Reklama

To kolejny etap, dzięki któremu chcę się stać lepszym piłkarzem

redakcja

Autor:redakcja

13 października 2018, 08:46 • 11 min czytania 4 komentarze

Sobotnia prasa to przede wszystkim dalszy ciąg analiz meczu z Portugalią i końcowy etap przygotowań do spotkania z Włochami. Nie brakuje też całkiem interesujących rozmów m.in. z Pawłem Olkowskim, Kamilem Grosickim czy Grzegorzem Krychowiakiem. Pojawiają się też kolejne opinie na temat gry dwójką napastników, dotychczasowej pracy Jerzego Brzęczka, a nawet noty za czwartkowy mecz. Bez wątpienia jest co czytać.

To kolejny etap, dzięki któremu chcę się stać lepszym piłkarzem

PRZEGLĄD SPORTOWY

okladka ps

Jerzy Brzęczek z Włochami zagra o swoje pierwsze zwycięstwo w roli selekcjonera – zapowiada „PS” i do gry od pierwszych minut awizuje Wojciecha Szczęsnego, Pawła Olkowskiego, Kamila Grosickiego oraz Jakuba Błaszczykowskiego.

Reklama

Jerzy Brzęczek uważa, że reprezentacja Polski nie musi opierać gry tylko na kontrach i stałych fragmentach, a może kreować, starać się kontrolować mecz. Ten pomysł podoba się kadrowiczom, w końcu każdy woli mieć piłkę niż za nią biegać, ale pierwsze próby wypadły przeciętnie. Selekcjoner konsekwentnie sprawdza, czy ma wykonawców do tego planu. Czy jednak jego wizja, by nadać kadrze nowy kształt nie jest zbyt odważna? Może oszczędny styl biało-czerwonych jest im po prostu pisany? Rewanż z Włochami na Stadionie Śląskim da kolejne odpowiedzi na te pytania.

Na razie nie wiemy, jak styl ma drużyna Brzęczka. Wiemy, jaki selekcjoner chce, żeby był. Na krótkich zgrupowaniach mocno ogranicza go czas. Przed starciem z Portugalią kadrowicze mieli tylko jeden trening, żeby zapoznać się z nową taktyką bez skrzydłowych. Nie inaczej jest przed niedzielnym spotkaniem. Reprezentanci nie mają kiedy trenować nowych wariantów, nie pozwalają na to ekspresowe terminy rozgrywania meczów. Ale to ból wszystkich selekcjonerów, narzekanie nic nie pomoże. Nasza kadra z obecnym potencjałem musi mieć wyprcowane schematy, indywidualne zrywy zdarzają się zbyt rzadko.

breczek 1

Paweł Olkowski przekonuje, że w Boltonie wrócił do żywych, czego dowodem jest powołanie do kadry.

Powrót do przeszłości. 11 października 2006 roku. Mały Paweł był na trybunach Stadionu Ślaskiego podczas wygranego 2:1 meczu z Portugalią. W czwartek znalazł się tam ponownie, ale już nie zagrał. Szansa na występ jest jeszcze w niedzielę.

To był mój pierwszy mecz na tym obiekcie. Mama mnie zabrała, bo bardzo chciałem zobaczyć Cristiano Ronaldo w akcji. Jak każd młody chłopak, który kocha futbol, ja również byłem zapatrzony w gwiazdę takiego formatu. A tu się okazało, że Grzegorz Bronowicki wyłączył go z gry. Portugalczyk nie pokazał nic specjalnego. Przeżycie było duże. Ogromny obiekt, kilkadziesiąt tysięcy kibiców, a wśród nich ja. Był niesamowity doping i atmosfera, Od tamtego czasu minęło już dwanaście lat. Mama powtarza mi, że obiecałem jej, że zagram kiedyś na Stadionie Śląskim. Jestem blisko i jeśli dostanę szansę postaram się jak najlepiej ją wykorzstać. Zdjęcie z takiego meczu zawisłoby na ścianie z zestawieniem z tymi sprzed lat.

Reklama

Wrócił pan do reprezentacji po blisko trzyletniej przerwie. Gdzie zniknął pan na ten czas?

Zostałem schowany do szafy. Byłem w Kolonii. Podkreślam byłem, bo nie grałem. Ostatnie dwa lata to stracony czas. Moment dużej frustracji, bo starasz się wszystko robić jak zawsze, a trener nie widzi ciebie w składzie. Pojawia się zwątpienie i bezlsilność. Zimą nastąpiła kumulacja. Bardzo mocno pracowałem na treningach, pomagał mi także psycholog. Czułem się mocny fizycznie i psychicznie. Wydawało mi się, że jest tylko kwestią czasu, kiedy dostanę szansę, jednak ta się nie pojawiła. W klubie nadszedł czas dużych zmian, a ja nie byłem uwzględniony w planach.

olkowski

O grze dwójką w ataku wypowiadają się byli napastnicy reprezentacji Polski.

– W tym ustawieniu Piątek wypadł lepiej od Roberta, bo był bardziej aktywny. Chciał udowodnić, że potrafi możliwości z klubu przełożyć na reprezentację. To było dobre dla niego, ale nie wiem, czy dla drużyny, bo brakowało współpracy. Ona nie powstaje jednak tak od razu, zawiązuje się na przestrzeni kilku spotkań, a tu obaj zostali rzuceni na głęboką wodę. Można ich oceniać dopiero, jak rozegrają razem 3-4 mecze, albo chociaż połowę tych spotkań – twierdzi Marcin Żewłakow (…)

wspolpraca zewlka

Wyblakły, ale jednak wciąż klasyk. Tak zapowiadany jest mecz Holendrów z Niemacami.

Dla każdego z dziewięciu krajów sąsiadujących z Niemcami mecz z tym rywalem jest czyms szczeglnym i wywołującym dodatkowe emocje. Jednak sami Niemcy jako klasyk traktują przede wszystkim starcia z Holandią. Piłkarska rywalizacja obu państw zaczęła się w latach 70., od pokolenia Johana Cruyffa i Franza Beckenbauera i trwa do dziś. Nawet jeśli Holendrzy przestali należeć do ścisłej czołówki, a Niemcy mają swoje problemy ich sobotnie starcie w Amsterdamie o punkty w Lidze Narodów nadal wywołuje emocje. Zwłaszcza że w grupie, w której grają, są jeszcze mistrzowie świata Francuzi, to prawdopodobnie między Niemcami a Holendrami rozstrzygnie się, kto spadnie do drugiej dywizji.

Afera w Szczecinie. Pogoń za nieprawidłowości przy transferze Spasa Delewa została ukarana zakazem transferowym. Z kolei Bułgara zdyskwalifikowano na cztery miesiące.

Kłopoty Delewa w Beroe zaczęły się po porażce w półfinale krajowego pucharu z CSKA Sofia. Kibice ekipy ze Starej Zagory uznali, że gracze, z obecnym pomocnikiem granatowo-bordowych na czele, specjalnie odpuścili spotkanie. Mieli wybuczeć, a następnie porysować samochód skrzydłowego. Po tych wydarzeniach dzięki wsparciu znanego prawnika Radostina Wassiliewa zgodnie z tamtejszym prawem pracy jednostronnie rozwiązał kontrakt i przeniósł się do Szczecina. Szefowie Pogoni dostali certyfikat Delewa z Bułgarskiego Związku Piłki Nożnej i byli przekonani, że podpisują umowę z wolnym zawodnikiem.

Jednak według FIFA tamtejsze reguły naruszyły normy federacji o stabilności kontraktowej. Decyzja nie jest prawomocna, stronom przysługuje prawo złożenia apelacji w Trybunale Arbitrażowym w Lozannie i już zapowiedziano, że w ciągu 21 dni z niego skorzystają.

Powody do radości mają za to we Wrocławiu, gdzie na meczach Śląśka rośnie frekwencja.

delew

Ponad 20 tysięcy widzów na ostatnim meczu Śląska z Legią (0:1) to doskonała wiadomosć dla klubowej księgowości. Śląsk płaci od początku bieżącego sezonu wysoki czynsz za użytkowanie stadionu – 1,6 miliona złotych rocznie – i musi go sobie odrobić z nawiązką.

Do tej pory model użytkowania obiektu wyglądał w ten sposób, że klub dzielił się ze Stadionem Wrocław częścią zysków z dnia meczowego, ale w zamian nie płacił czynszu za użytkowanie areny (natomiast oczywiście pokrywał koszty organizacji spotkań). Teraz jest inaczej: Śląsk płaci operatorowi za to, że na Pilczycach jest, a w zamian stara się wycisnąć z obiektu jak najwięcej.

O Brzęczku i Lidze Narodów w cotygodniowym felietonie pisze Krzysztof Stanowski.

Pomysł z Ligą Narodów z punktu widzenia biznesowego jest fantastyczny. Bezwartościowie mecze towarzyskie ładnie obrandowano, posegregowano i jako gotowy produkt odpowiednio wyceniono, co spotkało się z bardzo koszystną reakcją rynku. Federacje piłkarskie otrzymały więc dodatkowy, potężny zastrzyk gotówki, niestety kosztem trenerów, którym brakuje świętego spokoju i czasu. Bo my, kibice i dziennikarze, tak niestety mamy, że jakoś dziwnie szybko zapominamy, iż mecze towarzyskie z naklejką „Liga Narodów” to wciąż mecze towarzyskie, czy de facto treningowe. Chcemy w nich dostrzec więcej, niż są warte, na siłę próbujemy dodać im prestiżu, po prostu kupujemy tę marketingowę zagrywkę UEFA, Ale to są sparingi, tylko inaczej nazwane.

Jak dla mnie Jerzy Brzęczek może te spotkania przegrywać do woli i w dowolnych rozmiarach, to nawet czasami jest korzystniejsze niż mydlące oczy remisy czy fartowne zwycięstwa. Drużyna nie musi od razu wygrywać, być może to jeszcze lepiej, jeśli sobie przegra. Wolę jeśli nieprzekonujący piłkarz wypadnie w sparingu fatalnie niż tak sobie, bo szybciej pozwoli to trenerowi dojść do właściwych wniosków (…)

SUPER EXPRESS

Zaczyna się dość oryginalnie, bo „Superak” wystawia reprezntantom noty za mecz z Portugalią.

Łukasz Fabiański 2 (skala 1–6)
Przy drugim i trzecim golu mógł zachować się lepiej, co potem przyznawał w strefie wywiadów. W niedzielę z Włochami zagra Wojciech Szczęsny.

Mateusz Klich 1
Miotał się po boisku, trzeba było się mocno przypatrzeć, żeby go dostrzec na murawie. Opuścił boisko dopiero w 63. min.

Krzysztof Piątek 4
„Il Pistolero” ciągle strzela. Choć miał niewiele kontaktów z piłką, to w najważniejszym momencie pokazał taką skuteczność jak w lidze włoskiej.

Robert Lewandowski 3
Nie miał w zasadzie ani jednej klarownej sytuacji. Odcięty od podań, dlatego często cofał się do pomocy, by rozgrywać piłkę. Przy golu Piątka miał duży udział, sprytnie blokując bramkarza.

Jakub Błaszczykowski 4
Selekcjoner Jerzy Brzęczek był mocno krytykowany za powoływanie siostrzeńca, który niewiele gra w Bundeslidze. Pięknym golem Kuba zamknął usta krytykom. Grał ambitnie, był niebezpieczny w ataku.

oceny se

Zawodników oceniają też ludzie ze świata piłki.

Grzegorz Lato: – Byliśmy o klasę słabsi. Najbardziej bolały mnie szkolne błędy w obronie przy straconych golach. Dwie z trzech bramek strzeliliśmy sobie sami. Ale rozgrzeszam Glika, bo nawet gdyby nie dotknął piłki, to i tak wpadłaby do bramki.

Michał Listkiewicz: – Portugalia była lepsza pod każdym względem. Gdyby nie drobny brak precyzji, skoń czyłoby się nokautem. Po dobrym początku nasi piłkarze gaśli z minuty na minutę. Szkoda, że zatarte zostało wspomnienie meczu z Portugalią z roku 2006, który uważam za najlepszy występ pol- skiej reprezentacji w tym stuleciu

Włodzimierz Lubański: – Portugalia była o klasę lepsza. Co do Piątka, to bardzo dobrze stanął przy rzucie
rożnym. Ale w całym meczu bez błysku. Jeśli chce w przyszłości zastąpić w ataku Roberta Lewandowskiego, to lata pracy przed nim. Na dziś Lewandowski to inna półka.

Czwartkowy mecz zdaniem dziennikarzy „Super-Expressu” jedno udowodnił na pewno – Piątek to złoty chłopak.

Jeśli kogoś z reprezentacji Polski można wyróżnić po meczu z Potugalią (2:3) w Lidze Narodów, to na pewno Krzysztofa Piątka (23 l.), który strzelił debiutanckiego gola. Gwiazdę Genoi wychwala lider Piotr Zieliński (24 l.).

Piątek jest w niesamowitym gazie. W lidze włoskiej strzelał gole w każdym z siedmiu ostatnich meczów. Ma już na koncie dziewięć trafień i jest liderem klasyfikacji najlepszych snajperów. Teraz „Il Pistolero” (rewolwerowiec, jak nazywają go Włosi) trafił również w reprezentacji Polski

– Krzysiek imponuje skutecznością w tym sezonie. Złoty chłopak, niech dotyka tę piłkę i strzela jak najwięcej – chwali kolegę Zieliński, który narze- ka na głupio stracone bramki.

– Boli ta porażka, łatwo dawaliśmy sobie wbijać gole. Wiedzieliśmy, że Bernardo Silva ma świetną lewą nogę. Kiedy biegł z piłką wzdłuż szesnastki, spodziewaliśmy się, że będzie strzelał. Zabrakło agresji w odebraniu piłki.

piatek zloty

Dalej jest jeszcze rozmówka z Kamilem Grosickim, który nie owija w bawełnę i mówi, że Portugalia była zdecydowanie lepsza.

Byłeś rozczarowany tym, że zacząłeś mecz jako rezerwowy? Bo na konferencji prasowej mówiłeś, że przyjechałeś zagrać w pierwszym składzie.

Mówić to jedno, a trzeba pokazywać drugie. Cieszę się, że dostałem pół godziny. Z meczu na mecz będę grał na pewno coraz więcej. Najważniejsze, aby wrócić do optymalnej formy poprzez grę w klubie. Na kadrę trzeba przyjeżdżać na 120 proc. gotowym. Mogę powiedzieć, że jestem nie na 120, ale na 100 proc. gotowy.

Kiedy mieliście korzystny wynik, nagle oddaliście inicjatywę Portugalczykom. Dlaczego?

Wiedzieliśmy, że Portugalia jest w świetnej formie. Bardzo dobrze utrzymywała się przy piłce. Pierwsze 25 min mieliśmy dobre, strzeliliśmy bramkę. Ale coś siedzi w psychice, że gdy zespół strzeli gola, to cofa się i stara się grać z kontrataku.

GAZETA WYBORCZA

Na początek rozmowa z Grzegorzem Krychowiakiem.

W styczniu skończysz 29 lat, a zebrałeś więcej wrażeń niż ktokolwiek w reprezentacji.

 Fakt, każda liga jest zupełnie inna. Grałem w West Bromwich Albion, którego taktyka ograniczała się do dalekich podań wykonywanych przez obrońców, grałem w Hiszpanii, gdzie futbol jest kombinacyjny. Liczy się utrzymanie przy piłce, a akcje buduje się podaniami od obrony. Takie bogactwo doświadczeń można wykorzystać na wiele sposobów.

Jaki styl najbardziej ci odpowiada?

Jeśli zespół często jest przy piłce, gra sprawia większą frajdę. Zdaję sobie sprawę jednak, że w ten sposób gra kilka zespołów w Europie. No i ponad wszystko liczą się, rzecz jasna, wyniki. W poprzednim sezonie w West Bromwich dużo biegaliśmy, atakowaliśmy po długich podaniach, ale jeśli wygrywaliśmy, mieliśmy z tego satysfakcję. Tyle że nie wygrywaliśmy (…)

Po przyjściu do Sevilli mówiłeś, że w Hiszpanii chcesz poprawić grę w ofensywie. A po co przechodziłeś do Lokomotiwu?

Nadal chcę się rozwijać. W tej drużynie spoczywa na mnie większa odpowiedzialność, zwłaszcza za grę do przodu. To kolejny etap, dzięki któremu chcę się stać lepszym piłkarzem. Jednocześnie zależy mi, by umacniać opinię zawodnika nieustępliwego, walecznego.

krychowiak

 Michał Szadkowski przedstawia reprezentację Polski jako drużynę zagubioną.

Trudny to rok dla kibica reprezentacji. Burzący opinię drużyny narodowej jako solidnej i przewidywalnej, niezwykle bolesny pod względem wyników. Cztery porażki w 2018 r. to najwięcej od koszmarnego 2013 r. Wówczas zespoły Waldemara Fornalika i Adama Nawałki przegrały w sumie pięć razy. A drużynę Brzęczka czekają jeszcze tej jesieni trzy mecze (sparing z Czechami oraz mecze Ligi Narodów z Włochami i Portugalią).

Nowy Selekcjoner kilka tygodni temu wystartował od niespodziewanego remisu 1:1 w Bolonii. Dał nadzieję, że katastrofa na mundialu w Rosji była jednak incydentem, a możliwości piłkarzy pozwalają mierzyć w coś więcej niż faza grupowa mistrzostw świata. Dziś wygląda na to, że Brzęczek nie rozwiązał problemów, z którymi borykał się Nawałka.

zagubiona

O nowym pomyśle na reprezentację Włoch pisze za to Rafał Stec.

Pod przywództwem Roberto Manciniego drużyna nadal tkwi w chaosie, który szczególnie wyraźnie widać przy ustalaniu, kogo posłać na atak. Włosi znędznieli do tego stopnia, że miesiąc temu, gdy z trudem urwali Polsce punkt w Bolonii, nowy trener probował szukać ocalenia w Mario Balotellim – wiecznie niesubordynowanym, dorosłym tylko metrykalnie urwisie, który po raz kolejny ogłosił, że wreszcie dojrzał. Podczas wakacji przybyło mu jednak kilogramów, i to masy tłuszczowej, nie mieśniowej. Balotelii zawiódł totalnie i teraz w ogóle nie otrzymał powołania. Ba, włoski selekcjoner zrezygnował z Andrei Belottiego, który wybiegł wówczas z rezerwy. Całkiem usunął obu napastników, którzy mieli dźwigać ofensywę.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...