Reklama

Wjeżdża z drzwiami czy przytrzaskuje sobie palce? Jak zaczyna Nawałka?

redakcja

Autor:redakcja

26 listopada 2018, 09:00 • 5 min czytania 0 komentarzy

O tym, że Adam Nawałka w każdym miejscu pracy zaprowadza nowy ład – swój ład – doskonale wiadomo. Jak to się ładnie mówi: profesjonalizuje środowisko, w którym jest szefem. Współpracownicy są świadomi, że telefon może zadzwonić o trzeciej w nocy i że źle ustawiony stół w sali odpraw może poskutkować ujemnymi punkami u byłego selekcjonera. Ale nim Nawałka dotrze się ze wszystkimi w Poznaniu, stoi przed nim cel krótkoterminowy – dźwignięcie Lecha po trzech meczach bez wygranej. Wiadomo, w pełni oceniać jego zespół będzie można po przerwie zimowej, gdy przepracuje z nim przygotowania. Ale to, o co Nawałka będzie walczył wiosną zostanie w pewnej mierze zdefiniowane w tych kilku spotkaniach, jakie zostały mu do końca roku.

Wjeżdża z drzwiami czy przytrzaskuje sobie palce? Jak zaczyna Nawałka?

Dlatego też obok wiedzy, jakim Nawałka jest człowiekiem i trenerem – o tym powstały w ostatnich latach nawet książki – przyda się też wiedza, jakim jest strażakiem. Jaki wpływ miał na poprzednie ekipy, do których wchodził i które miał postawić na nogi.

W Górniku Zabrze miał ten komfort, że przejmował zespół pomiędzy rundami. Na przygotowania do wiosny w I lidze miał ponad dwa miesiące i pierwsze, czym się zajął, to zdecydowanie gra obronna. Jesień Górnik zakończył czterema porażkami i remisem, nie zachował czystego konta w siedmiu ostatnich spotkaniach w 2009 roku. Jak zaczął 2010? Od trzech meczów na zero z tyłu, dwóch 1:0 i jednego 0:0. Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek zabrzanie wskoczyli na miejsce premiowane awansem, choć zimę spędzili dopiero na 5. pozycji. Oczywiście zyskali promocję do ekstraklasy, gdzie Nawałka zapracował sobie na nazwisko i na angaż w reprezentacji. Co było dalej – wszyscy wiemy.

Angaż w Górniku to zaś pokłosie cudów wyczynianych z nieszczególnie mocną personalnie ekipą GKS-u Katowice. W klubie się nie przelewało, Nawałka doskonale o tym wiedział i już na dzień dobry stwierdził, że jeśli komuś nie odpowiada praca w takich warunkach, to ma otwarte drzwi. Robił co mógł, przywiązywał ogromną wagę do detali. – Pamiętam, jak na śmietniku trener znalazł puszkę po piwie. Zwołał cały zespół, a jako że byłem kapitanem, to właśnie mnie zapytał, czy mam problemy z piwem – wspominał pracę z Nawałką na łamach „Przeglądu Sportowego” Jacek Gorczyca.

Jako detalistę zapamiętał też Nawałkę inny jego podopieczny z Katowic, Grzegorz Goncerz. – Kiedy przyszedł do GKS-u, sytuacja ekonomiczna klubu nie była najlepsza. On od razu starał się wpłynąć na ludzi, którzy decydowali wtedy o zarządzaniu zespołem. Potrafił sprawić, że dostaliśmy odżywki, sprzęt treningowy. Wszystko zapewnione, na czele z wypłatami i premiami. Nawałka osobiście zorganizował w klubie siłownię. Wygospodarował pomieszczenie, swoimi kontaktami załatwiał obciążenia na gryf. Można powiedzieć, że z niczego zrobił coś. Byliśmy przyzwyczajeni, że na poziomie pierwszoligowym pewnych rzeczy po prostu nie ma. Nawałka sprawił, że na boisku treningowym trawa zawsze była przygotowana, zroszona. Jak były większe upały, to kazał swoim asystentom ją zraszać. Stali z wężem strażackim i oblewali boisko wodą. Dbał osobiście o wszystko.

Reklama

A jednak nim wspiął się na 7. miejsce po jesieni sezonu 2009/10 – co ostatecznie przekonało do niego władze Górnika – miał bardzo, ale to bardzo nieciekawy początek w rozgrywkach 08/09. Na dzień dobry – 0:2 na wyjeździe ze Stilonem Gorzów. A potem pięć porażek, remis i jedno, jedyne zwycięstwo, ze Stalą Stalowa Wola.

Zrzut ekranu 2018-11-22 o 16.15.51

Zamiast wspiąć się w tabeli, GKS osunął się na przedostatnie miejsce. Zmieniło się ono w trzecie od końca tylko dlatego, że zimą zawinął się Kmita Zabierzów.

Zrzut ekranu 2018-11-22 o 16.27.15

W Katowicach wytrzymali ciśnienie i doczekali się happy endu. W Lubinie w sezonie 2002/03 dali sobie z tym spokój po dziewięciu ligowych kolejkach z zaledwie dwoma zwycięstwami i jednym remisem, które raczkujący wtedy jako permanentny pierwszy trener Nawałka doprawił kompromitacją z Daugavą Daugavpils w Pucharze Intertoto. Przyszły selekcjoner – kto by wtedy pomyślał o takim obrocie spraw?! – dostał ogromną władzę, mógł wybierać zawodników pasujących mu do koncepcji. Marek Zając. Bogdan Zając. Brasilia. Olgierd Moskalewicz. Paweł Drumlak. Jarosław Krupski. Artur Andruszczak. Można powiedzieć: kogo chciał, tego miał. Cel? Absolutna czołówka, może nawet mistrzostwo kraju.

Reklama

Zagłębie po tamtym sezonie zleciało z ligi. 

Na długofalowe efekty pracy Nawałki nikt nie chciał czekać, krótkofalowe były zbyt jednoznaczne.

Zrzut ekranu 2018-11-22 o 16.25.43

Aby jednak nie było tak pesymistycznie, trzeba przyznać, że gdy Nawałka wcześniej pojawiał się w krakowskiej Wiśle – by dograć sezon po odejściu pierwszego trenera, a później zrobić miejsce kolejnemu – efekt był natychmiastowy. W sezonie 1999/2000 wszedł w buty Wojciecha Łazarka i dociągnął Białą Gwiazdę do końca rozgrywek na 2. pozycji, jedynie za będącą wtedy poza zasięgiem Polonią Warszawa. Do końca rozgrywek przegrał już tylko z Polonią i Zagłębiem Lubin. Za to wygrał przy Łazienkowskiej, ograł Górnika Zabrze 6:3, a u siebie zwyciężył w 5 z 6 spotkań, w których Wisła zdobyła 20 goli.

Zrzut ekranu 2018-11-22 o 16.31.54

Mało tego – rok później, gdy zwolniono Oresta Lenczyka, raz jeszcze podjął się zadania poprowadzenia krakowskiego zespołu do końca sezonu ze świadomością, że cokolwiek się stanie, on pierwszym trenerem na stałe być nie będzie. I co? I mistrzostwo. I Wisła punktująca z nim za sterami gorzej wyłącznie od chorzowskiego Ruchu, niebędącego wtedy jakimkolwiek zagrożeniem dla wiślaków.

Zrzut ekranu 2018-11-22 o 16.34.41

Jedyna przygoda z Wisłą, która kompletnie Nawałce nie wyszła, to ta z przełomu 2006 i 2007 roku, kiedy ze stanowiska wiceprezesa ds. sportowych i dyrektora sportowego przeskoczył na zwolniony przez Dragomira Okukę stołek trenerski. Szybko ten stołek mu jednak spod tyłka zabrano. Słabe wyniki, brak stylu – to dwa najpoważniejsze zarzuty, jakie się wtedy pojawiały, choć szkoleniowiec… nie przegrał ani jednego spotkania. Nawałka wygrał na dzień dobry 4:0 w Zabrzu, ale później pięciokrotnie remisował. Uznano, że robota trochę go przerosła.

Zrzut ekranu 2018-11-22 o 16.39.07

Jaki z tych wszystkich historii wniosek? A no taki, że choć pewnie w Poznaniu wielu nastawia się na cudotwórcę, który jeszcze nie rozpakuje walizki, a już zacznie wyciągać króliki z cylindra, to tak naprawdę ocenianie Nawałki po wynikach wcześniej niż na wiosnę nie będzie miało większego sensu. W Górniku i dwukrotnie w Wiśle pokazywał, że potrafi zacząć od mocnego uderzenia, ale były i miejsca, gdzie to jego zespół uderzenia przyjmował. Tam, gdzie jednak mieli do niego cierpliwość, tam praca wydawała owoce.

Zresztą, choć to inne realia, to czy i w reprezentacji nie było identycznie?

SZYMON PODSTUFKA

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...