Reklama

Jeśli będziemy tak dalej pracować, Miedź doda całej lidze kolorytu i jakości

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

14 sierpnia 2018, 17:19 • 12 min czytania 9 komentarzy

Przed rozpoczęciem sezonu Andrzej Dadełło, właściciel Miedzi Legnica, mówił, że ma nadzieję na piekną przygodę, a nie tylko desperacką walkę jego drużyny o utrzymanie. Pierwsze tygodnie pokazują jednak, iż teoretyczny potencjał zespołu od wyzwolenia go dzieli długa droga. Pomimo tego sternik klubu z Dolnego Śląska pozostaje pełen nadziei na lepsze ekstraklasowe jutro, ponieważ uważa, iż Miedź ma mnóstwo argumentów ku temu, by stanowić w ekstraklasie wartość dodaną.

Jeśli będziemy tak dalej pracować, Miedź doda całej lidze kolorytu i jakości

Przekręciliśmy więc do Andrzeja Dadełły, by poznać jego pierwsze wrażenia z paru tygodni spędzonych przez drużynę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Skąd u niego tyle optymizmu? Czy nie boi się długich kontraktów? Czym kieruje się Miedź w działaniach na rynku transferowym i jakimi argumentami przekonuje kolejnych piłkarzy? Dlaczego wierzy w Henrika Ojamę na przekór opinii publicznej?

Zapraszamy do lektury rozmowy odbytej na antenie Weszło FM w ramach ulubionego programu Polaków – „Weszłopolscy”.

Jak pierwsze wrażenia po zderzeniu z ekstraklasą? Kiedy patrzymy w tabelę to raczej trudno dojść do wniosku, że Miedź Legnica radzi sobie super. Z drugiej strony jej gra raczej nam się podoba.

Reklama

Patrzymy na to podobnie. Oczywiście nie jesteśmy zadowoleni z dorobku punktowego. Czujemy jednak, że mieliśmy po prostu sporo pecha w poszczególnych spotkaniach. Jestem natomiast zadowolony z pracy sztabu trenerskiego. Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie do sezonu, staramy się prowadzić grę w każdym spotkaniu. Mamy pomysł na to, jak rozprowadzać akcje. Ale wiadomo, jak to jest z bieniaminkami – teraz przechodzimy przez okres weryfikacji zawodników, którzy występowali regularnie w I lidze. Myślę, że większość z nich daje radę. Doszło też kilku nowych graczy i szkoleniowiec dopiero szuka optymalnego zestawienia. Ja zatem patrzę z dużym optymizmem na Miedź i mam nadzieję, iż nadal będziemy prezentować futbol atrakcyjny dla oka kibica, lecz również efektywny.

Skąd tak dużo w Miedzi ruchów transferowych? Po rozmowach, jakie przeprowadzaliśmy z trenerem Nowakiem czy innymi osobami związanymi z Miedzią po zakończeniu sezonu raczej nie spodziewaliśmy się – chyba tak to już można nazwać – rewolucji.

Na razie jest sześciu nowych zawodników. W sierpniu szukamy piłkarzy, którzy jeszcze w lipcu byli poza naszym zasięgiem, a teraz, wskutek braku lepszych ofert, są bardziej otwarci na różne propozycje. W taki sposób niegdyś pozyskaliśmy Sabalę czy Marquitosa. Teraz też udało nam się przekonać dwóch zawodników, którzy wzmocnili zespół na pozycjach wymagających uzupełnień. Jeśli wkomponują się w zespół, na pewno będą stanowić wartość dodaną. Ciągle przeszukujemy rynek pod kątem zawodników. Czasem jest więc odwrotnie niż w klasycznym schemacie, gdy agent próbuje przekonać klub, że warto zatrudnić danego zawodnika. Tym razem to my namawiamy piłkarzy, ich rodziny, partnerki, iż Legnica to dla nich dobre miejsce do kontynuowania kariery, dalszego rozwoju. Jesteśmy zadowoleni z dotychczasowych transferów. A im więcej dobrych graczy do nas przychodzi, tym większy to jest sygnał dla pozostałych, że rywalizacja w drużynie będzie większa. Z drugiej strony nie ukrywamy – mamy kilku piłkarzy wiekowych i nie ma co się oszukiwać, w pewnym momencie zmiana pokoleniowa będzie musiała nastąpić. A jeżeli będzie systematycznie przeprowadzana w sposób taki ja obecnie, pomoże ona nam upłynnić ten proces. W przyszłości nie wykluczamy podobnych ruchów.

A czym właściwie Miedź Legnica może przekonać takiego gościa jak na przykład Juan Camara, który ma w CV Barcelonę, nie jest piłkarzem starym, z problemami. Ma dopiero 24 lata, jest w sile wieku. Legnica raczej nie jest interesującym miastem do życia, więc ten argument odpada. W rozmowie z portalem Weszło Marek Ubych zdradził, że Hiszpanie nie dostali jakichś wielkich pieniędzy… Do tego Miedź to beniaminek, a beniaminkowi zawsze trudniej przekonać piłkarza niż na przykład zespołowi od lat występującemu w ekstraklasie, co samo w sobie daje stabilizację. Jakie były wasze argumenty?

Wbrew pozorom mamy ich sporo. Po pierwsze – trzech Hiszpanów. Wystarczy, iż jeden zadzwoni do drugiego i dowie się co nieco, usłyszy pochwały. Nie każdy klub w Europie jest tak poukładany, nie wszędzie płacą na czas, nie wszędzie jest dobra atmosfera. Po drugie – ci chłopcy chcą się rozwijać. Mamy wielu doświadczonych zawodników, byłych lub obecnych reprezentantów krajów, więc po prostu widzą, że tu będą mieli sensownych kompanów do gry. Nie ukrywam też, iż wyszukujemy zawodników na zakręcie swoich karier. To kolejny argument stojący za nami, bo nie będziemy ich ciągle wypożyczać do niższych lig jak to miało miejsce w Hiszpanii, tylko w pełni na nich postawimy, bo mamy wspólny interes. Polska ekstraklasa jest też ładnie opakowana. Jasne, nie zawsze prezentujemy się zachęcająco w europejskich pucharach, jednak mamy ładne stadiony, transmisje, kilku Hiszpanów już się u nas pokazało, rozwinęło… Te argumenty trafiają do ludzi. Oczywiście zdarzały się przypadki, gdy gracz musiał obniżyć swoje wymagania finansowe, no ale tak to już bywa. Coś za coś. Tutaj zejdą nieco z zarobków, lecz poczynią krok naprzód. Mogą się szybko wkomponować w zespół, gdzie funkcjonuje już hiszpańskie środowisko, co bardzo ułatwia aklimatyzację. Z punktu ich widzenia myślę, iż te warunki są atrakcyjne. Mamy listę powiedzmy 20 zawodników, z którymi rozmawiamy, próbujemy ich przekonać. Wiadomo, że po drodze część wypada, ponieważ znajdują atrakcyjniejsze oferty, jednak zawsze też kogoś udaje się wyrwać. Jak już wspomniałem wcześniej, w ten sposób pozyskaliśmy chociażby Marquitosa, który przyszedł do nas grać w I lidze, a niegdyś siedział przecież na ławce w półfinale Ligi Mistrzów. Niektórzy menedżerowie z Hiszpanii nie mogli uwierzyć, że taki ktoś gra dzisiaj w Polsce, na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. To są takie nasze małe sukcesy marketingowe. Sportowo – wszyscy wiemy, może być różnie, lecz teraz wydaje się, iż niedawno dokonane transfery są ciekawe i mogą dodać nam jakości oraz kolorytu całej ekstraklasie.

Nie boi się pan, że szatnia Miedzi robi się zbyt międzynarodowa?

Reklama

Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem ten argument. Zobaczmy na Bundesligę, gdzie w każdym klubie jest po kilkunastu obcokrajowców. W Premier League również. W zasadzie we wszystkich tych najlepszych ligach europejskich w wielu zespołach gra więcej obcokrajowców niż piłkarzy rodzimych. Moje doświadczenie z zagranicznymi zawodnikami jest jednak dobre. Wszyscy mają bardzo profesjonalne podejście do futbolu. Jeśli już miewaliśmy jakieś problemy, to raczej z Polakami. Z obcokrajowcami – nie przypominam sobie. Mają mentalność wypracowaną w wysokiej kulturze piłkarskiej, dzięki czemu właściwie się prowadzą, dbają o siebie. Nie mieliśmy na tym polu żadnych przykrych incydentów. Nie obiawiam się zatem tego trendu, również z tego względu, iż obowiązuje on w najlepszych ligach świata. Uważam nawet, że to nawet dobre dla Polaków, ponieważ dzięki temu trener będzie wymagał od nich jeszcze lepszej gry, szybszej. Taki Adrian Purzycki na pewno będzie się szybciej rozwijał przy dobrych obcokrajowcach. Fabian Piasecki również, ponieważ obaj będą funkcjonować w silniejszym piłkarsko otoczeniu. Uważam więc, że ci młodzi piłkarze najbardziej na tym skorzystają, ćwicząc z osobami o lepszym wyszkoleniu technicznym, którzy po prostu lepiej operują futbolówką.

Wasza kadra jest jednak tak skonstruowana, że trudno oczekiwać, byście niebawem mieli wcisnąć jakiegoś młodzieżowca do pierwszego składu, wypromować go. Delikatnie rzecz ujmując – nie jesteście Górnikiem Zabrze.

Do wypromowania trzeba mieć przede wszystkim właściwy materiał. O przepuszczonym potencjale moglibyśmy mówić w chwili, gdyby teraz młodzi odeszli i grali doskonale w innych zespołach. Mówi się, że Miedź nie promuje młodzieży, jednak kilku naszych wychowanków gra na wysokim poziomie. Jest chociażby Damian Rasak, jest Mateusz Szczepaniak, Bartek Nowak aktualnie w pierwszej lidze, ale do ekstraklasy trafił od nas. Nasi wychowankowie aktualnie grają na w III lidze, do tego poziomu udaje nam się ich doprowadzić. Często też chłopcy odchodzą, bo dostają lepsze oferty. Kiedy jednak pojawia się w Miedzi ktoś taki jak Adrian Purzycki czy właśnie Damian Rasak, kto daje jakość i pokazuje potencjał, to stawiamy na niego. To być może nadal jest mało, ale stanowi przynajmniej punkt wyjścia dla dalszej pracy w tym kierunku.

Czyli może mi pan zaręczyć, że jeśli jutro wsiądziemy w pociąg, przyjedziemy do Legnicy i pooglądamy waszą młodzież, to nie znajdziemy nikogo lepszego niż Henrik Ojamaa?

Oczywiście. Jak sobie spojrzymy na statystki Henrika Ojamy, to zobaczymy chociażby 60% wygrywanych dryblingów. Pod tym względem jest drugi w drużynie. Lepsze cyferki ma tylko Santana. Liczby pokazują, iż nie mamy w tym aspekcie lepszych. W akademii mamy jednak kilku chłopców, którzy są zapraszani regularnie na treningi pierwszego zespołu. Jeśli ktoś taki będzie się dobrze rozwijał, to na pewno go nie przegapimy. Piłka to też przecież biznes i ja oczywiście wolałbym zbudować drużynę bazującą na wychowankach, lecz oni najpierw muszą prezentować odpowiednią jakość. W zeszłym sezonie mieliśmy spory problem, aby utrzymać III ligę, lecz udało nam się dzięki wzmocnieniom z pierwszej drużyny. Zdajemy sobie sprawię, iż w tej kwestii mamy jeszcze spore rezerwy do wykorzystania. Prawda jest jednak taka, że najlepszy materiał z naszej akademii jest wybierany. W pierwszej kolejności do klubów zagranicznych, silniejszych z polskiej ligi… Nie jesteśmy żadnym wyjątkiem pod tym względem.

A nie zastanawiał pana fakt, że taki Ojamaa bardzo często zmienia kluby i może rodzić problem natury mentalnej, osobowościowej? Że niebawem odejdzie z Miedzi zimą, a wcześniej da… no właśnie, co? Dwie asysty, trzy? A nawet jego atut dryblingu bywa wątpliwy. Nie chcemy co prawda wchodzić w pana buty, ale na przykład nie lepiej byłoby postawić na jakiegoś młodego chłopaka, zaś Ojamy, który i tak legendą Miedzi nie zostanie, nie zrobi super wyniku, po prostu nie zatrudniać? Podejrzewamy, że jest też dużo droższy niż ktoś z akademii.

Proszę najpierw poczekać na wyniki z całej rundy! Na razie rozmawiamy o tym co dopiero będzie i to jest wasza wersja zdarzeń. Mój punkt widzenia jest taki, że gdyby Henrik nie sprawiał żadnych problemów, to też nigdy nie byłby zawodnikiem w zasięgu Miedzi. Natomiast w trzech innych krajach stawiano na niego. W Szkocji występował dwa lata i miał tam rewelacyjne statystyki. Jak sobie je porównacie z braćmi Paixao, to oni nie robili nic, zaś Henrik rozwalał tę ligę. Z Legią też zdobywał mistrzostwo z dużą przewagą nad drugim zespołem, warszawianie wówczas dominowali…

Ale nie dzięki Ojamie! Raczej mimo niego.

On tam nie był jednym ze stu, tylko jednym z jedenastu. Gdyby faktycznie był takim ogórkiem, to podejrzewam, że jednak Legia wówczas nie wygrałaby ligi. Sezon później mieli niby piłkarzy jakich sobie wymarzyli, a mistrzotwo przegrali. Obserwowaliśmy Ojamę również przez rok, gdy występował w Chorwacji w HNK Gorica, z którą wywalczył awans i był jednym z najlepszych piłkarzy w zespole. Miał propozycję zostania, nie skreślono go tam. Jasne, zwiedził sporo klubów w karierze, lecz nawet z Legii był wypożyczany i to często w takich momentach, że dołączał do drużyn bez przejścia okresu przygotowawczego. W Holandii dobrze zaczął, potem posadzono go na ławce, a jego ekipa spadła. Pytanie więc czy to na pewno on był taki słaby, czy jednak trener? Wnikliwie omawialiśmy jego sytuację, rozmawialiśmy z nim wiele razy, aby właśnie lepiej go poznać i zminimalizować ryzyko. Nie widzę w nim chłopaka z problemami, tylko gościa, który faktycznie miał różne zakręty życiowe, lecz teraz rozumie, iż potrzebna mu jest stabilizacja. Podpisał trzyletni kontrakt, jest waleczny, ambitny, dobrze się z nim rozmawia. Widzimy, że możemy się z nim dogadać. Uważam, iż w dłuższej perspektywie zyskamy na tym i już teraz daje nam on trochę jakości. Wiedząc jak pracuje z podopiecznymi trener Nowak sądzę, że wkrótce Henrik będzie jeszcze lepszy i da sobie radę lepiej niż w Legii. Kiedyś owszem, interesowały się nim znacznie lepsze kluby, nieco pobłądził. Ale tak jak wspomniałem wcześniej – gdyby to się nie stało, nigdy by do nas nie trafił.

A czy warto dać szansę komuś młodszemu jego kosztem? Jeśli prezentowałby odpowiedni poziom – oczywiście, że tak. Musimy jednak pamiętać – trzeba zdobywać punkty. Chwilowo nie mieliśmy lepszego piłkarza w zasięgu niż Ojamaa i na ten moment sytuacja wygląda tak, iż zostanie u nas znacznie dłużej niż tylko na pół roku. Często z nim rozmawiamy o jego roli w Miedzi, jesteśmy w kontakcie z nim i z jego rodziną, z menedżerem… Na podstawie tego wszystkiego naprawdę wydaje nam się, że może u nas odpalić. Zgadzam się jednak z tym, że wzięcie go do drużyny było obarczone pewnym ryzykiem. Musimy je jednak ponosić przy transferach chociażby ze względu na mniejszy budżet, to naturalne. Tak samo jak próbowaliśmy z Forsellem, który w Miedzi miał raz lepsze momenty, raz gorsze. Miał jednak okresy, gdy regularnie trafiał na listę strzelców. Obaj ci zawodnicy są ze specyficznego rynku, po którym my musimy umieć się poruszać, gdzie znajdują się gracze po przejściach, ale potrafiący jednocześnie z tych przejść wyciągnąć właściwe wnioski. Taka jest właśnie historia Henrika Ojamy.

Trochę inaczej podchodzi pan do polityki personalnej względem innych pracowników. Ciekawi nas pana motywacja przy dwóch konkretnych ruchach. Pierwszy to pięcioletni kontrakt dla trenera Nowaka. Rzadko zdarza się to w polskiej piłce. Kiedyś Wojciech Stawowy dostał umowę na 10 lat, z czego dziś raczej wszyscy się śmieją. Druga sprawa to kwestia dyrektora sportowego, bo powierzyliście tę funkcję młodemu agentowi, osobie mocno związanej z Legnicą. Chcielibyśmy poznać czym się pan przy tych decyzjach kierował, z czego one wynikały.

Chcę zbudować taki zespół ludzi, z którymi będziemy mogli współpracować latami. Którzy mocno identyfikują się z klubem, a ja mam z nimi dobry kontakt. Staram stawiać się na ludzi młodych. Pragnę stworzyć kadrę w perspektywie długoterminowej, stabilną, gdzie najważniejsze stanowiska zajmą ludzie zaangażowani, pracowici, potrafiący myśleć nieszablonowo, pasujący charakterologicznie. Zarówno trener Nowak, jak i dyrektor Ubych są takimi osobami. Marek przygotowywał się do powierzonej mu roli. Przez rok nie mieliśmy dyrektora sportowego, tylko z nim blisko współpracowałem, wprowadzałem go w arkana biznesu, uczyłem. Można powiedzieć, że jest takim moim wychowankiem. Z kolei trener Nowak ma po prostu kilka takich cech, które bardzo mi odpowiadają. Na przykład filozofia gry – zawsze chciałem, aby Miedź była zespołem ofensywnym i podejście szkoleniowca ogólnie do życia, do zawodników i pracy, warsztat trenerski mi się podoba. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawia. Kiedy popełnia błędy – jak my wszyscy zresztą – potrafi się do nich przyznać, wyciągać z nich wnioski, korygować różne rzeczy. Wcześniej miewałem problemy z trenerami, bo nie wynik dla nich był ważny, tylko udowodnienie całemu światu, że mają rację w danej kwestii. Zresztą, z podobną sytuacją chyba mieliśmy nawet do czynienia w reprezentacji na mistrzostwach świata w Rosji. Wolę zatem ludzi młodych, lecz pracowitych, zaangażowanych, może czasem mniej doświadczonych, ale pełnych pasji i zdrowych ambicji, którzy będą rozwijali cały klub. Jestem spokojny co do nich. Uważam, że zatrudniając ich poczyniłem dobre ruchy. Ludzie się zastanawiają „co będzie, jeśli się nie uda?”. A ja patrzę z drugiej strony – jeśli do atrakcyjnej gry dojdą wyniki, to trener Nowak zostanie szkoleniowcem jeszcze bardziej cenionym na rynku, zaś Miedź będzie zabezpieczona długim kontraktem. Nie ma w nim żadnych klauzul, furtek.

W biznesie działam podobnie, to znaczy od wielu lat działam z tymi samymi ludźmi. Jak widzę człowieka, który jest kompetentny, rzetelny, transparentny, to ja takiego pracownika chcę utrzymać jak najdłużej i wiążę się z nim na długi okres. W piłce zebraliśmy już różne doświadczenia, różnych trenerów zatrudniałem, jednak z Nowaka jestem bardzo zadowolony. Tak samo jak byłbym gotowy ponieść ewentualne konsekwencje decyzji związania się z nim długą umową. Nawet gdybyśmy spadli, choć przecież były już takie drużyny, co żegnały się z ekstraklasą i zaraz do niej wracały jeszcze silniejsze. Trener Nowak pokazał wielokrotnie, że doskonale odnajduje się w pierwszej lidze, rozumie ją. Nawet przy takim scenariuszu żadna tragedia w Miedzi się nie wydarzy, choć patrząc na to, jak on pracuje, sądzę, iż będziemy w stanie nie tylko się utrzymać, tylko ogólnie dodamy ekstraklasie koloru i jakości.

Rozmawiali: Weszłopolscy

Fot. Archiwum DSA

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...