Reklama

Pierwsza liga w formie: gol przewrotką, emocje po końcowym gwizdku

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2018, 20:07 • 5 min czytania 0 komentarzy

Kto dzisiaj w ramach rozgrzewki przed Ligą Mistrzów postawił na rodzimą pierwszą ligę – raczej narzekać nie może. Hit zaplecza Ekstraklasy, mecz Rakowa Częstochowa z ŁKS-em Łódź, nie zawiódł pod żadnym względem – ani piłkarskiej jakości, ani dramaturgii, ani liczby sytuacji pod obiema bramkami. Gol strzelony przewrotką? Jest. Dwie zupełnie różne połówki? Tak. Bramka w doliczonym czasie gry, po rzucie karnym? Jasne. Szarpanina po końcowym gwizdku? Również. Choć spotkanie zakończyło się remisem 1:1, z pewnością skrót z niego może służyć jako reklama tej klasy rozgrywkowej.

Pierwsza liga w formie: gol przewrotką, emocje po końcowym gwizdku

A wbrew pozorom – niezłe widowisko to nie jest jakieś szczególne zaskoczenie, wręcz przeciwnie, spodziewaliśmy się dobrej piłki, bo za efektowną grę są chwaleni w tym sezonie i zawodnicy lidera z Częstochowy, i beniaminek z Łodzi. Starcie pierwszej drużyny z trzecią zawsze brzmi przyzwoicie, tutaj dochodził fakt, że Raków w pierwszej części sezonu drastycznie odskoczył peletonowi, o ŁKS-ie zaś pisało się przede wszystkim pod kątem gry krótkimi, szybkimi podaniami, co znajdowało uznanie nawet w oczach trenerów kolejnych rywali.

Jedni i drudzy pokazali, że komplementy nie są przesadzone. ŁKS przede wszystkim przed przerwą, gdy był wyraźnie lepszy, seriami podań rozrywał defensywę Rakowa, a wszystko udekorował golem przewrotką Rafała Kujawy. W pierwszych 45 minutach imponowały wyjścia spod pressingu piłkarzy Rakowa, swoboda w rozegraniu, dokładność i krótkich, i średnich podań oraz dynamika skrzydeł. Nieźle radzili sobie boczni obrońcy, Bogusz i Grzesik, brak Daniego Ramireza świetnie maskował aktywny Pyrdoł. Ten ostatni mógł zresztą jako pierwszy wpisać się na listę strzelców, ale przestrzelił w dobrej sytuacji na środku pola karnego Rakowa. Bezbłędny był za to przy dośrodkowaniu, po którym padła bramka Kujawy. Łodzianie – nie po raz pierwszy w tym sezonie – na krótko rozegrali rzut rożny, po czym zagrali mocną piłkę w kierunku pola bramkowego. Pierwsze uderzenie doskonale obronił Gliwa, wobec fantastycznej dobitki przewrotką w wykonaniu Kujawy był już bezradny.

Do przerwy obraz gry właściwie się nie zmieniał – Raków miał duże problemy, by przebić się już przez pierwszą linię obrony łodzian, którą stanowili w tym meczu Kujawa, Pyrdoł, Wolski i Łuczak. Gdy już udawało im się przecisnąć wyżej – po profesorsku czyścił reprezentant Polski U-20, Jan Sobociński. Wyrównaniem zapachniało tak naprawdę dopiero w końcówce – bliski pokonania Kołby był m.in. Sobociński, niewiele brakło też Domańskiemu.

Po przerwie łodzianie podziękowali za brawa i zeszli z boiska zadowoleni z tego, że przed przerwą potwierdzili swoją wysoką piłkarską jakość. Inaczej tego, co działo się po przerwie, wytłumaczyć się nie da. O ile z początku łodzianie wyprowadzali jeszcze w miarę groźne kontry (Kujawa głową powinien trafić na 2:0 i zamknąć mecz), o tyle im bliżej końca, tym mniej w ich grze było piłki nożnej. Raków Częstochowa atakował jak walec – lewym skrzydłem, prawym skrzydłem, środkiem. Niezmordowani Malinowski i Domański, systematycznie nękający obrońców z Łodzi Mondek czy Niewulis, do tego szarpiący się w polu karnym Lewicki. Piłka właściwie cały czas krążyła w okolicach szesnastki Michała Kołby, a ŁKS ograniczył się do jej wybijania na linię środkową. Ostatni kwadrans dokładnie tak wyglądał, to żadna hiperbola. Dośrodkowanie Rakowa z lewej strony, piłka przebita na prawą. Dośrodkowanie z prawej, piłka wybita na połowę boiska. I znów, rajd lewą stroną, wrzutka, przelot na prawą flankę.

Reklama

Ełkaesiacy nawet przestali pozorować działania ofensywne, do obrony wrócił się Rafał Kujawa, potem podmieniony na Radionowa. I gdy już wydawało się, że dowiozą to nieszczególnie zasłużone zwycięstwo, jeszcze raz przyszło zapłacić za brak doświadczenia Janka Sobocińskiego. Grający bardzo dobre zawody chłopak sfaulował we własnym polu karnym Niewulisa, który od początku szedł wyłącznie na zwarcie z obrońcą. Jedenastkę wykorzystał zaś Arkadiusz Kasperkiewicz i mecz zakończył się wynikiem 1:1.

Czy jedenastka była wątpliwa? Nie, naszym zdaniem nie. Faul był oczywiście bardzo subtelny, w dodatku w sytuacji, w której bramce ŁKS-u nie zagrażało jakieś olbrzymie niebezpieczeństwo, ale mimo wszystko Sobociński po kopnięciu piłki zahaczył też rywala, co nie mogło umknąć sędziemu. Jeśli już – wątpliwymi nazwalibyśmy decyzje chwilę później. W dużym skrócie, na biegnącego w stronę sektora gości Kasperkiewicza (były zawodnik Widzewa prowokował tam kibiców cieszynką z ułożoną z palców literą W) wpadł Lukas Bielak, co sędzia zinterpretował prawdopodobnie jako faul bez piłki i ukarał piłkarza drugą żółtą kartką. Przy szarpaninie, która wówczas się wywiązała rozdał jeszcze dwa żółtka. Nie podjął za to żadnej decyzji na gorąco tuż po końcowym gwizdku, gdy na środku boiska doszło niemal do bójki rezerwowych i sztabów obu klubów.

Całość wyglądała dość dziwnie, ale z perspektywy czystej piłki nożnej – najważniejszą decyzję o rzucie karnym podjął bezbłędnie, reszta to po prostu brak adekwatnej reakcji na wydarzenia po gwizdku.

Ogółem więc – hit z udziałem dwóch drużyn celujących w Ekstraklasę na poziomie, który Ekstraklasę właściwie przewyższał – bo mieliśmy i celne strzały, i dokładne podania i nawet parę dryblingów. No i tonę emocji, nie tylko sportowych. Oby tak dalej, pierwsza ligo.

Raków Częstochowa – ŁKS Łódź 1:1 (0:1)

Reklama

Kasperkiewicz 90+3 k. – Kujawa 14′

Pozostałe mecze:

Puszcza Niepołomice – Sandecja Nowy Sącz 1:0 (1:0)

Tomalski 21′

Bruk-Bet – Stomil 1:1 (0:0) 

Gergel 53′ – Trojak 84′

GKS Jastrzębie – Podbeskidzie 2:1 (1:0)

Adamek 39′, Żak 88′ – Jaroch 57′

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
0
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Komentarze

0 komentarzy

Loading...