Reklama

Romantyczne pożegnanie nie było potrzebne. Brożek wraca do Wisły!

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

09 sierpnia 2018, 15:25 • 3 min czytania 28 komentarzy

Piłkarz musi podejmować trudne decyzje. Taki jego los, takie jego życie. Trudną decyzją dla Pawła Brożka było opuszczenie krakowskiej Wisły, z którą był związany emocjonalnie od wielu lat i dla której poświęcał się na boisku, walcząc o każdy centymetr boiska. Kochał ten klub, więc nie odpuszczał, ani myślał gwiazdorzyć. Odejść musiał. Nie dogadywał się z hiszpańskim zaciągiem szkoleniowym – grał mało u Kiko Ramireza, jeszcze mniej u Joana Carrillo, dyrektor sportowy Manuel Junco nie chciał przedłużyć z nim kontraktu. Ani myślał o zakończeniu kariery, więc wypłynął w poszukiwaniu nowej przystani. Idealnej, by zwieńczyć swoją karierę.

Romantyczne pożegnanie nie było potrzebne. Brożek wraca do Wisły!

Nie znalazł jej. Po trzech miesiącach od oficjalnego pożegnania wrócił do Białej Gwiazdy. W Wiśle zmienił się sztab, klub potrzebował trzeciego napastnika, więc od dłuższego czasu przekonywał Brożka do powrotu. W końcu mu się udało.

Do Wisły wrócił szybciej niż się spodziewano. Jeszcze nic nie jest pewne, ale trudno nam sobie wyobrazić, by jego transfer miał wysypać się na ostatniej prostej. Nie w przypadku takiego powrotu. Dość szybkiego, racja, ale jednak powrotu. – Od poniedziałku treningi z Wisłą wznowi Paweł Brożek. Po serii przygotowań zdecydujemy, czy ponownie zwiąże się on z Białą Gwiazdą – przyznał Maciej Stolarczyk.

Cóż, witamy ponownie. Przypomnijmy sobie pożegnanie Brożka, godne dobrego filmu.

Oto zawodnik, który w ciągu trzech ostatnich miesięcy zeszłego sezonu zaliczył tylko dziewięciominutowy epizod, wchodzi na boisko w starciu z walczącym o mistrzostwo Polski Lechem. Wisła przegrywa 0:1, dla Brożka ma to być pożegnanie ze stadionem Białej Gwiazdy. Jak się okazało – bardzo godne pożegnanie, najlepsze, jakie mógł sobie tylko wyobrazić.

Reklama

Pożegnanie romantyczne, bo zwieńczone wyrównującym trafieniem w doliczonym czasie gry. Cóż, gdyby rozbić jego występ na atomy, wyszłoby dokładnie to samo, co w ciągu całego sezonu. Że niemrawy i bez dawnego błysku. W najmniej spodziewanym momencie Brożek zrobił jednak to, czym zasłużył sobie na dozgonny szacunek fanów Białej Gwiazdy. Idealnie wkleił się między obrońców, puścił sobie piłkę do przodu i sprawił, że cały stadion eksplodował.

W karierze zdobył wiele ważnych bramek. Ta w jego prywatnym rankingu niewątpliwie zasługuje na miejsce na podium.

Miała być ostatnią bramką, w ostatecznym rozrachunku okazała się po prostu kolejną. No, chyba że Paweł już nic nie strzeli, ale jakoś trudno nam w to uwierzyć.

Do Wisły wraca przede wszystkim dzięki ludziom, którzy niedawno przejęli stery w klubie. U Hiszpanów nie miał lekko, teraz Maciej Stolarczyk i Arkadiusz Głowacki – z którym żegnał się jeszcze trzy miesiące temu przed kibicami – namówili go do powrotu. Ma stanowić alternatywę dla Zdenka Ondraska i Marka Kolara. Niby ostatnio grał bardzo mało, w ciągu dwóch ostatnich sezonów zdobył tylko siedem bramek, ale trudno krytykować Wisłę za ten ruch, tym bardziej że Brożek przecież nie będzie odgrywał pierwszoplanowej roli.

No właśnie, pytanie tylko, czy on sam też będzie zdawał sobie z tego sprawę i czy szybko nie dojdzie do wniosku, że to jednak rozmienianie się na drobne?

Fot. FotoPyk

Reklama

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...