Reklama

Śląsk obijał Jagę i patrzył, czy równo puchnie. Perfekcyjny Robak!

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2018, 20:57 • 3 min czytania 98 komentarzy

Ekstraklasa to najbardziej popieprzona liga świata, odcinek 1345. Będący dotychczas tuż nad strefą spadkową Śląsk Wrocław przyjechał na stadion lidera z Białegostoku i spuścił mu taki wpierdol, że nawet widzowie zaprawieni w brutalnych scenach walki chwilami musieli zasłaniać oczy. Jak już goście zadali pierwszy cios, bezlitośnie lali po rywala po dupsku i patrzyli tylko, czy równo puchnie.

Śląsk obijał Jagę i patrzył, czy równo puchnie. Perfekcyjny Robak!

Do przerwy zanosiło się raczej na festiwal walki z bezsennością, bo na boisku prawie nic się nie działo. Wystarczy powiedzieć, że obie drużyny nie oddały nawet jednego celnego strzału. Jeśli chodzi o „Jagę”, można odnotować tylko próbę Arvydasa Novikovasa z ponad trzydziestu metrów, po której piłka przeleciała tuż nad bramką. Śląsk miał uderzenie Marcina Robaka sprzed pola karnego, gdy zabrakło centymetrów do efektownego gola.

Już jednak w pierwszej połowie widać było, że jedynie WKS ma pomysł na ten mecz. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego grali bardzo rozsądnie w defensywie, potrafili długo utrzymać się przy piłce i od czasu do czasu ładnie przyspieszali akcje skrzydłami. Wszystko perfekcyjnie wypaliło dopiero po zmianie stron. Dwie składne wymiany podań na prawej stronie gospodarzy i najpierw Robak po dograniu Mateusza Cholewiaka, a później Arkadiusz Piech po centrze Dorde Cotry pokonywali Mariana Kelemena. W obu przypadkach nie popisywali się zwłaszcza Łukasz Burliga i kryjący powietrze Ivan Runje.

Śląsk szybko mógł iść za ciosem, ale Mateusz Cholewiak przegrał pojedynek z Kelemenem po dalekim podaniu od Michała Chrapka. Skrzydłowy wrocławian w doliczonym czasie po raz drugi zmarnował sytuację sam na sam, tym razem zabierając asystę dopiero co wprowadzonemu Damianowi Gąsce. Nie zmienia to faktu, że Cholewiak z Cotrą w pełni opanowali swoje skrzydło, radząc sobie i z tyłu, i z przodu.

Kolejne sierpowe wyprowadził Robak. Perfekcyjne uderzenie sprzed pola karnego, piłka odbija się od słupka i jest w siatce. Na koniec po podaniu Augusto bohater dnia tak zdecydowanie zabierał się do strzału, że Mateusz Radecki może i miałby ochotę go uprzedzić, ale wiedziałby, że źle się to dla niego skończy. Uderzenie z dość ostrego kąta i Kelemen skapitulował po raz czwarty.

Reklama

Robak dostaje od nas notę maksymalną nie tylko za hat-tricka, choć trzeba przyznać, że przy każdym ze swoich trafień pokazywał klasę. Chodzi o całokształt. Doświadczony napastnik rozbijał obrońców jak chciał, dobrze odgrywał kolegom (asysta drugiego stopnia przy bramce Piecha), radził sobie przy zejściach na boki, był po prostu nie do zatrzymania. A latem chodziły plotki, że rozważa odejście do Widzewa, bo jest niezadowolony ze swojej sytuacji we Wrocławiu…

Śląsk nie miał tego dnia słabych punktów, a kilku zawodników zaprezentowało się zdecydowanie ponadprzeciętnie. Pozytywnie zaskoczył zwłaszcza Jakub Łabojko, który zadebiutował dopiero w 6. kolejce, tak sobie zaczął, ale z tygodnia na tydzień się rozkręca.

Jagiellonia była natomiast tragiczna niemal pod każdym względem. Jeden jedyny Novikovas jako tako do pewnego momentu trzymał fason. Bartosz Kwiecień sprawił, że jego zespół nie zakończył meczu bez celnego strzału (bomba z dystansu z 89. minuty, z którą poradził sobie Jakub Słowik) i to wszystkie pozytywy. Kompromitujący występ zaliczył Przemysław Frankowski. Kadrowicz Jerzego Brzęczka w ofensywie raził nieporadnością i minimalizmem, a w tyłach mógł zawalić dwa gole, z czego do Piecha dogrywał osobiście. Ten jednak nie skorzystał i kopnął niedokładnie. W ataku sztycha nie zrobił Roman Bezjak, katastrofalną zmianę dał Karol Świderski. Nie działało nic, więc nawet trudno się dziwić, że Ireneusz Mamrot tuż po ostatnim gwizdku nie chciał rozmawiać z reporterami Eurosportu.

Mimo tego 0:4 „Jaga” nadal jest liderem, ale to porażka, nad którą nie da się ot tak przejść do porządku dziennego. Śląsk nabiera rozpędu, w poprzedniej kolejce rozbił Piasta 4:1. Wrocławianie awansowali na dziewiąte miejsce, mają dodatni bilans bramkowy, lecz znając naszą ligę, nie zdziwimy się, jeśli sami zaraz zbiorą od kogoś porządny oklep.

[event_results 528137]

Fot. newspix.pl

Reklama

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

98 komentarzy

Loading...