Reklama

Jedyna nadzieja w ofensywie, jedyna nadzieja w Vamarze Sanogo?

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

24 września 2018, 09:22 • 5 min czytania 16 komentarzy

Zagłębie Sosnowiec – obok Wisły Płock i Miedzi Legnica – ma najmniej szczelną defensywę w Ekstraklasie. Wielkim zaskoczeniem to nie jest, przede wszystkim biorąc pod uwagę fakt, że dowodzi nią Piotr Polczak. A przynajmniej stara się to robić, bo w praniu bywa różnie (najczęściej źle lub jeszcze gorzej). Dlatego nie ma co ukrywać – jeżeli beniaminek myśli o utrzymaniu, modły musi składać przede wszystkim w kierunku ofensywnych zawodników. Na przykład Vamary Sanogo, znajdującego się ostatnio w bardzo dobrej formie, co z miejsca stawia go w roli gościa, w którego osobie sosnowiczanie mogą upatrywać jedną z największych nadziei na wygraną w Kielcach.

Jedyna nadzieja w ofensywie, jedyna nadzieja w Vamarze Sanogo?

Ale nie tylko w nim. Generalnie trudno przyczepić się do tego, jak Zagłębie na początku sezonu radzi sobie w ofensywie. Dwanaście strzelonych goli to z jednej strony nie są Himalaje skuteczności, ale z drugiej nikt nie wiadomo jak wysokiego poziomu z przodu od tej drużyny nie wymagał. Tymczasem – z wyjątkiem meczu w Poznaniu (gdzie i tak stworzono dużo sytuacji) – zawsze coś wpada, co stanowi wartość dodaną. Sprowadzonemu tuż przed zamknięciem okienka transferowego Szymonowi Pawłowskiemu zdarza się przypominać widzom, dlaczego swego czasu uznawano go za jednego z najlepszych skrzydłowych ligi. Przykładem mecz z Arką, jak i średnia not, którą zgromadził u nas w ciągu czterech spotkań – 5,75. Z kolei przestawienie na skrzydło Udovicicia okazało się bardzo dobrym ruchem. Może nie strzałem w dziesiątkę – pamiętamy mu bardzo przeciętny początek sezonu, z wyjątkiem meczu z Pogonią – ale decyzją, na której ofensywa Zagłębia skorzystała. W trzech ostatnich spotkaniach grał już bez zarzutu, walnie przyczyniając się do zdobyczy punktowych. Tak samo jak Konrad Wrzesiński, jedno z odkryć tego sezonu. Zawodnik bardzo regularny, nieschodzący poniżej solidnego poziomu (średnia 5,50) i gwarantujący liczby, konkretnie trzy gole i dwie asysty.

Na samej górze tej układanki znajduje się wspomniany na początku Vamara Sanogo. Napastnik, który zdobył pierwszą bramkę dla Zagłębia po powrocie do Ekstraklasy, ale też napastnik, któremu na początku sezonu zdarzało się nawalać. No bo w porządku, z Piastem i Pogonią zaprezentował się jako tako. Ale już z Zagłębiem Lubin zawiódł, ale już z Lechem zaliczył iście żenujący występ.

Zagłębie wygra drugi mecz w sezonie? Kurs w LV BET to 3,85!

Przesadzamy? Rzut oka na statystyki wyjaśni sprawę.

Reklama

– oddał cztery strzały, ale ani jednego celnego (a niektóre sytuacje były naprawdę dobre),

– nie wygrał żadnego z dziewięciu pojedynków na ziemi,

– wygrał jeden z czterech pojedynków w powietrzu,

– nie udał mu się żaden z czterech dryblingów,

– dwa razy był łapany na spalonym,

– nie zaliczył żadnego odbioru,

Reklama

– zaliczył za to trzynaście strat.

Po „popisie” w Poznaniu nie zagrał w Warszawie (zapisy kontraktowe, Francuz jest wypożyczony z Legii), ale później wrócił w wielkim stylu.

– dwa gole ze Śląskiem.

– gol z Arką.

– gol z Górnikiem.

To głównie dzięki jego postawie sosnowiczanie trzykrotnie podzielili się punktami. Biorąc pod uwagę bryndzę, jaka panuje w ataku Zagłębia, jego forma spadła beniaminkowi z nieba. Alternatywą dla Francuza jest Junior Torunarigha, w przypadku którego nie ryzykowaliśmy, nawet gdyby ktoś chciał się z nami założyć, że miał on trójkę z gimnastyki. Bez szans. Podobnie jak z Alexandre Cristovao, który na najwyższym szczeblu nie pokazał jeszcze niczego ciekawego, a i tak częściej grał na boku.

Dlatego tak ważna jest forma strzelecka Sanogo (już pięć trafień). Bo pozostali ofensywni zawodnicy mogą grać dobrze, mogą od czasu do czasu strzelać, ale przede wszystkim muszą mieć komu dogrywać. Na początku sezonu – szczególnie uwzględniając trzy ostatnie spotkania – kimś takim jest właśnie Sanogo. Gość, którego pięć trafień stanowi 41% goli całej drużyny. Większy, widoczny gołym okiem, wpływ na zespół mają tylko Ricardinho, Igor Angulo (po 50%), Flavio Paixao i Petteri Forsell (po 46%).

Jak długo to potrwa, czy wypożyczony z Legii napastnik będzie w stanie podtrzymać formę przez dłuższy okres? Jak zawsze, takie przewidywania to wyższa gdybologia. Dalecy jesteśmy jednak od popadania w zachwyt, szczególnie spoglądając na jego statystyki indywidualne. To co w sieci się zgadza, ale w przypadku innych liczb jest już różnie.

Korona wygra u siebie, tak samo jak w dwóch poprzednich spotkaniach? Kurs w LV BET – 1,92

Przykładem ostatni mecz, z Górnikiem. Sanogo oddał tylko jeden strzał, powiedzmy że wykazał się zabójczą skutecznością. Ale wygrał tylko sześć z osiemnastu pojedynków w powietrzu i sześć z czternastu na ziemi. Zaliczył zaledwie jeden udany drybling, nie miał żadnego odbioru, zanotował za to aż dwanaście strat. Przed przerwą reprezentacyjną, z Arką, statystyki znów nie przemawiały na jego korzyść (po raz kolejny multum strat). Generalnie jednak – idąc za klasykiem – napastnika rozlicza się z bramek, więc być może przyczepiamy się trochę na siłę. Póki strzela, jest dobrze. Pytanie ile w tym samego instynktu i umiejętności, a ile przede wszystkim dobrej formy kolegów czy zdobywania bramek wbrew temu, jak prezentuje się on na boisku.

Nie ma jednak co ukrywać – jego skuteczność będzie potrzebna Zagłębiu. Zagłębiu, które kuleje przede wszystkim w defensywie. Ale też trudno nie kuleć, gdy twarzą twojego muru jest Piotr Polczak. Generalnie jednak to problem do rozważenia w innym opowiadaniu.

Czy Zagłębie przełamie się dziś w Kielcach? Korona u siebie w tym sezonie przegrała tylko z Legią, później odprawiła Śląsk i Arkę. W perspektywie ma trudne mecze z Wisłą Kraków, Jagiellonią i Lechem. Musi dzisiaj wygrać i wydaje się faworytem. No, chyba że Zagłębie znów zaskoczy postawą z przodu.

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...