Reklama

Nie każdy Hiszpan w Zabrzu to przepis na sukces. Jimenez gra fatalnie

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2018, 17:16 • 4 min czytania 4 komentarze

Gdyby na ten moment sporządzać zestawienie największych letnich wtop transferowych w Ekstraklasie, Jesus Jimenez bez wątpienia byłby w czołówce. Okazuje się, że nie każdy Hiszpan w Górniku Zabrze to przepis na sukces. Tygodnie mijają, a rodak Igora Angulo i Daniego Suareza nie potrafi odpalić. 

Nie każdy Hiszpan w Zabrzu to przepis na sukces. Jimenez gra fatalnie

Transfer ten wyglądał na przemyślany i przygotowywany od pewnego czasu. Sfinalizowano go już 30 maja, gdy ogłoszono podpisanie trzyletniego kontraktu. Było to pierwsza nowa twarz w drużynie z Roosevelta przed kolejnym sezonem. Jimenez przychodził z trzeciej ligi hiszpańskiej, ale po wyczynach Carlitosa i kilku jego rodaków z wcześniejszych lat, nikogo to nie martwiło, zwłaszcza że mowa o piłkarzu w jeszcze dość dobrym wieku (24 lata) i mającym za sobą najlepszy sezon w dotychczasowej karierze (35 meczów, 10 goli dla CF Talavera).

Rzeczywistość jednak pokazuje, że nie każdy zawodnik z Segunda B – nawet ten wyróżniający się – to gotowy materiał na udany transfer do Polski. Jimenez ma już na koncie 12 meczów w barwach Górnika, spędził na boisku prawie 900 minut i bardzo trudno znaleźć pozytywy w jego grze. Jedyny ofensywny konkret to asysta do Daniela Smugi w rewanżowym meczu z Zarią Balti w I rundzie eliminacji Ligi Europy. Być może miałby drugą, gdyby w domowym spotkaniu z Trenczynem sędziowie nie odgwizdali spalonego Angulo, gdy ten wychodził z własnej połowy.

W lidze od początku bryndza. Dość powiedzieć, że Jimenez ani razu nie dostał u nas nawet noty wyjściowej, choć oceniany był za każdym razem! Jego średnia po ośmiu kolejkach wygląda przerażająco: 2,63. Dwukrotnie wylądował w badziewiakach kolejki. W miniony poniedziałek i tak nastąpiło przełamanie, bo po czterech z rzędu „dwójach” dostał „3” za występ z Zagłębiem Sosnowiec. Oddał jeden dość groźny strzał i raz dobrze podał do Igora Angulo przed polem karnym. Może to jakiś promyk nadziei, generalnie jednak ciągle widać, że Hiszpan ma problem, żeby znaleźć swoje miejsce w Górniku.

Pewnie po części wynika to z ciągłych zmian pozycji. Jimenez był już partnerem w ataku dla Angulo, napastnikiem bardziej cofniętym, grał na jednym i drugim skrzydle. Za każdym razem wyglądało to słabo. Teoretycznie ma on technikę. Czasami potrafi zaimponować przyjęciem piłki, jak w niedawnym meczu z Pogonią Szczecin, gdy ze dwa razy po czymś takim słyszeliśmy „wow!” na trybunach. Rzecz w tym, że zaraz potem tracił i na początkowym efekciarstwie się kończyło. Często jednak akurat w tych najważniejszych momentach technika Hiszpana zawodziła, przez co źle podawał, niecelnie dośrodkowywał, nie potrafił znaleźć drogi do bramki. Najczęściej w ogóle w nią nie trafiał. Według danych ekstrastats.pl, na dziesięć jego strzałów tylko dwa były celne.

Reklama

Najbardziej w grze 24-latka irytuje co innego. Gołym okiem widać, że Ekstraklasa jest dla niego po prostu za szybka. Facet jest nie tylko wolny, ale co gorsza, podczas gry dość wolno myśli – nawet jak na nasze ligowe standardy. To bardzo źle wróży na kolejne tygodnie i miesiące. Mowa chyba o nawykach wyrobionych w niższych ligach hiszpańskich (Jimenez dopiero rok temu debiutował w Segunda B). Pytanie, czy da się je jeszcze wyplenić? Kto wie, czy tu nie mamy klucza do tego, by podopieczny Marcina Brosza zaczął spełniać oczekiwania.

Gdybyśmy mieli szukać jakichś pozytywów w jego liczbach, wskazalibyśmy 11 kluczowych podań (ostatnie celne podanie przed strzałem). Tyle samo mają Daniel Smuga, Mateusz Mak czy Henrik Ojamaa. Może to będzie jakiś punkt zaczepienia na przyszłość.

W każdym razie – czas leci, kredyt zaufania nie będzie obowiązywał bez końca. Wkrótce kilku zawodników powinno powiększyć pole manewru trenera (bracia Wolsztyńscy, Krzysztof Kiklaisz), kilku innych znów się rozkręci (Marcin Urynowicz, Daniel Liszka), nieźle zadebiutował Kamil Zapolnik. Jeśli Jimenez do tego momentu nadal będzie zawodził, trudno zakładać, by nie poszedł w odstawkę. Widać jednak, że tak łatwo go w Zabrzu nie skreślą, bo podpisał długi i – jak na możliwości klubu – dość dobry kontrakt.

Niektórzy już teraz nie widzą nadziei. Marek Kostrzewa, były trener Górnika, pod koniec sierpnia ostro przejechał się po Hiszpanie w „Przeglądzie Sportowym”. – (…) Największy niewypał to Jesus Jimenez. Hiszpan nie umie nawet trafić w bramkę. Nie nadaje się do Ekstraklasy. Dziwię się zresztą, że sprowadzono takiego grajka. Jest w kadrze Marcin Urynowicz. Chłopak miał bardzo dobrą końcówkę poprzedniego sezonu, strzelał gole, odblokował się, a obecnie zdobywa bramki tylko, że w trzeciej lidze. Miejsce w składzie blokuje mu słaby Hiszpan. Szkoda mi Marcina, bo ma umiejętności i dałby się pokroić za Górnika – mówił.

My jeszcze nie przesądzamy, ale sytuacja musiałaby się naprawdę szybko zmienić na lepsze, byśmy mogli kiedyś napisać o udanym transferze.

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

4 komentarze

Loading...