Reklama

Dawidowiczowi zasmakowała włoska kuchnia

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

03 sierpnia 2018, 18:04 • 4 min czytania 18 komentarzy

Kameralna knajpka z przepyszną pastą w słonecznym Palermo, czy owoce morza prosto ze straganu w centrum malowniczej Werony? W tej chwili wszystko wskazuje na to, że Paweł Dawidowicz, zgodnie z piosenką Zbigniewa Wodeckiego, lubi wracać tam, gdzie już wcześniej był. Kroi się kolejny sezon Polaka na zapleczu Serie A, kolejny w rodzinnych stronach Vito Andoliniego. Palermo nie zdecydowało się wykupić piłkarza, ale jest ponoć zdecydowane ponownie go do siebie wypożyczyć.

Dawidowiczowi zasmakowała włoska kuchnia

Dawidowicz nie ma czego szukać w pierwszej drużynie Benfiki, to jasne jak słońce, prażące ochoczo wszystkich wczasowiczów na zatłoczonych plażach Italii. Zgodnie ze słowami Daniela Webera, managera piłkarza (INNfootball Agency), jest już pewne, że były piłkarz gdańskiej Lechii wraca do Włoch. Ważą się jeszcze losy ostatecznego kierunku, ale coraz więcej wskazuje na Palermo. Hellas Verona w pewnym momencie było faworytem po podpis Polaka, lecz w tej chwili to Sycylijczycy są bliżsi ściągnięcia go do siebie ponownie.

Troszkę szkoda, że nie pojawiły się żadne konkretne oferty z Serie A. Tym bardziej, że Dawidowicz na zapleczu prezentował naprawdę niezły poziom, zbierał pochlebne recenzje. Nie licząc kryzysowego okresu w listopadzie i grudniu, grał prawie zawsze i prawie zawsze od deski do deski. Zresztą – Palermo z polską kolonią w składzie (Dawidowicz, Murawski, Szymiński) otarło się o awans do elity.

Tylko otarło, bo przerżnęło finał play-offów. Pierwsze finałowe starcie z Frosinone udało się nawet zwyciężyć, lecz w rewanżu górą byli rywale i to oni suchą stopą przeszli koniec końców przez baraże, prosto do Serie A. Dawidowicz obejrzał w tym drugim meczu czerwoną kartkę. Za znieważenie arbitra. Można się domyślać, że taka wpadka w kulminacyjnym momencie rozgrywek nie pomogła mu w znalezieniu nieco bardziej renomowanego pracodawcy niż drugoligowiec.

Ostatecznie Hellas, które wciąż pozostaje w grze o polskiego obrońcę, również dopiero co spierniczyło się do drugiego poziomu włoskich rozgrywek. Biorąc pod uwagę, jaką renomą cieszy się we Włoszech tak ograniczony technicznie defensor jak Thiago Cionek – nie świadczy to mimo wszystko najlepiej o Dawidowiczu, że wciąż nie potrafi się przebić do elity. W Italii często do zrobienia fajnej kariery wystarczy twardość, nieustępliwość, świetne rozumienie taktyki.

Reklama

To były zawsze słabsze punkty rosłego obrońcy i wygląda na to, że wciąż nie zrobił dostatecznych postępów, żeby skusił się na niego choćby jeden z beniaminków z Serie A.

Pomimo najszczerszych chęci, trudno Dawidowicza nazywać nadal zawodnikiem młodym. Ma już 23 lata i chyba wystarczy mu już drugoligowych przetarć. Chce pozostać we Włoszech – to ze wszech miar zrozumiałe. Świetny, piękny kraj, mnóstwo kibiców zakochanych w futbolu, mocna liga, panuje tam trend łaskawy dla zawodników znad Wisły. Wszystko fajnie. Ale przydałoby się jednak zrobić kroczek do przodu. Albo i dać wielkiego susa, wskoczyć wreszcie na poziom Serie A.

Z drugiej zaś strony – Kamil Glik w wieku Pawła trafiał do Torino, grającego wówczas, podobnie jak Palermo, na zapleczu. Kosztował zaledwie 300 tysięcy euro. Wciąż zatem nie jest za późno dla Dawidowicza na pokazanie pełni możliwości, wszystko jeszcze przed nim. Zwłaszcza gdyby tym razem udało się z sycylijską drużyną awansować, podobnie jak to uczynił Glik w Turynie.

Aczkolwiek trzeba też wziąć poprawkę na to, że Palermo wciąż nie chce Dawidowicza zatrudnić na zasadzie transferu definitywnego. Nie wysupłali z budżetu trzech milionów euro odstępnego, a taką kwotę chciała za swojego zawodnika otrzymać Benfica. Nawet biorąc pod uwagę szaleństwo cenowe na piłkarskim rynku – trochę za dużo jak na dotychczasowy dorobek tego zawodnika. Wygórowana stawka, a działacze z Lizbony nie słyną jako przyjemni partnerzy w negocjacjach.

Ktokolwiek po polskiego obrońcę nie sięgnie, bo nie należy zapominać o Hellas, będzie to kolejny raz wypożyczenie. Choć tym razem portugalski klub upiera się podobno, żeby do kontraktu wpisać automatyczną klauzulę wykupu, jeżeli Dawidowicz rozegra w nadchodzącym sezonie kilkanaście spotkań. Prawdopodobnie właśnie wokół tego punktu przedłużają się negocjacje na linii Benfica – włoscy kontrahenci.

Opcje są dwie. Być może kolejne wypożyczenie pozwoli Dawidowiczowi ugruntować sobie we Włoszech pozycję na tyle, że jego kolejnym krokiem będą już przenosiny do Serie A. Byłby to scenariusz zgodny z potencjałem, który zawsze dostrzegał w obrońcy choćby Adam Nawałka. Polak trafia do klubu, który zna, w którym go cenią, gdzie będzie miał dużo okazji do występów. Nic, tylko się dalej rozwijać.

Reklama

Niestety – jest też opcja numer dwa. Że pozostanie na poziomie Serie B będzie równoznaczne z popadnięciem w przeciętność. Dla dobra reprezentacji, życzymy Pawłowi jednak tego pierwszego wariantu. Ostatecznie na nadmiar klasowych środkowych obrońców narzekać nie możemy. Jednak na razie Dawidowiczowi daleko do tego poziomu – ostatecznie zarówno w kadrze, jak i we Włoszech cenią go niżej od Thiago Cionka. To oznacza, że wciąż przed nim bardzo długa droga. A zegar nieubłaganie tyka.

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

18 komentarzy

Loading...