Reklama

Oczekiwania swoje, rzeczywistość swoje. Jak zawsze w Koronie

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

04 stycznia 2019, 14:10 • 7 min czytania 0 komentarzy

Gdyby Ekstraklasa była filmem, jej fabuła opierałaby się na irracjonalnych wydarzeniach, nierzadko niemających jakiejkolwiek logiki – wiecie: każdy może wygrać z każdym, każdy może przegrać z każdym, nawet policyjne konie mogą narobić na boisku – których twarzą byłaby Korona Kielce.

Oczekiwania swoje, rzeczywistość swoje. Jak zawsze w Koronie

Korona Kielce, czyli para ze zdrowym rozsądkiem dobrana tak zgrabnie jak polskie zespoły i europejskie puchary.

Korona, która raz po raz skazywana na spadek, ostatnio robi wyniki tylko i wyłącznie ponad stan. Korona, której trener lubuje się w rzucaniu sobie kłód pod nogi – przykładami stawianie na piłkarza-amatora Fabiana Burdenskiego, gra dziwnymi ustawieniami, na czele z tą z forstoperem czy porównywanie swoich piłkarzy do siódmoligowców – co nie przeszkadza mu wykonywać dobrej roboty. Korona, która nie byłaby sobą, gdyby rok w rok nie przeprowadzała rewolucji kadrowej. Wreszcie Korona, która – przykład ostatniego sezonu, który najlepiej zobrazuje kieleckie realia – szczególnie wiosną była drużyną tak toporną, że aż oczy bolały. A jednak mogła namieszać w Pucharze Polski, a w lidze utrzymała się pewnie, grupa mistrzowska zbiegiem okoliczności nie była, choć postawa w niej pozostawia niesmak, jednak całościowo – sezon na plus.

A teraz? Szok tak ogromny jak łagodna zima w ostatnich latach – najpierw rewolucja kadrowa (odejścia ważnych postaci jak Alomerović, Dejmek, Cvijanović, Aankour, Kiełb, Kaczarawa, którzy – mówiąc o piłkarzach ofensywnych – wykręcili w zeszłym sezonie 23 gole i 11 asyst), której skutkiem wąska kadra, potem więcej niż przyzwoite wejście w sezon, a teraz – mimo że w czterech ostatnich spotkaniach nie odniesiono żadnego zwycięstwa – cztery punkty przewagi nad grupą spadkową.

Reklama

Znów na plus, znów wbrew logice.

MOCNY PUNKT

Gino Lettieri. Od gościa z trudnym charakterem, który wpadł do kieleckiej szatni z gracją narąbanego słonia w składzie porcelany po trenera, bez którego dziś wielu kibiców nie wyobraża sobie kieleckiego zespołu.

Po trenera, który radzi sobie z przeciwnościami losu, mimo że – mamy wrażenie – nierzadko sam ściąga na siebie kłopoty.

Nie tylko nie boi się pracy w trudnych warunkach, ale robi wszystko, by pracowało mu się jeszcze trudniej.

Bo jak inaczej wytłumaczyć forsowanie Olivera Petraka (trzecia najniższa średnia not w drużynie), gdy wcześniej środek pola stanowili – wydawało się – solidni Żubrowski i Możdżeń w duecie, czy Zlatko Janjicia, choć Bośniak gra mniej, który ma przebłyski, fakt, ale ostatnia kolejka obnażyła jego braki, udowadniając, że jest piłkarzem przeciętnym. Po prostu.

Reklama

Włochowi zdarza się podejmować nieoczywiste decyzje, doprawiając je szukaniem wymówek na konferencjach prasowych, ale bronią go wyniki, a i wydaje się, że piłkarze – początkowo za swoim trenerem, delikatnie mówiąc, nieprzepadający – zostali przez niego kupieni. Warsztatem. Dzięki któremu projekt wypalił.

Za przykład niech posłuży postawa defensywy, którą za mocny punkt również moglibyśmy uznać. Tylko Lechia, Legia i Cracovia straciły jesienią mniej goli.

PIĄTA KOLUMNA

Oliver Petrak. Wspomniany Chorwat, w którego repertuarze, wśród trzech-czterech najlepszych zagrań jesienią, pewnie upchnęlibyśmy chowanie się za plecami kolegów, które stało się jego znakiem firmowym.

Znakiem firmowym piłkarza, który spośród grających regularnie ma zdecydowanie najniższą notę (3,75). Znakiem formowym piłkarza, który zaliczył tylko jedną asystę, co jak na gracza środka pola – przyznajcie sami – Himalajami efektywności nie jest. Wreszcie – znakiem firmowym piłkarza, który najczęściej zastępuje w składzie Mateusza Możdżenia, czyli gościa, który wcześniej był bardzo pewnym punktem Korony, ale też nie jest tajemnicą – co przyznawał sam Mateusz w naszym wywiadzie – że z trenerem Lettierim na wspólną kawę po treningu nie wychodzi, a i prawdopodobnie ostatniego sylwestra razem nie spędzili.

Uważam go za dobrego fachowca, ale ciężkiego człowieka. To nie jest ani wada, ani zaleta. Taki po prostu jest. Ciężki do rozmów, ciężki przy decyzjach, z którymi się zgadzasz bądź nie. Wypala mu wszystko, więc nie mogę powiedzieć złego słowa.

No i Lettieri rozbił duet Żubrowski-Możdżeń, wrzucając do składu Petraka. Co na to Petrak? Petrak po prostu gra na poziomie, do którego nas przyzwyczaił. Już w zeszłym sezonie zawodził (średnia not 3,80), teraz wygląda… no właśnie, jak wygląda. Gorzej? Może i tak, ale poziom jest mniej więcej stały. Zmierzamy do tego, że mówimy o piłkarzy bezbarwnym, w przypadku którego trudno zapamiętać jakieś zagrania (no dobra, ładna, acz przypadkowa, asysta z Zagłębiem Sosnowiec i tyle).

Petrak zazwyczaj wtapia się w tłum, Korona jednak Barceloną z czasów Guardioli nie jest, więc i jego surowość techniczna specjalnie nie razi, ale tak czy siak dziwimy się, że ten piłkarz tak długo się w składzie kielczan utrzymuje.

Może końcówka jesieni spowoduje, że na wiosną Lettieri dwa razy zastanowi się, nim wstawi Chorwata do składu? Dwie zmiany w przerwie w ciągu dwóch spotkań przypadkiem nie były.

NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE

Matthias Hamrol. Być może największe zaskoczenie ligi, na pewno bohater nieoczywisty. Tak nieoczywisty, że jeszcze w poprzednim sezonie był bramkarzem numer trzy, a zaczął grać tylko dlatego, że Korona się na rynku transferowym – i w szeroko pojętym zarządzaniu klubem – nie popisała.

Najpierw straciła Macieja Gostomskiego, gdyż wiedząc o wygasającym kontrakcie, zwlekała z przedłużeniem umowy. I cyk, „Gostek” trafił do Cracovii. Potem kierownictwo kieleckiego klubu wpadło na genialny pomysł tak broniąc się rękami i nogami przed podwyżką Zlatana Alomerovicia, że ten aż odszedł z klubu. Umowa zakładała automatyczne przedłużenie po roku wraz z podwyżką. Warunek – rozegrana określona liczba minut. Działacze doszli jednak do wniosku, że sprawę rozwiążą inaczej. – Niech nie gra tylu minut, klepniemy to inaczej, wiadomo, bez podwyżki – pomyślano, co skończyło się tym, że Serb podpisał kontrakt z Lechią, a Korona została bez dwóch podstawowych piłkarzy.

A że na rynku transferowym była pewna swego jak pacjent z zawałem u lekarza rodzinnego, to podstawowym bramkarzem stał się Hamrol.

I zupełnie nieoczekiwanie zapewnił kielczanom stabilizację w tyłach. Jak wspominaliśmy – tylko Lechia, Legia i Cracovia straciły jesienią mniej goli.

Oceny? 5, 5, 5, 3, 5, 5, 5, 6, 6, 7, 6, 5, 6, 5, 6, 5, 4, 5, 4. Średnia? 5,16. Zero meczów życia, ale w większości przypadków stały, stabilny poziom.

Nikt nie spodziewał się po nim niczego, a okazał się gościem, dzięki któremu Korona nie musi obgryzać paznokci, gdy myśli o defensywie.

NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

Marcin Cebula. Mimo wszystko, mimo trzech-czterech przyzwoitych występów i jednego świetnego (gol i dwie asysty z Górnikiem). Pewnie moglibyśmy wymienić piłkarzy, którzy zaprezentowali się słabiej, ale po nim oczekiwaliśmy zdecydowanie więcej.

Już 23 lata, a łatka młodego-zdolnego wciąż na swoim miejscu. Jednak gdy zaglądamy do statystyk Cebuli, łapiemy się za głowę i przez usta przechodzi nam tylko: to jest jakiś żart. 109 meczów w Ekstraklasie, 3 gole, 7 asyst. 109 meczów! Dorobek działający na wyobraźnie, ale będący tak naprawdę pochwałą przeciętności, bo ponad sto występów mają na przykład Świderski, Frankowski czy Kubicki, którzy swoich klubów w pojedynkę nie ciągną.

Dla niego najbliższa runda to chyba make or break, w końcu ile na tej łatce można lecieć…

ABSURD RUNDY

Opisana wyżej sytuacja z Alomeroviciem. Chytry dwa razy traci.

MOMENT RUNDY

Wejście do bramki Matthias Hamrol, bo gdyby on się nie sprawdził, Korona miałaby w bramce dziurę, którą trzeba byłoby najprawdopodobniej załatać zagranicznym szrotem.

Oczywiście niewykluczone, że zagraniczny szrot okazałaby się najlepszym bramkarzem ligi.

Taki urok Korony.

OPINIA EKSPERTA

Jednoznaczna opinia jednego z byłych selekcjonerów reprezentacji Polski.

– Czy Korona awansuje do najlepszej ósemki? Liga ma to do siebie, że najbliższy mecz jest zawsze kluczowy i trzeba być do niego przygotowanym, zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Na pewno trener Lettieri podchodzi do swoich rywali z dużą pokorą i wielkim szacunkiem, ale też wierzy w siebie i własne możliwości. Jego piłkarze muszą to udowodnić na boisku, przełożyć pracę na treningach w odpowiednią postawę w kluczowych strefach.

SZALENIE ISTOTNY FAKT

Trochę odgrzewanie kotleta, ale przypominać wypada – Kielce, wbrew powszechnej opinii, nie są polską stolicą mody.

Choć jak Gino Lettieri będzie ubierał się jak się ubiera, to może i się wkrótce nią staną.

RUNDA OKIEM WESZŁO

via GIPHY

SONDA

Korona do grupy mistrzowskiej…

awansuje
nie awansuje
no przecież wiadomo
Make Online Quizzes in Minutes | Quiz Maker

WERDYKT

Korona do grupy mistrzowskiej awansuje, albo Korona do grupy mistrzowskiej nie awansuje. Serio, po ekipie Gino Lettieriego możemy spodziewać się wszystkiego. Absolutnie wszystkiego, więc o jednoznaczną tezę się tym razem nie pokusimy, bo to byłoby jak obstawianie nie-pewniaczków u bukmachera.

Fot. 400mm

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...