Reklama

Odnalazł się Amaral, znalazły się też punkty

red6

Autor:red6

30 września 2018, 20:53 • 3 min czytania 17 komentarzy

Lech Poznań w ostatnich tygodniach był tak fatalny, że przed meczem z Miedzią Legnica nie wykluczaliśmy absolutnie niczego – włącznie z tym, że gwiazdą spotkania mógłby być Petteri Forsell po całym tygodniu stołowania się w KFC. No bo skoro na tle Kolejorza pokazać potrafili się nawet Adam Deja i zmiennicy z ŁKS-u Łódź, to mógł to zrobić każdy. Tymczasem miła niespodzianka – Lech nie kreował bohaterów w obozie rywali. Co więcej, w końcu w szeregach ekipy Djurdjevicia znaleźli się jacyś bohaterowie. 

Odnalazł się Amaral, znalazły się też punkty

Konkretnie mamy na myśli Joao Amarala i Christiana Gytkjaera. Portugalczyk bardzo fajnie przedstawił się przed poznańską publicznością, ale – ujmijmy to tak – gdy przyszły deszczowe dni, nie kwapił się do rozstawienia parasola. Z kolei Duńczyk całościowy bilans strzelecki miał już przed tym spotkaniem całkiem solidny (8 goli w 15 meczach), ale do tych bramek strzelonych w dużej mierze w kwalifikacjach LE można było podchodzić z dystansem. Dziś ten duet poprowadził Lecha do zwycięstwa, które – po zdobyciu jednego punktu w pięciu ostatnich meczach – może być początkiem drogi do odbudowania zaufania wśród swoich kibiców.

Najpierw wydatnie pomógł im wracający do składu Kolejorza Maciej Makuszewski, który pomknął prawą stroną, oddał piłkę Amaralowi, a ten przekazał ją do Gytkjaera, któremu pozostało oszukanie Żyro i strzelenie obok Sapeli. Na początku drugiej połowy role się odwróciły – napastnik skorzystał z gapiostwa Bozicia, po czym wyłożył piłkę grającemu za jego plecami Portugalczykowi, który dopełnił formalności.

Tak padały bramki dla Kolejorza, których na dobrą sprawę powinno być trochę więcej. I znów kluczowe role odgrywała ta dwójka. Amaral w pierwszej połowie przyfandzolił w słupek, a w końcówce po jednej z kontr uderzył nad poprzeczką. Do dwóch kolejnych szans strzeleckich doszedł również Gytkjaer, ale brakowało mu wyczucia i precyzji. Są powody do plucia sobie w brodę, ale umiarkowane.

Wszystko dlatego, że te sytuacje się na Kolejorzu nie zemściły. Miedź w pierwszej połowie wyglądała tak, jakby piłkarze Nowaka musieli pchać autobus, który przywiózł ich na mecz do Poznania. Brakowało świeżości, agresji i indywidualnych błysków – w zasadzie tylko do operowania piłką nie można się było przyczepić. Sytuacji strzeleckich wyniknęło z tego niewiele. Zapamiętaliśmy głównie uderzenie Forsella z dalszej odlegości – o dziwo, niegroźne.

Reklama

Coś ruszyło się dopiero w ostatnich 20 minutach, gdy bezproduktywnego Ojamę zastąpił Szczepaniak. Były napastnik Cracovii wzorowo skorzystał z podania całkiem obiecująco debiutującego w lidze Camary. Kilka chwil później Nowak zastąpił Forsella Piątkowskim i kolejny rezerwowy również mógł dać świetną zmianę, ale po podaniu Szczepaniaka strzelił tylko w boczną siatkę. A była jeszcze choćby świetna interwencja Wasielewskiego, który w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg Camary i nieudany strzał byłego zawodnika Barcelony. W skrócie: szkoda, że Miedź obudziła się tak późno.

Nie żałuje tylko Lech i jego kibice, bo to zwycięstwo da Kolejorzowi trochę spokoju. Nie za wiele, bo sytuacja wciąż jest niewesoła, ale przynajmniej dzieciaki, które stawiły się dziś przy Bułgarskiej, miały trochę radochy.

[event_results 527804]

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

17 komentarzy

Loading...