Reklama

Niepewna interwencja Donnarummy zapewnia Superpuchar Juventusowi

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

16 stycznia 2019, 20:56 • 4 min czytania 0 komentarzy

O Milanie w ostatnich dniach jest niesamowicie głośno. I – co więcej – nie tylko ze względu na telenowelę o nazwie „Kalinić-Morata-Higuain-Piątek”. W klubie zadebiutował kolejny brazylijski wonderkid – Lucas Paqueta. Patrick Cutrone jeszcze bardziej rozkochał w sobie całą czerwono-czarną część Mediolanu. We Włoszech w największej mierze zastanawiano się jednak, ile Rossoneri przyjmą sztuk od turyńskiego hegemona w środowy wieczór w Dżuddzie. Kursy bukmacherów na zwycięstwo bandy Gattuso były śmiesznie wysokie. Niektórzy wręcz stwierdzali, że Milan jedzie do Arabii Saudyjskiej na wycieczkę krajoznawczą. Aż tak źle nie było, ale Rossoneri rzeczywiście musieli uznać wyższość „Starej Damy”. 

Niepewna interwencja Donnarummy zapewnia Superpuchar Juventusowi

Superpuchar Włoch jest niezwykle specyficznym meczem. Jedna sprawa to jego lokalizacja, z którą jest różnie, albowiem w ostatnich kilkunastu latach finały rozgrywano m.in. w Dosze, Szanghaju, Pekinie czy New Jersey. Kompletna loteria. Po drugie, terminy tych spotkań. Zwykliśmy myśleć, że każdy Superpuchar powinien być rozegrany na inaugurację nowego sezonu lub tuż po jego zakończeniu. A to Włosi poszli na przekór wszystkim i powiedzieli – my to sobie zagramy, kiedy będziemy chcieli. Czego efektem mecz 16 stycznia, tym razem w Dżuddzie. Arabia Saudyjska boryka się ze wieloma problemami, nie tylko tymi moralnymi. Z uwagi na prawa kobiet (a raczej ich brak) na dzisiejsze starcie zostały zawarte nowego reguły, o czym rozpisaliśmy się w tym miejscu.

Wróćmy jednak do samego meczu. Juventus zdołał stworzyć w pierwszej połowie kilka dobrych okazji do otwarcia wyniku. Już 240 sekund po rozpoczęciu, Douglas Costa postraszył Donnarummę, ale zamiast pocisku z karabinu maszynowego dostaliśmy jedynie gumowy nabój z zabawki. Niecelne uderzenie. Do Brazylijczyka kilkanaście minut później dołączył Joao Cancelo. Portugalczyk w swoim stylu wjechał na pełnej w pole karne, walnął po długim słupku, lecz jego plasowany strzał wylądował minimalnie obok metalowego pręta. Bramka nareszcie padła, jednak z olbrzymiego spalonego Blaise’a Matuidiego. Nie mogła więc zostać uznana i nie została.

W tych 45 minutach obejrzeliśmy łącznie jeden (chlip, chlip) celny strzał, zresztą oddany last-minute. Hakan Calhanoglu uderzył w światło bramki, czym wybudził Wojtka Szczęsnego ze snu. Jeszcze w tzw. międzyczasie Cristiano Ronaldo próbował zaskoczyć Gigiego nożycami, ale wyszło mu to słabiutko. Tak samo słabiutko, jak wyglądała ta pierwsza odsłona.

W drugiej połowie było już o niebo lepiej. Co ważne – w obie strony. O swojej obecności nareszcie przypomniał Patrick Cutrone, który najpierw skorzystał z delikatnego zamieszania przed szesnastką Juve, a następnie z całej siły przylutował w poprzeczkę bramki Szczęsnego. Ta sytuacja poddenerwowała ekipę Allegrego, co zwiastowało same złe informacje dla Milanu. W 60. minucie poszła akcja lewą stroną, Matuidi zrobił kółeczko, oddał futbolówkę Pjaniciowi, a Bośniak dał ciasteczko do Cristiano Ronaldo. Portugalczyk wyszedł idealnie w tempo, uderzył główką, a Donnarumma… Cholera, za Chiny nie wiemy, co on próbował zrobić ani o czym myślał. Chciał łapać piłkę? Ale po co, wystarczyło ją przecież odbić. Spadała mu wprost na rękawice. W każdym razie futbolówka wylądowała w siatce i Juventus po niedoskonałym wykończeniu Ronaldo prowadził w Dżuddzie.

Reklama

Bianconeri nie zamierzali na tym jednym golu poprzestawać. Chwilę później Dybala ruszył z piłką, sklepał obronę Milanu z Blaise’em Matuidim i strzelił po długim słupku. Niby 2-0, ale, no właśnie, nie do końca. Luca Banti słusznie cofnął akcję, odgwizdał spaloneg0 Francuza. Poniekąd misję Juventusu o postawieniu kropki nad „i” pomógł jeszcze wykonać Kessie. Tragiczne wejście w nogi Emre Cana, włoski arbiter co prawda najpierw daje żółtą kartkę, ale po konsultacji z VAR-em zmienia swoją decyzję i cyk – czerwona. Zarazem był to najlepszy highlight niemieckiego pomocnika w tym sezonie.

Ogólnie rzecz biorąc, za nami nudne 90 minut. Okres od 50. minuty do 68. możemy uznać za delikatne wynagrodzenie, ale bez przesady. Juventus wykonał swój standardowy plan – bardzo małym nakładem sił wygrali pierwsze trofeum w tym roku. A Milan? No cóż, trzeba czekać na lawinę transferową, którą za moment ma uruchomić Gonzalo Higuain. Oficjalne potwierdzenie przyjścia Krzysztofa Piątka i wówczas zobaczymy, jak zmieni się zespół Gattuso. A do jakiejś zmiany musi dojść, jeśli Rossoneri myślą na poważnie o Lidze Mistrzów w tym sezonie.

Juventus – AC Milan 1:0 (0:0)

60′ Cristiano Ronaldo

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...