Reklama

Mamrot radzi sobie z pocałunkiem śmierci

red6

Autor:red6

05 sierpnia 2018, 20:57 • 3 min czytania 57 komentarzy

– Dla polskich trenerów (klubów) europejskie puchary to pocałunek śmierci – wielokrotnie powtarzał Michał Probierz, a zdanie, które weszło do klasyki, sformułował między innymi na bazie własnych doświadczeń z Białegostoku. Jednak jak tak dalej pójdzie, to ludzie na Podlasiu zapomną o tych wątpliwych pieszczotach, bo Ireneusz Mamrot właśnie pokazuje, jak skutecznie łączyć ligę z graniem w Europie. Odkąd zaczęła się ta przygoda, udało się Jadze w dobrym stylu wyeliminować Rio Ave, a także ugrać sześć punktów w meczach z Arką i Wisłą Kraków. 

Mamrot radzi sobie z pocałunkiem śmierci

Różne to były spotkania. Gdynian podopieczni Mamrota puknęli pewnie i ładnie, mimo zrobienia kilku zmian w wyjściowej jedenastce. W zasadzie tak jakby na murawę wpadli prosto z plaży, ale nie uznając, że mecz to powód, by kończyć zabawę. Z kolei dziś Jagiellonia musiała się po to zwycięstwo schylić mocniej, w zasadzie aż do samej ziemi, bo rywale nie wyglądali jak goście z pierwszej lepszej łapanki. Chyba tym bardziej wypada docenić te trzy punkty, bo trochę mniej szczęścia, inne decyzje sędziowskie i do Krakowa być może pojechałyby jakieś punkty.

I znów trudne sytuacje trafiły się do rozstrzygania Szymonowi Marciniakowi. Kluczowe dla losów spotkania były wydarzenia z 55. minuty. Wcześniej swoje okazje miała zarówno Jagiellonia, jak i Wisła – w zasadzie brakowało tylko kropki nad „i”, bo a to minimalnie mylił się Romanczuk czy Imaz, a to czujność bramkarzy pozytywnie weryfikowali Machaj czy Małecki. Niezły, żywy mecz. W końcu kolejną akcję Wisły rozkręcił Ondrasek, lada moment Czech wpadłby w pole karne Jagi, ale wtedy wślizgiem popisał się Runje.

Według Marciniaka – czystym.
Według nas – niekoniecznie.

Taka pomyłka przeszłaby bez większego echa (mówiłoby się bardziej o kontrowersyjnym braku karnego dla Jagi, gdy Bezjak padł w szesnastce po kontakcie z Wasilewskim), gdyby nie fakt, że chwilę później Jagiellonia wyprowadziła kontrę. Sam na sam z Buchalikiem wyszedł Bezjak, a bramkarz Wisły podjął fatalną decyzję o wyjściu z bramki i znokautował przeciwnika. W pierwszym momencie sędzia podyktował karnego dla Jagi, a bramkarzowi pokazał żółtko, ale po interwencji VAR-u decyzje zostały zmienione. Tylko wolny, ale też zjazd do bazy Buchalika.

Reklama

No dobra, „tylko” wolny, bowiem Novikovas przymierzył tak, że Lisowi nie udało się zatrzymać piłki przed linią bramkową. A nawet gdyby, to później skutecznie dobił ją Bezjak, choć naszym zdaniem nie ma co okradać Litwina z trafienia, które potwierdzają powtórki.

Wisła w dziesiątkę się nie poddawała. Groźnie uderzali Wasilewski i Imaz, ale bez efektu bramkowego. Jaga z kolei szukała drugiego gola po kontrach, ale nie chciała zdobyć go za wszelką cenę – dobre podejście przed czwartkiem. Trochę szkoda, że przed meczem w Europie straciła Świderskiego i Burligę, którzy już w pierwszej połowie zeszli z boiska z kontuzjami, ale po tym, co dziś zobaczyliśmy o brak kompromitacji w starciu z Belgami jesteśmy w miarę spokojni.

[event_results 511918]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

57 komentarzy

Loading...