Reklama

Kto uratuje Wisłę Kraków?

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2018, 07:57 • 10 min czytania 0 komentarzy

Środowa prasa to sporo materiałów ligowych i one są dziś zdecydowanie najciekawsze. Mamy m.in. wywiad z Igorem Łasickim o czasach Napoli czy tekst o coraz większych problemach Wisły Kraków, która bez pomocy magistratu ostatnie dwa domowe mecze rundy jesiennej może rozegrać w… Gliwicach. 

Kto uratuje Wisłę Kraków?

PRZEGLĄD SPORTOWY

Po relacjach i zapowiedziach z Ligi Mistrzów przechodzimy do materiałów ciekawszych, związanych z naszą piłką. O tym, że poprzednim selekcjonerom wiodło się raczej kiepsko po rozstaniu z reprezentacją już pisaliśmy, ale można zerknąć.

(…) Gorzej – przynajmniej na ławce – wiodło się za to tym selekcjonerom, którzy z kadrą radzili sobie lepiej i wprowadzali ją do MŚ – Jerzemu Engelowi i Pawłowi Janasowi.

Chociaż ten pierwszy przynajmniej jako jedyny z byłych selekcjonerów zdobył trofeum – Puchar Cypru z APOEL. Wcześniej prowadził Wisłę. Był o krok od awansu do Ligi Mistrzów, ale ostatecznie krakowianie nie zakwalifikowali się do fazy grupowej Pucharu UEFA i Engel został zwolniony, mimo że zespół prowadził w lidze. Potem wyjechał na niespełna rok na Cypr. – Zakończyłem pracę przed końcem sezonu i musiałem wrócić do kraju, bo zmarli rodzice. Później zostałem dyrektorem sportowym PZPN – opowiada Engel. – Miałem kilka propozycji, ale nie mogłem podjąć pracy trenera ze względu na posadę w PZPN. Były też oferty z Dalekiego Wschodu, ale nie chciałem wyjeżdżać – wspomina. Potem próbował – bezskutecznie – odbudować Polonię Warszawa, ale w roli prezesa, a nie szkoleniowca. Z ławką pożegnał się już 12 lat temu.

Reklama

Legia na razie często jedzie na stałych fragmentach gry, ale na dłuższą metę może to nie wystarczyć.

Stałe fragmenty gry – oto najgroźniejsza broń mistrzów Polski. Legia w tym sezonie bezpośrednio lub po rzutach wolnych, karnych i rożnych zdobyła aż 12 bramek. To najlepszy wynik w całej lidze, zdecydowanie lepszy niż w poprzednim sezonie, który zakończyła z 16 takimi trafieniami w 37 kolejkach. – Przyszedł trener, który stawia na organizację gry, wybieganie i stałe fragmenty. Wie, jak najlepiej ułatwić sobie życie w piłce, postawił na to, co może przynieść szybki efekt. Ma jasny cel: zdobyć mistrzostwo, Puchar Polski, zakwalifikować się do europejskich pucharów, ale żeby się udało, jak najszybciej musiał sprawić, że drużyna zacznie punktować. Dlatego gdy ją objął, zajął się najpierw tym, co najłatwiej wyćwiczyć – mówi trener Leszek Ojrzyński.

Cudowne ozdrowienia w Legii. Na ostatnim treningu do dyspozycji trenera nie byli tylko Domagoj AntolićMichał Pazdan.

Jeszcze w ubiegłym tygodniu drużyna Legii miała wielu zawodników, którzy – jak się wydawało – już w tym roku nie zagrają. Albo będzie im trudno o szybki powrót na boisko. Artur Jędrzejczyk podobno nawet wybierał się na artroskopię stawu skokowego i przerwa miała potrwać kilka tygodni, Jarosław Niezgoda doznał urazu kolana w meczu rezerw i nie pojechał na mecz do Lubina, Arkadiusz Malarz leczył przewlekłe przeziębienie, które miało go wykluczyć na kilkanaście dni, Carlitos doznał urazu, który uniemożliwiła mu występ od początku w Lubinie.

ps3

Reklama

Rozmowa ze stoperem Wisły Płock, Igorem Łasickim. Główny temat to czasy Napoli i trenera Maurizio Sarriego.

JAROSŁAW KOLIŃSKI: Widział pan kiedyś Maurizio Sarriego, pana trenera w Napoli, a obecnie szkoleniowca Chelsea, bez papierosa?

IGOR ŁASICKI: Nie. Przychodzę kiedyś do niego na rozmowę, otwieram drzwi, a tam jeden wielki dym. Podczas treningów stał w jednej ręce z papierosem, w drugiej z kawą. Magazynier zawsze mu przynosił tę kawę. W ogóle to bardzo ciekawa postać. Przez całą dobę myślał tylko o piłce. Fajnie nas motywował, potrafił przed meczami powiedzieć kilka konkretnych zdań, które do nas trafiały. Miał zwyczaj, że przed spotkaniami ze słabszymi drużynami zawsze zabierał nas do hotelu. Ale gdy graliśmy z kimś mocnym, pozwalał zostać na noc w domu. Wiedział, że sami odpowiednio się zmotywujemy, mając świadomość, z kim gramy.

Sarri jest bardzo przesądny.

Miał kilka przyzwyczajeń. Najbardziej zapamiętałem, że gdy zespół wygrywał, nie chciał zmieniać koloru strojów. Raz z konieczności musieliśmy zagrać w innych i nieźle się wkurzył. Jego wizja gry nie jest prosta, potrzeba czasu, by ją załapać. Miałem okazję ją poznać, ponieważ Sarri nalegał, bym został w klubie. Ja chciałem odejść na wypożyczenie, ale na jednym z obozów spodobałem mu się i powiedział, że lepiej będzie jak zostanę, to nauczy mnie taktyki.

Nauczył?

On ma specyficzne podejście. Obrońca ma pilnować piłki, tylko ona ma go interesować. W ogóle nie mieliśmy zwracać uwagi, jak porusza się napastnik. Dla mnie to była ogromna zmiana, do tamtej pory to napastnik zawsze był punktem odniesienia. Trzeba było go pilnować. Dodatkowo mieliśmy mnóstwo sposobów na rozgrywanie stałych fragmentów gry. Samych wariantów wyrzutu z autu było siedem, rzutów rożnych – jeszcze więcej. Zresztą rozegrania, schematy – Włosi to uwielbiają. Wszędzie tylko taktyka. Te lekcje dały mi bardzo dużo.

Urodzony w Chorzowie Mariusz Malec musiał wyjechać do Szczecina, żeby zadebiutować w Ekstraklasie.

Na chorzowskie „Kresy” – kompleks boisk piłkarskich – Mariusz Malec dochodził z domu w pięć minut. Tam zaczął trenować w UKS Ruch. Na Kresy Zachodnie – jak zaczęto nazywać Pomorze Zachodnie w XX wieku – pociągiem z przesiadkami dojedzie najszybciej w niecałe osiem godzin. Ale żeby zagrać w ekstraklasie, musiał się przeprowadzić właśnie na północny zachód. W niedzielę 23-latek po raz trzeci wystąpił w lidze w barwach Pogoni, w starciu z Miedzią (2:0) był drugim najlepszym zawodnikiem Portowców po zdobywcy dwóch bramek Ikerze Guarrotxenie.

Postura środkowego obrońcy budzi respekt. 189 centymetrów wzrostu, ponad 80 kilogramów wagi, szerokie bary. Dziś trudno rozpoznać w nim chudziutkiego i niskiego chłopca, który przyjechał do Grodziska Wielkopolskiego na konsultację kadry U-15. Pojawił się tam z Michałem Helikiem, z trójki najlepszych kumpli z Ruchu brakowało tylko Macieja Urbańczyka. Na zakończenie zgrupowania selekcjoner Marcin Dorna zaprosił Malca na rozmowę.

ps4

Chojnicach są zawodnicy i nowy trener z ekstraklasową przeszłością, ale z każdą kolejką zespół oddala się od czołówki I ligi.

Już w drugim roku pierwszoligowych występów Chojniczanka zajęła piąte miejsce. Z każdym kolejnym sezonem presja awansu rosła. Najbliżej było w ostatnim. Zakończyła go dwa punkty za Zagłębiem Sosnowiec, które awansowało do ekstraklasy. W obecnym wreszcie ma się udać. Pomóc w tym mają zawodnicy z przeszłością w najwyższej klasie rozgrywkowej, jak Wojciech Trochim, Piotr Grzelczak czy Kamil Sylwestrzak, którzy latem przyszli do klubu. Ale na razie zawodzą.

– Problem narodził się już na początku. Podobna sytuacja wydarzyła się w GKS Katowice. Uwierzono w zawodników ze znanymi nazwiskami, ogranymi, doświadczonymi. Pojawiło się jednak za dużo piłkarzy od pięknego grania, a za mało od czarnej roboty. Pod względem fizycznym Chojniczanka również nie wygląda zbyt dobrze – ocenił były piłkarz, a obecnie ekspert Polsat Sport Tomasz Łapiński.

Felieton Michała Zaranka o ostatnich wydarzeniach w Buenos Aires w związku z Superclasico.

Tim Vickery, ekspert latynoskiego futbolu z BBC twierdzi, że niedzielny dziki atak na autobus piłkarzy Boca, który skutkował odesłaniem kilku zawodników do szpitala i odwołaniem meczu, został sprowokowany przez policję, która wykonuje rozkazy zwierzchników, kibicujących temu klubowi. Dzień przed meczem zorganizowała ona nalot na dom lidera Barra Fuerte (gang kibiców River) i zarekwirowała mu 10 mln peso (ok. 225 tys. euro) oraz setki biletów na spotkanie. W rewanżu nastąpił atak na piłkarzy Boca.

Gangi kibiców w Argentynie zorganizowane są na sposób militarny. – Chuligani w Argentynie to nie tylko pasja, to przede wszystkim wielki biznes – twierdzi Vickery. Od lat nie da się kupić biletów w klubowych kasach, można je tylko dostać w barach opanowanych przez Barra Bravas za dziesięciokrotnie wyższą cenę, gdzie również sprzedawane są narkotyki i broń (są filmy pokazujące liderów tych gangów strzelających do policji z karabinów maszynowych!). Bojówki kibiców od dawna są wynajmowane przez polityków, mają specjalne formacje do rozbijania wieców i demonstracji organizowanych przez opozycję.

ps5

SPORT

W „Sporcie” tym razem sporo ciekawych rzeczy. Piast Gliwice ma dużo tracić na frekwencji przez to, że często gra u siebie w piątek.

(…) Dlaczego jednak te mecze piątkowe tak bardzo nie podobają się gliwiczanom? Zapytaliśmy o to Damiana Jędrasika, menedżera działu sprzedaży biletów Piasta. – Podczas piątkowych i poniedziałkowych meczów w ramach rozgrywek ekstraklasy notujemy nieco niższą frekwencję niż podczas meczów, które rozgrywane są w weekendy – mówi pracownik klubu z Okrzei. – Średnia frekwencja w tym sezonie w sobotę i niedzielę jest wyższa o ponad 1344 widzów. Podczas ostatniego, piątkowego spotkania z Zagłębiem Sosnowiec, które rozegrane zostało o godzinie 18.00, zanotowaliśmy najmniejszą liczbę kibiców w obecnym sezonie – dodaje Jędrasik.

sport1

Wisła Kraków może liczyć na niesamowite wsparcie ze strony kibiców. Teraz pomocną dłoń ma do niej także wyciągnąć magistrat.

(…) W ramach tegorocznego porozumienia między klubem a miastem, Wisła przed każdym meczem musi uregulować kwotę za najem stadionu – 123 tysiące złotych. W tym roku „Biała gwiazda” w Krakowie zagra jeszcze z Jagiellonią (8 grudnia, godz. 20.30) i Lechem Poznań (21 grudnia, godz. 20.30), czyli potrzebuje 246 tysięcy złotych. A nie ma. Teraz pojawiła się szansa, by Miasto w trybie wyjątkowym odroczyło Wiśle terminy tych dwóch płatności. W sytuacji Wisły musiało dojść do zatoru finansowego. Klub od dłuższego czasu jest niewydolny. W trakcie tego sezonu kilkakrotnie korzystał z pożyczek. Klubowi pomogli też kibice. W ramach akcji „Wisła tylko przy Reymonta” uzbierali na stadionowe opłaty 361 tysięcy złotych.

Co się stanie, jeśli magistrat jednak nie pójdzie Wiśle na rękę? Wisła znów będzie musiała liczyć na pomoc z zewnątrz. Jedynie pożyczki mogłyby sprawić, że klub będzie mógł zapłacić za mecze z Jagiellonią i Lechem. W innym wypadku, mogłyby one zostać przeniesione do… Gliwic, bo we wniosku licencyjnym tamten stadion został wskazany jako obiekt rezerwowy. Dla kibiców, którzy robią wszystko żeby wspierać klub, byłoby to upokorzenie. Fani zrobili nawet zrzutkę na zaległe pensje dla piłkarzy i do wczoraj uzbierali ponad 20 tysięcy złotych.

sport2

Rozmowa Macieja Grygierczyka z trenerem Stali Mielec, Arturem Skowronkiem. Jego drużyna w ostatnim czasie spisuje się rewelacyjnie.

Utarło się, że pierwsza liga jest ligą serii. Stanowicie tego dobitny przykład. Najpierw dziewięć meczów bez zwycięstwa, teraz pięć wygranych…

– Utarło się – i to nie tylko w kontekście naszej ligi. Cieszę się, że mamy teraz dobry okres. Ten zespół zapracował na to codzienną, uczciwą robotą. Ofensywa się odblokowała, worek z bramkami się rozwiązał i idziemy w górę.

Na ile pięć wygranych z rzędu traktujecie jako dużą rzecz i powód do wielkiej satysfakcji, a na ile – jako coś zupełnie normalnego dla drużyny o takim potencjale?

– Traktujemy to jako wykonanie naszego obowiązku. Bardzo chcieliśmy doskoczyć do czołówki i to udało się zrobić. Absolutnie nie ma jednak z naszej strony zachłyśnięcia się tym, co mamy za sobą. Jesteśmy na czwartym miejscu, niczego nie wygraliśmy, niczego nie osiągnęliśmy, a liga jest długa i wiele wyzwań przed nami. Dostaliśmy duży bodziec do pracy. Wszyscy w szatni są przekonani o słuszności obranej drogi. Powiem przekornie, że pomogła nam pucharowa porażka w Siedlcach. To był moment zwrotny.

Wprowadziliście wiele zmian, czy mimo złej serii konsekwentnie robiliście swoje?

– Nie określiłbym tego mianem złej serii. Remisowaliśmy mecze, w których na boisku dominowaliśmy i w których uwidaczniało się to, nad czym pracujemy na treningach. Absolutnie nie schodziliśmy z wytyczonego kursu. Widzieliśmy przecież, że to, co robimy, ma sens. Brakowało tylko skuteczności. Patrząc na raporty, kluczowe statystyki – w wielu z nich byliśmy na pierwszym miejscu, nawet przed liderem. Nie było jednak pazerności w ostatniej fazie atakowania, piłka nie wpadała do siatki tak jak teraz. Jako trener byłem cały czas sobą, członkowie sztabu byli sobą, zespół to poczuł. Wzajemnie sobie zaufaliśmy i poczekaliśmy na odbicie się w górę.

sport3

Krzysztof Brommer o masowym kupowaniu akcji hiszpańskiego trzecioligowca Realu Murcia przez polskich kibiców. Klub ten jest na skraju bankructwa i w ten sposób szuka wsparcia.

(…)  Z naszego kraju akcje zakupiło 437 osób na łączną kwotę 6730 euro. Czwartoligowy Start Namysłów kupił 1250 akcji! Zaangażowali się nie tylko kibice. W Hiszpanii akcje zakupili m.in. znani dziennikarze radiowi oraz były piłkarz Espanyolu, mający także 7 występów w narodowych barwach – Luis Garcia. W Polsce akcjonariuszem stał się m.in. dziennikarz TVP Sport, Marcin Borzęcki. – Nie przewidywałem, że akcja z wykupem udziałów w Murcii rozkręci się do tego stopnia. Otrzymałem dużo powiadomień od jakichś anonimowych Hiszpanów, gratulacje, podziękowania. Zupełnie jakbym wpłacił nie 17 zł, a co najmniej 100 razy tyle. Fajni goście! – mówi. Na portalach społecznościowych polscy kibice, a od weekendu akcjonariusze hiszpańskiego klubu, wymieniają się informacjami i spostrzeżeniami. Niektórzy będą uczestniczyć w zgromadzeniach akcjonariuszy. Powstało także oficjalne konto na Twitterze dla polskich fanów Realu Murcia. 

sport4

SUPER EXPRESS

Felieton Michała Listkiewicza.

Podobno człowiek z wiekiem łagodnieje, przychylniejszym okiem patrzy na bliźnich. Nie zawsze. Nestor piłkarskich działaczy Ryszard Niemiec nazwał Leo Beenhakkera półinteligentem. Ciekawe, w jakim języku konwersował z legendarnym holenderskim trenerem, by się o tym przekonać? A w jakiej skali inteligencji mieści się jego totumfacki Zbyszek Lach rzucający mięsem ze zjazdowej trybuny? Inny starszy pan, Jan Tomaszewski, „ma w dupie” wyniki młodzieżowych reprezentacji Polski.

se1

Oprócz tego Robert Lewandowski przekroczył barierę 50 goli w Lidze Mistrzów, a jakaś włoska celebrytka naśladuje gesty Krzysztofa Piątka po golu mając na sobie jego koszulkę.

se2

GAZETA WYBORCZA

Tym razem ani słowa o piłce w dziale sportowym.

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Piotr Rzepecki
0
Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Komentarze

0 komentarzy

Loading...