Reklama

Mecz bez historii na San Paolo okraszony golem Milika

redakcja

Autor:redakcja

02 listopada 2018, 23:15 • 3 min czytania 0 komentarzy

Marcjanik – rzecz jasna ława. Zieliński w pierwszym składzie, lecz bez błysku. Z kolei Milik wszedł na końcówkę i dodatkowo pognębił porozbijanego już wówczas rywala. Nie był to porywający wieczór dla polskich zawodników, zresztą całe starcie Napoli i Empoli – delikatnie rzecz ujmując – nie zachwyciło. Ot, faworyci gładko zwyciężyli i nie przeszkodziły im w wywalczeniu trzech punktów nawet momenty dekoncentracji w defensywie.

Mecz bez historii na San Paolo okraszony golem Milika

Podopieczni Carlo Ancelottiego już do przerwy prowadzili 2:0 i mogło się wydawać, że mecz jest pozamiatany. Neapolitańczycy bombardowali bramkę strzeżoną przez Ivana Provedela z częstotliwością godną lepszej sprawy. Nie zawsze były to uderzenia jakościowo przyzwoite, ale defensywa Empoli cały czas znajdowała się pod prądem. Napoczął gości Insignie, chytrze wbijając się między obrońców i szpicem buta kulając piłkę do siatki.

Włoch wykończył szalony rajd w wykonaniu… Koulibaly’ego, naładowanego dzisiaj energią jeszcze bardziej niż zwykle. Ancelotti spuentował tego gola miną tak zniesmaczoną, jak gdyby gospodarze bramki nie strzelili, ale stracili. I to taką, która liczy się podwójnie. Cóż – może nie w smak są szkoleniowcowi Napoli tak zdumiewające rajdy – było nie było – stopera, jednak z perspektywy widza ogląda się takie zwariowane szarże kapitalnie. Na 2:0 poprawił sprytnym i precyzyjnym strzałem świetnie dziś dysponowane Mertens i, jako się rzekło, kwestia wyniku wyglądała na rozstrzygniętą. Empoli próbowało się odgryzać, tylko cóż z tego, skoro konkrety stały po stronie gospodarzy?

Jednak goście nie zamierzali się poddawać. Wykorzystali lekkie rozprężenie w szeregach Napoli i już na początku drugiej połowy złapali kontakt. Nie popisał się duet stoperów, Caputo doskonale się wwiercił w linie obrony gospodarzy i płaskim strzałem pokonał bezradnego Karnezisa.

Reklama

Wtedy do akcji wkroczył jednak czujny jak ważka Carletto. Czym prędzej pozbył się z boiska Roga, zaś w jego miejsce oddelegował na murawę doświadczenie, mądrość, spryt i nieustępliwość w osobie Allana. Do tego Callejon z zadaniem rozruszania prawej flanki i Napoli szybko zapomniało o swoich chwilach słabości w defensywie i z powrotem przejęło kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. To właśnie wpuszczony z ławki Hiszpan zanotował asystę przy trafieniu Mertensa na 3:1, które zupełnie zabiło mecz.

Chociaż w takich sytuacjach należałoby jednak przyznawać zawodnikowi najwyżej pół asysty, bo ta bramka to niemal wyłącznie kunszt strzelca. Zjawiskowe trafienie Belga, bez dwóch zdań.

Na tym się jednak strzelecka kanonada na Stadio San Paolo nie zakończyła. W doliczonym czasie gry świetną, dynamiczną, zespołową akcję Napoli wykończył Arek Milik, który zmienił Piotra Zielińskiego w 83. minucie meczu. Polski napastnik wszedł na boisko w momencie, gdy przeciwnicy rzucili już ręcznik i wyczekiwali zrezygnowani na ostatni gwizdek arbitra, ale i tak zaprezentował się z dobrej strony, był bardzo aktywny. Zieliński natomiast zagrał dzisiaj dość nietypowo, bo bliżej lewego skrzydła. I trudno powiedzieć, żeby to ustawienie mu specjalnie służyło. Był to przyzwoity występ, tyle.

Gospodarze tak się rozochocili w końcówce, że wcisnęli jeszcze bramkę na 5:1. Hat-tricka uzupełnił Mertens, a biorąc pod uwagę, że belgijski napastnik zanotował również asystę przy trafieniu Milika, można jego występ uznać za bliski ideału. Aczkolwiek tak wysokie zwycięstwo nie do końca oddaje przebieg meczu, bo Napoli zdecydowanie nie było dziś aż tak dobre, a Empoli aż tak beznadziejne.

Tak czy siak – wynik idzie w świat. Gospodarze wygrali wysoko i – co dla nich najważniejsze w kontekście zbliżającego się starcia z PSG – dość małym nakładem sił. Podopieczni Ancelottiego zbliżyli się zresztą w ligowej tabeli do Juventusu na dystans trzech punktów. Stara Dama ma co prawda jeden mecz rozegrany mniej, jednak – jeśli jakimś cudem przegra – będziemy mogli jak co roku zacząć się łudzić, że neapolitańczycy są w stanie zagrozić Juve w rywalizacji o scudetto.

Pewnie tak naprawdę nie są, niemniej – szczypta emocji by się w Serie A przydała.

Reklama

Napoli – Empoli 5:1 (2:0)

L. Insignie 9′, D. Mertens 38′, 64′, 90+3′, A. Milik 90′ – F. Caputo 58′

fot. newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...