Reklama

Świder podziurawił Arkę

redakcja

Autor:redakcja

30 listopada 2018, 23:06 • 4 min czytania 0 komentarzy

Pięć tysięcy widzów, które mimo temperatury -10 wybrało się na stadion Jagi, nie mogło narzekać. Zwroty akcji, porządna gra, zasłużone zwycięstwo – banda Mamrota zrobiła dość, by ich rozgrzać. Na okazały deser szansa przyjrzenia się z bliska, jak rozkwita talent Karola Świderskiego.

Świder podziurawił Arkę

Przez pierwszy kwadrans piłkarze głównie zastanawiali się jak to możliwe, że ktoś ich wygonił na taki nieludzki mróz. Podejmowali nieśmiałe próby rozgrzania się, ale warunki były takie, że brakowało tylko, żeby niedźwiedź polarny przemaszerował środkiem boiska.

Bodaj do 25 minuty najciekawszym zagraniem było to, jak Zarandia dostał w ryj. Piłką z bliska po woleju Świderskiego; nic nowego, każdy, kto kiedykolwiek wybiegł na boisko, wie jak taki strzał smakuje. Trudno powiedzieć jednak o ile jest bardziej intensywny, gdy futbolówka przypomina budulec pod igloo.

Zastanawialiśmy się, czy to może tak wyglądać już do końca, ale piłkarze hurtowo odtajali. Sheridanowi odmroziło umysł, bo znalazł się na szóstym metrze bez krycia, ale jeszcze nie odmroziło nóg, bo strzelił dwa metry obok słupka. Chwilę potem Kelemen, najwyraźniej znudzony, postanowił stworzyć stuprocentową okazję Arce. Fatalnie odbił słabą wrzutkę, prosto pod nogi Zarandii. Gruzin tuż przed bramką, Kelemen na ziemi. A jednak słowacki weteran odbił się jak na sprężynie i sparował uderzenie. Klasyka bramkarskiego warsztatu: wrzucenie siebie samego na minę, a potem kunsztowna robota saperska.

Potem mieliśmy kawał strzału Pospisila, po którym Steinbors zgłosił swoją kandydaturę do interwencji kolejki. Jaga zyskała przewagę optyczną, naciskała, choć wikłała się w niepotrzebnie przekombinowanych akcjach, po drugiej stronie najwięcej ochoty do gry miał Zarandia, ale jego problem polegał na tym, że choć potrafił kiwnąć dwóch rywali w polu karnym, tak nie potrafił wymyślić co dalej.

Reklama

Nie zaryzykujemy twierdzenia, że Arka wyglądała lepiej tuż po zmianie stron, ale na pewno Janota był bardziej rozgrzany od Runje i Mitrovicia. Duet stoperów Jagi tak sobie rozegrał piłkę w polu karnym, że aż rozgrywający Arki wyszedł sam na sam. Błąd godny zabrzańskiej C-klasy. 0:1. Arka z rozpakowanym prezentem.

Ale to 0:1 nie pomogło im w niczym. Wiemy, że 2:0 to niebezpieczny wynik, ale żeby jednobramkowe prowadzenie wprowadzało takie pomieszanie rozprężenia z paniką? Arka przestała istnieć na boisku. Niektórzy plażowali, inni nie potrafili się odnaleźć. Może chcieli się cofnąć, bronić wyniku – wyszło z tego całkowite oddanie pola, porzucenie gry, która w miarę obiecująco wyglądała do tego momentu.

Na gole Jagi nie trzeba było długo czekać. Świderski postanowił przypomnieć o sobie skautom i pięknie uderzyć zza pola karnego. To jest gol na pierwszy rzut oka niepozorny, na drugi bardzo istotny – przyjęcie jedną nogą, strzał drugą. Uderzenie w tłoku, uderzenie na pewno nie z bliska, a jednak z właściwą rotacją i dokładnie tam, gdzie trzeba. Klasa. Szkoda, że chwilę później młody napastnik o klasie zapomniał, machając łapami i domagając się karnego po prostej stracie. Niech mu będzie, że udobruchał nas golem numer dwa: potężne huknięcie do bramki po wrzutce Poletanovicia.

To skoro przyjąć teorię, że Arka chciała się bronić, przy stanie 2:1 dla Jagi musiała ruszyć? A skąd. Widać tak się zakopali, że już nie byli w stanie zrobić choćby kroku. Zapamiętaliśmy głównie komiczne uderzenie Janoty w aut i trochę nieistotnej szarpaniny, z której nie wynikało nic. Jaga tymczasem stwarzała kolejne akcje, otwierającymi podaniami czarował Pospisil, aktywny choć nieskuteczny był Novikovas. Wreszcie, po zmarnowaniu  bodaj dwóch doskonałych okazji, Litwin się przełamał, bardzo sprytnie posyłając płaski strzał, przy którym Steinbors okazał się spóźniony.

3:1, raz muszący się wykazać Kelemen, spokojne czekanie na ostatni gwizdek. A jednak sielankę musiał naruszyć Bezjak. Stracił frajersko piłkę i nie mógł się z tym pogodzić, wybrał więc – przy 3:1 w doliczonym czasie gry – atak na nogi Marcusa. To się mogło skończyć wielomiesięczną kontuzją rywala. Brutalność i czysta głupota. To powinno się skończyć karą, jaką w tym sezonie otrzymał Sławek Peszko.

DtR9JWYW0AEWYXn

Reklama

Jaga wraca na zwycięski szlak, Jaga pokonała dzisiaj swoją chimeryczność, udowadniając charakter po stracie gola – ani na sekundę nie wytrąciło ich to z równowagi. Ciekawe czy tej drużyny nie wytrąci niebawem z równowagi utrata Świderskiego, który już zimą może być łakomym kąskiem na rynku transferowym.

[event_results 544495]

 Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...