Reklama

Mikołaj przyszedł we wrześniu. Piątek wraz z Stępińskim wieńczą świetny weekend Polaków

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

16 września 2018, 23:48 • 5 min czytania 0 komentarzy

Kolejny gol Krzysztofa Piątka, drugie trafienie w sezonie Mariusza Stępińskiego i pierwszy dublet Cristiano Ronaldo, od momentu przeprowadzki do Turynu. Serie A w tym sezonie śledzimy zdecydowanie uważniej z uwagi na liczebność polskiej kolonii, a ona odwdzięcza nam się kolejnymi świetnymi występami. Choć – niestety – dziś i tak całe widowisko skradł Douglas Costa…

Mikołaj przyszedł we wrześniu. Piątek wraz z Stępińskim wieńczą świetny weekend Polaków

Wstajecie z łóżka, idziecie się umyć, zjeść śniadanie i po porannym duecie jajecznica-espresso przystępujecie do oglądania spotkania AS Romy z Chievo. Idealny scenariusz i kolejna bardzo dobra wiadomość – do Serie A wracają spotkania w porze południowej. Musimy przyznać, iż cieszymy się z owego stanu rzeczy. Dzisiaj o 12:30 zawitaliśmy na Olimpico z nadzieją na przystawkę przed daniem głównym w Ekstraklasie. Tym razem, o dziwo, nie rozczarowaliśmy się. Spotkanie było żwawe i uraczyło nas solidną dawką emocji. A wcale się na to nie zapowiadało. Już po dwóch kwadransach Roma prowadziła 2-0, po trafieniach Stephana El Shaarawy’ego i Bryana Cristante. Chwilę po rozpoczęciu drugiej części gry, goście za sprawą Birsy złapali kontakt ze stołecznym zespołem. W 83. minucie nasz rodak – Mariusz Stępiński – doprowadził do wyrównania. No i tym samym urwał punkcik ekipie Eusebio Di Francesco. Powrót od 0:2 do 2:2 i gol Polaka na wagę remisu – lepsze rozpoczęcie niedzieli to chyba tylko poprawiny po sobotnich weselach.

Co do samego Stępińskiego: jego rozkład wygląda coraz to okazalej. W pierwszej kolejce ukąsił mistrza Włoch, w poprzednim sezonie Napoli, Inter, czy Milan. A teraz dołożył kolejną ofiarę w postaci Romy. Pamiętajmy, że jeszcze trzy lata temu rozpoczynał przygodę z Ruchem Chorzów… Football, bloody hell. Jego kolega z drużyny Paweł Jaroszyński spędził całe spotkanie z „Giallorossimi” na ławce rezerwowych.

***

Reklama

O piętnastej przyszedł czas na kolejnych Polaków, którzy są wszędzie. Otwierasz lodówkę – wyskakuje Piątek. Wchodzisz do salonu, napotykasz Skorupskiego. Coś fantastycznego. A propos bombera z Genui, to tak, po raz kolejny wpisał się na listę strzelców. Wraz z Defrelem patrzą na resztę z góry. Gdyby nie słaby debiut w reprezentacji Polski, napisalibyśmy, że ostatnie tygodnie dla Krzysztofa są wymarzone. Po dzisiejszym występie przeciwko Bolonii, można o nim mówić w samych superlatywach. Cztery bramki na koncie i w ostatecznym rozrachunku wywalczone trzy punkty dla drużyny Davide Ballardiniego. W zespole przyjezdnych 90 minut rozegrał rzecz jasna Łukasz Skorupski.

Równolegle w spotkaniu swojej drużyny występował inny „nasz” bramkarz. Chodzi nam o Wojtka Szczęsnego. Niestety, czystego konta nie zachował, ale nie można mieć do niego pretensji o utratę gola. Był bez większych szans w starciu z Khoumą Babacarem. Jak na razie Mattia Perin nie powąchał murawy. Cztery mecze w Serie A i we wszystkich to Polak rozpoczynał. Wojtek ma pewną pozycję, a Juventus wygrał z Sassuolo 2-1.

Tytuł dzbana meczu otrzymuje Douglas Costa, który po tym, jak opluł rywala, dłuższą chwilę spędzi na trybunach. Idiotyczne, dziecinne zachowanie Brazylijczyka, który był jednym z najlepszych grajków Starej Damy na inauguracji nowego sezonu. Gratulujemy wyobraźni panie Douglas.

Reklama

Ostatnim stranierim, który zameldował się na murawie, był Łukasz Teodorczyk. Ex-Lechita nadal nie potrafi wygryźć ze składu Kevina Lasagni i nie dziwimy się. Być może piłkarsko jest lepszy od Włocha, ale w żadnym stopniu nie pokazuje tego w spotkaniach. W dalszej perspektywie go wygryzie ze składu, ale potrzeba cierpliwości. Dzisiaj jego licznik pokazał 33 minuty, w których nie wniósł za wiele. Udinese zremisowało u siebie z Torino.

***

Lazio w tym sezonie nie miało najłatwiejszego startu. Dwa pierwsze mecze oznaczały dla nich zerową liczbę oczek, ale nie było to wcale proporcjonalne do gry stołecznej drużyny. Spotkanie z Napoli wyglądało dobrze z ich strony, a Ciro Immobile zdobył zjawiskową bramkę, po genialnym przyjęciu. Problemy zaczęły się po stracie pierwszego gola i poszło. Podobnie, jak w Turynie. Juventus nie miał łatwej przeszkody na drodze. Brak punktu nikogo specjalnie nie zaskoczył ani tym bardziej rozczarował. Potem odkuli się przeciwko Frosinone, a dzisiaj ponownie zapisali na swoim koncie zwycięstwo.

Na liście strzelców, co dziwne, nie znalazło się ani nazwisko wspomnianego Immobile, ani Luisa Alberto, ani też Milinkovicia-Savicia. Zwycięstwo ekipie Simone Inzaghiego dał natomiast Marco Parolo, który zwykle jest tym oddelegowanym do czarnej roboty. Asystę przy jego trafieniu zanotował Senad Lulić, a sam Włoch wyglądał, jakby sam nie wierzył w powodzenie tej akcji. Po chwili szoku podbiegł do kibiców. Empoli jednak tego dnia miało swoje szanse i przegrali trochę na własne życzenie. Michał Marcjanik cały mecz przesiedział na ławce.

***

Śmierć, podatki, Milan rozczarowuje na początku sezonu.

Ta sekwencja w ostatnich latach jest lekko nadużywana, co pewnie trochę denerwuje wszystkich ludzi związanych z klubem. Cztery oczka po trzech kolejkach? No tak, trochę mało. Jednak w tym przypadku mamy ponownie do czynienia z kłamliwymi liczbami. Mecz w Neapolu? Nie mieli prawa go przegrać i głównym czynnikiem, który wpłynął na ich zerowy dorobek, był fantastyczny Piotr Zieliński. Potem czekało na nich spotkanie z Romą u siebie, którą koniec końców – szczęśliwie, bo szczęśliwie – pokonali i zanotowali pierwsze trzy oczka. Dzisiaj wydaje się, iż mieli bardzo dobrą okazję na drugie zwycięstwo z rzędu. Wyjazd do Cagliari, z triem Calhanoglu-Higuain-Suso? Gładkie zwycięstwo.

A jak coś wygląda na gładkie zwycięstwo, to w przypadku „Rossonerich” kończy się męczeniem buły. Tym razem było podobnie. Już w czwartej minucie defensywa Milanu obcięła się, pierwszy strzał zawodnika gospodarzy Donnarumma jeszcze obronił, lecz przy dobitce Joao Pedro nie popisał się. Ekipa Rolando Marana prowadziła i goście siłą rzeczy musieli rzucić się do ataku. A sytuacji, aby przynajmniej wyrównać, nie brakowało. Starali się wspomniany Calhanoglu, Rodriguez, Bonaventura, ale nic z tego nie wynikało. Aż w końcu, w 55. minucie, Gonzalo Higuain nareszcie przełamał się i doprowadził do remisu. Wykorzystał podanie Kessiego, minął Alessio Cragno i wpakował futbolówkę do siatki. Pierwsze trafienie w sezonie „Pipity” stało się faktem.

Do końca spotkania Milan miał jeszcze z cztery dobre okazje. Dwukrotnie próbowali Suso i argentyński napastnik, ale brakowało jak zwykle skuteczności. Oj, ciężkie początek sezonu za Gennaro Gattuso. A okazja do przełamania będzie cholernie trudna. W końcu Włosi zawitają w czwartek w Luksemburgu, na mecz z Dudelange. A dobrze wiemy, że ci są bardzo wymagającym rywalem.

***

Niedziela z Serie A:

Roma – Chievo 2:2 (2:0)

10’ El Shaarawy 1:0

30’ Cristante 2:0

52’ Birsa 2:1

83’ Stępiński 2:2

Genoa – Bologna 1:0 (0:0)

69’ Piątek 1:0

Juventus – Sassuolo 2:1 (0:0)

50’ Ronaldo 1:0

65’ Ronaldo 2:0

91’ Babacar 2:1

Udinese – Torino 1:1 (1:0)

28’ De Paul 1:0

49’ Meite 1:1

Empoli – Lazio 0:1 (0:0)

47’ Parolo 0:1

Cagliari – Milan 1:1 (1:0)

4’ Pedro 1:0

55’ Higuain 1:1

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
1
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
4
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Włochy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...