Reklama

Najgorsze i najbardziej kuriozalne ruchy Sarapaty

redakcja

Autor:redakcja

08 stycznia 2019, 17:59 • 7 min czytania 0 komentarzy

Marzena Sarapata za swoje dwa i pół roku u sterów Wisły Kraków powinna się wstydzić do końca życia. Wiadomo, że nie działała sama, że nad nią stali ci, którzy pozwolili jej zostać prezesem TS-u i spółki akcyjnej, ale wiedziała na co się pisze, a od pewnego momentu chyba już bez oporów zaczęła korzystać ze stanowiska, jakby mając świadomość, że upadek dotychczasowego układu jest bliski. W ostatnich godzinach była prezes usuwała nawet dane kontaktowe i numer telefonu ze strony swojej kancelarii. W piłce na pewno już jej nie zobaczymy, ale konsekwencje może ponosić przez wiele, wiele lat, również w zawodzie radcy prawnego, gdzie dobra reputacja jest wyjątkowo mile widziana. 

Najgorsze i najbardziej kuriozalne ruchy Sarapaty

Przypomnijmy więc jeszcze raz jej najbardziej absurdalne, dziwne i bezczelne posunięcia, które doprowadziły do tego, że dziś jest osobą całkowicie skompromitowaną.

Zapowiedź pozwu przeciw Szymonowi Jadczakowi. Materiał wyemitowany przez TVN przedstawił czarno na białym, że klub jest bardzo mocno powiązany z bandytami, nie było żadnych wątpliwości. W tym momencie machanie szabelką przez Sarapatę i mówienie o złożeniu pozwu brzmiało naprawdę żałośnie, mimo że każdy rozsądnie myślący zdawał sobie sprawę, iż zostało wypowiedziane dla zasady i nigdy nie dojdzie do ciągu dalszego.

 – Ja czekam na te zapowiedziany procesy, jakieś już informacje o nich się pojawiły. W materiale zamieściłem 10% tego, co udało mi się zebrać w temacie Wisły. Jak zaczną się takie procesy to będę mógł w końcu spokojnie przepytać pana Damiana i panią Marzenę Sarapatę na sali sądowej. Myślę, że takie procesy będą się cieszyły potężnym zainteresowaniem i dopiero tam zaczną wychodzić ciekawe rzeczy. To będzie też kopalnia tematów dla mediów – komentował ze spokojem Jadczak na antenie Weszlo.fm.

Umowa z firmą własnego męża. Z obecności Sarapaty w Wiśle korzystała nie tylko ona, ale również jej wybranek Robert Czekaj. Jego firma IKropka dostawała z klubu umowy zlecenia, najczęściej dotyczące magazynu „R22”. Zapewne zdecydowano się na nią po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich ofert na tego typu usługi i po prostu wybrano tę najkorzystniejszą (a że nie dla klubu, to już szczegół). Współpracę zakończono dopiero w ostatnich dniach.

Reklama

Absurdalne płacenie kilku trenerom jednocześnie. Sarapata i spółka przejmowali klub, gdy jego sytuacja finansowa już była bardzo trudna. Później stawała się tylko gorsza i gorsza, aż do dramatu. Nie przeszkadzało to w ciągłych zmianach trenerów i to coraz kosztowniejszych. Doszło do tego, że Wisła w pewny momencie miała na utrzymaniu trzech szkoleniowców: Dariusza Wdowczyka (w marcu 2017 wygrał z klubem w sądzie), Kiko Ramireza i Joana Carrillo. Ramirez dopiero co zapowiedział w „Super Expressie”, że jeśli do umówionego 10 stycznia nie dostanie pierwszej transzy zaległości, poinformowane o tym zostaną Ekstraklasa SA i FIFA. Carrillo zatrudniono z pensją wynoszącą około 100 tys. zł miesięcznie plus kosztowny sztab. To wszystko ewentualnie miałoby szansę się spiąć wyłącznie w razie awansu do europejskich pucharów, o których przy Reymonta głośno mówiono, wierząc w wynik ponad stan. A teraz niemalże za darmo przy Reymonta pracuje Maciej Stolarczyk, któremu kiedyś też trzeba będzie zapłacić. Paranoja.

Bronienie kuriozalnej umowy wynajmu dla Miśka. Nie Sarapata ją podpisywała na śmiesznych dla klubu warunkach (zrobił to pod koniec 2013 roku Ludwik Miętta-Mikołajewicz, Sarapata członkiem TS Wisła została w 2014 roku), ale cały czas tej umowy broniła. Miśka niedługo potem reprezentowała w sądzie, a jego partnerka Agnieszka Kawalec została w klubie księgową. Kawalec w CEIDG była też wpisana jako pełnomocnik firmy Miśka, na którą zarejestrowano siłownię.

Nic dziwnego, że rok temu podczas konferencji prasowej z ust Sarapaty słyszeliśmy takie słowa: – (…) Co również oczywiste, pan Paweł Michalski pojawia się w okolicach swojej własnej firmy oraz pozostaje w kontakcie z administracją wynajmującego mu powierzchnię Towarzystwa Sportowego „Wisła”. Od czterech lat co miesiąc płaci regularnie czynsz rynkowy za zajmowane powierzchnie. (…) Analizowaliśmy ten temat wobec kontrowersji, które pojawiają się i zarząd podjął decyzję, że dopóki ta siłownia działa bez zarzutów, nie będziemy zajmować się wypowiadaniem umowy.

Ale pod koniec listopada, mimo że siłownia nadal „działa bez zarzutu”, pod presją nagle zmieniono front. Wyszło, że sprawa jednak jest fuj i klub będzie chciał przedwcześnie rozwiązać umowę obowiązującą do listopada 2019 roku z opcją automatycznego przedłużenia do 2025. Cóż za niespodziewany obrót wydarzeń! – Nie powinnam była tego lekceważyć. A zlekceważyłam. Co z tego, że to siłownia „Miśka”? Przecież chodzi po ulicach, jest wolny. To co to komu przeszkadza?” – tak to oceniałam. Dziś uważam, że to był mój błąd. Wtedy myślałam tak: póki coś jest legalne, to może działać, mimo plotek. Myślałam jak prawnik, a nie jak prezes – takie pseudokajanie się czytaliśmy potem na Sport.pl.

Zatrudnianie ludzi z wyrokiem za zabicie człowieka i pobicia. Informacja o tym zatrważającym fakcie była jednym z najważniejszych punktów materiału Szymona Jadczaka, który dobitnie potwierdzał wielkie wpływy bandytów w klubie. Nie dość że takie indywidua dostały pracę jako kasjerzy, to jeszcze później klub wstawiał się za nimi, gwarantując dalsze zatrudnienie po wyjściu na wolność. Masakra.

I znów pani Marzenka była po prostu taka naiwna, taka głupiutka, niczego nie przewidziała, oj, oj: – Groźny bandyta miał w ten sposób dostęp do danych osobowych wszystkich kibiców. Dowiedziałam się o tym po fakcie. Damian [Dukat] też. Głupio mi to powiedzieć, ale nie mam pojęcia, kto pracuje na kasach. To nie był dyrektor wykonawczy spółki. Ja tego nie lekceważę, to był nasz poważny błąd, ale nie mogę znać nazwisk wszystkich pracowników (sport.pl). 

Reklama

„Dowiedziałam się po fakcie”. – Pismo pani Marzeny Sarapaty, wysłane na papierze firmowym Wisły do krakowskiego sądu, tydzień po tym, gdy facet zostaje skazany na trzy lata więzienia. W którym ona pisze, żeby temu człowiekowi uchylić areszt, to ona go zatrudni jako kasjera – przypominał na Weszlo.fm Szymon Jadczak.

Coś się tu nie zgadza, co?

40 tys. zł dla SKWK po meczu z Lechem. To już historia najnowsza. W piątek podczas konferencji TS-u Łukasz Kwaśniewski stwierdził, że nowe władze Wisły jeszcze nie dotarły (?!) do dokumentów zaświadczających o tym, na co zostały wydane pieniądze z dnia meczu z Lechem, których – jak łatwo było policzyć – nie ma na koncie spółki. Co do części kwoty, już wiadomo. Jak informuje Szymon Jadczak, po meczu władze Wisły dały w gotówce 40 tys. złotych przedstawicielom SKWK, którzy przyszli po kasę w towarzystwie wysoko postawionych Sharksów. Miłość do klubu najważniejsza, ale jak wiedzą życiowo doświadczeni – miłość kosztuje. Najwyraźniej również w piłce.

Pobieranie kasy w momencie potężnych zaległości w pionie sportowym. Już kilka razy to komentowaliśmy, ale nadal nóż od Miśka się w kieszeni otwiera. Gdy już każdy przy Reymonta musiał mieć świadomość, że klub idzie na dno, zarząd jakby nigdy nic pobierał gigantyczne wynagrodzenie. Na konferencji ujawniono, że tylko za 2018 rok chodzi o 910 tys. zł należności (prawie wszystko już wypłacono). Jedną z trzech osób zasiadających w tym czasie w zarządzie był Daniel Gołda, który na Twitterze oświadczył, że pobrał z tego tytułu niecałe 9 tys. zł. Wychodzi więc na to, że Sarapata i Dukat rozdzielili między siebie pozostałe 900 tys. zł! W chwili kiedy piłkarze i trenerzy pracowali za darmo, klubowi groziła wyprowadzka na obcy stadion, a kibice wyciągali swoje złotówki na ratowanie Wisły, ta dwójka żyła na jej koszt jak pączki w maśle. To już ordynarna bezczelność i plucie ludziom w twarz.

Mało tego, dziś Mateusz Miga z dziennika „SPORT” podał kolejne rewelacje. Sarapata w grudniu wyjęła z klubowego konta 60 tys. zł na spłatę zajęcia komorniczego na swoim koncie!

Kuriozalne odejście. Sarapata swoją rezygnację ze stanowiska prezesa wysłała do klubu pocztą. Tak nie odchodzą ludzie, którzy mają czyste sumienie i mogą spacerować z wysoko podniesioną głową. Zdecydowanie nie.

Podpisanie najbardziej żałosnej umowy w dziejach polskiej piłki. To przebija nawet Meresińskiego, którego jednak na samym początku uwiarygadniał Marek Citko. Sygnały i – delikatnie mówiąc – poważne wątpliwości co do wiarygodności gołodupców pojawiały się z każdej strony. Oddanie klubu jakiemuś kambodżańsko-szwedzkiemu duetowi z siedzibą na Marsie, reprezentowanemu przez agenta, którego nikt nie zna, to już był szczyt szczytów. Głupoty. Naiwności. Perfidii. Nieudolności. Wszystkiego. Możecie sobie wybrać, co wam najbardziej pasuje.

I z tego już zawsze Marzena Sarapata będzie kojarzona. Tej łatki nigdy nie odklei. Solidnie na to zapracowała.

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...