Reklama

Cieszyć się dziś może głównie Lech Poznań

redakcja

Autor:redakcja

15 listopada 2018, 20:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wygrani spotkania Polski z Czechami? Na boisku widzimy kilka nie do końca przekonujących kandydatur, więc trzeba wskazać… Lech Poznań. Abstrahując już od formy poszczególnych zawodników, cała formacja w miarę poważnej reprezentacji – hehe, wiemy jak to brzmi – złożona z wychowanków jednego klubu oraz piłkarzy, którzy względnie szybko trafili do akademii? Rozwijających się w tym samym mieście, pod okiem tych samych trenerów, na tych samych boiskach, w tych samych bursach? Jest to wydarzenie o sporym kalibrze.

Cieszyć się dziś może głównie Lech Poznań

Do tego, by stworzyć najlepsze na świecie success story „Kolejorza”, zabrakło tylko dobrej postawy ich wychowanków na boisku. Przypomnijmy, defensywa Polski wyglądała dziś tak:

Kędziora – Bednarek – Kamiński – Bereszyński.

Czy podobne zestawienie wyjdzie jeszcze kiedykolwiek? Stawiamy, że może być o to ciężko, zwłaszcza, że dziś – jak wszyscy kadrowicze – niespecjalnie się obroniło.

Reklama

Tragedii jednak nie było, ale i poziom Czechów raczej nie predestynował do tego, by nastawiać kadrowiczom dwójki na szynach. Nie zrozumcie nas źle – polscy defensorzy zagrali gdzieś pomiędzy oceną „mierny”, „nie najgorzej” a „nieźle”, lecz mamy nieodparte wrażenie, że gdyby tylko rywal był lepszy, a i stawka większa, mogłoby się to zakończyć pogromem.

Największy winowajca? Indywidualną nagrodę w tej kategorii zgarnia Jan Bednarek, który zawalił gola. Gonił za swoim rywalem mniej więcej tak zaciekle, jak Ferdek Kiepski za pośredniakiem. Na jego konto idzie też uratowanie nam dupy, gdy w drugiej połowie wybił piłkę z pustaka. No i – tak generalnie – w miarę pewny mecz.

Na pewno pewniejszy niż Marcin Kamiński, który zgłosił dziś kandydaturę na nowego specjalistę ds. elektryki w reprezentacji. Wyprowadzenie piłki? Dziesięć zawahań, dopiero potem decyzja. Odbiór? Często spóźniony, albo w ogóle bez reakcji. Kamiński nie jest boiskowym chamem, nie wejdzie ostro w rywala, nie zabierze piłki jak swojej – dziś po raz kolejny było widać wszystkie jego ograniczenia. Gdy Vydra po klepce wchodził w nasze pole karne jak do swojego pokoju, biegał jak dziecko we mgle.

Kędziora i Bereszyński – obaj bez szału. W obronie nie ustrzegli się pomyłek (głównie drobnych), w ataku niespecjalnie było ich widać. Wyżej wyszli dopiero pod koniec meczu, gdy trzeba było gonić wynik. Bereszyński wcześniej zaliczał jakieś pojedyncze podłączenia się, ale co z tego, skoro widać było ewidentny brak zaufania kolegów do jego lewej nogi.

Średnie występy nie mogą nam jednak przesłonić Lechowi prawdziwego obrazu sytuacji. Bo dziś w Poznaniu mogą (i powinni) być z siebie zajebiście dumni. Wychować czterech w danym momencie najlepszych obrońców w kraju? Fiu, fiu – duża sztuka. Zwłaszcza, że w kolejce czekają już następni. No, przynajmniej jeden.

Swoją drogą dzisiejsza linia defensywy pokazuje też, jak ważny w kontekście sukcesu jest mądry rodzic. Trójka z czwórki obrońców pochodzi bowiem ze sportowej rodziny. Kędziora? Ojciec, Mirosław, jest byłym piłkarzem i trenerem. Bednarek? Ojciec to siatkarz i dyrektor OSiRu, mama również gra w siatkówkę. Bereś? Ojciec, Przemysław, grał w piłkę, ma doświadczenie w trenerce.

Reklama

Jak widać – nie ma przypadku.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

0 komentarzy

Loading...