Reklama

Napoli męczyło, męczyło i wymęczyło bułę

redakcja

Autor:redakcja

03 października 2018, 23:22 • 3 min czytania 29 komentarzy

Mocno skomplikowało sobie sytuację Napoli, tylko remisując ostatnio z Crveną – takiego rywala trzeba golić, co pokazało dzisiaj PSG, ogrywając Serbów 6:1. W grupie, gdzie trzy drużyny mają pełne prawo myśleć o przejściu dalej, kopciuszków należy rozstawiać po kątach, Napoli tego nie zrobiło, więc z Liverpoolem wręcz musiało już sięgnąć po trzy punkty. I to się ostatecznie udało, ale co kibiców na Stadio San Paolo bolały zęby, to ich.

Napoli męczyło, męczyło i wymęczyło bułę

The Reds mieli ten komfort, że wzięli trzy punkty w starciu z paryżanami, toteż na trudnym terenie we Włoszech mogli się wycofać, poczekać na to, co zaproponują rywale. W akcjach Liverpoolu próżno było szukać rozmachu – ot, co jakiś czas zaserwował jakąś indywidualną akcję Mane, po drugiej stronie parę razy wrzucił Alexander-Arnold, ale to byłoby na tyle. Minimalizm: to charakteryzowało przyjezdnych, więc wypadałoby neapolitańczykom skarcić za niego gości. Jednak zebrać się na to Milik i spółka (Zieliński zaczął z ławki, wszedł jako ostatni, w 81. minucie) długo nie byli w stanie.

Dopiero w 90. minucie ten mecz przyniósł nam pierwszą, a zarazem ostatnią bramkę. Idealne podanie w pole karne posłał Callejon, nie zdążył zaasekurować tego Gomez, więc Insigne na wślizgu załadował piłkę do siatki. Wszyscy związani z Napoli głęboko odetchnęli.

Długo gospodarzom nie szło, długo się męczyli i tak naprawdę to głównie Milik dbał w tym spotkaniu o emocje. To on w pierwszej połowie oddał jedyny celny strzał, kiedy Alisson musiał w siatkarski sposób odbijać jego próbę. To Polak w tej samej połówce rozpoczął w sumie najgroźniejszą akcję gospodarzy, gdy Insigne pomylił się nieznacznie, strzelając z okolic rogu pola karnego. To wreszcie Milik już po przerwie zatrudnił brazylijskiego bramkarza, uderzając z dystansu. Spory czas więc to na Polaku opierała się – ułomna, bo ułomna – ale ofensywna machina Napoli. Dziwi więc, że Milik zszedł z boiska w 68. minucie, skoro chyba miał do zaproponowania jeszcze trochę.

Oczywiście nie pisalibyśmy tych słów, gdyby zmiennik Polaka, Mertens, trafił z bliska do siatki, ale właśnie: ten najzwyczajniej w świecie spudłował. Dostał dobrą piłkę od Ruiego, ale zamiast uderzyć czysto wewnętrzną częścią stopy, przyłożyć do futbolówki piszczel i jego strzał obił tylko poprzeczkę.

Reklama

Ostatecznie patrząc z perspektywy gospodarzy ten mecz skończył się happy endem, ale urodziło się to wszystko w bólach. Ekipa Ancelottiego z jednej strony kontrolowała przebieg meczu, ale z drugiej nie potrafiła tego udowodnić. I gdyby Azzurri nie postawili kropki nad i, mogliby mieć w tej grupie ogromne problemy. Zaraz czeka ich dwumecz z PSG, który może zadecydować o ich przyszłości. Więc ostatecznie: tak, przystępują do niego w przyzwoitej sytuacji punktowej, ale z drugiej strony, by ograć paryżan, będą potrzebowali do tego dużo lepszej gry niż dzisiaj.

Napoli – Liverpool 1:0

Insigne 90′

Fot. Newspix

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
0
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

29 komentarzy

Loading...