Reklama

Bartnik: W tym momencie każdy ligowy rywal jest dla nas jak Jagiellonia

red6

Autor:red6

31 października 2018, 15:16 • 8 min czytania 0 komentarzy

GKS Katowice kompromituje się w tym sezonie pierwszej ligi i nie ma w tym stwierdzeniu ani grama złośliwości z naszej strony. Jedna z najsilniejszych kadrowo ekip na zapleczu przed chwilą zaliczyła bolesne wpadki z Garbarnią Kraków i Wartą Poznań, przez co z hukiem wylądowała na dnie ligowej tabeli. Gdy ktoś na Górnym Śląsku myśli, że gorzej być już nie może, każde kolejne spotkanie wyprowadza go z błędu. O niewesołej sytuacji GieKSy i jej przyczynach postanowiliśmy porozmawiać z Tadeuszem Bartnikiem, dyrektorem sportowym klubu.

Bartnik: W tym momencie każdy ligowy rywal jest dla nas jak Jagiellonia

Niech pan strzela.

Strzelał to ostatnio Arek Woźniak, który w wywiadzie po meczu mówił o wychodzeniu z czarnej dupy i potrzebie zapierdalania, ale wydaje mi się, że te słowa w waszej sytuacji są jak najbardziej na miejscu. 

Dlatego też i my komunikujemy się już językiem dosadnym i bez owijania w bawełnę, stąd moje słowa o strzelaniu. Miejsce, na którym jesteśmy, stwarza dla wszystkich szansę, żeby trochę się na nas powyżywać. Jesteśmy na to gotowi.

Zapytam tak – pan w ogóle rozumie to, co dzieje się z drużyną? 

Reklama

Na pewno wiele rzeczy jest irracjonalnych, więc to pytanie jest zasadne. Nie potrafimy niektórych spraw wytłumaczyć. Możemy znaleźć kilka elementów, które nie sprzyjają zespołowi, ale czy są to elementy determinujące to, że jesteśmy w takim miejscu – czy też, czy są elementy, których nie bierzemy pod uwagę, a należą do przyczyn – na to nie potrafię odpowiedzieć.

Natrafiam na opinie, że presja, która jest w Katowicach, wiąże piłkarzom nogi, przyznają to nawet rywale GKS-u. Później patrzę na doświadczenie waszych zawodników, widzę Mariusza Pawełka, Jakuba Wawrzyniaka, Arkadiusz Woźniaka, Bartosza Śpiączkę i coś mi się tu nie zgadza. 

Na pewno to może być jeden z tych elementów. Chodzi mi tu o presję związaną z brakiem pewności, która wynika ze słabych wyników. Bo taka zwykła presja dla mnie jest czymś zarezerwowanym dla trochę większych spraw. Jeśli ktoś chce walczyć o coś fajnego, to zawsze będzie wiązało się to z jakąś presją i trzeba to zaakceptować. Dla mnie jest ona czynnikiem wyzwalającym dodatkowe pokłady energii i umiejętności.

Natomiast jeśli chodzi o moment i miejsce, w którym jesteśmy, to tu już występuje chyba poczucie zagrożenia w zawodnikach. Z tego rodzą się obawy. Jest to jednak tak indywidualna sprawa, że u niektórych może zadziałać mechanizm „w zasadzie nie mamy nic do stracenia, więc czego się bać?”, a niektórzy mogą zareagować kompletnie inaczej.

Mówi pan o poczuciu zagrożenia ze strony kibiców? 

Reklama

Nie, w ogóle nie myślałem o kibicach. Miałem na myśli to, że porażki nie budują pewności.

Temat zwolnienia trenera Paszulewicza został już mocno przetrawiony, dlatego zapytam o nowego szkoleniowca. Wydawało się, że Dariusz Dudek ma idealny terminarz, by wejść do klubu z przytupem, tymczasem w meczach ze Stalą, Garbarnią i Wartą nie zdobył nawet punktu. 

Oczywiście, że tak – spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej po jego wejściu. Rzeczywistość pokazuje jednak, że każde okoliczności mogą być trudne. W tej chwili każda drużyna, z którą gramy, musi być przez nas rozpatrywana jako drużyna silniejsza od naszej. Taka nauczka płynie z tej rundy. Myślę, że nowy trener musi poznać ten zespół od środka. To będzie służyło dostosowaniu tego, co trener chciałby zrobić do tego, co może zrobić. Tu potrzeba chwili refleksji.

To nie jest moment, by usprawiedliwiać zawodników, bo muszą grać w różnych systemach i się dostosować, ale trzeba zwrócić uwagę, że dostają w tym sezonie już trzeci bodziec, jeśli mówimy o filozofii grania. To bardzo dużo przy budowaniu systemu gry, w którym mają się odnaleźć.

Nie uważa pan, że zatrudnienie Dariusza Dudka było pewnym ryzykiem? W zasadzie w 6-7 dni przeskoczył z jednego klubu do drugiego. Gdy trener odpoczywa trochę dłużej, ma czas na pewne przemyślenia i robotę zaczyna z nową energią. 

Na pewno, ale jeśli chodzi o energię, to trener Dudek jest tak optymistycznie nastawionym człowiekiem, że ona aż od niego bije. Tu nie widzę u niego deficytów. Każda z teorii dotyczących tego, czy trener powinien pozostać bez pracy dłużej, czy może krócej, wiąże się z argumentami za i przeciw.

Piłkarze – zgodnie z zapowiedziami prezesa – dostaną po kieszeni za ostatnie mecze? 

Dostają po kieszeniach, bo nie podnoszą z boiska tego, co mają zagwarantowane. Każda przegrana oznacza nieuzyskanie korzyści przez zawodników.

Żeby otrzymać te pieniądze, strata do miejsca premiowanego awansem musiałaby wynosić maksymalnie cztery punkty na koniec rundy. W teorii chyba ciągle możliwe, ale w praktyce trudno to sobie wyobrazić.  

Na pewno jest to strata pieniężna, która dość mocno odbije się na ich budżecie domowym i końcowym efekcie kontraktu.

Gdy pan patrzy na tych najbardziej doświadczonych zawodników, takich jak wspomniany Wawrzyniak, Pawełek czy Grzegorz Piesio, to co pan widzi na ich twarzach? Zrezygnowanie? 

Na pewno oczekiwania wobec tych zawodników są takie, że widać u nich dyskomfort w związku z zaistniałą sytuacją. Zrezygnowania nie widzę, bo to są ludzie o charakterach stworzonych do walki, bardziej poczucie odpowiedzialności. To wynika też z rozmów, które prowadzimy.

Zaryzykowaliście trochę w końcówce okienka, prawda?

Ryzykowaliśmy od momentu mojego przyjścia do klubu i to ryzyko było wkalkulowane w to, co chcieliśmy robić. Ono jest na każdym etapie mojego funkcjonowania, również w czasie budowy drużyny na ten sezon. Byliśmy świadomi tego, z czym wiąże się wymiana osiemnastu zawodników. Wiedzieliśmy też, że okazje, czyli fakt, że chcą z nami rozmawiać zawodnicy z ekstraklasy, pojawią się w końcówce okienka i to sprawi, że kadra zespołu będzie zamknięta dopiero na początku września, więc po rozegraniu ośmiu kolejek. Braliśmy pod uwagę, że może się to w różnych kierunkach obrócić, a mimo to uważaliśmy, że warto zaryzykować, by wyselekcjonować grupę ludzi o największej jakości piłkarskiej.

Spodziewano się jednak jednego, może dwóch ruchów, a doszły aż cztery znaczące nazwiska. 

Trudno mi powiedzieć, jakie ktoś miał oczekiwania. My wiedzieliśmy, że graczy na pewne pozycje i o określonej charakterystyce będziemy mogli dopisać do kadry dopiero w późniejszym okresie i na to czekaliśmy. Jeśli dziś mamy 22 zawodników z pola, to przy wyciągnięciu tej czwórki, mielibyśmy tylko 18-osobową kadrę. Jak możemy mówić, że kadra była w zasadzie zamknięta?

Taki sposób działania gryzie się jednak ze wcześniejszymi zapowiedziami, bo mówiło się, że bardzo mocno spoglądacie w kierunku Górnika Zabrze, gdy myślimy o budowaniu zespołu. 

Myślę, że nie. Chcieliśmy zbudować zespół, który będzie zrównoważony. Chodziło o odwrócenie proporcji, by wprowadzić więcej młodych zawodników, ale nie było takiej możliwości, byśmy stworzyli zespół tylko w oparciu o nich. Nie było tego w naszych założeniach na to okienko. Chcieliśmy oprzeć poszukiwania zawodników o lokalny rynek, nie tylko śląski, ale polski, i żeby to byli ciekawi gracze, którzy będą mogli się rozwijać. Ale to tylko jeden z elementów, a nie jedyny.

Jednej z twarzy tej letniej rewolucji już nie ma, drugą jest pan. Obawia się pan czasu rozliczeń? 

Nie tyle obawiam, bo to nie jest słowo, które funkcjonuje w mojej psychice, ale na pewno jestem gotowy na wszystkie rozliczenia. Zakładając ogromne ryzyko od samego początku, musimy się liczyć z tym, że czasami się opłaci, a czasami nie. Jeśli nie, to musi być to zweryfikowane przez osoby na wyższym szczeblu niż ja. My codziennie bardzo ciężko pracujemy nad tym, żeby ten klub rozwijać. Pierwsza drużyna nie jest tu jedynym elementem funkcjonowania GKS-u Katowice – jest najważniejszym i najbardziej widocznym, ale nie zapominajmy o tym, że chcemy ten klub rozwijać również w innych aspektach.

Czyli plany na zimowe okienko pan robi, ale na razie spokojne?

Musimy wziąć pod uwagę to, że trener zweryfikuje kadrę i przydatność poszczególnych zawodników. Decyzje będziemy podejmowali w oparciu o wnioski szkoleniowca i nasze, które już wyciągnęliśmy. Jakaś wizja jest, ale naszym celem było maksymalne wykorzystanie potencjału tych zawodników, którzy w Katowicach już są i będziemy chcieli, żeby zostało ich jak najwięcej. Mam nadzieję, że dotrzemy do tych graczy i ich zbudujemy.

Kiedyś w Katowicach powtarzano hasło „ekstraklasa albo śmierć”, teraz ludzie śmieją się, że „utrzymanie albo śmierć”.

Nie mogę się do tego odnieść. Widzimy, gdzie jesteśmy i wiemy, jakie cele możemy sobie stawiać. Naszym celem – tak jak powiedziałem – jest teraz maksymalne wykorzystanie potencjału zawodników i znalezienie najlepszego możliwego ustawienia w koncepcji trenera Dudka. W następnej kolejności jest zdobywanie punktów i walka o zwycięstwa oraz remisy w każdym meczu.

Powiedział pan, że w pana słowniku hasło „obawiam się” rzadko występuje, ale przed spotkaniem z Jagiellonią jednak jakieś obawy mogą się pojawić. Drużyna będąca w beznadziejnej formie zagra z kandydatem do mistrzostwa. 

Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało arogancko, ale używając tego słowa, mam nadzieję, że to drużyna Jagiellonii tego meczu trochę się obawia. Można obrócić tę strukturę, ponieważ dla nas obciążenie psychiczne w tym meczu będzie najmniejsze z możliwych, bo mierzymy się z drużyną tak klasową, że dysproporcja jest ogromna. Na szczęście sam potencjał zawodników nie zawsze o wszystkim decyduje, co widać na naszym przykładzie, bo gdyby było inaczej, to punktów może mielibyśmy więcej. Z kolei nasz mecz z Pogonią pokazał, że pomimo deficytów w jakości i organizacji gry byliśmy w stanie wygrać, a zawodnicy dostali ogromną nagrodę za determinację, ambicję i duży wysiłek. To są te czynniki, które muszą niwelować deficyty. Tylko że w naszej sytuacji muszą być one bardzo widoczne nie tylko w meczach pucharowych, ale przede wszystkim w spotkaniach ligowych. W tym momencie każdy ligowy rywal jest dla nas jak Jagiellonia w Pucharze Polski.

MR

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...