Reklama

Ofensywa Legii – był kłopot biedy, jest kłopot bogactwa

redakcja

Autor:redakcja

06 lipca 2018, 14:57 • 5 min czytania 35 komentarzy

Pomimo zdobycia dubletu, w zeszłym sezonie Legia była drużyną wielu problemów. Jednym z najbardziej widocznych był ten w ataku. Dopóki Jarosław Niezgoda był zdrowy, jeszcze jakoś to wyglądało, ale w przypadku jego częstych absencji uwidaczniały się potężne braki. W pierwszej części sezonu drugim napastnikiem był Armando Sadiku zwany albańskim Ferrari (2 ligowe gole w rundzie jesiennej), natomiast po zimie alternatywnym żądłem został Eduardo (0 goli). Nic więc dziwnego, że podstawowym zadaniem, jakie postawili sobie warszawscy działacze w letnim okienku, było przede wszystkim wzmocnienie napadu. I po sprowadzeniu Carlitosa, Kante oraz powrocie z wypożyczenia ponoć lepszej wersji Kulenovicia, dziś na papierze wygląda to o niebo lepiej.

Ofensywa Legii – był kłopot biedy, jest kłopot bogactwa

Wielokrotnie już podkreślaliśmy, że w naszej ocenie kluczowym zawodnikiem Legii w sezonie 2017/18 był właśnie Niezgoda, który strzelał gole dające punkty. Problem w tym, że 23-latek zaczynał i kończył rozgrywki z problemami zdrowotnymi, a i w trakcie sezonu urazy go nie omijały. Niby zaliczył w lidze 27 spotkań, ale tylko w 11 zagrał od deski do deski. Niestety, pod tym względem niekoniecznie należy się spodziewać poprawy, bo pech Niezgody nie opuszcza – niedawno zdiagnozowano u niego wadę serca zwaną zespołem Wolffa-Parkinsona-White’a, przez którą stracił okres przygotowawczy i, co za tym idzie, ponownie straci początek ligi. W tym kontekście właśnie poczynione zakupy stają się tym bardziej cenne. Gdyby bowiem Legia została w przodzie z takim samym stanem posiadania co wiosną, właściwie w Warszawie już mogliby przygotowywać się do pucharowej stypy.

No ale dobra, Niezgoda prędzej czy później dojdzie do siebie. Jak twierdzi jego menedżer, Marek Citko, potrzebuje tygodnia, by wznowić treningi. Pytanie więc, czy w ataku Legii nie zrobi się zbyt gęsto i czy ogólnie cała ofensywa nie jest dziś nazbyt przeładowana? Spójrzmy na aktualny stan posiadania warszawian:

Napastnicy: Niezgoda, Carlitos, Kante, Eduardo
Ofensywni pomocnicy: Radović, Hamalainen, Szymański, Pasquato
Skrzydłowi: Kucharczyk, Vesović, Nagy, Michalak

Nie wliczając parodystów, jak Hildeberto (chociaż grzecznościowo wliczyliśmy Eduardo) oraz będących niewiadomą młodych, jak Kulenović czy Kwietniewski, i tak mamy aż 12 chętnych do kilku boiskowych miejsc w ofensywie. Jeżeli Legia grać będzie systemem 4-5-1 z Vesoviciem na prawej obronie, na boisku zmieści się maksymalnie piątka z wyżej wymienionych piłkarzy. Przy testowanym 3-5-2 i ofensywnych piłkarzach na wahadłach (np. Kucharczyk i Vesović) również tych miejsc pozostaje pięć. Nawet przy rezygnacji z jednego defensywnego pomocnika w obu wariantach połowa z wyżej wymienionych siada na ławie bądź na trybunach. A to prędzej czy później zacznie stanowić jakiś problem w szatni.

Reklama

Nawet samo wystawienie trójki napastników Niezgoda-Carlitos-Kante będzie stanowić taktyczne wyzwanie dla Deana Klafuricia, chociaż akurat taki wariant jeszcze można sobie wyobrazić. Carlitos i Kante to nie są bowiem typowi zawodnicy na pozycję numer 9, co sami zresztą podkreślają. Widać to też w statystykach z zeszłego sezonu. Spośród napastników to właśnie oni zanotowali najwyższą średnią dryblingów na mecz, a król strzelców zeszłego sezonu był także piłkarzem, który wykonał najwięcej udanych zwodów w całym sezonie. Carlitos ma także kapitalne podanie otwierające – Hiszpan w zeszłym sezonie wygrał klasyfikację kluczowych podań, czyli zagrań według nomenklatury InStatu, po których kolega z drużyny staje przed bezpośrednią szansą na zdobycie gola. W poprzednich rozgrywkach podjął aż 125 prób takiego podania, z czego 56 było udanych – to lepszy wynik niż chociażby u słynącego z tego elementu gry Rafała Kurzawy. Spokojnie więc można sobie wyobrazić Carlitosa grającego na tzw. kierownicy i kto wie, czy przy jego umiejętności dryblingu, podawania i strzelania nie jest to nawet dla niego optymalna pozycja na boisku. Z kolei wybiegany i dobrze dryblujący Kante poradziłby sobie na skrzydle. Problem jednak w tym, że przy takim zestawieniu ofensywy na boisku nie zostanie miejsca dla całej plejady bocznych i środkowych pomocników.

Skoro jednak pochwaliliśmy nowych napastników Legii, to czas na kamyczek do ogródka warszawian, który przy okazji niejako wyjaśni potrzebę posiadania szerokiej kadry. Otóż są to podobne przypadki, jak niegdyś Kasper Hamalainen, o którym sam Bogusław Leśnodorski mówił, że być może nie do końca pasował do Legii, i że chęć zagrania na nosie Lechowi nieco przysłoniła wtedy jego wady. Otóż Fin przed przeprowadzką do Warszawy nigdy nie grał na większej intensywności, z meczami co 3-4 dni. I ewidentnie miał problem z przestawieniem się, albo nawet dalej go ma, bo ciężko nie zauważyć u tego piłkarza dużych wahań formy oraz tego, że często lepiej się sprawdza jako wchodzący na boisko rezerwowy. I to samo dotyczy zarówno Carlitosa i Kante – obaj w całej swojej karierze nie grali na tak dużej częstotliwości, na jakiej grać może Legia, o ile zakwalifikuje się do grupy w europejskich pucharach. A przecież nie są to jacyś młodzieniaszkowie, a doświadczeni, 28-letni zawodnicy.

Wiele więc wskazuje, że – o ile Legia ponownie nie skompromituje się w jakiejś Mołdawii – Klafurić śladem Berga, Hasiego i innych będzie zmuszony rotować, a swoje minuty dostawać będzie więcej zawodników. Niemniej ciężko sobie wyobrazić, by przed końcem okienka Legia nie przewietrzyła nieco szatni. Na włosku wisi los takich piłkarzy, jak Nagy, Pasquato czy Hildeberto, bo każdy z nich jest już po otrzymaniu drugiej szansy i cierpliwość wobec nich wieczna z pewnością nie będzie. Martwić też może sytuacja młodych. Dobre wrażenie podczas przygotowań robił Kulenović, ale na dziś ciężko ocenić, czy jest to napastnik numer 4. czy jednak wciąż numer 5. w hierarchii Klafuricia. W zeszłych rozgrywkach sporo pograli i nieco rozwinęli skrzydła Szymański i Michalak, ale przy takim natężeniu zawodników ofensywnych każdy dołek formy może skutkować dłuższym odstawieniem. Jakkolwiek spojrzeć, po ogłoszeniu transferu Carlitosa Kulenović i Michalak powinni mocno się zastanowić, czy nie przydałoby im się kolejne wypożyczenie.

Tak czy inaczej, w sumie lepiej że Legia ma tego typu problemy, a nie musi się gimnastykować, by zestawić jedną solidną ofensywę. W stosunku do zeszłych rozgrywek to już jest jakaś nowość. Na papierze wygląda to sporo lepiej niż w Poznaniu, gdzie po kompromitacji z końcówki zeszłego sezonu wcale nie widać specjalnej transferowej mobilizacji. Chciałoby się nawet napisać, że Legia powinna teraz odjechać konkurencji, ale tyle razy już to robiła na papierze, by potem zbierać baty w Niecieczy czy innych Gliwicach, że… Bezpieczniej będzie poprzestać na małym plusiku za ostatnie transfery.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Anglia

Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Damian Popilowski
0
Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League
Niemcy

Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Szymon Piórek
1
Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Komentarze

35 komentarzy

Loading...