Reklama

Zagłębie Sosnowiec znowu na tarczy, tym razem w Pucharze Polski

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

27 września 2018, 21:58 • 3 min czytania 4 komentarze

Jeszcze całkiem niedawno starcie Olimpii Grudziądz z Zagłębiem Sosnowiec byłoby potyczką dwóch pierwszoligowców, jednak dziś oba zespoły dzieli – przynajmniej w teorii – przepaść. Olimpia stoczyła się do II ligi, sosnowiczanie po latach tułaczki powrócili do ekstraklasy. Gdzie, jak na razie, furory nie robią, tkwiąc w strefie spadkowej z zaledwie jednym zwycięstwem na koncie. Trener przyjezdnych, Dariusz Dudek, otwarcie zapowiadał, że jego podopieczni do Grudziądza wybierają się po przełamanie złej passy. Chcąc wkroczyć na zwycięską ścieżkę w rozgrywkach Pucharu Polski i kontynuować ten marsz już na boiskach ekstraklasowych. 

Zagłębie Sosnowiec znowu na tarczy, tym razem w Pucharze Polski

Cóż – ostatecznie nie udało się wygrać ani przez 90 minut podstawowego czasu gry, ani przez pół godziny dogrywki, a na koniec goście przerżnęli karne. Nie o taki zastrzyk optymizmu chodziło Dudkowi, bez wątpienia nie tą drogą chciał podążyć. Choć szkoleniowiec czterokrotnych zdobywców Pucharu Polski wyraźnie zaznaczał, że znacznie ważniejszy jest dla niego „prestiżowy mecz z Cracovią” w najbliższej kolejce ekstraklasy. Rzut oka na tabelę dobitnie tłumaczy, skąd taki pogląd.

ekstraklasa

Zatem awans drugoligowca trudno nawet uznać za wielką niespodziankę, a co dopiero sensację. Choć dla Zagłębia to bez wątpienia kompromitujący rezultat. Przyjezdni rzeczywiście skoncentrowali się na regeneracji przed kolejnym meczem ligowym, wystąpiło mnóstwo zawodników spoza podstawowego składu. Zabrakło Pawłowskiego, Wrzesińskiego, Sanogo czy Mraza… Właściwie wszystkich, których regularnie oglądamy od pierwszych minut w ekstraklasie. Pojawili się natomiast w wyjściowej jedenastce gracze dotychczas nieużywani, choćby Roman Janicki (17 lat).

Jednak, nieważne w jakim składzie, takie mecze wypada rozstrzygać na swoją korzyść.

Reklama

Spoglądając na występy obu ekip na szczeblu ligowym można dojść do wniosku, że już wkrótce znów będzie okazja, by oglądać ich starcia regularnie na zapleczu ekstraklasy. Olimpia radzi sobie w II lidze co najmniej przyzwoicie i regularnie punktuje, zaś Zagłębie, jako się rzekło, wręcz przeciwnie. Mimo że to gości trzeba było uznać siłą rzeczy za faworyta dzisiejszego meczu, atut własnego stadionu to akurat mocna karta w ręku Mariusza Pawlaka i jego zawodników. Ale dzisiaj podstawowym atutem gospodarzy była marna postawa i fatalna skuteczność rywali.

Zagłębie mogło prowadzić już do przerwy, lecz knocili Cristovao i Mello. Mogło wyjść na prowadzenie również w drugiej połowie, między innymi za sprawą pokracznego Torunarighi, lecz wtedy go głosu doszła już Olimpia w osobie aktywnego Mikołaja Gabora, u którego również szwankowało wykończenie. W 87 minucie drugą żółtą kartkę – za próbę wyłudzenia rzutu karnego – obejrzał Marcin Kaczmarek i kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami znów objęli podopieczni Dariusza Dudka. Kreując sobie w dogrywce kilka naprawdę niezłych szans na to, żeby zamknąć mecz bez konieczności rozgrywania konkursu jedenastek. Jednak uparcie marnowali kolejne okazje, prosząc się o wpadkę.

W rzutach karnych gospodarze okazali się bezbłędni, zaś wyznaczony do pierwszego strzału Arkadiusz Jędrych z Sosnowca spierniczył swoje podejście i nie udało się już tej straty nadrobić.

Zagłębie dołącza do całkiem zacnego grona ekstraklasowiczów, którzy pożegnali się już z Pucharem Polski. Mogą koncentrować się na lidze razem z Wisłą Kraków, Zagłębiem Lubin i Pogonią Szczecin. – Jeśli miałbym wyciągnąć jakiś plus z tego spotkania, to występ naszego juniora z akademii, Romka Janickiego. Zagrał bardzo dobre spotkanie i to mnie cieszy, natomiast pozostałe rzeczy pozostają do korekty – przyznał po meczu trener Dudek.

Trudno to potraktować jako optymistyczny akcent przed ligą.

Olimpia Grudziądz 0:0 (k. 5:3) Zagłębie Sosnowiec

Reklama

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...