Choć mogło być lepiej, na przykład bez straconego seta, to jednak ważne jest to, że udało się zdobyć trzy punkty i udanie rozpocząć mistrzostwa. Polscy siatkarze pokonali dziś Kubę 3:1. „Pierwsze mecze zawsze mają jakąś dodatkową presję, temperaturę, nacechowane są emocjami” mówi nam Ireneusz Mazur, były trener, dziś komentator i ekspert Polsatu Sport. Polacy tę presję udźwignęli, a Kubańczykom pozostało co najwyżej wypalenie cygara na pocieszenie.
Jeśli ostatni raz oglądaliście siatkówkę jakieś 6-8 lat temu, mieliście prawo obawiać się reprezentacji Kuby. W 2010 roku nasi dzisiejsi rywale byli przecież wicemistrzami świata, dwa lata później zajęli trzecie miejsce w rozgrywkach Ligi Światowej. Byli jedną z tych zawsze groźnych i nieprzewidywalnych drużyn – jej zawodnicy imponowali piekielnie mocnymi atakami i niesamowitą skocznością. Ale tę pozycję i markę, jaką wyrobili sobie w siatkarskim świecie, zniszczyli sami. Dziś to całkiem inny zespół.
Wielki wpływ na to wszystko mają państwowe regulacje – tamtejszy reżim nie zezwalał na wyjazdy zawodników do zagranicznych klubów (brzmi znajomo, co?), więc ci najlepsi, których ambicje sięgały ponad występy w rodzimej lidze, po prostu pakowali walizki i uciekali. To dlatego Wilfredo Leon czeka na możliwość występów w reprezentacji Polski i dlatego nie gra na mistrzostwach świata. W 2010 roku był przecież w kadrze ekipy z Karaibów i wraz z kolegami cieszył się ze srebrnego medalu.
Mamy pierwsze zwycięstwo na MŚ #VolleyballWChs 2018 Polska wygrywa z Kubą 3:1. Brawo 👏👏👏👏💪🇲🇨🇲🇨🇲🇨🇲🇨 pic.twitter.com/UguiWSfMml
— Wadera #rudawronaorłaniepokona✌️ 🇵🇱❤️ (@60wadera) September 12, 2018
Jakby mało było im tego, że największe gwiazdy wolały wyjechać do Europy, zamiast siedzieć na tyłku w Hawanie, tuż przed igrzyskami w Rio wybuchła wielka afera. Pięciu spośród kubańskich zawodników – Abraham Ignacio, Osmany Uriarte, Ricardo Calvo Manzano, Luis Sosa i Rolando Cepeda – zostało oskarżonych o gwałt, którego dopuścić mieli się na zgrupowaniu w fińskim Tampere. Później trafili zresztą za kratki, choć po odwołaniu zmniejszono im kary, a Sosa wyszedł na wolność. Mało brakowało też by w konsekwencji z hukiem wylecieli z igrzysk. Ostatecznie tam zagrali, zebrali kilka oklepów (w tym 0:3 od Polski), zajęli przedostatnie miejsce, a potem odczekali swoje (nie wystartowali w Lidze Światowej 2017) i wrócili na międzynarodowe areny z odmłodzoną kadrą w tym roku.
Faworytami byli więc Polacy, choć i nasz zespół wciąż jest budowany. Jasne, teraz to już bardziej wykończeniówka, tam jakaś śrubka, tu trochę kleju, ale z takimi rywalami powinniśmy wygrywać z zamkniętymi oczami, niezależnie od składu. I pierwsze dwa sety jasno potwierdzały, kto w bułgarskiej Warnie prezentuje się lepiej – nasi zawodnicy grali pewnie i szybko wywalczyli sobie dużą przewagę. Na drugą przerwę techniczną premierowej partii schodzili z prowadzeniem 16:8.
Wtedy daliśmy Kubańczykom dojść do głosu, a nasza przewaga stopniała, ale zanim zdążyli na dobre otworzyć usta, zamknęliśmy im je dobrymi atakami i znakomicie funkcjonującym blokiem. W pewnym momencie nawet Vital Heynen nie ogarniał tego, jak skutecznie grają jego podopieczni. A dwa punkty później chodził już zdenerwowany, bo popełniliśmy proste błędy. Cóż, łaska trenera na pstrym koniu jeździ. Swoją drogą, czy ktoś ogarnia system, który dziś testował Belg?
Środowisko siatkarskie, po decyzji @vitalheynen. Wojteszek na przyjęciu, Kwolek jako libero. Jak będziemy dobtze grać, to myślę, że nawet nie skorzystamy z tego systemu, chociaż Heynen może wszystko 😉. #FIVBMensWCH #VolleyballWCHs #POLCUB pic.twitter.com/EgYXBXkrFw
— Obiektywny (@obiektywnysub) September 12, 2018
Ireneusz Mazur:
– W pierwszym secie mieliśmy wyraźną przewagę. Kubańczycy grali speszeni, nie bardzo sobie radzili, a my dobrą organizacją gry neutralizowaliśmy wszystkie ich zalety, szczególnie trudną zagrywkę. W ich grze kompletnie nie było widać jakości, a to przecież młody zespół o świetnych parametrach i motoryce. W przyszłości to prawdopodobnie ci siatkarze będą kluczowymi zawodnikami swoich klubów, możliwe, że nawet europejskich. Potrafiliśmy jednak znaleźć na nich sposób i graliśmy bardzo pewnie.
Drugi set był bardziej wyrównany, ale pod koniec to znów mu byliśmy górą. W relacjach z ostatnich meczów kadry narzekaliśmy na formę Bartosza Kurka. Więc dziś musimy oddajemy mu sprawiedliwość – pieprzył zagrywkę dość regularnie, ale na ataku spisywał się nieźle, a gdy dokładał do tego blok (to akurat wychodziło mu niemal zawsze), spokojnie mogliśmy zaakceptować desygnowanie go do gry przez belgijskiego trenera. Tradycyjnie znakomicie spisywał się do tego Artur Szalpuk, a i cała reszta zawodników nie odstawała. Nie dziwiło nas więc, że z Kuby nie było co zbierać.
Bartosz Kurek 70% w ataku po dwóch setach
Mam łzy w oczach— trapdooor SAW TOP ||-// (@jem_kisiell) September 12, 2018
Inna sprawa, że w trzecim secie w grze Polaków coś się zawiesiło. Kiedy podopieczni Heynena mieli spokojnie zamknąć mecz i lecieć do hotelu, by wypocząć przed kolejnym spotkaniem (to już jutro!), nagle nie potrafili uzyskać przewagi. A Kubańczycy to, mimo wszystko, nie pierwsi lepsi faceci z łapanki, więc na nasze problemy zareagowali jak powinni – podkręcili tempo i wygrali seta. Uwierzcie, patrząc na to, jak przy linii bocznej reagował na to nasz trener, nie chcielibyśmy się wówczas znaleźć w jego pobliżu. Nawet Michał Kubiak, kapitan reprezentacji, musiał w pewnym momencie przyjąć zasłużony opieprz. Ten chyba zresztą zadziałał, bo w czwartej partii nasza gra się poprawiła i po prostu zdemolowaliśmy rywali. Tym bardziej wypada zapytać: panowie, co wyście odwalili w tym trzecim secie?
Ireneusz Mazur:
– Rozjechała nam się wtedy gra, głównie przez dobrą postawę Kubańczyków. Nieźle serwowali, poprawili grę blokiem – zresztą wygrali z nami w tamtej partii w tej statystyce, choć wcześniej to my mieliśmy wyraźną w niej wyraźną przewagę. Polacy z kolei nie kończyli ataków, popełniali błędy w przyjęciu, gorzej grali też zagrywką. Nie potrafiliśmy otrząsnąć się ze swojej słabości. Czy to ostrzeżenie przed kolejnymi meczami? Tu nie ma reguły. Myślę, że jeśli chodzi o przyjęcie serwisu, to jest to tak wrażliwy element, że takie błędy będą nam się zdarzać. Nie da się w przeciągu turnieju zmienić formułę całej strefy przyjęcia – możemy mieć co do niego uwagi, ale trzeba po prostu niwelować tę słabość innymi zagraniami.
Nam udało się to zrobić, co pokazaliśmy w pozostałych trzech partiach. Teraz, po wygranej z Kubą, cel jest jeden: komplet punktów w dwóch kolejnych spotkaniach (Portoryko i Finlandia), by do rywalizacji z Bułgarią i Iranem przystąpić na większym luzie. Ireneusz Mazur mówi, że to te trzy wygrane sety pokazują skuteczną i prawdziwą twarz naszych siatkarzy. Jeśli tak, to nasi rywale powinni mieć się na baczności, a my możemy ze spokojem siadać przed telewizorem i oglądać kolejne mecze w wykonaniu Heynena i spółki.
Fot. Newspix