Reklama

Liga od kuźni: Miedź Legnica

redakcja

Autor:redakcja

09 października 2018, 14:01 • 12 min czytania 9 komentarzy

Dziesięciu dobrych, ukształtowanych piłkarzy z zewnątrz, dziesięciu wychowanków. Takie proporcje szatni to nie marzenie, a cel Miedzi Legnica. Cel, za którym murem stoi właściciel klubu, Andrzej Dadełło. Cel, na którego realizację idzie zauważalny procent wydatków, potrafiący w czasach pierwszoligowych sięgać nawet połowy budżetu.

Liga od kuźni: Miedź Legnica

Jak pełną rozmachu wizję zrealizować w polskich warunkach? W mieście posiadającym zaledwie sto tysięcy mieszkańców? Rywalizując za miedzą z markami Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław?

Wychodzi się od hasła przyświecającemu odbudowie Miedzi czasów Dadełły: „W piłkarskim środowisku wiele osób uważało, że pewnych rzeczy nie da się zrobić. My byliśmy z zewnątrz, nie wiedzieliśmy, że czegoś się nie da zrobić, więc to po prostu robiliśmy”. 

Później nie kończy na pięknym filozofowaniu, tylko przechodzi do konkretów. A konkrety opierają się zaś na dwóch filarach: autorskiej wizji szkolenia, a także spójnym systemie edukacji ogólnej i piłkarskiej.

FILAR PIERWSZY: PRACUJ CIĘŻKO I Z GŁOWĄ

Reklama

Za wizję szkolenia odpowiada aktualnie dyrektor akademii Wojciech Robaszek. Tak o jego zatrudnieniu opowiadał nam dyrektor sportowy Miedzi, Marek Ubych:

– Właściciel klubu, pan Dadełło, wiedział czego chce od akademii, ale nie do końca wiedział jak to zrobić. Ma wiele umiejętności, ale trenerem nie jest. Ja podzielałem jego zdanie jeśli chodzi o kształt akademii. Mamy zamożnego sąsiada, Zagłębie Lubin, niedaleko Śląsk Wrocław, musieliśmy znaleźć swoja niszę – pracować mądrzej, ale też ciężej. Szukaliśmy człowieka o określonych cechach. Gdy dyrektor Robaszek w siedzibie pana Dadełły przedstawił swój pomysł, od razu dostrzegliśmy wiele stycznych punktów między naszymi i jego filozofiami. Później zaprosiliśmy go kolejny raz, ale tym razem prezentację pokazał pan Dadełło – prezentację z wymaganiami wobec dyrektora. Widziałem jedyny moment odkąd współpracuję z trenerem Robaszkiem, że ma leciutki strach w oczach, bo tych zadań było wiele, sprecyzowanych i konkretnych; za chwilę ta obawa przerodziła się w fajny żar. Mamy poczucie, że za każdym razem kiedy robimy swoje odprawy na temat akademii, zawsze wychodzimy zadowoleni z rozmów, przekonani, że idziemy  w dobrym kierunku.

Wojciech Robaszek od lat jest uważnym obserwatorem futbolu niemieckiego i tamtejszych metod szkoleniowych, które podglądał między innymi w Borussii Dortmund, Schalke, a szczególnie w VfL Wolfsburg. Nie jest jednak kopistą. W rozmowie podkreśla, że nie chodzi o przełożenie niemieckich metod jeden do jednego, tylko o wprowadzenie tego, co w nich najlepsze i najprzydatniejsze w naszych warunkach.

Robaszek, po pierwsze, wierzy w polskiego piłkarza. Opierając się na obserwacjach zawodników z wielu krajów, stwierdza, że Polacy mają wielki potencjał, bo nasza narodowa waleczność, swoista charakterność, to bezcenny atut do wykorzystania w warunkach boiskowych. Trzeba tylko umieć wycisnąć z tego soki.

A raczej siódme poty, bo Robaszek wierzy w kult ciężkiej pracy. Jego zdaniem polski piłkarz trenuje za mało. W dobie, gdy tyle mówi się o regeneracji i odpowiednim czasie na wypoczynek, Robaszek widzi to nieco inaczej.

Reklama

– Czas na regenerację musi mieć ukształtowany piłkarz, zawodnik w akademii, który chce się tym piłkarzem stać, musi pracować dużo więcej i ciężej niż senior.

To przekłada się dla najstarszych grup nawet na aż osiem jednostek treningowych w tygodniu. Niedziela – trening regeneracyjny rano. Poniedziałek trening drugi, wtorek zajęcia dwa razy, środa dwa razy, czwartek jednostka siódma, piątek ósma. Plus do tego odprawy DVD, rozmowy indywidualne. W praktyce piłkarz jest w pracy minimum cztery godziny dziennie.

– Zawodnik każdego dnia musi być obciążony, żeby coś osiągnąć. Nie mam sentymentów. Trzeba pokonać dysproporcję mięśniową, jaką często mają piłkarze, a przez którą czują szybko zmęczenie. W grudniu będziemy ją nadrabiać. Może będą cztery dni wolnego. Tak wyglądają ze mną święta.

Kluczową kwestią przy ciężkiej pracy młodych organizmów jest kontrola. Oczywiście, że wprowadzenie dużych obciążeń bez pojęcia mogłoby odbić się czkawką, ale energetyka wysiłku to konik dyrektora akademii Miedzi. Robaszek podkreśla, że to tematyka, w której rozwija się od wielu lat, a ścisła kontrola jest kluczem do efektywności.

– Treningi są monitorowane w pierwszej dobie po meczu, w drugiej dobie po meczu, określone obciążenia w 3-4 dobie po meczu, z daną intensywnością. Następnie koordynatorzy muszą mi dostarczyć informacji jak te treningi były robione. Oczekuję zapisów w postaci wykresów polarowych, o których rozmawiam z trenerami, a które pomagają ustalić poziom optymalnej intensywności.

Wraz z koordynatorem etapu trzeciego szkolenia (czyli od 15. roku życia do zespołu rezerw), biologię wysiłku dyrektor kontroluje za pomocą sporttesterów. W ten sposób weryfikuje też, czy praca trenerów jest realizowana należycie.

Dieta ustalana jest wspólnie z dietetyczką od najmłodszych lat. Robaszek wychodzi z założenia, że dzisiejszy futbol nie może obejść się bez poważnego potraktowania medycyny, rozszerzono więc badania w postaci morfologii, która pomaga sprawdzić czy dojrzewający organizm nie ma braków, które można uzupełnić choćby korektą w diecie.

image-1

Kompleks przy Świerkowej ma w planach rozwinąć się i stać się centrum treningowym Miedzi

Dyrektor Akademii dużą uwagę zwraca na fizjologię. Kiedy pojawił się w klubie, egzaminował z aspektów znajomości ludzkiego organizmu swoich trenerów. Jedni wypadali lepiej, inni gorzej, ale dziś wszyscy wiedzą, że mogą z Robaszkiem podyskutować na temat przygotowania fizycznego, na które ten ma bardzo specyficzne i sprecyzowane spojrzenie.

– Zdarzało mi się spotykać osoby, które odpowiadały za przygotowanie motoryczne, a nie miały nigdy do czynienia z piłką nożną. Przychodził ktoś z innej dyscypliny, a przecież każdy sport ma swoją specyfikę i wymaga specjalistycznego podejścia. Jest niezbędne, by w akademii, swoistej fabryce piłkarzy, pracowali wykwalifikowani ludzie, a ich kwalifikacje muszą być znakomite jeśli chodzi o elementy metodyczne i elementy przygotowania motorycznego. Dziś mam grupę trenerów, którym ufam.

Dyrektor sportowy Miedzi, Marek Ubych:

– O skauting trenerów dba trener Leszek Dulat, kolejna kluczowa osoba dla naszej akademii, która w okresie bezkrólewia, kiedy mieliśmy momencik bez dyrektora, wykonała olbrzymią pracę, a teraz kontynuuje ją na innych polach. Oczywiście z racji faktu, że mamy swoją szkołę, nasi trenerzy muszą legitymować się też uprawnieniami nauczycielskimi. Trener Leszek jest bardzo znaną i szanowaną osobą w regionie, to utytułowany szkoleniowiec działający w stowarzyszeniach trenerskich, ma więc bardzo duże rozeznanie w „rynku” trenerskim. W tym roku zatrudniliśmy sześciu-siedmiu trenerów. Zauważmy też, że trener Robaszek jest z Łodzi, więc nie polegamy tylko na ludziach z naszego regionu, gdy nam na kimś zależy, potrafimy pokazać determinację.

Tomasz Syska, koordynator szkolenia:

– Moja rola to stanowić wsparcie dla trenerów przy układaniu mikrocykli i jednostek treningowych, a więc sfera organizacyjna, natomiast merytorycznie to hospitowanie treningów. W każdym dniu tygodnia jeden trening, a po każdej hospitacji prowadzimy z trenerem rozmowę na temat tego co można poprawić, co zmodyfikować, usprawnić. To też bieżąca ocena zawodników, nadzorowanie modelu gry i programu szkolenia wprowadzonego przez dyrektora Robaszka.

No właśnie, nie ulegajmy też złudzeniu, że motoryka jest najważniejsza i nadrzędna. W Miedzi rozumieją, że w piłkę się gra, a nie biega. Wydolność jest bazą, która pozwoli na efektywną ciężką pracę nad wszystkimi elementami gry. Dalej wielki nacisk kładzie się na taktykę. Dyrektor Robaszek ujednolicił styl gry młodzieżowych drużyn Miedzi, aż po dla akademii najważniejszą, czyli trzecioligowe rezerwy, gdzie adepci otrzaskują się z seniorską piłką. Te tropy taktyczne oczywiście mają też pokrywać się z pierwszym zespołem.

– Dzisiaj wyczynowe granie bez przygotowania motorycznego, taktycznego i bez mentalnej umiejętności wygrywania, to nie wyczyn – twierdzi dyrektor Robaszek.

Jeśli chodzi o „umiejętność wygrywania”, to również jest ona wypracowywana fazami. Dyrektor Robaszek podkreśla, że na samym początku, w najmłodszych rocznikach, wynik nie gra roli. Jego zdaniem plagą polskiej piłki są trenerzy, którzy budują młodym zawodnikom moment szczytowy teraz, zamiast planować go na przyszłość. Osiągając z młodzieżowcami wyniki trenerzy promują sami siebie, a nie tworzą dojrzałych zawodników. Wynik interesuje Robaszka w wydatnym stopniu od U-15, wtedy wchodzi nauka odporności na stres, odporności na zmęczenie, swoiste hartowanie charakteru zawodnika.

Ciekawy jest też zabieg polegający na przenoszeniu zawodników między rocznikami. Jeśli młodszy piłkarz się wyróżnia, zostaje awansowany do gry ze starszymi, a z kolei starszego można za karę czasowo relegować do młodszych. Obie strony mogą na tym zyskać. Ile w historii piłki opowieści gwiazd, które mówiły, że zaczynały od gry ze starszymi kolegami na podwórku? Ukarany natomiast nie jest całkowicie odcięty od piłki, zbiera lekcję, może też nabrać pewności siebie.

Wydaje się, że nad mentalnością zawodnika w Legnicy mają jeszcze większą kontrolę niż nad fizjologią zawodników. Powód?

FILAR DRUGI: ZINTEGROWANY SYSTEM EDUKACJI

To, jak poważnie do projektu akademii podchodzi Miedź, pokazuje własna szkoła i internat. Żebyśmy mieli jasność: nie chodzi o trzy klasy na krzyż w zaprzyjaźnionym ośrodku, nie chodzi o zajęcia dodatkowe. Miedź Legnica ma własną regularną podstawówkę sportową, sportowe gimnazjum (ostatnie klasy), sportowe liceum. Nie mówimy tutaj o klasach sportowych w zewnętrznym podmiocie, tylko podmiotach własnych, dzięki czemu plan pracy młodych sportowców można jeszcze zoptymalizować, a zarazem jest nad nimi większa kontrola.

szkoła

rok

Co ważne, to też sprawia, że trenerzy akademii Miedzi mogą skupić się wyłącznie na pracy w niej. W wielu miejscach kraju zdarza się, że nawet ceniony szkoleniowiec młodzieży musi dorabiać gdzie indziej. To rozbija koncentrację i trudno oczekiwać maksymalnych efektów. W Miedzi funkcja trenera łączona jest z funkcją w szkole.

Tomasz Syska: – Ukłon w kierunku naszej akademii. Mamy zorganizowaną pracę w ten sposób, że jest to nasz jedyny zawód. Pracujemy wyłącznie w klubie, bo czy mówimy o szkole lub bursie, to jedno miejsce pracy. Trenerzy mają kontakt ze swoją grupą zawodników praktycznie codziennie.

Szkoła i akademia jest jednym organizmem. Nie ma takiego terminu jak „po godzinach”, bo wtedy młody piłkarz jest na lekcjach bądź w bursie. Harmonogram można ustawić dowolnie według potrzeb, co nie byłoby możliwe w normalnej placówce.

Dzięki temu dzień wygląda mniej więcej tak: Szósta rano dzwonek, śniadanie w bursie, podwózka klubowym autobusem na poranny trening, który zaczyna się 7:30. Później autobus wiezie do bursy, jest czas na kąpiel, dalej są lekcje. W szkole obiad, po lekcjach przeważnie drugi trening. Kogo odbierają rodzice, ten jedzie do domu, kto wraca do bursy ma czas na odrabianie pracy domowej, ale też zabawę w pokoju otwartym czy obejrzenie meczu w sali wspólnej.

Dzięki własnej szkole możliwe jest również rotowanie treningami, co jest niezbędne przy ograniczonej liczbie boisk: jedni wchodzą wtedy, gdy inni są w szkole, potem grupy się wymieniają. Na taką plastyczność planu nie byłoby szans nigdzie indziej.

bus

Oferta podstawówki jest lokalna, ale liceum jest zauważalne w regionie, na nabory przyjeżdżają dzieciaki z Wałbrzycha, Jeleniej Góry, a zdarzają się nawet osoby z Wrocławia, co jest o tyle zaskoczeniem, że w stolicy Dolnego Śląska też jest duża oferta szkół sportowych. Osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że szkoła Miedzi ma pięć lat.

O mentalności w Miedzi najlepiej świadczy fakt, że każdy w szkole ma docelowo wychodzić również z papierami UEFA C i kursem sędziowskim, a najstarsze roczniki sprawdzają siły jako asystenci na treningach z dziećmi. Miedź planuje otworzyć wspólnie z PWSZ też swój kierunek studiów, roboczo nazwany coachingiem zdrowia. To kontynuacja wszystkiego, z czym miało się wcześniej do czynienia – fizjoterapia, dietetyka, psychologia, trochę jak pakiet pod trenera personalnego.

W Miedzi chcą wychowywać nie tylko piłkarzy. Chcą wychowywać ludzi gotowych do brania życia za rogi, niekoniecznie w piłce, bo przecież jest jasne, że wszyscy w piłce kariery zrobić nie mogą.

Spokój w klubowej bursie – około 150 chłopców – to pokłosie centralizacji ze szkołą, dopasowania obciążeń i charakterów. To dzieciaki zorientowane na cel. Kalendarz mają na tyle obfity, że nie mają kiedy myśleć o głupotach. Oczywiście nie zmienia to faktu, że jest kiedy odpocząć. Na mecze nigdy nie ma szlabanu. W bursie jest około dziesięciu wychowawców, dyżury są całodobowe.

bursa3 bursa1

Wśród wychowawców są też autorytety Miedzi, jak choćby Kazimierz Niemietuk, trener pierwszej drużyny w latach 1976-1979, 1981-1983, 1984-1985, kiedy wprowadzał klub do ówczesnej III ligi opierając zespół właśnie na młodzieży. Stawianie na własne autorytety to częsta praktyka: z juniorami pracują Wojciech Górski czy Wojciech Łobodziński, który chwilowo zawiesił te obowiązki ze względu na grę w Ekstraklasie.

Łobodziński: – Cały zeszły sezon byłem asystentem w drużynie juniorów młodszych i chwaliłem sobie tę pracę. Dużo nauczyłem się jako trener. Bardzo wciągnąłem się w życie drużyny, zajmowało mi to sporo czasu, dlatego teraz musiałem troszeczkę odpuścić bo z chwilą, kiedy byłem na boisku, chciałem młodym adeptom jak najwięcej pokazać. Wchodziłem z nimi nawet w gry, a z fizycznego punktu widzenia na poziomie Ekstraklasy to nie jest dobre, bo to kolejna jednostka treningowa. Na pewno jednak do tego wrócę.

WYZWANIA DLA AKADEMII

Pierwszym wyzwaniem jest rywalizacja z sąsiadami, bo przecież Zagłębie Lubin ma jedną z najlepszych akademii w Polsce. W klubie przekonują, że chcą odrobinę innego profilu zawodników: szukają może nie największych gwiazd, a pracusiów, ludzi zdeterminowanych, mających wyobraźnię. W najbliższym czasie rozwinąć ma się też siatka skautingowa.

Dyrektor Marek Ubych:

– Wszystkich najbardziej utalentowanych nie zatrzymamy. Akademia jest młodym tworem i ciężko negocjować, gdy zgłasza się zachodni klub. Trzeba natomiast oddać naszym trenerom wiodącym, że mają świetny kontakt z młodymi adeptami. Ci trenerzy są dla chłopców kimś więcej, niż przełożonymi. To budująca współpraca, ci chłopcy wiedzą, że mogą zaufać swoim trenerom nie tylko w sprawach piłkarskich. Mogę z dumą powiedzieć, że naszymi trenerami są porządni i dobrzy ludzie.

Wojciech Robaszek:

– Ja do tego nie podchodzę tak, że Zagłębie jest problemem. Zagłębie pokazuje, że nie można stać w miejscu, trzeba cały czas działać, myśleć o aspektach, w których można się rozwinąć. Można powiedzieć, że to motywujące sąsiedztwo.

Na pewno na ten moment Miedź nie ma dostatecznej liczby boisk, bo jest ich zaledwie pięć, w tym trzy trawiaste, na których pracuje 26 trenerów. Działka przy ul. Świerkowej ma potencjał pod wielomilionową inwestycję, która dałaby obiekt z wyższej półki, ale do tego droga daleka. Niemniej biorąc pod uwagę rozmach projektu, można liczyć, że determinacji nie zabraknie.

Szczególnie, jeśli zaczną ważne role w pierwszej drużynie Miedzi odgrywać wychowankowie. Dyrektor Ubych:

– Jesteśmy cierpliwi, ale troszeczkę chytrzy. Chcemy, żeby już zimą efekty akademii były widoczne przy pierwszym zespole. Są rezerwy w trzeciej lidze, chłopcy, którzy nie zostali wypożyczeni wyżej mają się gdzie fajnie ogrywać na poziomie seniorskim, ale czas na kolejny krok.

W tej chwili najbardziej znanym wychowankiem urządzonej po nowemu akademii Miedzi jest Karol Gardzielewicz wypożyczony do pierwszoligowej Chojniczanki. Wielkie nadzieje pokłada się też we Fryderyku Stasiaku, wypożyczonym do drugoligowej Stali Stalowa Wola. Wielu adeptów ogrywa się w III-ligowych rezerwach, gdzie dziewiętnastoletni Patryk Makuch strzelił już pięć bramek, a za duży talent uchodzi siedemnastoletni Igor Lewandowski. O wadze trzecioligowych rezerw niech zaświadczy fakt, że na meczu decydującym o ich awansie do III ligi był sam Andrzej Dadełło, który po spotkaniu mówił tak:

– Z tego awansu Miedzi II cieszę się tym bardziej, że gdy jako młody chłopak chodziłem na mecze Miedzi, to także byłem świadkiem awansu do III ligi, tyle że pierwszej drużyny. Liczę na to, że poprzez grę Miedzi II w III lidze młodzi zawodnicy będą się jeszcze szybciej i lepiej rozwijać, a jednocześnie coraz mocniej naciskać na kolegów z pierwszego zespołu.

***

Miedź ma przemyślaną koncepcję szkolenia, Miedź ma własny pomysł na to, jak się wyróżnić. Przez lata legniczanie uchodzili za jeden z najbardziej poukładanych klubów pierwszej ligi, a te standardy zdają dziś egzamin również w Ekstraklasie. Widać, że w klubie panuje spójność, bo akademia Miedzi również zorganizowana jest wzorowo. Pytanie tylko, jak będzie z efektami. Czy trzeba będzie czekać tak długo, jak Miedź czekała na awans do Ekstraklasy?

Najnowsze

Hiszpania

Dani Alves opuści więzienie? Sąd pochyli się nad warunkowym zwolnieniem

Patryk Fabisiak
1
Dani Alves opuści więzienie? Sąd pochyli się nad warunkowym zwolnieniem
Polecane

DLACZEGO LEWANDOWSKI WRÓCIŁ DO FORMY? ODLICZAMY DO POLSKA – ESTONIA

Paweł Paczul
0
DLACZEGO LEWANDOWSKI WRÓCIŁ DO FORMY? ODLICZAMY DO POLSKA – ESTONIA
Inne kraje

Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Patryk Fabisiak
3
Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Weszło

Ekstraklasa

Wojciech Kuczok: Gdy Jojko wrzucił sobie piłkę do bramki, świat się dla mnie zawalił [WYWIAD]

Jakub Radomski
36
Wojciech Kuczok: Gdy Jojko wrzucił sobie piłkę do bramki, świat się dla mnie zawalił [WYWIAD]
Piłka nożna

Oszustwo na Mchitarjana. Agwan Papikjan, hazard i naciąganie na pożyczki [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
27
Oszustwo na Mchitarjana. Agwan Papikjan, hazard i naciąganie na pożyczki [REPORTAŻ]
Polecane

Rekiny, sztormy, meduzy i 53 godziny w wodzie. Jak Diana Nyad przepłynęła z Kuby na Florydę

Sebastian Warzecha
2
Rekiny, sztormy, meduzy i 53 godziny w wodzie. Jak Diana Nyad przepłynęła z Kuby na Florydę

Komentarze

9 komentarzy

Loading...