Reklama

Może być biednie, byle było godnie

redakcja

Autor:redakcja

21 grudnia 2018, 11:59 • 16 min czytania 0 komentarzy

Cokolwiek się stanie w najbliższych dniach, cokolwiek się stanie na początku 2019 roku – obecna drużyna Wisły Kraków już przeszła do historii. Uznanie w oczach kibiców, którzy uhonorowali piłkarzy specjalną oprawą czy wcześniejszym powitaniem na stadionie po jednym z wyjazdowych meczów. Szacunek środowiska, bezustannie oklaskującego walkę do końca, mimo przeciwności losu.  Wreszcie uznanie rywali podkreślających klasę wiślaków w obliczu problemów organizacyjnych Białej Gwiazdy. 

Może być biednie, byle było godnie

Co tu dużo pisać, w Krakowie było bardzo biednie, ale jednocześnie zespół zadbał, by było godnie, nawet jeśli wielu sądziło, że to już pogrzeb, albo i stypa tego zasłużonego klubu.

Wyjątek? Otóż nie! Właściwie to wręcz potwierdzenie zasady, o której piłkarze przebąkują coraz częściej, właściwie przy większości spektakularnych upadków finansowych. Nie trzeba wcale być znajomym Tomasza Hajty, który szatnię ŁKS-u i jej ówczesną walkę o przetrwanie klubu wspominałby prawdopodobnie nawet podczas komentowania meczów szachowych. Nie trzeba mieć jego pamięci, by kojarzyć ostatni sezon Cidrów na szczeblu centralnym. Nie trzeba być wreszcie specjalistą od I ligi, by widzieć jak walczą Stomil czy Bytovia.

Czy to bieda cementuje? Cóż, historia i teraźniejszość uczą, że może być w tym ziarnko prawdy.

Reklama

ŁKS Łódź 2008/09

Przykład w ostatnich dniach przywoływany dość często również po to, by pokazać jak długą drogę przeszła Komisja Licencyjna. W 2009 roku, gdy ŁKS zajął siódme miejsce w lidze a jego piłkarze – zarówno pod kątem popularności nazwisk, jak i dyspozycji na murawie – wydawali się stabilną i zgraną ekipą, Komisja Licencyjna odebrała łodzianom prawo do gry w elicie. Decyzja do dziś budzi kontrowersje, o czym wielokrotnie wspominał choćby Mateusz Borek, natomiast my chcielibyśmy się skupić na piłkarzach.

Czy wówczas w Łodzi było biednie? No było. Temu nie zaprzeczy żaden, nawet najbardziej zagorzały kibic ŁKS-u, atakujący KL za decyzję w sprawie jego klubu. Nie była to jeszcze skrajna bieda, która przy al. Unii 2 zagościła pięć lat później, gdy klub po prostu zbankrutował, ale jednak – pieniędzy brakowało na wszystko, od wypłat zawodników, po regulowanie płatności u publicznych instytucji. Przypomnijmy pobieżnie: wówczas ŁKS – tak jak Wisła dzisiaj – był w trakcie przemian właścicielskich, Daniel Goszczyński, wieloletni sponsor wycofywał się z finansowania klubu, natomiast chętnych na pociągnięcie wózka dalej raczej nie było. Trochę dorzucał Grzegorz Klejman, trochę inni „przygodni” sponsorzy, ale płynnością finansową ówczesnej sytuacji nazwać nie sposób.

22.07.2009 LODZ, AL.UNI LEBELSKIEJ 2 PILKA NOZNA, LKS LODZ -TRENING PRZYGOTOWANIA DO NOWEGO SEZONU; DRUZYNA LKS LODZ NIE OTRZYMALA LICENCJI NA WYSTEPY W EKSTRAKLASIE W SEZNONIE 2009/2010 NZ CZERWONI POKONALI ZIELONYCH W GIERCE WEWNETRZNEJ - JAKUB SKRZYPIEC (L), NERJUS RADZIUS, MARCIN ADAMSKI, TOMASZ HAJTO, MLADEN KASCELAN, DEJAN OGNJANOVIC, JAKUB BISKUP, PIOTR KLEPCZAREK, ROBERT LAKOMY (P) FOTO LUKASZ GROCHALA/ CYFRASPORT /NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Axel Springer Poland

Dobrze bałagan obrazuje ten cytat z Dziennika Łódzkiego, artykuł ma świetny tytuł. Klejman: kupiłem akcje ŁKS-u. Goszczyński: a właśnie że nie.

W ubiegłym tygodniu piłkarze strajkowali, a właściciel zespołu Daniel Goszczyński szukał możliwości rozwiązania finansowych kłopotów. I znalazł Grzegorza Klejmana, który już nie raz pożyczał pieniądze ŁKS. W tym momencie kończy się wspólna wersja Goszczyńskiego i Klejmana. Dalej są już rozbieżności. Wersja Goszczyńskiego jest taka, że Klejman pożyczył mu pieniądze i nadal jest właścicielem 49,5 procent akcji piłkarskiej spółki. Klejman twierdzi za to, że odkupił od Goszczyńskiego udziały i to do niego należy 49,5 procent spółki.

Reklama

To marzec 2009 roku, sam środek sezonu 2008/09, po którym ŁKS zostanie karnie zdegradowany. Jak piłkarze radzili sobie w sytuacji, gdy nie wiadomo było do kogo należy klub, kto powinien płacić ich pensje oraz kto jest odpowiedzialny za odpowiedni wniosek licencyjny? Cóż, zajęli siódme miejsce w lidze, po drodze ogrywając m.in. posiadającą mocarstwowe ambicje Polonię Warszawa czy wywożąc remis z Krakowa (Wisła wygrała wówczas 13 z 15 meczów domowych).

Najbardziej imponujący był zresztą dalszy ciąg tej historii. Piłkarze pomiędzy sezonami oraz na początku sezonu 2009/10 sami włączyli się w poszukiwanie sponsorów, wcześniej zamiast wakacji urządzając serię wycieczek do Warszawy, gdzie do samego końca walczyli o uznanie ełkaesiackich odwołań kierowanych do kolejnych komisji. Oczywiście sytuacja finansowa w I lidze nie uległa poprawie, ale zawodnicy z Łodzi najpierw zajęli 4. miejsce, by rok później w ogóle wygrać rozgrywki na zapleczu Ekstraklasy. Naturalnie poprawy organizacyjnej nie odnotowano aż do pogrzebu ŁKS-u w 2013 roku, lecz bieda nikomu nie przeszkadzała w walce w samym czubie I ligi przez okrągłe 2 lata.

Gdyby w Sevres istniał archetyp drużyny scementowanej przez biedę, jej koszulki byłyby biało-czerwono-białe. Momentami wydawało się, że Hajto i Adamski są bardziej zainteresowani losami klubu, niż wiecznie skłócone grono właścicieli, współwłaścicieli i działaczy.

Ruch Radzionków 2011/12

Dość specyficzna sytuacja, ale potwierdzająca główną tezę o tym, że bieda potrafi scementować zawodników. Ruch Radzionków w 2011 roku nie był wprawdzie bankrutem, ale Tomasz Baran, główny sponsor klubu, przestawał sobie radzić z utrzymaniem na wysokim poziomie swoich firm oraz pierwszoligowego klubu. Co prawda nic nie zwiastowało aż taki drastycznej decyzji jak wycofanie z rozgrywek, ale w towarzystwie ówczesnych pierwszoligowców ze Szczecina, Bydgoszczy, Gdyni czy Łęcznej, Ruch był co najwyżej ubogim krewnym. Znamienne, że już wtedy radzionkowianie musieli polegać na wyrozumiałości bytomskich władz – ani wtedy, ani dziś w 20-tysięcznym miasteczku nie było ani jednego stadionu, Ruch występował na swoim tradycyjnym obiekcie, który administracyjnie należy do Bytomia.

Drużyna? Sporo znajomych twarzy. Seweryn Kiełpin, Michał Nalepa, bracia Mak, Bartosz Kopacz, Piotr Rocki… Doskonale zbudowana, jakby z myślą o tym, że finanse nie będą dla niej najważniejsze. Kilku nestorów, którym dwa miesiące opóźnienia już nie zrobią różnicy i cała gromada dzieciaków, które będą się cieszyć z każdej zarobionej na boisku stówy, zwłaszcza, jeśli w perspektywie mają jedynie czasowe wypożyczenie do Radzionkowa. Duże stężenie talentu z domieszką weteranów przyniosło niesamowite efekty – Ruch jeszcze po 30. kolejce zachowywał szansę na awans, po 31. zajmując siódme miejsce w ligowej tabeli. Być może istotniejsze – Cidry mąciły solidnie klubom z czołówki, wywożąc m.in. komplet od przyszłego zwycięzcy ligi, Piasta Gliwice, remisując z Bruk-Betem czy Pogonią Szczecin, wysoko pokonując u siebie Zawiszę Bydgoszcz. Nikt spośród najlepszych drużyn tamtego sezonu nie zdołał zebrać na Radzionkowie sześciu oczek.

26.11.2011 BYTOM PILKA NOZNA POLSKA I LIGA 2011/2012 FOOTBALL POLISH POLAND SEASON 2011/2012 MECZ POLONIA BYTOM - RUCH RADZIONKOW N/Z RADOSC PO WYGRANYM MECZU, PIOTR ROCKI, MICHAL MAK, MATEUSZ MAK, LOPUCH PIOTR, CIELUCH MATEUSZ FOT RAFAL RUSEK / PRESSFOCUS NEWSPIXPL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Piłkarze ugrali ostatecznie dziewiąte miejsce, a właściciele klubu zadecydowali, że na tym koniec przygody z I ligą. Na kilkanaście dni przed startem nowego sezonu, Ruch Radzionków postanowił wycofać się z rozgrywek, co było darem od losu dla… lokalnego rywala, Polonii Bytom. Polonia, sportowo zdegradowana, dzięki wycofaniu sąsiadów musiała przerwać przygotowania do nowego sezonu II ligi i na gwałt zbierać skład na grę o jeden szczebel wyżej. Radzionkowianie zachowali się zresztą wyjątkowo honorowo – przez rok nie występowali nigdzie, zespół seniorski na 12 miesięcy przestał istnieć, ale klub nie ogłosił bankructwa. Po roku, podczas którego doszło do spłaty większości długów, skorzystał z przysługującego mu miejsca w III lidze.

W ubiegłym sezonie walczył o awans na czwarty szczebel rozgrywkowy w barażu z… Polonią Bytom, która również szturmowała bramy wyższej ligi. Choć Ruch aktualnie jest bezdomny, to właśnie on zwyciężył w dwumeczu. Obecnie zajmuje jedenaste miejsce. Ma za sobą roczny lokaut, grę w IV lidze i wędrowanie po stadionach sąsiednich miasteczek, ale nie zbankrutował. A tamtą drużynę będzie się w Radzionkowie pamiętało jeszcze latami.

Polonia Warszawa 2012/13

Królu złoty, gdzie są banknoty. Gdy Polonia Warszawa przestała być ulubioną zabawką Józefa Wojciechowskiego, w polonijnej części Warszawy zapanowały minorowe nastroje. Fuzja z GKS-em Katowice, powstanie osobnego tworu KP Katowice, wreszcie gra w Warszawie, jako Polonia, ale z Ireneuszem Królem w roli właściciela, prezesa i głównego sponsora. Właściwie nie wiadomo, co w tej wyliczance było najgorsze. Król i jego słynne przelewy z Wiednia wiecznie miały problem z trafieniem na właściwe konta, a drużyna zaczynała sobie robić coraz większe jaja z tej dość funeralnej sytuacji.

WARSZAWA 10.05.2013 MECZ 26. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2012/13 --- POLISH TOP LEAGUE FOOTBALL MATCH IN WARSAW: POLONIA WARSZAWA - PODBESKIDZIE BIELSKO-BIALA 2:1 KIBICE POLONII FOT. PIOTR KUCZA --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Musimy przypominać słynny dokument „Kasa będzie jutro” czy pamiętacie? Jeśli ŁKS 2008/09 był wzorcem z Sevres, tutaj mieliśmy ucznia, który dorastał do mistrza. Było właściwie wszystko – koszulki z karykaturą właściciela, żarty w mediach, bezustanna szydera w szatni, pożyczanie sobie nawzajem pieniędzy, świadomość, że złotówek zarobionych w Polonii żaden z piłkarzy nigdy nie ujrzy na oczy… No i ten ostatni element, w tym tekście najważniejszy – wyniki sportowe. Jasne, można je tłumaczyć wcześniejszym rozpasaniem w Warszawie, Król odziedziczył całkiem mocną drużynę, która wprawdzie nigdy nie dała Wojciechowskiemu tyle radości, ile się pan Józef od początku spodziewał, ale to nie byli juniorzy. Łukasz Piątek, Mariusz Pawełek, Jakub Tosik… Kilku naprawdę rozsądnych gości, którzy postanowili zostać na okręcie do samego końca i tańczyć, póki gra orkiestra.

Orkiestra grała dość krótko. Król z Katowic do Warszawy przeniósł się na niecały rok przed upadkiem klubu. My ze szczególnym sentymentem wspominamy manifestację kibiców GKS-u Katowice pod jego domem, szeregowcem w starym budownictwie w Katowicach. Wówczas pomyśleliśmy sobie, że to raczej nie będzie Roman Abramowicz. Zacytujmy fragment naszego kalendarium rozkładu Polonii.

27.12. – „Super Express” donosi, że piłkarze szykują ostry bunt. – Oddaliśmy sprawę do adwokata. Teraz on będzie rozmawiał z władzami klubu na temat naszych interesów. Polonia ma 30 dni, by odpowiedzieć na nasze żądania rozwiązania umów z powodu zaległości płacowych. Po tym okresie będziemy – mówi jeden z zawodników, zachowując anonimowość i dodaje, że dziwi się Królowi, iż bierze się za finansowanie klubu, skoro nie ma kasy.

01.01. – w programie „Laboratorium Pro” na antenie Canal+ Król informuje, iż negocjuje spłatę zadłużenia.

04.01. – Jose Isidoro Torres, który zwinął się z klubu, zapowiada walkę o zaległe przelewy: – Jako że nie dostałem należnych mi pieniędzy, to oddałem sprawę związkowi piłkarzy w Hiszpanii, a ta instytucja zwróci się do FIFA.

07.01. – oficjalna strona Polonii podaje, że Król porozumiał się z piłkarzami i zaległości zostaną uregulowane. Zdziwienie wyraża Tomasz Brzyski.

Urocze były szczególnie te dwugłosy – Król coś pieprzył w mediach, że teraz to Polonia już finansowo bajeczna, a długów nie ma wcale, po czym piłkarze sadzali go na dupie, że oni by się zadowolili nawet październikową pensją, której jeszcze w styczniu nie ma na koncie. Do pewnego momentu było to prześmieszne, potem już stało się smutne: na Muranowie szykowano pogrzeb zasłużonego klubu.

Aha, w ostatnim meczu tamtej Polonii zagrał Maciej Joczys, aktualnie KTS Weszło. Teraz ma finansowy komfort, jakiego tamta Polonia na oczy nie widziała.

Flota Świnoujście 2014/15

To jest hicior, jeśli chodzi o kontrast sytuacja w klubie/wyniki osiągane przez piłkarzy. Flota Świnoujście wycofana z rozgrywek po 29. kolejce, a więc na miesiąc przed końcem ligi, w tabeli po ostatnim meczu wciąż znajdowała się nie tylko nad strefą spadkową, ale nawet nad miejscem barażowym. Mimo oddania aż sześciu walkowerów, Flota punktowo przewyższała czterech ligowych rywali, piąty był lepszy o jeden punkt (oraz trzy, które dostał tytułem walkowera).

Jak to właściwie możliwe? Cóż, sami nie wiemy – w składzie byli Kort, Reca i kilku solidnych ligowców, trzeba też przyznać, że sporą część wyników ugrano jesienią, jeszcze z Olszarem czy Grzelakiem w składzie, którzy zimą, przeczuwając problemy z dokończeniem sezonu, znaleźli nowe kluby. Poza tym tutaj poza biedą występował jeszcze jeden konsolidujący szatnię czynnik – zimowa przygoda z ustawianymi sparingami. Kto nie pamięta całej historii, może się z nią zapoznać TUTAJ, w każdym razie efekt był taki, że działacze zaczęli cierpieć na syndrom oblężonej twierdzy, piłkarze zaś… Cóż, może jednak przypomnijmy.

– Ten nieszczęsny mecz z Babelsbergiem. Do przerwy graliśmy pierwszym składem. Po przerwie trenerzy wstawili swoich ludzi, został chyba tylko jeden Polak na boisku, poza nim dziesięciu cudzoziemców. A ci zawodnicy z Rumunii czy Mołdawii… To było żenujące, co wyprawiali. Przegraliśmy 4:2. Środkowi obrońcy, łagodnie mówiąc, nie pomagali. Jeden z nich miał 168 centymetrów wzrostu. Wyobrażacie to sobie? Potem dziwiłem się, że tak słabi zawodnicy nie są odsyłani do domów, tylko zostają z nami, grają w kolejnym meczu. Jakby ich poziom sportowy nie miał znaczenia. Po co tygodniami testować kogoś, kto się ośmiesza na boisku?

– Nie wiem, co tu się wyprawia. Całą zimę lekkie treningi „bo sparing”. Albo nagle tydzień wolnego. Podobno ci trenerzy nie mają licencji i nie będą mogli pracować w I lidze, prawda to?

Odpowiadamy krótko: prawda.

05.10.2014 NIECIECZA , STADION W NIECIECZY ( NIECIECZA POLAND ) PILKA NOZNA ( FOOTBALL ) I LIGA SEZON 2014/2015 ( FIRST LEAGUE ) - 11. KOLEJKA MECZ TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA - FLOTA SWINOUJSCIE ( GAME ) NZ ARKADIUSZ RECA (L), JAKUB CZERWINSKI (P) FOTO MICHAL STANCZYK / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Polacy czuli się więc podwójnie wydymani – raz przez działaczy, którzy wcześniej próbowali m.in. przehandlować licencję do Rzeszowa, dwa przez działaczy, którzy do najbardziej terminowo płacących pracodawców świata nigdy się nie zaliczali i wreszcie trzy – przez trenerów-parodystów, którzy zamiast przygotowywać drużynę i piłkarzy, bawili się w match-fixing. Gdy cały ten cyrk się zawinął, zostali ci, którzy grali też jesienią. Wiosną utrzymali wiatr w żaglach, ale w 29. kolejce mecz Floty ze Stomilem został zakwalifikowany jako spotkanie podwyższonego ryzyka. Koszta organizacji spotkania podwyższonego ryzyka przekroczyły możliwości świnoujskich działaczy i Flota zwinęła żagle.

Ale piłkarze mogą dumnie patrzyć w lustro aż do dziś.

Ruch Chorzów 2015/16

Czasem mamy wrażenie, że problemy finansowe i organizacyjne Ruchu Chorzów zaczęły się jakoś za czasów Gerarda Cieślika. Ze wszystkich drużyn Ruchu, które walczyły z biedą, najbardziej w pamięci utkwiła nam jednak ta z sezonu 2015/16. Klub? Jak to klub – a to wołał 18 baniek od miasta, a to zatrudniał piłkarzy na kontrakty gdzieś poza klubem, byle we wniosku licencyjnym nie wyszło, że ktoś komuś zalega z jakąś kasą. Było wesoło – w pewnym momencie działacze Ruchu wprost powiedzieli, że albo kolejna kroplówka z Chorzowa, albo przedwczesna, wiosenna śmierć, jeszcze przed dograniem do końca sezonu.

Tak pisaliśmy w marcu, gdy wydawało się, że Ruch Chorzów za moment kipnie, zanim jeszcze zacznie się procedura licencyjna na kolejny sezon.

Ruch Chorzów zaapelował – bagatela – 18 milionów z miejskiej kasy, bo w przeciwnym razie nie otrzyma licencji na nowy sezon. Suma olbrzymia, ale nie może być zaskoczeniem, ponieważ od dawna działacze „Niebieskich” bawili się w dość specyficzne finansowanie klubu – pożyczali pieniądze pod zastaw kasy, którą dopiero mieli dostać w przyszłości z C+. Mówiąc krótko: sprzedawali pieniądze z praw telewizyjnych – dostawali je wcześniej, za to trochę mniej. I wyprzedali wszystko na długo do przodu.

Pytanie brzmiało: ile kolejnych transz można w ten sposób upłynnić? Bo przecież nie sto. I chyba w tym momencie Ruch doszedł do ściany.

Nikt jeszcze wówczas nie wiedział, jakie cyrki odbywają się w papierach i dlaczego Dariusz Smagorowicz musi cieszyć się każdego dnia z możliwości używania pełnego nazwiska, nieskróconego do jednej litery. Zdaje się, że nie wiedzieli o tym również piłkarze, którzy mieli po prostu świadomość, że grają w klubie z dolnej półki finansowej. Dolna półka finansowa w Polsce, czyli na papierze masz jakieś pieniądze, ale kiedy je zobaczysz, to ustalimy dopiero po podpisaniu ugody o umorzeniu części długów.

Mogłoby się wydawać, że nie są to idealne warunki do uprawnia gry w piłkę, ale od czego jest Waldek King, od czego jest Patryk Lipski i od czego była cała gromada młodych ludzi zgarniętych do Chorzowa, by ratować Ruchowi ligę, a jednocześnie wypromować się przed transferami do mocniejszych klubów. Mazek, Oleksy, Koj, Konczkowski, Putnocky, wreszcie Stępiński czy wspomniany Lipski. W sumie ładny kawałek składu, co? Mimo biedy, mimo braku pewności co do licencji, wreszcie mimo potężnego galimatiasu w ostatnich sekundach 30. kolejki Ekstraklasy – Ruch awansował wówczas do górnej ósemki, utrzymując się w lidze na siedem meczów przed końcem sezonu.

No a bogate Podbeskidzie, które na moment znalazło się nawet w górnej ósemce, spadło, to wszyscy pamiętamy.

Stomil Olsztyn i Bytovia Bytów 2018/19

Stomil bieduje od lat, strzelba wisi tam na ścianie od dawna i każdy jest świadomy, że prędzej czy później wystrzeli. Piłkarze zdają się dochodzić do granicy własnej cierpliwości, czemu dali wyraz między innymi koszulkami z jasną treścią: „Mamy dość tego cyrku”. Oczywiście w pierwszej kolejności chodzi o pieniądze, wieczne zaległości i brak zaufania do kolejnych obietnic kolejnych zarządów, że teraz już wszystko będzie transparentnie i na czas. Ale zawodnicy podkreślają też, że ich wypłaty to jeden problem, kolejny to atmosfera wiecznej tymczasowości, bez pewności, czy będzie gdzie trenować, bez pewności, czy kolejną rundę uda się dokończyć.

Olsztyn 17.11.2018 pilka nozna Fortuna I liga Stomil Olsztyn - Bytovia Bytow football Polish first league Stomil Olsztyn - Bytovia Bytow nz Piotr Skiba Janusz Bucholc Lukasz Solowiej koszulki protest strajk fot. Kacper Kirklewski / 400mm.pl / NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Bytovia jest w nieco innej sytuacji – tam bieda uderzyła znienacka, gdy okazało się, że Drutex na kilka tygodni przed ligą wycofa się z finansowania klubu.

Punkt styczny? W obu przypadkach problemy finansowe scementowały środowisko wokół klubu. Celowo nie ograniczamy się do chwalenia szatni piłkarskiej, bo w przypadku Bytovii równie ważne, albo i ważniejsze było to, co stało się wśród pasjonatów piłki z tego miasta. Wyzwaniem nie było jedynie zbudowanie drużyny na skuteczną walkę o utrzymanie, ale zmotywowanie lokalnego biznesu, by zdołał zapewnić środki na przeżycie sezonu. Szybko okazało się, że wobec nieoczekiwanego sprawdzianu, najlepiej wypadło grono mniejszych sponsorów. Zresztą, wspomnijmy wzruszającą historię z naszego reportażu.

– Kiedyś mógł nas sponsorować tylko Drutex, takie były ich warunki – mówi prezes Wiczkowski. – Jak się okazuje, inne firmy też są chętne żeby nas wspierać. Chcą widnieć na stadionie w postaci banerów, ale są też przedsiębiorcy, którzy zwyczajnie lubią piłkę nożną i mieli ochotę nam pomóc. Na takim wsparciu się w tej chwili opieramy. Dodatkowo – jest jeszcze ponad milion złotych ze strony pierwszej ligi  – dwa, trzy lata temu o takich pieniądzach nie było mowy, to duża kwota. Te wszystkie dochody pozwoliły nam stworzyć prognozę finansową na absolutnie minimalnym poziomie, czyli 2,5 miliona złotych. Działamy teraz, żeby ten poziom stale podwyższać.

– Oczywiście cięcia są olbrzymie – dodaje. – Przede wszystkim kontrakty, pensje zawodników. Zarobki obcięliśmy o połowę. Co, jak widać, niekoniecznie idzie w parze z cięciami w jakości piłkarskiej, bo ta na razie jest dużo lepsza niż była wcześniej. Ucierpiał też sztab szkoleniowy, który okroiliśmy do minimum. Zaplecze medyczne pozostało bez zmian, ale musieliśmy zrezygnować również z jednej z drużyn juniorskich. Zawodników stamtąd przerzuciliśmy do naszej drugiej drużyny. Uznaliśmy, że bardziej się opłaca mieć zespół w czwartej lidze, skąd zawodnicy mogą płynniej przechodzić do pierwszej drużyny. Krótko mówiąc, cięliśmy gdzie tylko jest to możliwe. Zarząd nie bierze żadnego wynagrodzenia, rzecznik pracuje społecznie. Licząc, że kiedyś się to wszystko poprawi. Ale przede wszystkim klub otaczają pasjonaci, którzy mają lokalną piłkę w sercu i zależy im na istnieniu klubu.

Jako się rzekło – na wsparcie prawdziwych pasjonatów liczą w klubie najbardziej. Głośnym echem obiła się w mieście historia, którą prezes już nam w lipcu opowiadał.

Długo trzymałem w tajemnicy historię o tym, jak w pewnym momencie podeszła do mnie mała dziewczynka. To był jeden z bodźców, dla których postanowiłem jeszcze powalczyć. Bo naprawdę – byłem bliski rezygnacji, pogodzenia się ze spadkiem do czwartej ligi. W drugiej lidze nie było sensu grać. Całkiem podobne koszty, niższy poziom. No ale przyszło walne zebranie. Podeszła do mnie dziewczynka, wręczyła mi kopertę.

– Co to jest?

– Niech pan otworzy, bardzo proszę.

Otwieram, a tam plik banknotów. Po 100, 50 złotych. Było tam z 700-800 złotych, nie liczyłem.

– Dlaczego mi to dajesz?

– Chciałabym, żeby Bytovia cały czas grała w pierwszej lidze.

– A sama tutaj przyszłaś?

– Nie, z tatą.

Tata stał pod drzwiami. Podszedłem do niego.

– Wie pan, to są jej pieniądze, jej decyzja. Chciała tutaj przyjść, przekazać, no to nie mam nic do tego.

Oddałem im pieniądze, ale obiecałem, że zrobię wszystko, żeby Bytovia pozostała w pierwszej lidze. Jak wszystko ogarnę, na pewno weźmiemy ją do siebie i odpowiednio potraktujemy. Tak jak należy.

Ostatnio małą sponsorkę uhonorowano podczas ligowego meczu, dostała od klubu karnet i szereg podarunków.

Tak bieda scementowała środowisko wokół Bytovii. W Stomilu aż tak wielkiego pospolitego ruszenia nie było, ale jednak – szczególnie doświadczeni piłkarze, często z regionu, związani z Olsztynem od lat, dociągnęli wózek do końca roku w taki sposób, że utrzymanie wcale nie jest jakąś abstrakcją. A przecież wydawało się, że Stomil zbankrutuje już w ubiegłym sezonie, gdy zagościł na dnie tabeli a piłkarze z ogromnymi zaległościami zapowiadali kolejne akcje zwracające uwagę na biedę w klubie. Dwóch z nich zostało wyrzuconych z domów, trener przez kilka dni nie przyjeżdżał na treningi, a przecież to ubiegły sezon. W tym zaległości jedynie rosną, spacer po linie trwa, a wyniki…

Tak, Stomil jest w strefie spadkowej, ale do górnej połowy tabeli – czyli dziewiątego Bruk-Betu, poukładanego i bogatego spadkowicza z Ekstraklasy – brakuje mu całe pięć punktów. W ostatniej ligowej kolejce Stomil urwał punkty walczącemu o Ekstraklasę ŁKS-owi.

Czy dożyje wiosny – nie wiadomo.

Fot. Newspix

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
5
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników

Szymon Piórek
5
Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników
1 liga

Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Szymon Piórek
0
Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Komentarze

0 komentarzy

Loading...