Reklama

Wielki wieczór Lewego – od dziś ma więcej goli w Lidze Mistrzów niż Henry

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

28 listopada 2018, 00:13 • 4 min czytania 0 komentarzy

Potężny kamień milowy w karierze Roberta Lewandowskiego, szalony mecz w Sinsheim i Marouane Fellaini ratujący skórę Manchesteru United. Sporo się dzisiaj działo w Champions League, również jeżeli chodzi o te mecze, które nie zwiastowały największych emocji. Sensacyjnych rozstrzygnięć w sumie zabrakło, ale ciekawych momentów było całkiem sporo.

Wielki wieczór Lewego – od dziś ma więcej goli w Lidze Mistrzów niż Henry

FC Bayern – SL Benfica

Bayern zagrał dzisiaj tak, jak gdyby Niko Kovac naprawdę miał wkrótce stracić robotę, o czym plotkuje się coraz częściej i w coraz bardziej wiarygodny sposób. Ponoć chorwacki szkoleniowiec zdążył już nawet wygłosić coś na kształt gorzkiej tyrady, w której – na odchodnym – zjechał największe gwiazdy klubu jak bure suki, zarzucił im brak charakteru i ambicji. Jak tam faktycznie było, na razie nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że najpotężniejsze figury z bawarskiej drużyny zgniotły dzisiaj Benfikę, grając z animuszem, którego dawno już nie demonstrowały. Od dubletu zaczął Arjen Robben, jak zwykle zaskakując wszystkich strzałem po zejściu ze skrzydła do lewej nogi. Jest to bez wątpienia jedno z najbardziej morderczych zagrań w historii sportu, plasujące się gdzieś obok serwisu Andy’ego Roddicka, crossovera Allena Iversona i podbródkowego George’a Foremana.

Niemcy szybko ustawili sobie zatem mecz, a potem do akcji wszedł Robert Lewandowski. Ustrzelił gole numer 50 i 51, co klasyfikuje go w najściślejszej elicie, jeżeli chodzi o najskuteczniejszych zawodników w dziejach Ligi Mistrzów. W tej chwili – szóste miejsce na liście wszech czasów. Następny do golenia – Ruud van Nistelrooy, 56 trafień na liczniku.

Reklama

51 goli w 77 meczach Champions League. Aż szkoda, że Robert w tych rozgrywkach rozgościł się na dobre dość późno, w innym wypadku ten rekord mógłby być jeszcze bardziej imponujący. Jeżeli chodzi o tempo, szybciej tak wysoki pułap osiągnęli tylko wspomniany Holender i Leo Messi. Liderujący klasyfikacji Cristiano Ronaldo rozkręcił się na znacznie późniejszym etapie kariery, co może oznaczać, iż Polak przy pomyślnych wiatrach i dobrym zdrowiu jeszcze powalczy o pierwszą trójkę w rankingu. Ale to już wyzwanie na kolejne lata.

Wracając do meczu – goście próbowali trochę zawracać mandolinę, strzelili bramkę na początku drugiej połowy po błędzie zdezorganizowanej obrony Bayernu, ale ostatecznie skończyło się na pogromie – 5:1. Mecz zamknął trafieniem Franck Ribery, a zatem golami podzieliło się trzech gwiazdorów, których często wymieniało się w mediach w gronie tych – nazwijmy to delikatnie – nie do końca przekonanych co do metod Kovaca. Cóż, to pewnie tylko przypadek.

Bayern 5:1 Benfica

(A. Robben 13′, 30′, R. Lewandowski 36′, 51′, F. Ribery 76′ – G. Fernandes 46′)

Manchester United – BSC Young Boys

Ekipa Jose Mourinho po piorunującym, bezbramkowym remisie z Crystal Palace nie zwalnia tempa i kolejny mecz kończy na zero z tylu. Gospodarze zdominowali na Old Trafford zawsze groźnych przeciwników, słynny zespół Young Boys, triumfując pewnie 1:0, po golu Marouane’a Fellainiego w doliczonym czasie gry…

Reklama

Nie no, bądźmy poważni. Czerwone Diabły są w tej chwili drużyną naprawdę marną i grającą na poziomie położonym kilka kilometrów poniżej potencjału. Można je chwalić za nieco żwawsze niż zwykle tempo przeprowadzania akcji, za walkę do końca, ale tak się męczyć ze szwajcarskim autsajderem naprawdę nie wypada. Tymczasem Mourinho odpalił po bramce Fellainiego euforię, jak gdyby dopiero co wygrał mundial. Pewnie po meczu nie omieszkał pozdrowić kilku dziennikarzy, napawając się sukcesem.

Manchesterowi kolejny raz skórę uratował belgijski dryblas, którego przydatność w końcówkach spotkań jest naprawdę nie do podważenia i nie do przecenienia. Co tu dużo mówić – Czerwone Diabły właśnie jemu zawdzięczają gwarantowany już udział w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Jednak w takiej dyspozycji nie mają tam czego szukać. Znajdą wyłącznie oklep.

Manchester United 1:0 Young Boys

(M. Fellaini 90+1)

TSG 1989 Hoffeneim – Szachtar Donieck

Trzeba powiedzieć, że niemiecko-ukraińskie starcie już drugi raz dostarczyło fajnych wrażeń, mnóstwa bramek i wielu emocji. W poprzedniej kolejce zakończyło się ono remisem 2:2 i teraz zanosiło się na podobny rezultat. Choć nie od początku meczu, bo goście szybko wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Mieli rywali na deskach, ale nie podporządkowali sobie przebiegu spotkania.

W piętnastej minucie sytuację sam na sam z golkiperem wykorzystał ze stoickim spokojem Taison, ale już dwie minuty później podopieczni Juliana Nagelsmanna złapali kontakt, po olśniewającym przyjęciu piłki i jeszcze bardziej olśniewającym lobiku w wykonaniu Kramaricia. W końcówce pierwszej połowy serię rykoszetów i zaćmienie mózgu Pytaova wykorzystał natomiast pułkownik z UB Zuber, więc na przerwę obie ekipy zeszły z niezbyt satysfakcjonującym, remisowym rezultatem.

Na początku drugiej połowy z dalszej gry wykluczył się Adam Szalai. Dość kuriozalna sytuacja, bo kartkę dostał za wślizg wykonany… w polu karnym przeciwnika. Goście prawie zmarnowali pół godziny gry w przewadze, jednak w ostatnich sekundach udało im się wcisnąć zwycięskie trafienie. Akcję sfinalizował z bliskiej odległości niezawodny Taison i zrobił to z krwią tak zimną, że chyba jego samego to zaskoczyło, a co dopiero zbaraniałych przeciwników.

Naprawdę efektowny meczyk, sporo szybkiego, ładnego dla oka grania. Szkoda, że jedna z tych ekip zajmie czwarte miejsce w grupie i pożegna się z europejskimi pucharami.

Hoffenheim 2:3 Szachtar

(A. Kramarić 17′, S. Zuber 40′ – Ismaily 14′, Taison 15′, 90+2′)

fot. newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
0
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...