Reklama

Miedź zaskoczyła z nowymi Hiszpanami. Jak bierze się gościa z Barcelony?

redakcja

Autor:redakcja

10 sierpnia 2018, 18:50 • 5 min czytania 16 komentarzy

Hiszpanów do Polski sprowadza się ostatnio tylu, że powoli przestawało to wzbudzać większe emocje, bo coraz trudniej było o jakiś element zaskoczenia. A jednak! Miedź Legnica przeciera szlaki i idzie krok dalej w tym kierunku – do beniaminka Ekstraklasy przychodzą Hiszpanie w atrakcyjnym wieku, którzy liznęli już w swoim życiu dużo poważniejszego grania niż polska liga. Dotychczas jeżeli ktoś z Półwyspu Iberyjskiego miał mocne wpisy w swoim CV, to zbliżał się do trzydziestki. W przypadku nabytków beniaminka z Dolnego Śląska jest inaczej.

Miedź zaskoczyła z nowymi Hiszpanami. Jak bierze się gościa z Barcelony?

W czwartek trzyletnie kontrakty podpisali 22-letni środkowy pomocnik Borja Fernandez i 24-letni skrzydłowy Juan Camara. Obaj mają się czym pochwalić i zapewne do niedawna nawet w najbardziej pokręconych wizjach nie zakładali, że wywieje ich do naszego kraju.

Fernandez 7 sierpnia rozwiązał umowę z Celtą Vigo, z której w ostatnim sezonie był wypożyczony do drugoligowego Reus Deportiu (18 meczów, 1 gol). W klubie z Galicji występował przede wszystkim w rezerwach z Segunda B, ale uzbierał także 10 spotkań w Primera Division. Zagrał m.in. przeciwko Barcelonie, Valencii i Atletico.

Reklama

Camara to jeszcze lepsza historia, bo on… niecałe dwa lata temu sam grywał w Barcelonie i jeszcze kilka dni temu formalnie był jej graczem. Często trenował z pierwszym zespołem, a w sezonie 2015/16 zdołał w nim zadebiutować. 9 grudnia 2015 roku wszedł na ostatni kwadrans w meczu Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen, zmieniając Jordiego Albę. „Barca” wystawiła wtedy skład mocno rezerwowy, ale mimo wszystko nadal miała na boisku Leo Messiego, Ivana Rakiticia, Marca-Andre ter Stegena czy Adriano Correię. Camara szansy nie dostał poprzez losowanie, musiał na nią zasłużyć. Drugi występ miał miejsce w lutym 2016. W 76. minucie rewanżu z Valencią w półfinale Pucharu Hiszpanii wszedł za Rakiticia i asystował przy wyrównującym golu Wilfrida Kaptouma.

W minionym sezonie był klubowym kolegą Fernandeza w Reus Deportiu (także wypożyczenie). Na zapleczu La Liga łącznie ma 51 meczów i 6 goli, występował tam też w Gironie oraz rezerwach „Barcy” i Villarrealu.

W tym wieku hiszpańscy zawodnicy przeważnie mają jeszcze nadzieję, że przebiją się na krajowym podwórku. Camara i Fernandez wybrali jednak inny kierunek. Co takiego zaproponowała im Miedź? Pytamy dyrektora sportowego Marka Ubycha.

Przedstawiliśmy im ciekawy projekt rozwoju. Nie ściągnęliśmy ich po to, żeby byli tu na lata, tylko żeby ich wypromować i sprzedać. Mamy wspólny biznes do zrobienia, a w międzyczasie w planach dobry wynik na boisku. Na pewno nie skusiliśmy chłopaków pieniędzmi, u nas nie będą nawet w czołówce listy płac. Zarobki mają „x” razy mniejsze niż w Hiszpanii, ale zgodzili się na podpisanie trzyletnich kontraktów, bo wiedzą, że możemy sobie wzajemnie pomóc. Chcemy powoli zmierzać w kierunku odmładzania składu, a skoro nie stać nas na polskich 22-latków, to… bierzemy hiszpańskich z Primera Division. Ci zawodnicy pasują do naszej filozofii gry, odpowiadają trenerowi. Nie wzięliśmy ich wyłącznie dlatego, że akurat byli w naszym zasięgu. Przy okazji od takich piłkarzy wiele może nauczyć się nasza młodzież, na którą też liczymy. Chociażby taki Patryk Makuch, bardzo zdolny 19-letni pomocnik – tłumaczy Ubych.

Rozmowy mogły być łatwiejsze, bo dwójka przybyszów wiedziała, że w Legnicy spotka aż czterech rodaków. – Bez obecności innych Hiszpanów bez wątpienia byłoby nam trudniej przeprowadzić te transfery. Polska jest dla Hiszpanów coraz popularniejszym kierunkiem, ale oni nigdy u nas w kraju nie byli. Na szczęście mieli kogo zapytać. Borja z Omarem Santaną i Jonathanem de Amo grał w rezerwach Celty, znają się. Potwierdzili mu, że jesteśmy stabilnym klubem, z ciekawym projektem, że chcemy grać szybką, ofensywną piłkę. Z kolei Camara jest wychowankiem Villarrealu i gdy trenował tam w canterze, jego idolem był Marquitos. Jemu udało się wejść z cantery do pierwszego zespołu, strzelał gole Realowi Madryt i Barcelonie, a mały Camara chciał pójść jego drogą. W Polsce trochę nie doceniamy statusu Marquitosa w Hiszpanii. Mieliśmy łatwiej, żeby ich namówić, ale nie stwierdzę, że na pewno by się nie udało. Frana Cruza, od kilku sezonów regularnie grającego w Segunda Division, namówiliśmy bez „podpórek”, on żadnego z chłopaków wcześniej nie znał – komentuje Ubych.

Reklama

Zapewnia, że transfery te przeprowadzono niejako z potrzeby chwili, nie chodziło o wyczekiwaną od dawna okazję. – Nie biegaliśmy za nimi miesiącami. Borja dopiero co był w pierwszym zespole Celty i nawet nie marzyliśmy, że go ściągniemy. Zdecydowaliśmy, że chcemy jeszcze wzmocnień na tych pozycjach i zaczęliśmy działać. Nie ukrywam, że największym powodem do satysfakcji jest nie sam fakt tych transferów, ale to, że przyszli oni do Miedzi schodząc z zarobków, które mieli wcześniej. To najlepiej pokazuje, że myślą przede wszystkim o rozwoju sportowym – zaznacza.

Niektórzy zaczynają się zastanawiać, czy w Miedzi nie idą za daleko w sprowadzaniu piłkarzy z jednego kierunku. Mogliby oni już tworzyć ponad połowę wyjściowego składu. – Gdybyśmy sprowadzili sześciu Hiszpanów teraz, być może byłby to problem. Ale Marquitos to już niemalże legniczanin, nie liczymy go jako Hiszpana (śmiech). Omar i Jonathan też już od kilku lat grają w Polsce, trener Dominik Nowak Omara prowadził jeszcze w Wigrach Suwałki. Swoje sprawy załatwiają po polsku. Są w klubie dłużej niż niektórzy Polacy. To są nasi ludzie. Nie obawiam się o zaburzenie proporcji w szatni, która i tak jest międzynarodowa. Będą grali najlepsi, po prostu – odpiera zarzuty Ubych.

Miedź tego lata dokonała już sześciu wzmocnień, czego tuż po awansie chyba nie zakładano. Niewykluczone, że na tym się nie skończy, choć ciśnienia już nie ma. – Kolejne transfery? Ewentualnie jeszcze prawy obrońca i w razie potrzeby ktoś na „szóstkę”, bo nie wiadomo jeszcze, jaka będzie przyszłość Rafała Augustyniaka. Nadal jest zainteresowanie jego osobą, w razie czego nie moglibyśmy zostać na tej pozycji tylko z Adrianem Purzyckim. Z Górnikiem Zabrze zadebiutował naprawdę udanie, ale musi być zachowana rywalizacja, a sezon jest długi – podsumowuje Ubych.

Oczywiście z Camarą i Fernandezem równie dobrze możemy mieć dwa niewypały transferowe, w naszej lidze nie byłby to żaden szok. Trzeba jednak przyznać, że na „dzień dobry” haczyków jest mało, za to wątków zachęcających znacznie więcej. Na dodatek – co warto podkreślić – odbywa się to za niewielką kasę, nikt w Miedzi nie postawił wszystkiego na jedną kartę.

PM

Fot. Miedź Legnica/Accredito

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...