Reklama

Gięta, piwko i sobota w B-klasie

redakcja

Autor:redakcja

04 stycznia 2019, 18:22 • 14 min czytania 0 komentarzy

Młoda dziewczyna spędza weekend za weekendem kursując pomiędzy okręgówką a B-klasą. Co poszło nie tak? Kasia Pijarowska prowadząca fanpage „Futbol z jajnikami” opowiedziała nam o swojej pasji. A że my lubimy jak ktoś opowiada o pasji (i z pasją), zapraszamy na rozmowę. 

Gięta, piwko i sobota w B-klasie

Lubisz giętą?

Uwielbiam. Musi być dobrze wysmażona.

Piwo?

Lubię. Najlepsze jest rzemieślnicze. Stadionowe zwykle jest słabe – więcej wody niż piwa. Płacisz… Nie wiem za co w sumie. Za to, że pijesz na stadionie.

Reklama

Ile meczów oglądasz w tygodniu?

Jak jest liga to pięć.

Wszystkie na żywo?

Tak. Do tego ze dwa w telewizji.

Wolisz sobotę w B-klasie czy w galerii handlowej?

W B-klasie!

Reklama

Czy to wszystko sprawia, że jesteś idealną kandydatką na żonę?

Tylko że to byłoby na tej zasadzie, że facet musiałby gotować i sprzątać, a ja bym jeździła i oglądała (śmiech). Może. Dużo osób mi tak mówi. Ktoś kiedyś śmiał się, że chciałby by żona kochała go tak, jak ja piłkę. Na pierwszy mecz zabrał mnie tata. Noteć Łabiszyn, lokalny klub z mojego miasta. Miałam sześć albo pięć lat. Pamiętam, że była oprawa, zresztą kiedyś mieliśmy ultrasów w Łabiszynie, bardzo dużo osób chodziło na te mecze. Szczególnie, jeśli mieliśmy derby z Dębem Barcin. Zazwyczaj były race, mieliśmy nawet sektorówkę. Niestety, ekipa się wykruszyła. Chłopaki pojechali raz do Ciechocinka, jakieś 80 km. Drużyna przegrała 0:4 i nie podeszła do kibiców. Było ich może z pięciu, ale jednak.

Nie udało się pogodzić?

Nie wiem, chłopaki spotykają się na piwku, bo Łabiszyn to małe miasteczko, mamy tylko dwa bary, ale nie poproszą ich przecież by wrócili i kibicowali. Mamy trzech panów, którzy piją zawsze jakieś winko na meczu. Wyzywają, czasami pomylą zawodników, bo już nawet nie widzą. Albo chwalą kogoś za gola, a to ktoś inny strzelił (śmiech). Kibiców ogólnie jest bardzo mało. Wtedy mieliśmy czwartą ligę, teraz jesteśmy w okręgówce.

Atmosferę robi sam stadion, bo jest w parku leśnym. Jest klimat. Gdy trzy sezony temu robiliśmy awans do okręgówki, to z Anną, z która zakładałam fanpage, starałyśmy się zaprosić jak najwięcej osób, zrobiłyśmy plakaty, dzieciaki wniosły sektorówkę. Były też specjalne koszulki z herbem naszego klubu. Przyszło 1200 ludzi, stadion wypchany po brzegi. Ale to nasz najważniejszy mecz z Kujawianką Strzelno! Sama poszłam do młyna i śpiewałam piosenki.

Jakie macie przyśpiewki?

Mamy taką głupią, nie będę teraz śpiewać. „Bo najlepsza ekipa to ekipa z Łabicha”. Albo „Guantanamera Noteć jebła lidera”. Skomplikowanych nie ma.

49234262_1663103093789111_8229654941162012672_o

Kiedy zaczęłaś jeździć nie tylko na swój klub?

2,5 roku temu. Poznałam Pociąg do futbolu, w sumie kojarzyłam ich wcześniej niż Radka z Kartoflisk. Znali każdy klub w regionie. Na Noteci był jeden mecz na dwa tygodnie, bo nie miałam jeszcze wtedy prawa jazdy i nie mogłam jeździć na wyjazdy. Jeździłam więc autobusem też na inne stadiony, na przykład na Dąb Barcin. Niby się nie lubimy, zawsze jest kosa, ale to było fajne uczucie kurde: fajnie, nikomu nie kibicuję, a oglądam mecz. Sama nie muszę się emocjonować, ale widzę jak chłopaki na boisku walczą, dla kibiców to ważne.

Później były wyjazdy do Brzozy czy innych miejscowości. Pracując w Anglii przesiadywałam na slamsach, dzielnicy, gdzie biedni ludzie dostawali mieszkania z miasta. Dzieciaki grały tam w piłkę, miały namalowane na murze bramki. Będąc w Anglii z koleżanką stwierdziłyśmy, że może założymy coś swojego, skoro już tak jeździmy. Nazwa jest chwytliwa, wpadająca w ucho. Myślałam, jaką wymyślić: futbol, futbol… Piłka nożna okiem kobiet? Nikomu to nie wpadnie w ucho. Jestem na fizjoterapii, miałam anatomię, ciało ludzkie mniej więcej znam. To może futbol z jajnikami? W oczywisty sposób wiąże się z kobietą. Poza tym może zrobimy kiedyś turniej związany z profilaktyką raka jajników.

Było nas początkowo czworo. Mój pierwszy jajnikowy mecz to Woodstock, gdzie byłam sama. Zorganizowano tam turniej pod akcją „wykopmy rasizm ze stadionów”. Przynieśliśmy bramki jak na Bibiannie bez siatek, ogrodziliśmy pole do gry taśmą biało-czerwoną, wykopaliśmy dołki i wbiliśmy w ziemię słupki. Trawy nie ma, ale jak się 750 tysięcy ludzi zjedzie w jedno miejsce to trawy nie ma po dwóch godzinach. Pełno puszek dookoła, błoto. Było z dwanaście zespołów. Ci co nie grali pili piwo lub pomagali, nawet ja posędziowałam jeden mecz. Wygrana drużyna wchodziła na dużą scenę przed całą publicznością i Jerzy Owsiak wręczał nagrody. Ja nie grałam, kiedyś tylko… No też nie powiem, że grałam, bardziej chodziłam na treningi. Śmiali się ze mnie, że to wyglądało jakbym grała w golfa, taka byłam drewniana. Noga prosto i kopiemy.

Co się musi stać, żebyś uznała, że mecz jest fajny?

Mi nie zależy na oprawach. Wiele osób pyta czemu nie jeżdżę często na Zawiszę, gdzie są zawsze kibole i kibicowsko wygląda to dobrze. Ale mi nie zależy. Mam swój cel: zobaczenie każdej drużyny w kujawsko-pomorskim. Uwielbiam grad bramek. 10:0, coś takiego. Nie lubię remisów, choć czasami 0:0 może być bardzo dobre. Lubię emocje zawodników. Jak oni się denerwują, wyzywają się między sobą. Zawsze na meczach robie zdjęcia, więc czasami siadam za bramką, bramkarz wyzywa… I ja od razu go kocham. Kiedyś byłam na meczu, 11 rano, sobota. Mój ulubiony bramkarz mówi:

– Kurwa, jakbym wiedział to też bym się pobawił. Co wy odpierdalacie?!

Na niższych ligach często o tej porze wszyscy są wczorajsi. Niektórzy, widać, po pięciu minutach ledwo oddychają. „Trenerze, butle z tlenem!”.

Ile klubów z województwa już odhaczyłaś?

Liczyłam ostatnio. Dopiero jedna czwarta. Nie wiedziałam, że niektóre kluby w ogóle istnieją. Tygrysy Sulinowo? Nigdy nie słyszałam. Skupiłam się na meczach wokół mojego Łabiszyna, bo takie były możliwości, ale teraz mieszkam w Bydgoszczy, więc chcę się skupić na wyjazdach gdzieś dalej, na przykład pod Toruń. Jak się nic nie dzieje u nas, pojadę sobie do Wrocławia czy gdzieś, w zależności od tego kto mnie gdzie zaprosi. Pojechałam też do Wągrowca w wielkopolskim. Bardzo się różniła gra od naszej i był tylko jeden sędzia – u nas zawsze jest trzech. Zmiany wyglądały tak, że zawodnik wbiegał z karteczką. Dla mnie było to wielkim szokiem.

Zawsze robię statystyki i najczęściej jeżdżę na KS Brzoza, Dąb Barcin i BKS Bydgoszcz. BKS w sumie to mój ulubiony klub, bo zawsze jak na nich jeżdżę to jest grad bramek. Nawet z KS Łochowo, gdzie gra Krzywy. Okręgówka. Daje radę, jest jednym z lepszych. Strzela te bramki.

Wreszcie.

No, w końcu może się pokazać! Ma na tyle doświadczenia, że nie bierze wszystkiego do siebie, ale dla niego też jest ciężko, że ktoś jest w stanie wjechać w ciebie wyprostowanymi nogami. Niektórzy mówią, że jest gwiazdą. Ja tak go nie odbieram, chociaż jest królem Twittera, jak sam się nazwał. Może awansują do czwartej, ale będzie ciężko, bo w ich grupie dużo drużyn chce się bić o awans.

Dlaczego, skoro lubisz to co na boisku, jeździsz na niższe ligi a nie Ekstraklasę?

Nienawidzę Ekstraklasy! Nie widzę, żeby im się chciało. Zazwyczaj jak oglądam jakiś mecz, to któraś z drużyn odpuszcza. Jedna fajnie gra, ale druga „a, dobra, 4:0 przegraliśmy, kasę i tak mamy”. W B-klasie walczą, zostawiają połamane nogi na boisku. Ile razy widziałam jak wjechał ambulans. I to wszystko bez pieniędzy, wręcz często sami płacą za swoją pasję. A w Ekstraklasie dostają pieniądze i odpuszczają.

Byłam na meczu Orzeł Bydgoszcz – Polonia Bydgoszcz. Wynik 0:34 i grali cały czas do końca. Polonia chciała zrobić rekord, najwięcej strzelonych bramek to 35. Sędzia doliczył dwie minuty, można było jeszcze strzelić. I bramkarza Orła nagle oświeciło! Każdą piłkę bronił, chłopaki dawali z siebie wszystko, by nie było rekordu. Ale nie oszukujmy się – Orzeł to starsze chłopaki, Polonia wystawiła samych młodych i ich zabiegali. Kibice Orła i tak cieszyli się po tym meczu, że nie było więcej.

Mieliśmy tydzień wcześniej urodziny pani kierownik Orła. Paweł Wilk, kapitan, też jest groundhopperem. Powiedziałam mu na tej imprezie: – Obstawiam, że jedną bramkę strzelicie na pewno.

Niestety, ale bardzo pozytywnie wchodzili w ten mecz. Mówili, że zawsze wychodzą by wygrać. Jednego rywala udało im się nawet w Pucharze Polski wyeliminować – Amator Bydgoszcz. No, ale z czwartoligowcem byli bez szans.

Który mecz był najbardziej absurdalny?

Właśnie pierwszy mecz Orła z Amatorem. Byłam wcześniej na sparingu, gdzie Orzeł przegrał z nimi 7:2. Wtedy jeszcze nazywali się Megaamator, ale związek nie chciał ich przyjąć, bo stwierdzili, że to naśmiewanie się z ligi. Absurd. Jedni i drudzy grali taką wolną piłkę… Jak był karny to myślałam, że piłka się nie dokula do bramki, tak wolno leciała. A był z tego jeszcze gol. Chłopaki sami nie wierzyli, że wygrali ten mecz. Świętowanie od razu, wielka radość.

48362414_1648438168588937_7845280459368955904_o

Jak na twoją zajawkę reagują bliscy?

Ludzie, których poznałam dopiero na studiach, bardzo dobrze. Ci, których znam od dzieciaka, raczej nie są za tym. „Po co ty jeździsz?”. Wyciągam ich czasami i jak jadę z koleżankami to reagują na zasadzie „o, ten jest fajny”. Bardziej jadą popatrzeć na chłopaków niż na samą grę, ale przynajmniej mają radochę. Ostatnio pierwszy raz od 10 lat wyciągnęłam mamę na mecz. Zawisza Bydgoszcz – BKS Bydgoszcz. Było zimno, marudziła, że wracamy do domu. Teraz już dopytuje: – A gdzie teraz jedziesz? Czasami nawet interesuje ją, jaki był wynik. Napisałam na Twitterze, że jadę z mamą i jeden ze sponsorów podarował mamie szalik, książkę, energetyka i piwko. Jak się cieszyła! Moja chrzestna jest dumna z tego. Mówię, że to jest nic, ale powtarza, że dużo osób chciałoby takie nic. Robię to, co kocham. Jeżdżę na piłkę nożną, ale nie tylko – ostatnio pierwszy raz byłam na hokeju. Nigdy mnie nie interesował, a teraz poszłam, bo nie było nic innego i powiem ci, że jestem zafascynowana tym, chcę poznać ten sport.

Jak dziś jest traktowany w Bydgoszczy Zawisza?

Bardzo dużo osób uważa, że miasto nie powinno inwestować w Zawiszę. „Bez sensu i tak mają sponsorów, niech wypierdzielają ze swojego miasta, bo tylko niszczą swój stadion”. Kibice są źle odbierani, zwłaszcza jak po jednym meczu rozwalili krzesełka. Nie oszukujmy się, to było bardzo głupie z ich strony, że wyrywali krzesełka na własnym obiekcie, gdy jeszcze wspierało ich miasto. Głośno było też kiedyś o krzyżach. To już hit. Przesada. Ale teraz się zachowują. Ostatnio gniazdowy krzyczał, że nie ma chlania na meczach Zawiszy. Stał sobie na młynie ziomek z piwem i go wyproszono. Aż się przestraszyłam, bo lubię sobie wypić na meczu piwerko.

No i grali w Potulicach, jakoś mi było nie po drodze. Dużo osób jeździło, trybuny były zapełnione, jak przyjeżdżali kibole to zamykali sklepy. Widziałam na Zawiszy tylko jedną racę – w Ostaszewie, chodziła od jednego do drugiego.

A Radosław Osuch?

Bardzo źle. Ale ten temat to tabu, lepiej nie wspominać.

Na jakim największym kartoflisku byłaś?

Z pięć lat temu w Grochowiskach Księże za Żninem. Górki były na boisku, nie było trawy, krzywe linie. Z ostatnich meczów w Klamrach koło Chełmna. Były tam dziury od norek. Biegniesz z piłką, wywalisz się, a to dziura. Raz sędzia odgwizdał faul – biegł ziomek sam, wywalił się, a sędzia uznał, że to przewinienie. Wszyscy się aż zdziwili. Ale są tam bardzo sympatyczni ludzie – po meczu w tamtym sezonie zaprosili nas na giętą i piwerko, dali nam szaliczki, opowiedzieli kilka historii.

To w B-klasie mają swoje gadżety?

Generalnie nie bardzo, ale są wyjątki. Gadżetowo bardzo dobrze zaopatrzona jest Legia Strzelce. Legia, wiadomo! Mają kalendarze, poduszki, kubki, koszulki, szaliki.

Ktoś kupuje?

Nie wiem w sumie. Byłam tam raz, było może ze 20 osób na trybunach.

Zapotrzebowanie faktycznie spore.

Szczególnie na poduszki z ulubionym B-klasowym zawodnikiem.

Są też kluby kultowe jak Naprzód Świbie. W regionie raczej takich nie ma, Pomorzanin Serock coś próbuje. Chciałabym jechać na Piasek Potworów. Z tyłu jest bardzo ładny krajobraz, zawsze jak dodają zdjęcie to chcę tam być. Dostali nowe ławki teraz rezerwowe. To cel na ten rok. Ulubiony stadion to z kolei Koronowo Boczne. Koronowo słynie z jeziora, ale boczne boisko jest piękne – pełno mleczy, za boiskiem są górki. W Kultowe są też w moim regionie Jadowniki Rycerskie, gdzie postawili przy boisku kanapę, najwygodniejsza loża VIP w B-klasie. Panowie siadają tam i wyzywają chłopaków. Chciałam usiąść, ale się wstydziłam podejść. Nie wiem czy ją przynoszą czy jest na stałe.

Skąd się wzięła pasja do zdjęć?

Chciałam iść do technikum na fototechnika. Wcześniej nie miałam aparatu, kolega dawał mi lustrzankę, bym robiła zdjęcia na meczach Noteci Łabiszyn. Tragiczne były – krzywe, rozmazane. Ale robiłam, robiłam. Potem kupiłam swój pierwszy aparat, obiektyw. Robiłam też zdjęcia architekturze, ale to mnie nie kręci – budynek stoi i stał będzie, mogę zrobić mu zdjęcie też telefonem. Tak mnie fascynowało, że zaczęłam zbierać na nowy sprzęt. Potrafię wyczuć już moment, z każdym rokiem robię coraz lepsze ujęcia.

Nawet zbierałaś na sprzęt na zrzutce pieniędzy.

Bardzo bałam się reakcji. Pisałam do kilku osób, co ludzie pomyślą. Nie oszukujmy się, zależy mi na opinii innych. Mało osób hejtowało. Wpłaciły mi głównie kluby z regionu. Kupiłam za to nowy obiektyw.

Często kradną twoje zdjęcia?

Jak nie ucina znaczka to fajnie, nic do tego nie mam. Czasami napiszą, czy mogą skorzystać ze zdjęć i zawsze mówię „jasne, jasne”. Byle nie ucinali znaczka. Czasami nawet nie pisali, kto jest autorem i ucinali znaczek. Napisaliśmy post, że to niefajne, bo jednak kilka godzin się siedzi nad zdjęciami, żeby je wyprostować, wyostrzyć. Potem nie  chciało mi się jechać na drużynę, która kradła zdjęcia.

46485315_1609472615818826_7997851699316260864_o

Jak uciec od rutyny przy robieniu zdjęć B-klasy?

Pierwszy miesiąc po rundzie zawsze jest fajnie, szybko mi idzie. Później coraz dłużej, coraz mniej ich dodaję. Nie da się chyba nie wpaść w rutynę. Ale robię. Mam specjalny folder na czarną godzinę, jak idę na wykład i się nudzę to obrabiam sobie zdjęcia i wrzucam po pół roku. Z każdego meczu z jednego zdjęcia jestem zadowolona.

Najlepszym meczem minionego roku w twoim rankingu jest mecz kobiet.

Wiele osób mówi, że powinnam wspierać kobiecą piłkę, bo kto jak nie my, kobiety. Trochę nie o to chodzi w groundhoppingu, ale dobra. Wybrałam się na mecz KKP z Olimpią Szczecin i… to faktycznie mecz, na jakim byłam. Do przerwy było 0:2, a po przerwie wyrównały. Minus jeden, zmarzłam jak nie wiem, wypiłam chyba z dziesięć herbat. Na karnych oczywiście wielkie emocje. Piłkarsko pięknie to wyglądało. Wolałabym je w telewizji niż Ekstraklasę.

Każdy, z kim rozmawiałam mówił, że nie da się tego oglądać. Nie wiem jak będzie dalej, teraz jest nawet czwarta liga kobiet i pewnie trochę pojeżdżę. Głupie tylko jest to, że dziewczynka, która ma 13 lat jest już seniorką. Malutka dziewczynkusia z tymi masywnymi babami? Jak jeździłam na walki brazylijskiego judżitsu to wszyscy mówili, że kobiety walczą ze sobą tak, jakby chciały się zjeść. W piłce jest chyba podobnie. Faceci piąteczka piąteczka, a tu od razu agresja.

Skąd u ciebie te spory walki? Szykujesz się już na ustawkę?

Skusił mnie darmowy miesiąc. Nie wiedziałam, co to jest, ale całe życie jestem związana ze sportem więc spróbowałam. Najpierw było brazylijskie judżitsu. Jeździłam na zawody, ale nie udawało mi się. Każdą walkę przetrzymałam do końca – mogę być sina, ale nie odklepię. Walka w parterze, wygląda jak przytulanie, ale naprawdę to wielki wysiłek. Samo kimono waży ze dwa kilogramy i samym kimonem możesz zrobić duszenie. Teraz muay thai, czyli tajski boks, sama stójka, łokcie, kolana, proste, sierpowe, haki. Bardziej agresywne.

Jak na ciebie reagują? Zwykle na meczach niższych lig są stali bywalcy, a tu przyjeżdża młoda dziewczyna z koleżankami.

Czasami mnie poznają „o, Futbol z jajnikami”. Starsi panowie myślą, że jestem z gazety.

– Ale pani z Łabiszyna? To daleko.

– No tak, robię zdjęcia na meczach.

– Czyli z gazety!

Raz taki starszy pan, pewnie po jakimś winku, zerwał kwiatka z pola i powiedział, że to dla mnie. Wyrwał jeszcze z korzeniem. Podziękowałam oczywiście, fajny gest. Na samym meczu idę zawsze porobić zdjęcia i wielbiam komentować mecze, potrafię cały mecz przegadać o tym jak grają. Jak chłopaki oddają serducho to aż jestem z nich dumna, mimo że ich nie znam. Oddać serce w B-klasie? Przecież to super. No i na B-klasie można robić najlepsze zdjęcia, można stać przy linii, podejść blisko, nie trzeba mieć akredytacji. No i jest wolne tempo gry, więc potrafię zrobić jednej akcji trzy razy więcej zdjęć niż w czwartej lidze.

42321888_1540206666078755_4247594652833677312_o

Ile meczów zrobiłaś w 2018 roku?

Meczów mam 96 ze sparingami.

Jesteś zadowolona?

Chciałam dobić do setki, ale przez kontuzję mi się nie udało. Ilość jest jednak niekoniecznie ważna, ale lubię mieć cały weekend zaplanowany meczowo. Jedzenie w torbę i jadę. W statystykach zawsze robię jedenastkę najlepszych piłkarzy rundy.

Zdarzają się niedocenione perły?

Często. W B-klasie czasami jedna osoba gra za pozostałą dziesiątkę, ale tak to nie działa niestety. Zwykle ci piłkarze sami nie chcą grać gdzieś dalej.

Na koniec muszę zapytać o sprawę najważniejszą – czy podoba ci się atmosfera na KTS Weszło i dlaczego tak?

Byłam tylko na meczu z Kartofliskami. Kocham ten stadion, to dopiero klimat. Weszłyśmy wejściem dla piłkarzy, pełno ludzi, trybuny szalały. I kiełbasa jest, i piwerko, praktycznie nigdzie tego nie spotkasz nawet na okręgówce. Wyniki macie i ciekawi mnie, na co jesteście nastawieni. Kartofliska gra, ale niektórzy odbierają to tak, że trochę ośmiesza B-klasę. Wy chcecie chyba wyjść na wyższy szczebel.

Realnie – Liga Mistrzów.

To wciąż bardziej możliwe niż Liga Mistrzów dla Lecha Poznań. Samo w sobie założenie jest super. Życzę wam jak najlepiej.

Rozmawiał Jakub Białek 

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...