czasy mam taką tendencję, że klikam w krzyżyk nawet przy każdej wzmiance o mnie w artykułach – niezależnie od tego, czy ktoś mnie chwali, czy nie. Nie chcę zaprzątać sobie tym głowy.

Kilku zawodników mówiło mi, że im mocniej ktoś się zarzeka, że unika, tym bardziej wiadomo, że tym żyje. 

Mnie to już nie dotyczy. Najważniejsze stało się to, jak ja oceniam występ i to, co trener myśli o mnie po meczu.

I to, co myśli tata? Jaka jest jego rola w twojej karierze?

Na początku kluczowa. Sterował mną. Ferie, siódma rano, oczy ledwie otwarte. Wolałbym odpalić komputer lub posiedzieć w domu, ale nie było zmiłuj – szliśmy na boisko. I tak od ósmego do jedenastego roku życia. Na początku jeszcze często starał się mnie przekupić – najcześciej dostawałem słodycze za robienie tych kółek. Do tego dochodziły też typowo piłkarskie treningi, pracowaliśmy na przykład nad wykańczaniem wrzutek. W dużej mierze to były lekcje charakteru. Dziś jego wpływ też jest duży, bo sporo rozmawiamy po meczach. Przy czym te nasze dyskusje są specyficzne. W meczu z Wisłą Płock była taka sytuacja, że nawinąłem przeciwnika i chciałem szybko oddać strzał z czuba, żeby mnie nie zablokowali, ale nie trafiłem w piłkę. Jeśli nie pamiętasz, to nic dziwnego, bo to sytuacja jakich wiele. Później zresztą strzeliłem bramkę i wygraliśmy, ale jak zadzwonił tata, to od razu usłyszałem:

– Jak ty możesz w szesnastce w piłkę nie trafić?! I to z czuba, musisz opanować podstawy!

Żadnego „fajnie, że wygraliście”! I tak jest praktycznie z każdym meczem, niezależnie od wyniku i mojej gry – najpierw błędy, później ewentualnie pozytywy.

 >WYWIAD Z KRZYSZTOFEM PIĄTKIEM, JESZCZE Z CZASÓW CRACOVII, PRZECZYTACIE TUTAJ <

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...