Reklama

GKS Katowice musi wyjść z czarnej dupy, Raków wygrał mecz na szczycie

redakcja

Autor:redakcja

28 października 2018, 00:06 • 4 min czytania 0 komentarzy

GKS Katowice jest w czarnej dupie. To nie nasze słowa, a Arkadiusza Woźniaka, który po meczu z Wartą Poznań stwierdził przed kamerami Polsatu Sport, że trzeba z tej dupy wyjść i zapierdalać, ale nie było to powiedziane na wyrost. GieKSa znów się skompromitowała i jak tak dalej pójdzie, za chwilę na Bukowej po prostu zabraknie kibiców.

GKS Katowice musi wyjść z czarnej dupy, Raków wygrał mecz na szczycie

W środku tygodnia w zaległym meczu z Garbarnią – przeraźliwe pustki. Gospodarze wtedy przegrali, w sobotę znów kiepska pogoda, więc nic dziwnego, że na trybunach ponownie tylko garstka zabłąkanych, która akurat nie miała pomysłu, jak inaczej spędzić ten czas. W każdym razie, tak czy siak źle wybrała, bo katowiczanie jeszcze raz się ośmieszyli i polegli z Wartą Poznań.

Nawet zawodnicy gości przyznawali po meczu, że ich rywalom wyraźnie brakowało pewności siebie, że widać było strach przed popełnieniem błędów. A skoro tak, oczywiście błędów było co niemiara. W 17. minucie zamieszanie w polu karnym, Robert Janicki strzela w plecy Tymoteusza Puchacza, przez co piłka trafiła do Łukasza Spławskiego. Znajdował się on między dwoma obrońcami, co w żaden sposób nie przeszkodziło mu w skutecznych uderzeniu. 20 minut później kolejne zamieszanie i Wojciech Fadecki strzałem w bliższy róg zaskoczył Mariusza Pawełka. Jeszcze przed przerwą mogło być 0:3. Pomylił się Jakub Wawrzyniak, lecz Janicki lobował niecelnie i piłka zatrzymała się na bocznej siatce.

GieKSa raziła nieporadnością. W drugiej połowie w jej piłkarzach narastała frustracja, co skończyło się wykluczeniem Bartłomieja Poczobuta, który otrzymał drugą żółtą kartkę za nadepnięcie rywala.

Reklama

Wydawało się, że Dariusz Dudek ma bardzo dobry terminarz na początek pracy. Najpierw jego drużyna jechała do Mielca na spotkanie z również rozczarowującą Stalą, a potem grała u siebie z Garbarnią i Wartą. W praktyce wyszło, że doznała trzech porażek, straciła sześć goli, strzeliła jednego. W efekcie naszpikowany znanymi nazwiskami GKS spadł na ostatnie miejsce w tabeli. Licząc od 22 sierpnia (11 kolejek), zespół ten wywalczył zaledwie pięć punktów! Takiego scenariusza nie przewidzieliby nawet najwięksi szydercy.

Na pomeczowej konferencji Dudek wyglądał na przybitego, choć starał się odpowiadać na wszystkie pytania. Niby nie chciał rozwijać wątku, ale zdążył powiedzieć, że drużynie przydałby się porządnie przepracowany okres przygotowawczy, bo przygotowanie fizyczne jest podstawą w I lidze. Winę bierze na siebie, przez kilka kontuzji wcale nie ma swobody przy dobieraniu składu (dziwne stwierdzenie po osiemnastu letnich transferach), a granie co trzy dni sprawia, że nie ma czasu na sensowną pracę na treningach. Gdziekolwiek spojrzeć, nie ma podstaw do optymizmu. Niebywałe, jak klub z takimi możliwościami mógł znaleźć się w takim bagnie.

Na przeciwnym biegunie Raków Częstochowa, który wygrał mecz na szczycie z Sandecją Nowy Sącz i ma już sześć punktów przewagi nad resztą stawki. Ozdobą widowiska był gol Macieja Domańskiego z rzutu wolnego, który później mógł błysnąć jeszcze raz po strzale zza pola karnego, ale tym razem bramkarza gości uratowała poprzeczka.

Swoją drogą, znów zastanawia nas dobór transmisji w Polsacie Sport. Naprawdę było mniej argumentów za spotkaniem w Częstochowie niż za stypą w Katowicach? Przecież Raków i Sandecja w czołówce są od wielu tygodni, można było przewidzieć, że ta para będzie bardzo atrakcyjna z punktu widzenia całej ligi.

Co do Rakowa, podopieczni Marka Papszuna w ostatnich siedmiu kolejkach aż pięć razy remisowali, ale w najważniejszym momencie zrobili swoje. Wcale się nie zdziwimy, jeżeli we wtorek skopią tyłki Lechowi Poznań w Pucharze Polski.

Reklama

Na właściwe tory zdaje się wracać Podbeskidzie, które po wyjazdowej wygranej w Opolu złapało kontakt z czołówką tabeli. Premierowego gola na pierwszoligowych boiskach strzelił Hiszpan Chopi. Stało się to w 77. minucie, po chwili zmienił go Jakub Bąk i… zdążył wylecieć z boiska.

W meczu na dnie tabeli Stomil Olsztyn wykorzystał grę w przewadze od 67. minuty, skromnie pokonał Garbarnię i teraz wyprzedza ją o trzy punkty. Nawet oficjalna strona krakowskiego beniaminka nie próbowała ukrywać, że zwycięstwo Stomilu jest w pełni zasłużone. Wystarczy taki cytat: „Cabaj spisał się kapitalnie, jednak bazując na znakomitej formie bramkarza – niestety nie popartej innymi atutami reszty drużyny – można co najwyżej bezbramkowo zremisować”.

Raków Częstochowa – Sandecja Nowy Sącz 2:0 (1:0)
1:0 – Niewulis 14′
2:0 – Domański 53′

***

GKS Katowice – Warta Poznań 0:2 (0:2)
0:1 – Spławski 17′
0:2 – Fadecki 38′

Czerwona kartka: Poczobut (83′ GKS Katowice, za dwie żółte).

***

Odra Opole – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:0)
0:1 – Chopi 77′

Czerwona kartka: J. Bąk (90′ Podbeskidzie, za dwie żółte).

***

Stomil Olsztyn – Garbarnia Kraków 1:0 (0:0)
1:0 – Mętlicki 82′

Czerwona kartka: Garzeł (67′ Garbarnia, za dwie żółte).

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
1
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

1 liga

1 liga

Problemy z obsadą bramki Wisły rozwiązane? Golkiper w końcu zgłoszony do I ligi

Arek Dobruchowski
0
Problemy z obsadą bramki Wisły rozwiązane? Golkiper w końcu zgłoszony do I ligi
1 liga

Sędzia Damian Kos znów odpocznie. Popełnił błąd w meczu Ekstraklasy

Szymon Janczyk
6
Sędzia Damian Kos znów odpocznie. Popełnił błąd w meczu Ekstraklasy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...