Reklama

Hiszpanie grali, Anglicy strzelali. Piłkarska uczta w Sewilli

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

15 października 2018, 23:07 • 4 min czytania 16 komentarzy

Pamiętacie to uczucie, gdy w liceum uczyliście się do któregoś sprawdzianu cały weekend, przyszliście w poniedziałek do szkoły, a tam jakiś chłopak wkuwał w ostatniej chwili przed dzwonkiem zapraszającym na lekcję? Byliście pewni, że wam dobrze pójdzie. Tydzień później nauczyciel wyczytał oceny: dla was soczysta dwója, dla kumpla uczącego się last-minute – czwórka. No, mniej więcej tak poczuli się dzisiaj Hiszpanie. Cały ich trud w konstruowaniu akcji poszedł w gwizdek. Anglicy rozjeżdżali ich w kontrach. 

Hiszpanie grali, Anglicy strzelali. Piłkarska uczta w Sewilli

Gospodarze miażdżyli przeciwników w pierwszej połowie. Ostrzeliwali niemiłosiernie Jordana Pickforda i przyjezdni tylko jego dobrej dyspozycji oraz zwyczajnemu szczęściu zawdzięczają, że po pięciu minutach było nadal 0-0. To właśnie wtedy Hiszpanie przeprowadzili niemal identyczną sytuację, jak wczoraj przeciwko Polakom zagrali Włosi. Rożny, strącenie futbolówki na długi słupek, a tam na pełnej wbiega kolejny zawodnik. Gubi krycie, i… w tym przypadku nie trafia,w  przeciwieństwie do wczorajszej sytuacji. Powieje groteską, ale gdyby zamiast Marcosa Alonso taką szansę otrzymał Cristiano Biraghi, to gospodarze objęliby prowadzenie.

Kolejny absurd wieczoru – w szesnastej minucie padła pierwsza bramka i to bynajmniej nie dla ekipy Luisa Enrique. Kontrę przeprowadził tercet Kane-Rashford-Sterling, a ten ostatni wykończył całość perfekcyjnym uderzeniem w samo okienko bramki Davida De Gei. Naprawdę – w samo okienko. Lepiej się po prostu nie dało. W zasadzie nie wiemy co jest bardziej zdumiewające – że była to dopiero trzecia bramka Raheema w kadrze (po niemal 50 występach!), czy to, że Anglicy – naprawdę niezasłużenie – objęli prowadzenie na Estadio Benito Villamarin.

Co dalej? Powtarzamy schemat – dominują Hiszpanie, „Synowie Albionu” kontrują. Alonso w 23. minucie przegrywa pojedynek z Pickfordem. Kilka chwil później Anglicy ekspresowo wyprowadzają kolejną akcję i – no nie zgadniecie – na tablicy wyników 0-2. Ponowna analogia między tym starciem, a wczorajszym na Stadionie Śląskim. Harry Kane niczym Robert Lewandowski podaje między obrońców zespołu w czerwonych koszulkach, znajduje swoim dograniem Marcusa Rashforda, a napastnik Manchesteru United pakuje futbolówkę do siatki De Gei (zamiast prosto w niego).

Reklama

Osiem minut później było już 0-3. Genialną piłkę zagrał Ross Barkley, Harry Kane wyłożył ją do Sterlinga, który tylko dostawił nogę w polu karnym. Dublet 23-latka urodzonego na Jamajce idealnie pokazał „siłę” defensywną La Furia Roja, a Anglicy znokautowali Hiszpanów niczym Jarell Miller Tomasza Adamka. Gospodarze przy kontrach przeciwników byli bezradni jak żuk przewrócony na grzbiet. Tyle im przyszło z optycznej przewagi, że dostali trójkę w cymbał.

Po przerwie gra Hiszpanów jeszcze bardziej się rozruszała. Jednakże na bramkę z ich strony musieliśmy poczekać aż do momentu wejścia Paco Alcacera na boisko. Aby strzelić gola, wystarczyło mu zaledwie kilkadziesiąt… sekund. Marco Asensio dośrodkował futbolówkę z rzutu rożnego, zawodnik Borussii zgubił krycie, a następnie uderzeniem z główki pokonał Pickforda. Na kolejną świetną okazję gospodarze musieli poczekać do katastrofalnego błędu golkipera Anglików. Jordan spróbował przedryblować Rodrigo Moreno, co mu się na całej linii nie powiodło.

Napastnik Valencii przejął piłkę, jednak zbyt długo zwlekał ze strzałem, więc Pickford zdążył z rehabilitacją. No ale właśnie – czy w tej sytuacji nie przesadził z agresją i przypadkiem nie faulował Rodrigo?

Po wielu powtórkach… dobra, kogo będziemy oszukiwać. Nadal mamy spore wątpliwości co do prawidłowości owej decyzji. Na dwoje babka wróżyła. Prowadzący to spotkanie Szymon Marciniak nie gwizdnął i znajdzie na poparcie swojej decyzji argumenty. Ale gdyby postąpił odwrotnie, to też by znalazł. Ot, przepisy.

Reklama

Ostateczną, rozpaczliwą nawałnicę Hiszpanie przeprowadzili w ostatnich dziesięciu minutach. Najpierw Thiago Alcantara płaskim strzałem próbował wpisać się na listę strzelców, lecz nieskutecznie. Potem zza pola karnego sieknął Asensio – zabrakło kilku centymetrów do słupka. W 89. minucie Alvaro Morata zrobił… typowego Moratę. Po obronie Pickforda, piłka odbiła mu się od kolan i wyleciała poza boisko. Jeszcze Sergio Ramos strzelił kontaktowego gola w 98. minucie, jednak chwilę później Marciniak gwizdnął po raz ostatni.

Logiki na Villamarin nie uświadczyliśmy dziś za grosz. Absolutnie szalony, piękny mecz. A walka o zwycięstwo w tej grupie staje się coraz ciekawsza. Hiszpanie mogą sobie tylko pluć w brodę – okazji w opór, wiele strzałów, ale jeszcze więcej nieskuteczności i zwyczajnego pecha.

Hiszpania – Anglia 2:3 (0:3)

16’ Sterling 0:1

30’ Rashford 0:2

38’ Sterling 0:3

58’ Alcacer 1:3

98’ Ramos 2:3

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

16 komentarzy

Loading...