Reklama

Nie ma konfliktu z Lewandowskim

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2018, 07:52 • 8 min czytania 18 komentarzy

W czwartkowej prasie wahadło przechyliło się już ku tematom ligowym, choć numerem jeden jest rozmowa z Jerzym Brzęczkiem. Z wywiadów mamy jeszcze Valdasa Ivanauskasa, który zamierza prowadzić Zagłębie Sosnowiec twardą ręką.  

Nie ma konfliktu z Lewandowskim

PRZEGLĄD SPORTOWY

Rozmowa z Jerzym Brzęczkiem o ostatnich wydarzeniach. Selekcjoner zapewnia, że w jego relacjach z Robertem Lewandowskim wszystko jest w porządku.

Wyjaśnijmy. Chodzi o pomeczową konferencję prasową. Mocno odpowiedział pan na słowa Roberta odnoszące się do nowej taktyki. W skrócie: piłkarze powinni skupić się na realizacji zadań nakreślonych przez selekcjonera.

Z mojej strony słowa, które powiedziałem na konferencji prasowej praktycznie cały czas padają na odprawach. Po pierwsze, kwestie taktyczne i to jak gramy to jest nasza wewnętrzna sprawa. Po co jeszcze je analizować przed dziennikarzami? Z drugiej strony zawsze powtarzamy zawodnikom: „Każdy z was gra w klubie. Ma trenera, który stawia na swoje przemyślenia taktyczne. Jeśli będziecie chcieli wprowadzać swoje rozwiązania stamtąd do reprezentacji, nie mamy żadnych szans.”

Reklama

Robert wypowiedział się na temat taktyki po meczu. Dość luźne przemyślenie, że bez skrzydłowych nie wyglądaliśmy dobrze, a po przerwie byliśmy znacznie groźniejsi, co widzieli wszyscy. Powiedział to jako jeden z kilku piłkarzy. Potraktował pan to jako niepotrzebną recenzję?

Nie. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że zmiana systemu wymaga czasu – szczególnie w reprezentacji, gdzie mamy mało czasu na przećwiczenie pewnych rozwiązań. Cały czas zmagamy się z tym problemem i musimy z tym żyć. System 1-4-3-1-2 był tym bardziej uciążliwy, bo wpływa na sposób poruszania się zawodników po boisku. Dlatego apeluję o rozsądniejszą interpretację moich słów.

A nie zinterpretował pan pytania o słowa Roberta zbyt dosadnie? Nie żałuje, że powiedział za dużo i za ostro, de facto nie słysząc, w jakim kontekście wypowiedział się Lewandowski?

Uważam, że nie. Naprawdę, zostawmy ten drugorzędny temat. Jako trener, jako szef, dajesz swoim podopiecznym jakiś przekaz, nakreślasz wizję, co nie oznacza, że jesteś z kimś skonfliktowany, bo powiedziałeś głośno o tych zasadach. Nie mam żadnego problemu z Robertem. Moje zdanie było jasne. Jako sztab analizujemy przeciwnika, przygotowujemy taktykę, sprawdzamy, czy jest ona dla nas korzystna i ewentualnie wdrażamy ją w życie. Nie mamy czasu na czekanie aż zmierzymy się z dogodniejszym rywalem. Działamy na żywym organizmie, przeciwko bardzo silnemu przeciwnikowi i pewnie, że takie eksperymenty mogą nas kosztować. Podjęte ryzyko ma przynieść korzyści w przyszłości. Przegrany mecz zawsze wywołuje niedosyt i rozczarowanie. Wolę jednak poznać te uczucia teraz niż w trakcie eliminacji.

PZPN przedstawił nowe pomysły na poprawę szkolenia.

(…) Nowe inicjatywy związku brzmią ciekawie i na pewno trzeba dać czas, żeby zobaczyć, co z tego wyjdzie. Czy jednak te wszystkie pomysły okażą się tak oczekiwanym przełomem w polskim szkoleniu? Nie. Na pewno w jakimś stopniu mu pomogą. Na fundamentalne zmiany wciąż czekamy. Na konferencji nie zająknięto się na temat poprawy poziomu kursów dla trenerów, jednego z kluczowych zagadnień, by gonić stracony czas w szkoleniu. Tak, jak zrobili w Portugalii. Tam federacja postawiła sobie za cel wyszkolenie trenerów, miała na to pomysł i dziś zbiera owoce. I nie chodzi nawet o czterech portugalskich trenerów w obecnej edycji Ligi Mistrzów, ale rzeszę znakomicie przygotowanych i kompetentnych szkoleniowców, którzy pracują z najmłodszymi i dostarczają ich później do wiodących klubów.

Reklama

ps1

Kilku piłkarzy Legii, głównie starszych, straciło na przyjściu trenera Sa Pinto.

Portugalczyk nie ma litości. Nie patrzy na nazwiska ani zasługi dla klubu, nawet te niedawne. Posadził na ławce Arkadiusza Malarza, który był najlepszym piłkarzem mistrzów Polski w poprzednim sezonie, i Michała Pazdana – kluczową postać defensywy warszawskiej drużyny w ostatnich latach. Niedawnego podstawowego reprezentanta Polski Krzysztofa Mączyńskiego wysłał do rezerw. Klubową legendę (zakładając, że na to miano zasługuje ktoś poza Lucjanem Brychczym i Kazimierzem Deyną) Miroslava Radovicia na dobre usadził na ławce. Inny utytułowany zawodnik przez wiele lat związany z klubem Inaki Astiz walczy, by znaleźć się choćby w gronie zmienników. Sa Pinto nie widzi w składzie ważnego zawodnika w trzech poprzednich sezonach Kaspera Hamalainena i grającego dość często wiosną Chrisa Philippsa.

Darko Jevtić załamał się plotkami na swój temat, ale teraz ma nastąpić nowe otwarcie.

Wiśle Kraków szykują się do meczu z Legią i starć z Carlitosem.

Tej jesieni Kamil Pestka częściej gra w młodzieżówce niż w Cracovii.

ps2

Rozmowa z nowym trenerem Zagłębia Sosnowiec, Valdasem Ivanauskasem. Wygląda na to, że będzie przeciwieństwem Dariusza Dudka.

Piłkarze Zagłębia powinni się pana obawiać?

Tak, prowadzę drużyny twardą ręką, jestem surowy, a dyscyplina to podstawa. Preferuję agresywny styl gry, ale Zagłębie jest w takiej sytuacji, że musimy przygotować nasze ustawienie pod konkretnego rywala. 

Karierę rozpoczynał pan w Związku Radzieckim. Czy z tamtych czasów można coś wykorzystać we współczesnym futbolu?

Wtedy bardzo ważne były porządek, dyscyplina. Rygor jest potrzebny również obecnie. W Związku Radzieckim także w sporcie były układy polityczne, czego doświadczyłem na własnej skórze. W 1988 roku nie poleciałem z reprezentacją na igrzyska olimpijskie do Seulu, gdzie drużyna zdobyła złoto. Wcześniej grałem we wszystkich meczach kwalifikacyjnych kadry olimpijskiej, byłem kapitanem, ale na ostatnim obozie dowiedziałem się, że w reprezentacji nie ma dla mnie miejsca. Trener wytłumaczył mi, że są naciski z góry, aby do Korei poleciał inny zawodnik. Do dzisiaj mnie to boli, chociaż minęło 30 lat. 

Czy piłkarze Zagłębia są zdyscyplinowani?

Niektórzy z nich muszą być bardziej obowiązkowi. Jestem po indywidualnych rozmowach, otworzyli się przede mną. Co bardzo rzuca się w oczy? To, że są za spokojni. Niektórzy z nich nie zdają sobie nawet sprawy, w jak trudnej sytuacji jest zespół. Muszą zmienić swoje mentalne podejście. 

Dragoljub Srnić gra tylko w rezerwach Śląska Wrocław, ale kasuje 30 tys. zł miesięcznie, więc nic dziwnego, że nie chce odejść.

Śląsk, który niedawno ostatecznie przegrał sprawę o milionowe odszkodowanie dla Sebino Plaku, absolutnie nie może sobie pozwolić na podobne zwolnienie kolejnego zawodnika, bo życie pokazało, że łatwiej w ten sposób zrujnować klubowi reputację, niż cokolwiek zaoszczędzić. Widać jednak, że przy Oporowskiej chcą dać Serbowi do zrozumienia, żeby w zimie wreszcie sobie poszedł. Latem wrocławianie byli go skłonni oddać komukolwiek, byle rozwiązał kontrakt. Srnić występuje teraz w każdym meczu Śląska II, ale trener Piotr Jawny stawia na piłkarzy, z którymi klub wiąże przyszłość. Serb na dziesięć meczów tylko trzy razy wyszedł w podstawowym składzie. Nie nazbierał jeszcze w spotkaniach o czwartoligowe punkty nawet 400 minut. – Widać, że nie ma zamiaru umierać za klub – opisuje grę defensywnego pomocnika jeden z członków drużyny.

ps3

Jan Sobociński z ŁKS zaczynał w hali z dziurawym dachem, dziś walczy o Ekstraklasę.

Krople pojawiały się na czołach chłopców i parkiecie. Te pierwsze – potu – z powodu wysiłku. Dla siedmiolatków z Łódzkiego Klubu Sportowego nie było straconych piłek. Dzieci nie wiedzą, co to znaczy. Dla nich każde kopnięcie jest równie ważne. Te drugie – deszczu lub topniejącego śniegu – w związku z przeciekającym dachem starej hali przy alei Unii Lubelskiej. Sala chroniła przed niską temperaturą, ale wilgocią już niekoniecznie. I podnosiła poziom trudności wyznaczony przez trenera. Bo przeciwnikami nie byli tylko koledzy czy pachołki, lecz także ścierka rzucona na plamę wody czy kubeł podstawiony pod kapiące miejsce. – Ktoś się poślizgnął, inny przed strzałem musiał minąć wiadro. Ale w ten sposób kształtował się charakter. Za sprawą takich niedogodności. Zresztą mój wciąż się kształtuje – opowiada nam Jan Sobociński. 19-letni stoper Rycerzy Wiosny i reprezentacji Polski U-20. Jeden z dziesięciu najlepszych piłkarzy I ligi wg raportu statystycznego InStat.

Francuzi nie mają syndromu wypalenia i po zdobyciu mistrzostwa świata grają tak, jak na mistrzów przystało.

Po mundialu drużyny zwykle mniej lub bardziej się zmieniają pod względem personalnym, ale w kadrze Les Bleus zmiany są minimalne. Na pierwsze mecze po mistrzostwach Deschamps powołał nawet wszystkich mistrzów z Rosji z wyjątkiem kontuzjowanego wówczas Steve’a Mandandy. Teraz zmian było nieco więcej, bo i więcej zawodników wykluczyły urazy – Samuela Umtitiego, Benjamina Mendy’ego i Floriana Thauvina. Ponadto brakowało tylko Adila Ramiego, który zakończył reprezentacyjną karierę. Nie jest to wielkim osłabieniem, przynajmniej na boisku, bo obrońca Olympique Marsylia w Rosji i tak nie zagrał ani minuty. Odgrywał za to pozytywną rolę w szatni, gdzie z racji wesołego usposobienia odpowiadał za tworzenie dobrej atmosfery. 

Ich miejsce zajęli już wcześniej grający w kadrze Kurt Zouma, Mamadou Sakho i Lucas Digne. Żaden z nich nie wystąpił w starciu z Niemcami. W tym spotkaniu w pierwszej jedenastce znalazło się aż 10 zawodników, którzy byli w podstawowym składzie w finale mistrzostw z Chorwacją (4:2).

ps4

Na koniec trochę o Lidze Narodów. Gruzja z bezrobotnym bramkarzem i piłkarzami z Polski zagra o EURO. Ukraina też.

(…) UEFA stworzyła jednak okazję awansu słabszym drużynom poprzez triumf w rozgrywkach Ligi Narodów w dywizji D, gdzie grają niezbyt silne ekipy. Gruzja na ich tle błyszczy i ma spore szanse na wygranie barażów. Do tych sukcesów przyczyniają się piłkarze, których znamy z polskiej ekstraklasy. W ostatnim meczu z Łotwą (3:0) wystąpili Lasza Dwali z Pogoni Szczecin, Giorgi Merebaszwili z Wisły Płock i wprowadzony w końcówce Luka Zarandia z Arki, który w taki sposób zadebiutował w drużynie narodowej. Gwiazdą zespołu jest z kolei były piłkarz Legii Walery Kazaiszwili – obecnie związany z klubem San Jose Eartquakes z ligi MLS.

Kluczem do zwycięstw jest jednak defensywa. W czterech spotkaniach drużyna z Kaukazu nie straciła gola. W ośmiu tegorocznych potyczkach bramkarze Gruzinów zostali pokonani tylko raz. I aż siedem z tych meczów wygrali. Inna sprawa, że nie mierzyli się z żadnym zespołem choćby ze średniej europejskiej półki. Ale ogrywanie słabeuszy też jest sposobem, by awansować do EURO.

ps5

SUPER EXPRESS

Słynny łowca gwiazd Ariedo Braida z ramienia Barcelony wybiera się na sobotni mecz Genoi z Juventusem, żeby obserwować Krzysztofa Piątka.

Trzy lata temu, gdy Barcelona rozstawała się z Andonio Zubizarettą, na dyrektora sportowego wybrała właśnie Włocha Braidę. Zdaniem dziennikarzy „El Mundo Deportivo” to właśnie on, również ze względu na świetną znajomość włoskiego rynku piłkarskiego, osobiście zajmuje się obserwacją Piątka. Miał go już raz widzieć na żywo, natomiast kolejna okazja nadarza się w sobotę, gdy Genoa zagra na wyjeździe z Juventusem Turyn.

I choć jeszcze kilka tygodni temu pogłoski o zainteresowaniu Barcelony Piątkiem wielu kwitowało uśmiechem politowania, to tych śmiejących się jest coraz mniej.

se1

Z rzeczy ważniejszych – Maciej Rybus kupił żonie auto za 800 tys. zł.

se2

GAZETA WYBORCZA

Tym razem tylko jeden piłkarski tekst – o rosyjskich piłkarzach, którzy ostatnio masowo zaczęli zaliczać imprezowe wpadki.

gw1

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...