Reklama

TOP 10 najciekawszych Czechów, którzy grali w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

15 listopada 2018, 14:43 • 14 min czytania 0 komentarzy

Przy okazji meczu Polska – Czechy postanowiliśmy przypomnieć sobie i wam najciekawszych czeskich piłkarzy, jacy przewinęli się przez Ekstraklasę. Ranking ten pokazuje dosadnie, że dla Czechów nasza liga – w przeciwieństwie do  Słowaków – nigdy nie była zbyt atrakcyjnym kierunkiem i nie zapisali oni wielu chwalebnych kart. Trochę wspomnień jednak wróciło. 

TOP 10 najciekawszych Czechów, którzy grali w Ekstraklasie

Braliśmy pod uwagę tylko tych, którzy już u nas nie grają. Michal Papadopulos, Adam Hlousek, Zdenek Ondrasek czy Martin Pospisil są dopiero w trakcie pisania swoich historii. Jeśli za kilka lat odświeżymy to zestawienie, wtedy z pewnością zajmą wysokie miejsca.

10. Radim Sablik
kluby w ESA: Odra Wodzisław Śląski (2002-2003), Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski (2004-2006)
mecze/gole w ESA: 80/6
trofea: Puchar Polski (2005)

Dał się zapamiętać jako solidny stoper, który był groźny pod bramką rywali. Prowadzący go Libor Pala kiedyś powiedział o nim: – To pełny profesjonalista: nie pali, nie pije, cały czas chce się uczyć. Na boisku jest jak buldog: nikomu nie odpuści.

Czeski obrońca zimą 2002 roku przyszedł do Odry Wodzisław z MFK Karvina. Spędził w niej dwa lata i przez większość czasu prezentował się bardzo solidnie. Na tyle, że w kwietniu 2003 informowano o zainteresowaniu jego osobą ze strony Legii Warszawa. Ostatecznie Sablik dokończył tamten sezon w Odrze, rozegrał jeszcze następną rundę i przeszedł do mocnej wówczas Dyskobolii. W ligowym debiucie strzelił gola GKS-owi Katowice w wygranym 6:0 meczu, ale potem często przegrywał rywalizację. Jeszcze gorzej było w kolejnym sezonie. Uzbierał raptem sześć występów w Ekstraklasie, a w międzyczasie na chwilę trafił do Obry Kościan. Najgorzej pewnie wspomina wejście na drugą połowę w Szczecinie – po jego samobóju w 88. minucie Pogoń wygrała 1:0. Z drugiej strony – do CV dopisał sobie wtedy Puchar Polski, wchodząc na same końcówki spotkań z Odrą i Legią.

Reklama

Najwięcej w Groclinie pograł w swoim ostatnim sezonie (21 meczów, 1 gol), a piękną pamiątką była bramka w Pucharze UEFA z RC Lens (1:1, 2:4 w dwumeczu).

Sablik w 2006 roku wrócił do Czech. Po dwóch sezonach w FC Hlucin był kandydatem do gry w GKS-ie Katowice, ale ostatecznie postawili tam na innych. Karierę zakończył sześć lat temu.

9. Patrik Gedeon
kluby w ESA: Wisła Płock (2006-2007)
mecze/gole w ESA: 27/0
trofea: Superpuchar Polski (2006)

„Nafciarze” jego transfer ogłosili razem z 19-letnim wtedy Łukaszem Grzeszczykiem. Łysy środkowy pomocnik jak na tamte realia jawił się jako konkretne wzmocnienie. Dopiero co wywalczył Puchar Szwajcarii z Vaduz, miał na koncie trzy mecze w reprezentacji Czech. W naszym kraju spędził jeden sezon, ale mógł być w zasadzie pewny miejsca w składzie. Opuścił tylko trzy kolejki, 26 na 27 meczów ligowych rozegrał w pełnym wymiarze. Widać było, że nie wziął się z przypadku, często zbierał pozytywne recenzje.

Jego debiutem okazało się wygrane starcie o Superpuchar Polski z Legią. Wystąpił też w dwumeczu z Czornomorcem Odessa w eliminacjach Pucharu UEFA (0:0 na wyjeździe, 1:1 u siebie i odpadnięcie) oraz czterech spotkaniach PP i sześciu Pucharu Ekstraklasy. Łącznie w ciągu roku w Płocku wyszło mu 40 meczów i prawie 3,5 tys. minut. Solidna dawka.

Reklama

Mimo że Gedeon pokazał się z dobrej strony, drużynowo wyszło słabo. Wisła zajęła piętnaste miejsce i spadła, a przez moment nie było nawet pewne, czy dostanie licencję na I ligę. Czech odszedł z własnej woli i wrócił do siebie. Zdrowie i forma mu dopisywały. W czeskiej ekstraklasie dla Dukli Praga grał do sezonu 2014/15, czyli do czterdziestki!

8. Jiri Bilek
kluby w ESA: Zagłębie Lubin (2012-2014)
mecze/gole w ESA: 71/1
trofea: brak

On też przychodził do Polski z ciekawymi papierami. Zdobył mistrzostwo Czech ze Slovanem Liberec, dla Kaiserslautern zagrał ponad 50 razy, z czego 15-krotnie w 1. Bundeslidze. Ściągał go jego rodak Pavel Hapal, który z ojcem zawodnika występował w reprezentacji Czechosłowacji. Bilek początek miał bardzo dobry. Stał się ważną postacią zespołu, który w momencie jego transferu w przerwie zimowej zajmował ostatnie miejsce w tabeli, a wiosną okazał się najlepszą drużyną Ekstraklasy! „Miedziowi” w trzynastu kolejkach wywalczyli 27 punktów, w cuglach się utrzymali, zajmując ostatecznie dziewiątą lokatę. Czeski pomocnik przyczynił się do tego m.in. fantastycznym strzałem sprzed pola karnego na ŁKS-ie (od 35:00).

W kolejnych dwóch sezonach było już dużo słabiej. Zagłębie zamiast walczyć o czołówkę, ciągle zawodziło i w końcu z hukiem zleciało z ligi. Bilek irytował jednostajnością w swojej grze. Stał się typowym człapakiem, regularnie odpuszczającym pressing, który podawał do tyłu i nic więcej go nie interesowało. W ostatnim roku więcej grał jako stoper niż pomocnik, ale nie pomogło.

On sam kilka dni temu na łamach „Przeglądu Sportowego” tak wspominał pobyt w Lubinie: – Trudny i dziwny czas. Prywatnie, bo byłem tam bez rodziny. Sportowo też, bo przyszedłem zimą, kiedy byliśmy na ostatnim miejscu. Skończyliśmy rozgrywki w środku stawki i miało być już tylko lepiej. Tak się nie stało, w jednym sezonie było czterech trenerów, zmieniali się piłkarze i skończyło się spadkiem. Czułem presję ze strony kibiców, ale to rozumiem, bo od cudzoziemców wymaga się więcej. Wiem coś o tym, bo teraz zmagam się z tym problemem na co dzień.

Po opuszczeniu Zagłębia Bilek rozegrał jeszcze 3,5 roku w Slavii Praga, na koniec zdobywając mistrzostwo i krajowy puchar. Dziś jest w tym klubie członkiem zarządu ds. sportowych.

7. Michal Hubnik
kluby w ESA: Legia Warszawa (2011-2012)
mecze/gole w ESA: 13/2
trofea: Puchar Polski (2011, 2012)

Pachniało transferowym hitem, który na dodatek spadł na wszystkich kibiców Legii jak grom z jasnego nieba. Przed oficjalnym ogłoszeniem testów medycznych, żadne źródło nie zająknęło się o tym, że napastnik ten może trafić na Łazienkowską. Hubnika sprowadzano jako lidera strzelców czeskiej ekstraklasy po rundzie jesiennej (17 meczów, 12 goli) i aktualnego reprezentanta Czech. Miał dwa występy, z czego ten przeciwko Chorwacji zaliczył kilka dni przed zjawieniem się w Warszawie. Niepokoił tylko fakt, że przed rundą życia bramek za dużo nie zdobywał, a mowa już była o 27-latku. Dziennikarze zza południowej granicy dodawali później, że Hubnik jest silny i dobrze gra głową, ale ma braki techniczne i taktyczne.

Początek zapowiadał owocną współpracę. Hubnik w debiucie strzelił gola Cracovii, tydzień później asystował przy zwycięskim trafieniu w derbach stolicy z Polonią. Imponował grą bez piłki, nieustannym pokazywaniem się do podań i wiecznym „kąsaniem” obrońców”. Z Polonią nieustępliwością i ciągłym pressingiem w pewnej chwili wyprowadził z równowagi Dariusza Pietrasiaka. Stoper „Czarnych Koszul” dosłownie wytargał go za ucho. Najwidoczniej nie był przyzwyczajony, że napastnicy rywali mogą być tak agresywni.

Hubnik w swoim szóstym meczu pokonał bramkarza Zagłębia Lubin (uratował remis w doliczonym czasie) i jak się okazało, więcej konkretów już w Legii nie miał.

Zniszczyły go kontuzje. Najpoważniejszy był uraz ścięgna Achillesa, przez który stracił całą jesień 2011 roku. Wiosną wystąpił w końcówce pierwszego spotkania z Cracovią i to by było na tyle. W maju 2012 podjęto decyzję, że odchodzi z klubu razem z Nacho Novo i Ismaelem Blanco.

Piłkarz ten zdołał jeszcze rozegrać dwa sezony w czeskiej ekstraklasie i dopisał do CV trzy trofea (dwa krajowe superpuchary, jeden puchar). Oficjalnie karierę zakończył dopiero w połowie 2016 roku, ale ostatni mecz zaliczył dwa lata wcześniej. Przeszedł w tym okresie siedem operacji kolana i pozbył się wszelkich złudzeń.

Hubnikowi pozostał sentyment do Legii i zdarza mu się wpaść na mecz. Nie tak dawno fotograf Piotr Kucza uchwycił moment, gdy aktor Arkadiusz Jakubik szukał swojego miejsca na trybunie i pytał o nie właśnie gościa z Czech.

Fot. FotoPyk

6. Kamil Vacek
kluby w ESA: Piast Gliwice (2015-2016), Śląsk Wrocław (2017-2018)
mecze/gole w ESA: 58/5
trofea: brak

Jego dwa podejścia do Ekstraklasy były skrajnie różne. W Piaście Gliwice chwilami był profesorem, bez niego na pewno nie udałoby się wywalczyć wicemistrzostwa. Prezentował się tak dobrze, że poprzez występy w Polsce po czterech latach przerwy wrócił do reprezentacji Czech. Będąc w Piaście trzykrotnie wystąpił w narodowych barwach, w tym 90 minut przeciwko biało-czerwonym w listopadzie 2015 roku (porażka 1:3, w pierwszym składzie znalazł się też Martin Pospisil). Przez moment wydawało się, że ma szansę pojechać na Euro 2016.

Vacek do Gliwic przyszedł głównie dzięki znajomościom Radoslava Latala, któremu udało się go wypożyczyć ze Sparty Praga. Układ od początku wydawał się jasny: ma się tu odbudować i wypromować, by szybko ruszyć dalej. W normalnych okolicznościach piłkarz o takich umiejętnościach nie zjawiłby się przy Okrzei. Jakby nie było, mowa o zawodniku, który dość długo regularnie występował w Sparcie, a w Serie A miał 31 meczów dla Chievo.

Pięć bramek i osiem asyst sprawiło, że Vacek mógł przebierać w ofertach. Jego pozostanie w Piaście od początku wydawało się nierealne. Wybrał propozycję z izraelskiego Maccabi Hajfa, tam mu nie poszło i po roku zdecydował się na powrót do naszego kraju. Początkowo odrzucał oferty Śląska Wrocław, ale w końcu się skusił. Dostał tam znakomity kontrakt na trzy lata (60 tys. zł miesięcznie), czego szefowie WKS-u szybko żałowali. Czech był karykaturą samego siebie, stracił większość atutów i stało się jasne, że trzeba się go jak najszybciej pozbyć. Odszedł przed tym sezonem, oczywiście za sowitą rekompensatą. Lądowanie miał zaskakująco miękkie, przeszedł do duńskiego Odense, ale mamy połowę listopada, a on jeszcze nawet nie zadebiutował w lidze. Duńczycy chyba nie wiedzieli, w co się pakują.

5. Martin Nespor
kluby w ESA: Piast Gliwice (2015-2016), Zagłębie Lubin (2016-2018)
mecze/gole w ESA: 62/17
trofea: brak

Przychodził do Piasta w tym samym okienku co Vacek i też ze Sparty Praga, ale na starcie nie wiązano z nim takich nadziei. Nie miał interesującego CV (nigdy nawet nie dobił do dwucyfrowej liczby goli w sezonie), a na dodatek nie oszczędzały go problemy zdrowotne. W siedmiu ostatnich miesiącach przed gliwickim rozdziałem nie grał z powodu poważnej kontuzji kolana.

Nespor jednak niemal od razu eksplodował formą. Po pięciu kolejkach miał cztery bramki. Do końca rundy podwoił dorobek. Wiosna w jego wykonaniu była już słabsza, w pierwszy dziesięciu spotkaniach trafił do siatki ledwie raz. Rozkręcił się na powrót w grupie mistrzowskiej, strzelając z Pogonią i Ruchem Chorzów. Koniec końców sezon z jedenastoma bramkami można było uznać za udany.

Piasta nie było stać na jego wykupienie, z czego skorzystało Zagłębie Lubin. Nespor podpisał kontrakt na trzy lata i… przestał strzelać. Jeśli okazał się rozczarowaniem mniejszym niż kilka lat wcześniej Darvydas Sernas, to niewiele. Na początku broniło go jeszcze to, że przyszedł późno i miał zaległości, ale po przepracowaniu zimowego okresu spodziewano się, że już będzie wymiatał. Nic takiego nie nastąpiło – sezon zakończył z czterema golami w 24 meczach. Na początku kolejnej edycji zdobył co prawda dwie bramki, lecz szybko stało się jasne, że nie ma szans na wygranie rywalizacji z Jakubem Świerczokiem i jeszcze przed końcem letniego okienka wypożyczono go albańskiemu Skenderbeu. Tam też mu nie poszło, na dodatek doznał kontuzji i już po pół roku wrócił do Lubina. Zagłębie samo się o to starało, bo liczono się ze sprzedażą Świerczoka. Nespor na tym fakcie nie skorzystał, wiosną występował jedynie w trzecioligowych rezerwach. Bez większego powodzenia.

Ostatecznie Mariusz Lewandowski skreślił go wtedy, gdy podczas czerwcowego sparingu ze Śląskiem Wrocław zmarnował rzut karny, a po meczu jakby nigdy nic pił piwo z dwójką piłkarzy rywala, czym pochwalił się w mediach społecznościowych. Za karę nie pojechał na pierwsze zgrupowanie. Niby potem przeprosił i wrócił do łask, ale kilka dni później ogłoszono, że rozwiązano umowę za porozumieniem stron. Nespor znów jest w rodzinnych stronach, wybrał Sigmę Ołomuniec. Idzie mu tak sobie. W tym sezonie czeskiej ekstraklasy strzelił cztery gole w trzynastu meczach.

4. Lumir Sedlaczek 
kluby w ESA: Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski (2003-2004, 2005), Wisła Płock (2006-2007), Piast Gliwice (2008-2010)
mecze/gole w ESA: 96/4
trofea: Puchar Polski (2006), Superpuchar Polski (2006)

Przychodził do Groclinu jako piłkarz dość znany w Czechach, ze Slavią Praga zdobywał Puchar Czech. Dał się zapamiętać jako pomocnik o świetnie ułożonej nodze, dobrze wykonujący stałe fragmenty, notujący wiele asyst. Inna sprawa, że nie każdy widział w nim skrzydłowego. Werner Liczka powtarzał, że Sedlaczek to urodzony środkowy pomocnik, choć chyba nie za bardzo go cenił, bo jego rodak u niego grał mniej niż przy pierwszym podejściu do polskiej ligi.

Wychowanek Slezsky Opawa po dobrym sezonie w Grodzisku musiał wrócić do Slavii. Kluby nie dogadały się w sprawie transferu definitywnego. Sedlaczek więc kolejny rok spędził w Czecach i wrócił do Groclinu latem 2005 jako wolny zawodnik. Skoro jednak jego notowania u Liczki nie były najwyższe, po jednej rundzie odszedł do Wisły Płock, w której pracował inny czeski trener Josef Csaplar. Spędził tam półtora roku, zdobył Puchar i Superpuchar Polski. Pożegnał się, gdy „Nafciarze” spadli z Ekstraklasy i mieli problemy licencyjne. Czech nie czekał i powędrował do pierwszoligowej Polonii Warszawa.

Wywalczył awans z „Czarnymi Koszulami”, ale karierę kontynuował w Piaście, który okazał się dla niego najgorszym okresem podczas pobytu w Polsce. Dopadały go kontuzje, w ciągu dwóch sezonów rozegrał 26 meczów ligowych. Ryszard Wieczorek nie widział go w planach na przyszłość i w 2010 roku Sedlaczek wrócił do ojczyzny.

Mimo sportowego niepowodzenia okres w Gliwicach wspomina dobrze. Cztery lata temu wziął udział w benefisie Jarosława Kaszowskiego i zagrał w jego drużynie przeciwko Reprezentacji Polski Jerzego Engela. Kończył wtedy swój kolejny pobyt w Opawie, buty na kołku zawiesił w 2016 roku.

3. Radek Dejmek
kluby w ESA: Korona Kielce (2013-2018)
mecze/gole w ESA: 133/18
trofea: brak

Chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że został jedną z legend Korony. A na początku nic nie zapowiadało takiego scenariusza. Dejmek niczym szczególnym się nie wyróżniał. Ot, przeciętny zagraniczny stoper, którego równie dobrze mogłoby nie być i raczej nikt by nie zauważył. Z czasem jednak Czech obronił się swoją solidnością w grze, został kapitanem i jednym z liderów szatni, którzy starali się podtrzymywać atmosferę jak z czasów „bandy świrów”. Od pewnego momentu regułą stało się to, że po wygranych meczach stawał na środku i intonował przebój „Mosa, mosa”, który potem śpiewali wszyscy.

Najsłabszy dla Dejmka był sezon ostatni. Miał kłopoty z kontuzjami, jego notowania u Gino Lettieriego spadały. Samo rozstanie przebiegło w mało elegancki sposób. Klub już pod koniec kwietnia ogłosił, że nie przedłuży wygasającego latem kontraktu z 30-latkiem. Do końca rozgrywek było wtedy jeszcze pięć kolejek. Pożegnanie również zorganizowano gdzieś cichaczem koło tunelu, przy niewielkiej liczbie kibiców. Piłkarz nie ukrywał, że mogło się to odbyć znacznie lepiej.

Dejmek nie miał oporów, by latem wziąć udział w ojczyźnie w zgrupowaniu dla bezrobotnych zawodników. Zaraz potem znalazł przystań w cypryjskim ekstraklasowcu Pafos FC.

2. Tomas Jirsak
kluby w ESA: Wisła Kraków (2007-2012)
mecze/gole w ESA: 109/6
trofea: mistrzostwo Polski (2008, 2009, 2011)

Pięć sezonów w Wiśle Kraków, trzy tytuły mistrzowskie, ponad 100 meczów ligowych, a jednak tak naprawdę Jirsak nigdy w pełni się nie sprawdził. Kupiono go z Teplic za 700 tys. euro, co było wówczas kwotą bardzo wysoką jak na Ekstraklasę i chyba to sprawiało, że nie pozbyto się go wcześniej, licząc, że wreszcie ujawni pełnię potencjału.

To nie nastąpiło, Czech grał od przebłysku do przebłysku. Nie ustalono jednoznacznie, jaka powinna być jego pozycja, czy to bardziej defensywny pomocnik czy rozgrywający. Miał także problemy aklimatyzacyjne, sposobem bycia przypominał skromnego i cichego Rafała Boguskiego, z którym trzymał najmocniej. – Może jakby przyszedł za darmo, to tak bym nie narzekał. Gra tzw. alibi futbol – komentował w „Gazecie Wyborczej” Andrzej Iwan. – Do drużyny walczącej o europejskie puchary jest za słaby. Ktoś powie, że w Barcelonie też grają niscy zawodnicy, ale są cztery razy szybsi, lepsi technicznie i bardziej inteligentni piłkarsko. Tomek ma świetne uderzenie, ale nie wiadomo, gdzie go ustawić, by można było to wykorzystać. Mówi się o nim, że to rozgrywający. Moim zdaniem wyłącznie może grać jak defensywny pomocnik – analizował Grzegorz Mielcarski.

Skończyło się tak, że Jirsak nie zaakceptował oferty nowego kontraktu i latem 2012 odszedł za darmo. Chciało go Zagłębie Lubin, ale wylądował w bułgarskim Botewie Płowdiw, gdzie spotkał bramkarza Adama Stachowiaka. Po trzech latach przeniósł się do kazachskiego Irtyszu Pawłodar. W 2017 roku na chwilę wrócił do Czech, dziś już nie gra profesjonalnie.

1. Radek Mynar 
kluby w ESA: Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski (2003-2008), Polonia Warszawa (2008-2012)
mecze/gole w ESA: 155/5
trofea: Puchar Polski (2005, 2007), Puchar Ligi (2007, 2008)

Grał w Ekstraklasie nieprzerwanie przez dziewięć lat, mimo że trafił do niej tuż przed trzydziestką. Jeszcze kilka tygodni temu miał najwięcej meczów spośród czeskich piłkarzy w polskiej lidze (teraz wyprzedził go Michal Papadopulos), co już samo w sobie świadczy o tym, że był ceniony. Mynar dał się zapamiętać jako bardzo solidny i charakterny obrońca, który wiele znaczył również poza boiskiem. Miał wymierny udział w największych sukcesach Groclinu, czyli wyeliminowaniu Herthy i Manchesteru City z Pucharu UEFA (w tych meczach występował również Lumir Sedlacek).

Mógłby osiągnąć jeszcze więcej, gdyby nie kontuzje. Przez poważny uraz stracił niemal cały sezon 2005/06. Doszło do tego, że omal nie rozstał się z Dyskobolią w atmosferze skandalu. Gdy przez ponad pół roku nie był zdolny do gry, klub złożył do Wydziału Gier PZPN wniosek o rozwiązanie kontraktu piłkarza. Wniosek uznano, ale jednocześnie… odrzucono ten o anulowanie także nowej umowy Mynara, która miała obowiązywać przez następne trzy lata od 1 lipca. Wychodziłoby więc na to, że Czech przez kilka miesięcy byłby na aucie bez pensji, a później jakby nigdy nic rozpocząłby realizowanie nowego kontraktu. Obie strony odwołały się od decyzji niekorzystnych dla siebie. W końcu się jednak dogadano, wnioski wycofano i klub uznał ważność nowej umowy.

Mynar wyzdrowiał, rozegrał w Grodzisku jeszcze dwa lata, a w 2008 roku po wykupieniu licencji przez Polonię Warszawa przeniósł się do stolicy.

Miał pewne miejsce w składzie aż do 25 września 2010, gdy na początku meczu z Polonią Bytom naderwał poboczne więzadło piszczelowe. Pierwsze prognozy mówiły o miesiącu przerwy. Skończyło się aż na siedmiu i groźbie zakończenia kariery. Mynar zdołał jeszcze zaliczyć sześć meczów pod koniec sezonu 2010/11. Przed następnym spekulowano, że będzie musiał odejść, bo w hierarchii Jacka Zielińskiego znajduje się nisko. Ostatecznie został, ale rozegrał tylko dwa spotkania (w tym w ostatniej kolejce) i latem 2012 polski etap jego kariery dobiegł końca.

Rok później Czech odebrał nagrodę dla najlepszego obcokrajowca w historii wielkopolskiej piłki. Grał już wtedy dla przyjemności w ojczystej czwartej lidze i łączył to z pracą w firmie transportowej.

PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

0 komentarzy

Loading...