Reklama

Tak wygląda twierdza przy Łazienkowskiej 3

redakcja

Autor:redakcja

26 sierpnia 2018, 17:53 • 4 min czytania 59 komentarzy

Osiem meczów przy Łazienkowskiej w tym sezonie i pięć porażek. 15 straconych goli. Kiedyś stadion w Warszawie stanowił dla przyjezdnych drużyn twierdzę nie do zdobycia. Dziś jest to najlepsze miejsce, by się z przytupem przełamać, co właśnie udowodniła Wisła Płock. I chyba jasno trzeba powiedzieć sobie, że piłkarze Cork, Lechii i Zagłębia Sosnowiec to jednak zupełnie nieudolni goście. Bo dziś brak wygranej na Legii to wpadka, niezależnie od klasy klubu.

Tak wygląda twierdza przy Łazienkowskiej 3

W tym sezonie przy Łazienkowskiej było bowiem tak:

– Przyjeżdża Arka Gdynia na mecz o Superpuchar. Drużyna, która w poprzednim sezonie nie zdobyła ani mistrzostwa, ani pucharu, a udział w tym meczu zagwarantowały jej dosyć absurdalne zapisy w regulaminie. Arka ma nowego trenera, przebudowany skład i gra na wyjeździe. Co więcej, mecz układa się jej fatalnie, bo niemal w pierwszej akcji Legia strzela gola. Co się dzieje potem? Goście jeszcze przed przerwą strzelają trzy gole, a tracą jeszcze tylko jednego. W drugiej połowie dowożą zwycięstwo i wydaje się, że odrestaurowany zespół z Gdyni błyskawicznie odpalił. Liga jednak błyskawicznie weryfikuje siłę nowej Arki. W sześciu meczach ekstraklasy gdynianie wygrywają tylko raz i plączą się w dolnej części tabeli. A zwycięstwo przy Łazienkowskiej żadną miarą nie świadczyło o sile Arki, ale wyłącznie o słabości Legii.

– Przyjeżdża Zagłębie Lubin i robi na Legii co chce. Grający w ataku przyjezdnych Patryk Tuszyński strzela dwa gole i wygląda na człowieka, który wreszcie się odbudował i może nawet powalczyć o koronę króla strzelców. Kolejne mecze szybko sprowadzają go na ziemię. Co prawda trafia jeszcze do siatki w przegranym starciu z Piastem, ale z Zagłębiem Sosnowiec, Jagiellonią i Cracovią gra bardzo słabo. I jakoś szybko przestał wyglądać na człowieka, który odzyskał formę. Przeciwnie, wciąż zdaje się być samym sobą z zeszłego sezonu, tylko na Legii udawał pana piłkarza. Ale to przecież o niczym dziś nie świadczy…

– Przyjeżdża Spartak Trnava, czyli drużyna pełna odpadów z polskiej ligi. Drużyna, która w nowym sezonie na Słowacji wcale nie jest żadną potęgą, bo – to bilans dzisiejszy – na pierwsze pięć spotkań potrafiła wygrać tylko dwa razy. I wygrywa sobie na Legii 2:0, marnując przy tym sporo okazji, ale też praktycznie gwarantując sobie awans do kolejnej rundy. Oczywiście na własnym terenie Spartakowi udaje się utrzymać przewagę wypracowaną w pierwszym meczu. Niewiele tu zmienia, że Słowacy są na dobrej drodze, by przejść w Lidze Europy innych ogórków ze Słowenii. To bardzo przeciętny zespół, który w tym sezonie tak naprawdę rozbłysł tylko raz – właśnie na Legii.

Reklama

– Przyjeżdża F91 Dudelange, luksemburski klub młodszy niż kilku piłkarzy grających w wyjściowym składzie Legii. Klub z kraju, który – przed meczem przy Łazienkowskiej – nie dorobił się 10 wyjazdowych zwycięstw w europejskich pucharach w całej historii (a jak już wygrywał, to głównie z jakimiś totalnymi ogórami). I co zrobili Luksemburczycy? Powieźli Legię 2:1, co potem szczęśliwie wybronili awans na własnym terenie. To była kompromitacja, na którą zwyczajnie brakuje słów. Język polski wydaje się zbyt ubogi, by opisać, co się wtedy przy Łazienkowskiej odwaliło…

– Przyjeżdża Wisła Płock, czyli drużyna, która zdobyła najmniej punktów w całej ligowej stawce. Drużyna bez zwycięstwa, której w pięciu meczach udało się strzelić jedynie pięć goli. I co robią piłkarze outsidera na Legii? Wiozą ją 4:1, totalnie dominując na boisku. Robią co chcą, bawią się i – mimo że wcale nie pokazali jakiejś wielkiej skuteczności – niemal dublują swój strzelecki dorobek z całego sezonu. Czy jednak płocczanie naprawdę się przełamali, czy tylko zbili beznadziejną Legię, co przy Łazienkowskiej udaje się niemal każdemu – czas pokaże. Na miejscu kibiców przyjezdnych poczekalibyśmy z jakimś wielkim świętowaniem.

*

I co można napisać po takiej serii? Chyba tylko to, że tak naprawdę każdy kolejny rywal, który przyjedzie na Legię i nie wywiezie kompletu punktów, będzie musiał odbyć karne treningi. Legia na swoim terenie jest jak ukochana babcia – nikt nie wyjedzie od niej z pustym brzuchem.

Najnowsze

Komentarze

59 komentarzy

Loading...