Reklama

„Do zespołu Sa Pinto wróciły dawne problemy”

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

10 listopada 2018, 06:52 • 12 min czytania 0 komentarzy

– Trener Kosta Runjaic świetnie przygotował swoich piłkarzy do tego spotkania. Wiedzieli, by założyć wysoki pressing, bo gdy rywale mają mało miejsca, popełniają sporo błędów. Ruszyli na gości od pierwszego gwizdka świadomi, że już cztery bramki w tym sezonie legioniści stracili w pierwszym kwadransie. W piątek Pogoń dołożyła do tego piątą – żadna inna drużyna w lidze nie ma tak słabych początków – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.

„Do zespołu Sa Pinto wróciły dawne problemy”

Gospodarze dali Legii lekcję futbolu. Do zespołu Sa Pinto wróciły dawne problemy.

To miał być prawdziwy hit. Legia, która w ostatniej kolejce w meczu z Górnikiem pokazała siłę w ofensywie, pierwszy raz w sezonie strzeliła aż cztery gole, nie tracąc przy tym żadnego. I imponująca formą w ostatnich tygodniach Pogoń, której piłkarze nie zamierzali podzielić losu zabrzan, od początku pokazali, że wiedzą, jak grać z mistrzami Polski. Trener Kosta Runjaic świetnie przygotował swoich piłkarzy do tego spotkania. Wiedzieli, by założyć wysoki pressing, bo gdy rywale mają mało miejsca, popełniają sporo błędów. Ruszyli na gości od pierwszego gwizdka świadomi, że już cztery bramki w tym sezonie legioniści stracili w pierwszym kwadransie. W piątek Pogoń dołożyła do tego piątą – żadna inna drużyna w lidze nie ma tak słabych początków.

Bezbłędny Hubert Matynia, harujący w defensywie Adam Buksa. Tak zagrali nowi reprezentanci Polski.

Dwóch piłkarzy Pogoni nie zostało powołanych do reprezentacji Polski od 2002 roku. Jeszcze dłużej kibice nie widzieli kadrowiczów w granatowo-bordowych barwach w ligowym starciu, bo 16 lat temu Maciej Stolarczyk i Paweł Drumlak wystąpili w kadrze w lutym, kiedy rozgrywek nie wznowiono po przerwie zimowej. To w 1987 roku ostatni raz zdarzyło się, by dwóch Portowców znalazło uznanie w oczach selekcjonera i w międzyczasie zdążyło powalczyć o punkty dla klubu z ulicy Twardowskiego – byli to Markowie Leśniak i Szczech. Teraz nadszedł czas na Buksę i Matynię. Najlepiej ich postawę obrazowały gesty trenerów – Kosty Runjaica i Ricardo Sa Pinto.

Reklama

4

Ekstraklasę polecał mu Miloš Krasić. W ojczyźnie Marco Poletanović uchodził za wielki talent. Teraz przebił się do składu Jagi.

Kiedy 19 września podpisał roczny kontrakt z wicemistrzami Polski, jego przyjście odbyło się bez większego rozgłosu. Nie było w tym nic dziwnego, bo 25-latek od lipca był bez klubu. W Białymstoku nie liczyli, że szybko zacznie grać, gdyż najpierw musiał nadrobić zaległości.

– Po pierwszych treningach okazało się, że nie jest zbyt zapuszczony. Oczywiście ćwiczenia indywidualne nie są tym samym, co zajęcia z drużyną, jego forma świadczyła jednak o tym, że dobrze się prowadzi i ma sporą świadomość tego, jak powinien być przygotowany do gry – mówi trener Jagiellonii Ireneusz Mamrot. Jeszcze kilka lat temu Poletanović uchodził w swoim kraju za jednego z czołowych młodych graczy. Występował w młodzieżowych reprezentacjach Serbii i przepowiadano, że kwestią czasu jest transfer do znanego europejskiego klubu. Z Vojvodiny Nowy Sad trafi ł do belgijskiego Gentu, gdzie wielkiej kariery nie zrobił.

6

Reklama

Wreszcie dobra wiadomość dla kibiców KGHM Zagłębia: Jakub Mareš może się znaleźć w meczowej osiemnastce na starcie z Wisłą Kraków.

Pod koniec września w spotkaniu z Pogonią Szczecin (0:2) Czech doznał pęknięcia kości jarzmowej. To był początek narastających problemów Miedziowych. Zespół wówczas dopiero co przegrał w Pucharze Polski z III-ligowym Huraganem Morąg (2:3), prezes za przykrą wpadkę zapowiadał kary fi nansowe dla piłkarzy i sztabu szkoleniowego, ale wszyscy oczekiwali, że uda się szybko zatrzeć fatalne wrażenie dobrymi wynikami w ekstraklasie. Właśnie mecz z Portowcami miał być dla lubinian trampoliną, tymczasem jeszcze bardziej ich pogrążył. Oprócz straty punktów bolała też strata Mareša. Boisko opuścił już po ośmiu minutach po niefortunnym zderzeniu z Sebastianem Walukiewiczem.

Dadełło spokojny o Miedź. Trener i dyrektor wezwani do szefa. Zmiany? Tak. Nowa klinika diagnozująca piłkarzy.

Właściciel legnickiego klubu Andrzej Dadełło zaprosił na rozmowę do głównej siedziby swojej fi rmy trenera Dominika Nowaka i dyrektora sportowego Marka Ubycha. Miedź zdobyła w ostatnich sześciu meczach tylko dwa punkty, ale trzęsienia ziemi nie było. Boss Miedzi ufa swoim podwładnym. – W zimie na pewno będą cztery duże wzmocnienia: Omar Santana, Marquitos, Tomislav Božić i Rafał Augustyniak – mówi Andrzej Dadełło o ciężko kontuzjowanych kluczowych piłkarzach jego drużyny. – Z tą czwórką, zdrową i przygotowaną do rundy wiosennej, będziemy spokojnie grali w środku tabeli.

Jodłowiec wcale nie jest pewny miejsca w pierwszej jedenastce Piasta.

W obecnym sezonie Tomasz Jodłowiec w czternastu kolejkach zagrał tylko w ośmiu meczach. W połowie sierpnia na jednym z treningów doznał silnego stłuczenia żeber. Nie mógł występować przez ponad miesiąc, później dopadło go przeziębienie. Środkowego pomocnika zabrakło również w meczowej osiemnastce w starciu z Wisłą Kraków (2:0).

7

Wywiad z Dawidem Kortem.

Przygotowując się do wywiadu, usłyszałem od pana dobrego znajomego, że w ostatnich latach bardzo się pan zmienił. Pan też tak uważa?

Już kiedyś opowiadałem w wywiadach, że dojrzałem, a później odwalałem jakieś krzywe akcje, takie jak wyjście do klubu go–go z zawodnikami Pogoni (w listopadzie ubiegłego roku – przyp. red.). Cóż, każdy z nas popełnia błędy, ja za swoje zapłaciłem. Ważne, żeby się podnieść. Żałuję tego, co wtedy zrobiłem i nigdy więcej tego nie powtórzę. Ktoś może się uśmiechnąć, gdy przeczyta te słowa, ale uważam, że stałem się bardziej odpowiedzialny. Mimo młodego wieku życie bardzo mnie doświadczyło. Teraz inaczej patrzę na to, co mnie spotyka. Planuję, wybiegam myślami do przodu. Znajomi śmieją się, że zacząłem się zachowywać jak dziadek.

Wcześniej nie był pan odpowiedzialny?

Podchodziłem do wszystkiego lekceważąco, żyłem z dnia na dzień. Miałem źle poukładane w głowie i nie boję się o tym mówić. W wieku 19 lat byłem przekonany, że jestem wielkim piłkarzem. Woda sodowa mocno uderzyła do głowy, ale życie brutalnie sprowadziło mnie na ziemię. Chociażby w Świnoujściu, gdzie nie płacono nam pensji i musiałem oglądać dwa razy każdą złotówkę, zanim ją wydałem. Ktoś powie, że to nic takiego, ale jeśli sam znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji, spojrzy na to inaczej. Trudne chwile uczą najwięcej. Cieszę się, że dostałem po dupie. Nie chcę też, żeby ktoś pomyślał, że się żalę – nie ma człowieka, który przeszedł przez życie suchą stopą.

8

Wisła Płock będzie musiała poradzić sobie z Zagłębiem Sosnowiec bez trzech defensorów.

Trener Jose Antonio Vicuna w sobotę nie będzie mógł skorzystać z Adama Dźwigały, Patryk Stępińskiego i prawdopodobnie z Alana Urygi. Pierwsi pauzują za kartki, które zobaczyli w meczu poprzedniej kolejki ze Śląskiem Wrocław (3:0), a trzeci leczy uraz. To spory problem dla hiszpańskiego szkoleniowca. Przez większość sezonu Dźwigała (zobaczył czerwoną kartkę ze Śląskiem) i Uryga byli podstawową parą stoperów, a Stępiński jest jedynym piłkarzem, który przyzwoicie spisuje się na lewej stronie obrony w obecnych rozgrywkach.

9

Felietony:

Krzysztof Stanowski:

Kluby z wizją długofalową od klubów bez wizji długofalowej różnią się tylko jednym: pomysłem na siebie w zakresie autopromocji. Jedni i drudzy mają dokładnie tę samą wizję lub nie mają żadnej (zależy, jak spojrzeć), natomiast ci pierwsi wiedzą, że na sztuczne gadki wciąż wielu się nabiera, ci drudzy wychodzą z założenia, że udawanie nie ma większego sensu. Sam muszę ze wstydem wyznać: ja jestem z tych nabierających się, przynajmniej czasami.

Tomasz Włodarczyk:

Jestem bardzo ciekawy Adama Nawałki w wersji postreprezentacyjnej. Zdaje się, że oczekiwanie na jego powrót właśnie dobiega końca i moja ciekawość za chwilę zostanie zaspokojona. Jest blisko Lecha Poznań. Jakiego trenera zobaczymy po pięcioletniej transformacji w PZPN i zejściu na ligowy poziom? P owrót tego kalibru szkoleniowca musi wzbudzać zainteresowanie i rodzić wiele pytań. Ekstraklasa, która jest miłością trudną, potrzebuje tego typu bodźców: wyrazistych postaci, dużych nazwisk, ludzi medialnych, z autorytetem wykraczającym poza piłkarskie środowisko. Kimś takim jest Nawałka, dlatego mam nadzieję, że na ostatniej prostej w Poznaniu minusy nie przysłonią plusów i ten związek stanie się faktem. Historia pokazuje, że los nie był łaskawy dla byłych selekcjonerów, a praca z kadrą okazywała się ich sufitem.

Mateusz Borek:

Już po meczu z Rakowem Częstochowa, a przed spotkaniem z Lechią Gdańsk, pisałem w felietonie, że projekt Lecha Poznań z trenerem Ivanem Djurdjeviciem dobiegł – moim zdaniem – końca. Zaznaczyłem też, że Kolejorz potrzebuje trenera w typie Adama Nawałki. Tymczasem już od kilku dni Serb w Poznaniu nie pracuje. Myślę, że Djurdjeviciowi zrobiono krzywdę, mianując go tak szybko trenerem pierwszej drużyny. Na tym stanowisku potrzeba nie tylko wiedzy o taktyce i wielkiej pasji, ale przede wszystkim doświadczenia – umiejętnego zarządzania kryzysem i zasobami ludzkimi.

4

SPORT

Tylko remis Górnika. Zabrzanom nie udało się odnieść drugiego zwycięstwa w tym sezonie na swoim stadionie. Bramki we wczorajszym spotkaniu zdobywali Dani Suarez i Jesus Jimenez.

Oba zespoły zaczęły ostrożnie, choć w pierwszych minutach lepsze wrażenie sprawiali bardziej aktywni w środku pola goście. W porównaniu do przegranego w poprzedniej kolejce meczu z Wisłą Płock, trener Tadeusz Pawłowski zdecydował się na dwie zmiany w wyjściowym składzie. W miejsce Mateusza Cholewiaka i Augusto szansę od pierwszej minuty otrzymali Daniel Łuczak oraz Igors Tarasovs. Na skrzydle aktywny był, jak zwykle Robert Pich, a z przodu na swoją okazję czyhał Marcin Robak. Zabrzanie dobrą okazję mieli dopiero po kilkunastu minutach, ale Łukasz Wolsztyński po minięciu bramkarza trafił w boczną siatkę. Potem „Wolsztyn” huknął zza pola karnego, ale futbolówka też minęła cel.

4

Mistrzowie Polski mieli nadzieję wrócić do domu w roli lidera. Nic z tego nie wyszło. Na obcym terenie polegli po raz pierwszy w tym sezonie…

Naprzeciw siebie stanęły dwie ekipy, które w obecnych rozgrywkach najczęściej strzelają gole po stałych fragmentach gry. Aż do rozpoczęcia wczorajszego spotkania na swoim koncie miały po 10 bramek zdobytych w ten sposób. Jeszcze przed upływem kwadransa padła kolejna. Prowadzenie objęli gospodarze – z rzutu rożnego centrował Radosław Majewski, a piłkę głową wpakował do siatki Kamil Drygas. W ramach odwetu goście próbowali od razu przypuścić zmasowane ataki na bramkę strzeżoną przez Łukasza Załuskę. Tyle że chcieć, nie znaczyło móc. Pogoń wyszła wysoko i stosowała modelowy pressing na połowie rywala, skutecznie wybijając obrońców tytułu z uderzenia.

5

Jakub Czerwiński, odkąd pojawił się w drużynie z Gliwic, stał się liderem defensywy Piasta. Dobrego nastawienia stoperowi nie popsuł nawet pechowy gol samobójczy w meczu z Wisłą Płock.

Już dziś można śmiało stwierdzić, że pozyskanie Jakuba Czerwińskiego to jeden z najlepszych transferów śląskiego klubu w ostatnich latach. Nie dość, że indywidualnie 27-latek prezentuje się bardzo dobrze, to lepiej spisuje się też cały blok defensywny gliwiczan. Ktoś złośliwie mógłby powiedzieć, że w październiku tego widać nie było, bo Piast miał kłopoty z odniesieniem setnego zwycięstwa w ekstraklasie, a punkty gubił na własne życzenie, tracąc gole w końcówkach spotkań. Tak było m.in. w Płocku, gdy wspomniany Czerwiński „wpakował” piłkę do własnej bramki. Dużo dyskutowano, czy obrońca Piasta nie był faulowany przez Karola Angielskiego tuż przed pechowym kopnięciem. Wątpliwości nie ma sam zainteresowany.

Rozmowa z Waldemarem Fornalikiem.

Czy niedawny minimaraton meczów, który rozegraliście, wpłynął na sytuację kadrową zespołu przed niedzielnym spotkaniem?

Po meczu z Legią pojawiło się przeciążenie u Tomka Jodłowca, który z tego powodu nie zagrał z Wisłą. Z kolei Mateusz Mak poczuł dyskomfort w kolanie przy jednym z uderzeń. Teraz jednak mieliśmy dłuższą przerwę do meczu z Koroną i był czas na regenerację i na normalny trening. Zawodnicy bardzo dobrze zareagowali na te trzy mecze rozegrane w sześć dni. Zespół jest w dobrej dyspozycji.

Wiele osób obawiało się o waszą dyspozycję w meczu z Wisłą, a tymczasem zagraliście jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie. Da się to wytłumaczyć?

Nie byłem zaskoczony postawą zespołu, ale raczej zbudowany tym, co widziałem na boisku. Trzech zawodników wystąpiło we wszystkich trzech spotkaniach w ciągu tygodnia, ale nie było po nich tego widać. Ten mecz pokazał, że gdy solidnie się pracuje, jest się w stanie znieść każde obciążenie i podołać stawianym zadaniom. 

6

Co zrobić z Alexandrem Christovao, który najpierw zaliczył najlepszy występ na polskiej ziemi, a tydzień później należał do najsłabszych na boisku? Trener Zagłębia Sosnowiec, Valdas Ivanauskas, głowi się nad tym piąty dzień.

Beniaminek z Kresowej podejmie dzisiaj kolejną próbę ucieczki z dna tabeli, a jeśli okoliczności pozwolą – również ze strefy spadkowej. Warunek jest oczywisty: triumf w Płocku. Teren trudny, bo w tym sezonie punkty traciły tam trzy spośród czterech czołowych zespołów ligi… Po raz ostatni piłkarze Zagłębia mierzyli się z płocką Wisłą w sezonie 2015/16. Ulegli wtedy „Nafciarzom” dwukrotnie – najpierw 0:1 u siebie, później 1:3 w gościnie. Na mecie rozgrywek ekipa z Mazowsza uzyskała promocję do ekstraklasy z drugiego miejsca. Sosnowiczanie zajęli pierwszą lokatę niepremiowaną awansem – czyli trzecią…

7

Rozmowa z Markiem Papszunem.

Na półmetku rozgrywek pierwszoligowych Raków nie dość, że lideruje rozgrywkom, to jeszcze wykręciliście niesamowite statystyki. Tak świetne, że aż prosi się o pytanie: zespół z Częstochowy jest tak mocny czy otoczenie tak słabe?

Najbardziej cieszy mnie to, że satysfakcjonujące rezultaty są u nas poparte dobrą, efektową grą, z założenia chcemy bowiem tworzyć widowisko. Bo taka jest idea właściciela klubu, naszego największego mecenasa. Michał Świerczewski chce oglądać spektakle w wykonaniu zespołu, który finansuje, i myślę, że tej jesieni wielokrotnie udawało nam się je wystawić. Nie przyszło to oczywiście łatwo, ale rezultaty napędzają cały zespół i poszczególnych zawodników. Widząc, że zmierzamy we właściwym kierunku, piłkarze chcą pracować nad sobą i rozwijać się także indywidualnie, a nie tylko jako drużyna.

Raków poniósł tylko jedną porażkę w obecnym sezonie, 3 sierpnia w Chojnicach, a niedawno bezdyskusyjnie pokonał Lecha Poznań w Pucharze Polski. Pojawiają się już myśli o awansie do ekstraklasy.

Oczywiście, gdybym udzielił innej odpowiedzi, powiedziałbym nieprawdę. Pojawiło się też sporo zamieszania wokół mojej osoby, na szczęście pozytywnego. Może nie podnieca mnie to, bo to chyba nie jest właściwie słowo, ale na pewno stymuluje do jeszcze cięższej pracy. Awans jest już naprawdę na wyciągnięcie ręki, więc teraz już po prostu nie mogę odpuścić.

8

GAZETA WYBORCZA

Piłki nie uświadczymy.

SUPER EXPRESS

„Martwię się o Milika i Zielińskiego”.

Krzysztof Piątek (23 l.) stanie w sobotę naprzeciw Arkadiusza Milika (24 l.) w meczu 12. kolejki Serie A. Polscy snajperzy rywalizują nie tylko w lidze włoskiej i reprezentacji Polski. Niewykluczone, że Piątek niedługo wygryzie… Milika z Napoli, bo dyrektor klubu z Genui przyznał, że neapolitańczycy złożyli już ofertę na byłego gracza Cracovii! Całe to zamieszanie komentuje prezes Zbigniew Boniek (62 l.), przyznając, że martwi go sytuacja nie tylko Milika, ale i jego kolegi z Napoli Piotra Zielińskiego (24 l.). Trzynasta w tabeli Genoa podejmuje trzecie Napoli, a Piątek będzie się starał przerwać strzelecką niemoc, która dopadła go po rewelacyjnym starcie sezonu. Reprezentant Polski wciąż jest liderem klasyfikacji snajperów Serie A (9 bramek), ale tuż za nim czają się Ciro Immobile (Lazio, 8 trafień), Cristiano Ronaldo (Juve), a także duet z Napoli – Mertens i Insigne (wszyscy trzej po siedem bramek). Arkadiusz Milik tych goli uzbierał cztery, a jego sytuacja w Napoli staje się coraz trudniejsza. Wprawdzie przeciw Genoi powinien zagrać, ale w ważnym meczu Ligi Mistrzów z PSG (1:1) nie wszedł ani na minutę.

Lewy uratuje Bayern przed katastrofą?

Mimo że Bayern Monachium od ponad miesiąca jest niepokonany, atmosfera w klubie jest tak gęsta, że można ją kroić nożem. Mistrzowie Niemiec są krytykowani za słabą grę, a media co chwilę donoszą o konfliktach trenera Niko Kovača (47 l.) z piłkarzami. W sobotę Bawarczyków czeka najważniejszy mecz w sezonie – z liderem tabeli Borussią w Dortmundzie. 4

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...