Reklama

Jak Gerard Pique zamordował tenisowy Puchar Davisa

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

20 sierpnia 2018, 16:32 • 9 min czytania 19 komentarzy

Wyobraźcie sobie, że bardzo dobry tenisista, powiedzmy Marin Cilić, zbiera grupę inwestorów, po czym przychodzi do działaczy UEFA, proponując postawienie na głowie rozgrywek Ligi Mistrzów. Zamiast fazy grupowej, meczów u siebie i na wyjeździe, słowem: całej tradycji, do której jesteśmy od lat przywiązani – tygodniowy turniej na koniec sezonu. Absurd? To teraz odwracamy sytuację. Gerard Pique właśnie zamordował najstarsze i najbardziej prestiżowe rozgrywki drużynowe w tenisie. Puchar Davisa po 118 latach przestaje istnieć w dotychczasowej formule. Legendy tego sportu mówią wprost o zabójstwie, zdradzie i sprzedawczykach z tenisowej centrali.

Jak Gerard Pique zamordował tenisowy Puchar Davisa

Tenis to najbardziej tradycyjny sport na świecie. Jasne, od lat dyscyplina komercjalizuje się coraz bardziej, na co z pewnością nie narzekają najlepsi gracze, zarabiający dzięki temu doskonałe pieniądze, nieosiągalne dla większości sportowców. Ale tradycja wciąż jest bardzo ważna i dla fanów tenisa naprawdę wiele znaczy. Wystarczy wybrać się na Wimbledon, żeby poczuć na własnej skórze, że to nie są puste frazesy. Tam, przy Church Road w Londynie, naprawdę czuć te ponad 100 lat tradycji. Dość powiedzieć, że siatka wciąż jest zawieszana na drewnianych słupkach, dopiero niedawno i tylko na największych kortach wprowadzono elektroniczne tablice, zawodnicy muszą występować wyłącznie na biało, a przedstawiani są jako „dżentelmen” i „panna”, ewentualnie „pani”. Aha, mimo gigantycznego potencjału marketingowego, na całych kortach nie uświadczysz żadnej reklamy. To nic, że All England Lawn Tennis & Croquet Club traci na tym rocznie grube miliony funtów – tak każe tradycja. Czemu piszemy o Wimbledonie, skoro miała być mowa o Pucharze Davisa? Bo to tylko pokazuje, jak ważne w świecie tenisa zawsze było przywiązanie do zwyczajów i symboli. Było, bo – jak uważa choćby legendarny tenisista Pat Cash – właśnie zostało sprzedane za garść srebrników. No dobra, powiedzmy sobie szczerze, że za wyjątkowo dużą garść. Bo właśnie o kasę, i tylko o kasę tu chodzi. Grupa Kosmos, na czele której stoi Gerard Pique, zapewnia, że w ciągu 25 lat na stół trafią nawet 3 miliardy dolarów.

Japoński Midas

Pique jest jednym z lepiej zarabiających piłkarzy FC Barcelony, według Forbesa rocznie kasuje prawie 13 milionów euro. To oczywiście bardzo dużo, ale gdzie tej sumie do 3 miliardów dolarów? Mistrz świata i Europy stoi na czele grupy Kosmos i jest jej twarzą. Ale pieniądze wykłada kto inny. Głównie Hiroshi Mikitani.

Oczywiście to nazwisko wam nic nie mówi, choć facet jest najbogatszych Japończyków. To może nazwa firmy, którą założył i prowadzi? Rakuten? Coś, gdzieś? Na pewno kojarzycie. To nazywana „japońskim Amazonem” firma, która od dwóch lat jest sponsorem FC Barcelony. Za logo na koszulkach mistrzów Hiszpanii płaci rocznie blisko 60 milionów euro.

Reklama

Hiroshi Mikitani jest jak mityczny Król Midas. Generalnie – czego się nie dotknie, zamienia w złoto. W 2017 roku podpisał dwie wielkie umowy sponsorskie – obok Barcelony także z mistrzami NBA, Golden State Warriors. Wcześniej zainwestował 300 milionów dolarów w firmę Lyft, konkurencję Ubera oraz wydał prawie miliard dolarów na serwis komunikacyjny Viber. Mikitani z majątkiem przekraczającym 5 miliardów dolarów jest obecnie 7. na liście najbogatszych Japończyków, 33. na liście najbogatszych przedsiębiorców branży hi-tech i 334. na liście światowych miliarderów. Czy na biznesie z Pique i reformowaniu tenisa zarobi kolejne pieniądze? Nie brakuje osób, które na tym polu życzą mu… wszystkiego najgorszego i totalnej klapy.

Szok, jakbym dostał młotkiem

Pamiętam szok, kiedy obudziłem się w dniu po referendum dotyczącym członkostwa w Unii Europejskiej i musiałem oswoić się z faktem, że Brytyjczycy zagłosowali za Brexitem. Potem pomyślałem o poranku, kiedy Donald Trump, wbrew moim przewidywaniom, został wybrany 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Ja i wielu moich rówieśników, którzy wciąż żyją blisko tenisa, dokładnie takie same uczucia mieliśmy, gdy dowiedzieliśmy się, że Światowa Federacja Tenisowa zagłosowała za reformą Pucharu Davisa, faktycznie zabijając 117-letnią tradycję rywalizacji w tym formacie. To było dla mnie jak uderzenie w klatkę piersiową, jakby ktoś walnął mnie młotkiem. Minęły trzy dni, a ja wciąż mam silne poczucie zdrady – napisał w poruszającym felietonie dla „The Times” Pat Cash, mistrz Wimbledonu i dwukrotny zdobywca Pucharu Davisa z reprezentacją Australii. – Tenis zagłosował za stratą jednej z największych wartości, największej i najbardziej wszechstronnej, corocznej rywalizacji drużyn narodowych. Dlaczego? Proste, dla pieniędzy…

Ciekawe, że na finansową motywację tenisowego świata zwraca uwagę akurat gość, którego nazwisko znaczy „gotówka”. Ale trudno się nie zgodzić z Australijczykiem, kiedy dodaje, że „małe kraje były pod wrażeniem oferty grupy inwestycyjnej, na czele której stoi Gerard Pique. Na stole leżą ponad dwa miliardy funtów w ciągu 25 lat. Ale wszystko ma swoją cenę. Od przyszłego roku 18 najlepszych reprezentacji będzie rywalizowało w tygodniowym turnieju”.

Tydzień gry na końcu sezonu

No właśnie, co tak naprawdę zakłada reforma, przegłosowana właśnie przez członków Światowej Federacji Tenisa (ITF)? Puchar Davisa przez całe lata był rozgrywany według prostego systemu. Drużyny były podzielone według rankingu na poszczególne grupy. Najsłabsi z nich spadali, najlepsi awansowali, aż do grupy światowej. Tam walka toczyła się o awans do wielkiego finału, a następnie o sam Puchar Davisa. Mecz wygrywała ta drużyna, która pierwsza rozstrzygnęła na swoją korzyść trzy spotkania (do trzech wygranych setów) przy założeniu czterech pojedynków singlowych i jednego meczu deblowego. Gospodarz spotkania mógł wybrać sprzyjającą mu nawierzchnię kortu, co dawało mu dużą przewagę. Dla tenisistów weekendowe (piątek – niedziela) mecze Pucharu Davisa przed domową publicznością zawsze były czymś wyjątkowym. Teraz, zamiast tego wszystkiego, 18 najlepszych ekip zagra w tygodniowym turnieju (pierwsza edycja w Lille lub Madrycie).

Reklama

davis cup

Czyli – zamiast oryginalnych rozgrywek, ze swoim klimatem i wspaniałą tradycją, kolejny turniej, tyle że drużynowy. Dziwny pomysł? To dodajcie do tego absurdalny termin: na zakończenie sezonu, pod koniec listopada, już po turnieju ATP Finals. Czemu absurdalny? Bo sezon w tenisie należy do najdłuższych w zawodowym sporcie. Zaczyna się na przełomie grudnia i stycznia, po czym trwa w zasadzie bez przerwy do końca listopada. Jesienią tenisiści podpierają się już nosami ze zmęczenia, jeden po drugim odpadają z powodu kontuzji (w ostatnim czasie długie, wielomiesięczne przerwy od gry dotyczyły choćby Rogera Federera, Novaka Djokovicia, Andy’ego Murraya i Stana Wawrinki, czyli gości z absolutnego topu).

Pucharze Davisa, spoczywaj w pokoju

Przegłosowano nowy format Pucharu Davisa, ale to już nie jest Puchar Davisa. Teraz ITF oszukuje się, jeśli myśli, że czołowi gracze zagrają w tygodniowej rywalizacji 18 drużyn na koniec roku – stwierdził na Twitterze wspomniany wcześniej Pat Cash. Jeszcze mocniejszych słów użyła francuska tenisistka Alize Cornet, która napisała wprost o śmierci rozgrywek. – Dziś płaczę z powodu dwóch tragicznych zgonów: Aretha Franklin oraz Puchar Davisa. Odpoczywajcie w pokoju – skomentowała na Twitterze. Przesada? Nawet jeśli, to na pewno nie duża.

Reformę można zrozumieć w zasadzie tylko pod względem finansowym. Przyszedł inwestor, położył kasę na stół, członkowie Światowej Federacji Tenisowej dali mu ponad 70 procent głosów (85 na 120 delegatów, przy 80 wymaganych do zatwierdzenia zmian). Pod każdym innym względem zamordowanie ponad stuletniego formatu jest absurdem. Tym bardziej, że rozgrywki Pucharu Davisa, w przeciwieństwie do wielu turniejów tenisowych, cieszyły się w bardzo wielu krajach ogromną popularnością. Niektóre mecze przyciągały po 20 tysięcy widzów, żywiołowo dopingujących gospodarzy. To wszystko ma zastąpić po prostu kolejny turniej, tyle, że drużyn narodowych.

Pique, wróg publiczny

Kosmos jest zachwycony faktem dołączenia do ekscytującej współpracy z ITF. Razem wprowadzimy Puchar Davisa na nowy poziom, tworząc finały Pucharu Świata w tenisie, widowisko z najlepszymi drużynami i topowymi zawodnikami, imprezę, którą trzeba zobaczyć – przekonuje Gerard Pique, dziś wróg publiczny numer 1 dla wielu osób z tenisowego świata. – Czasem rzeczy wymagają zmian, albo jest ryzyko, że umrą. Rozumiem, że w przypadku tak tradycyjnych turniejów jak Puchar Davisa, ludziom jest trudno i mają swoje wątpliwości.

Środowisko przekonuje jednak, że wątpliwości to można mieć w restauracji, kiedy człowiek nie może się zdecydować, czy ma ochotę na steka, czy owoce morza, albo waha się między winem a piwem. Bo większość tenisistów żadnych wątpliwości nie ma i ocenia, że reforma to nie jest dobry pomysł.

ITF, jesteście hańbą dla tenisa. Cieszmy się ostatnim rokiem Pucharu Davisa i postarajmy się zatrzymać go w domu – mówi Lucas Pouille, z broniącej tytułu reprezentacji Francji. Wtóruje mu kolega z kadry, Nicolas Mahut. – Właśnie zabili Puchar Davisa.

puchar

– Jestem totalnie przeciwny tym zmianom. To już nie jest Puchar Davisa, nikt nie ma prawa tego nowego turnieju tak nazywać – twierdzi Lleyton Hewitt.

– Nie spotkałem nikogo, kto popierałby tę decyzję. Trochę tak, jak z Brexitem – komentuje Marcus Willis, brytyjski tenisista.

Nadal, Djoković i Cilić popierają zmiany

Nie ma do końca racji, bo entuzjaści zmian też są. I to także wśród gwiazd tenisa.

– To dobra inicjatywa, która może zadziałać. To oczywiste, że kiedy coś nie funkcjonuje perfekcyjnie, musisz szukać nowych rozwiązań – uważa Rafa Nadal. Jeszcze dalej idzie jego wielki rywal z kortu, Novak Djoković. – To fantastyczna wiadomość. Wszyscy chcemy grać dla naszego kraju, ale od lat mówiłem, że obecna struktura rozgrywek nie funkcjonuje. Nowa formuła będzie bardziej atrakcyjna sportowo, ciekawsza dla sponsorów, mediów i fanów. Najbardziej atrakcyjne sporty mają tego typu imprezy. A poza tym, będzie więcej pieniędzy dla federacji – tłumaczy Serb.

– Gracze próbowali rozmawiać z ITF, było wiele rozmów o zmianach Pucharu Davisa przez ostatnich 10 lat. Dla tenisistów za trudne jest granie w tych rozgrywkach przez cztery tygodnie w każdym sezonie – próbuje przekonywać Marin Cilić. – Było wiele rozmów o tym, jak to zmienić. Może zmodyfikować system punktowy, albo grać co dwa lata. Wiadomość, że teraz będziemy mieli całość w tygodniowym turnieju jest niesamowicie dobra i wartościowa. Myślę, że to przyciągnie więcej zainteresowania do Pucharu Davisa, każdy będzie bardziej zaangażowany, gdy będą więcej niż dwie drużyny.

Błagajcie Davisa o wybaczenie

Przekonujące argumenty? Średnio. Jakby tego było mało, już wcześniej ATP podjęła decyzję o wprowadzeniu do kalendarza nowych rozgrywek – Drużynowego Pucharu Świata. Pierwsza edycja nowego Pucharu Davisa odbędzie się w dniach 18-24 listopada 2019, we Francji lub Hiszpanii. 27 grudnia w Australii wystartuje Drużynowy Puchar Świata. Poza nazwą i liczbą uczestników (w pierwszej imprezie zagra 18 reprezentacji, w drugiej – 24) trudno znaleźć jakieś poważniejsze różnice między turniejami.

Reforma Pucharu Davisa oznacza koniec romantycznej epoki w tenisie. Epoki, w której czasem (rzadko, bo rzadko, ale jednak) tradycja wygrywała z kasą. Właśnie o tym francuski tenisista Julien Benetteau napisał, jeszcze przed głosowaniem, do Davida Haggerty’ego, szefa ITF.

– Pana celem jest likwidacja Pucharu Davisa. Te rozgrywki, obok czterech turniejów wielkoszlemowych, są filarem tenisa. Pan chce zapomnieć o historii naszego sportu, o jego korzeniach. To sprawi, że nasza przyszłość będzie niepewna, szczególnie, że motywacją są tylko pieniądze. Nie wolno panu niszczyć Pucharu Davisa. Został pan wybrany prezesem ITF, żeby znaleźć dobre rozwiązania i zapewnić ewolucję, a nie po to, by wymazać 118 lat historii tenisa. Jeśli zmiany zostaną wprowadzone, proszę pana o odwagę, żeby nowe rozgrywki nie były nazywane Pucharem Davisa. Na koniec niech pan błaga o wybaczenie pana Dwighta Davisa – napisał.

Cóż, nie zadziałało. Haggerty i inni działacze ITF zagłosowali za. – Nowa impreza będzie prawdziwym festiwalem tenisa i rozrywki, będzie bardziej atrakcyjna dla graczy, fanów, sponsorów i telewizji – zapewnia. Może tak. Ale nie będzie już Pucharem Davisa…

JAN CIOSEK

Fot. flickr.com

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

19 komentarzy

Loading...