Reklama

III-ligowi Hiszpanie to u nas nic nowego, ale teraz to już prawdziwa fala

redakcja

Autor:redakcja

28 lipca 2018, 16:13 • 7 min czytania 11 komentarzy

Trzecioligowi Hiszpanie już od lat przychodzą do nas kopać piłkę, nie jest to żadna nowość. Nigdy jednak trend ten nie był tak silny jak w trwającym okienku. Nie skończył się jeszcze lipiec, a do Ekstraklasy i I ligi łącznie trafiło już ośmiu zawodników z Segunda B! Istnieje duże prawdopodobieństwo, że na tym się nie skończy, bo na przykład – z tego co wiemy – wzmocnieniem Miedzi Legnica na prawej obronie może być właśnie Hiszpan z trzeciego frontu w ojczyźnie. Mówimy już o prawdziwej fali. 

III-ligowi Hiszpanie to u nas nic nowego, ale teraz to już prawdziwa fala

Wielu pewnie oburza się na taki obrót wydarzeń, ale fakty są takie, że to jeden z najmniej ryzykownych kierunków w stosunku ceny do jakości. Trzecioligowi Hiszpanie regularnie się w Polsce sprawdzają, a nieraz są nawet gwiazdami. Do niedawna sztandarowymi przykładami byli Dani Quintana, Airam Cabrera, Gerard Badia, Ruben Jurado z czasów Piasta Gliwice czy przecierający szlaki rodakom Inaki Astiz, dla Osasuny grający tylko w rezerwach. Teraz na wyobraźnię wszystkich działa historia Carlitosa, który rok temu za grosze przyszedł do Wisły Kraków i zrobił furorę. Jak się później okazało, w klubie niektórzy skauci byli wtedy przeciwni temu transferowi, sugerując, że mowa o piłkarzu grającym na amatorskim poziomie. Srogo się pomylili.

W przypadku Wisły do Carlitosa można jeszcze dopisać Pola Lloncha, którego pół roku wcześniej pozyskano z trzecioligowych rezerw Granady. Po jakimś czasie wyrósł na jednego z najlepszych defensywnych pomocników na ekstraklasowych boiskach, co dało mu kolejny sportowy i finansowy awans w postaci transferu do holenderskiego Willem II. To działa na wyobraźnię w obie strony.

 – Piłkarze z trzeciej czy nawet czwartej ligi hiszpańskiej coraz bardziej otwierają się na wyjazdy. Nie tylko do Polski, ale również na Ukrainę, Litwę, Estonię i tak dalej. Hiszpanie z charakteru są raczej domownikami, więc wiadomo, że te oferty muszą być trochę lepsze od tego, co zarobią na miejscu. Ale często poprzeczka nie jest zawieszona wysoko. W Segunda B mamy cztery grupy po 20 zespołów, jest olbrzymi rozrzut między klubami. W zeszłym sezonie naprawdę dobre pieniądze płaciły na przykład Mallorca, Elche i Extremadura, które awansowały, czy Recreativo Huelva, ale w wielu klubach stawki są niskie i jeszcze nieraz wypłacane z opóźnieniem – mówi nam agent Daniel Sobis, który intensywnie działa na tych rynkach. Tego lata sprowadził do Odry Opole Ivana Martina.

Martin w Pontevedrze zbytnio się nie wyróżniał, ale w debiucie dla Odry od razu strzelił zwycięskiego gola z GKS Tychy. – Ivan ma dopiero 23 lata, cały czas jest na dorobku. Trudno Hiszpana w takim wieku przekonać na spróbowanie sił w Polsce, bo on jeszcze liczy, że przebije się u siebie. Co innego, gdy ktoś zbliża się do trzydziestki. Cieszę się, że z Ivanem się udało, bo ma potencjał nawet na Ekstraklasę – tłumaczy Sobis.

Reklama

Latem dwóch Hiszpanów z Segunda B sprawili sobie w Cracovii. Gerard Oliva w debiucie od razu pokazał klasę, robiąc popychadło z Igorsa Tarasovsa i mierzonym strzałem pokonując Jakuba Słowika ze Śląska Wrocław. A mówimy o napastniku, który w poprzednich klubach furory nie robił. Trochę później przyszedł Elady Zorrilla, czołowa postać Realu Murcia. Ma być włączony do meczowej kadry w 2. kolejce, więc może zadebiutować. Michał Probierz o nim i Olivie wypowiada się bardzo ciepło, a niedawno w „Przeglądzie Sportowym” stwierdził ogólnie: – Nawet III-ligowcy stamtąd biją technicznie polską młodzież.

To jedna z odpowiedzi na pytanie, na czym polega fenomen tego kierunku, dlaczego tak się on opłaca. Właśnie taki byłby punkt pierwszy – prawie każdy hiszpański trzecioligowiec już na wejściu wyróżnia się u nas techniką i ogólnym wyszkoleniem. Takie przypadki, jak niezwykle toporny Carles Martinez (nie tak dawno Piast Gliwice) należą do wyjątków.

Reklama

Ważny jest też punkt drugi: Segunda B to liga dużo bardziej siłowa, nastawiona na fizyczność niż La Liga i Segunda Division. Dzięki temu zawodnikom tam występującym łatwiej przystosować się do polskiego grania, nie tracąc przy tym swoich wyjściowych atutów.

No i punkt trzeci – piłkarze z III ligi hiszpańskiej w transferze do Polski widzą szansę na rozwój swojej kariery, są głodni gry i sukcesów. Są mniej wybredni, są w stanie więcej wytrzymać, mniej narzekają niż ich rodacy nastawieni bardziej na odcinanie kuponów. – Trzeba patrzeć pod wieloma względami. Znaczenie może mieć nawet to, w jakim regionie występuje dany piłkarz. Spotykałem się już z sugestiami klubów, że najbardziej pożądany byłby ktoś z północy Hiszpanii, bo będzie mniej zaszokowany polskim klimatem, brakiem słońca, zimą. I jest w tym logika. Jeśli chłopak całe życie grał w Andaluzji, to będzie mu trudno przestawić się na życie w miejscu, gdzie przez pół roku szybko robi się ciemno i jest zimno. Ale właśnie wtedy daje o sobie znać ambicja i zagryzanie zębów – przyznaje Sobis.

I dodaje: – Piłkarze nie mogą jechać do Polski w ciemno. Ivanowi Martinowi dokładnie pokazywałem, gdzie jest Opole, jak daleko ma do lotniska, gdzie są najbliższe restauracje z hiszpańskim jedzeniem. Takie sprawy bywają bardzo istotne i jeśli wyglądają dobrze, mogą przyciągać.

Zauważcie, że z letnich transferów podanych poniżej nikt nie ma jeszcze trójki z przodu, a niektórzy wręcz nadal znajdują się bardziej na początku kariery niż na końcu. – Podejście polskich klubów się zmienia. Coraz częściej z założenia chcą nie 30-letniego Hiszpana, ale kogoś z przedziału 24-27. To zrozumiałe, taki zawodnik ma szansę być jeszcze inwestycją nie tylko na tu i teraz, bo kiedyś będzie można go sprzedać – wtrąca nasz rozmówca.

Nowością jest masowe sprowadzanie takich zawodników do I ligi. I to niekoniecznie postaci, które w Segunda B były tłem. David Anon ma za sobą udany sezon w Pontevedrze, z której zresztą na zaplecze Ekstraklasy zawitał też Ivan Martin. Anon i zakontraktowany przez Stal Mielec Mendi mają nawet w papierach epizody w Primera Division – pierwszy w Deportivo, drugi w Sportingu Gijon.

Trudno stwierdzić, czy mamy już do czynienia z punktem kulminacyjnym dla tego trendu, ale trudno zakładać, żeby był chwilowy. W przeciwieństwie do mody na Izraelczyków czy Holendrów, nie zaczął się on przed chwilą. Teraz po prostu jeszcze bardziej się rozwinął, a że dotychczas często się sprawdzał, można oczekiwać pójścia za ciosem. – Tam już w powszechnej świadomości Polska uchodzi za ciekawy, rozwojowy kierunek, który może być trampoliną w karierze. Rzadko zdarza się, żeby ktoś patrzył na nas krzywo, jako na trzeci świat. Takie przykłady jak Carlitos są zachęcające – nie ukrywa Sobis.

Oczywiście im więcej transferów, tym ryzyko pomyłek większe. Na pewno nie każdy pozyskując jednego czy drugiego Hiszpana prześwietlił go na wylot. Niektórzy mogą brać w ciemno, licząc na efekt serii, ale… to już ich problem.

Hiszpanie z Segunda B, którzy tego lata przyszli do Polski (stan na 27 lipca):

EKSTRAKLASA

Gerard Oliva (07.10.1989)
środkowy napastnik
z UCAM Murcia do Cracovii
ostatni sezon ligowy: 19 meczów i 5 goli dla Atletico Baleares (jesień), 14 meczów i 2 gole dla UCAM Murcia (wiosna)

Elady Zorrilla (13.07.1990)
lewoskrzydłowy
z Realu Murcia do Cracovii
ostatni sezon ligowy: 33 mecze, 12 goli

Jesus Jimenez (05.11.1993)
ofensywny pomocnik
z CF Talavera do Górnika Zabrze
ostatni sezon ligowy: 35 meczów, 10 goli

Jorge Felix (22.08.1991)
ofensywny pomocnik
z Lleida Esportiu do Piasta Gliwice
ostatni sezon ligowy: 37 meczów, 10 goli

I LIGA

David Anon (03.04.1989)
lewoskrzydłowy
z Pontevedra CF do GKS Katowice
ostatni sezon ligowy: 33 mecze, 12 goli

Ivan Martin (04.03.1995)
środkowy napastnik
z Pontevedra CF do Odry Opole
ostatni sezon ligowy: 16 meczów, 3 gole

Roberto Gandara Gonzalez „Chopi” (16.04.1990)
środkowy pomocnik
z CF Talavera do Podbeskidzia Bielsko-Biała
ostatni sezon ligowy: 30 meczów, 3 gole

Sergio Mendigutxia Iglesias „Mendi” (12.06.1993)
środkowy napastnik
z UD Sanse do Stali Mielec
ostatni sezon ligowy: 28 meczów, 2 gole (pierwsza runda w Racingu Ferrol)

PM 

Fot.

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

11 komentarzy

Loading...