Reklama

Maestro Philippe. Warto wybaczać chwile przestoju dla momentów geniuszu

redakcja

Autor:redakcja

27 czerwca 2018, 22:41 • 4 min czytania 4 komentarze

Listopad 2017. Mecz Brazylia – Anglia. Spotkanie, które w zgodnej opinii ekspertów zdefiniowało dzisiejszą rolę Philippe Coutinho w reprezentacji Brazylii. Tite zauważył, że Coutinho jako prawy w trójce napastników nie daje zespołowi tyle, ile powinien. Że Anglicy nie mają problemów, by radzić sobie z nim ustawionym właśnie na prawym skrzydle. Zdjął go więc z boiska, w zwolnione miejsce wrzucając Williana. Od tamtej pory skrzydłowy Chelsea zajął na dobre skrajne miejsce w ofensywnym trójzębie, a Coutinho zastąpił w drugiej linii Renato Augusto.

Maestro Philippe. Warto wybaczać chwile przestoju dla momentów geniuszu

Od początku mistrzostw Coutinho gra nieprzerwanie właśnie w tej roli, która została mu powierzona po spotkaniu z Synami Albionu. Na rozpisce to „dziesiątka”, w rzeczywistości to bardziej rola jednego z dwóch środkowych pomocników (drugim oczywiście Paulinho), grających przed zabezpieczającym ich tyły Casemiro. Efektywnośc gracza Barcelony po tej roszadzie taktycznej? Zniewalająca. W tej roli zagrał towarzysko z Rosją i Austrią, a także w pierwszych dwóch spotkaniach mundialu. Efekt? Cztery gole, po jednym w każdym występie.

Mimo to legenda reprezentacji Brazylii Zico przed spotkaniem z Serbią stwierdziła, że Philippe Coutinho w Rosji jest… usypiający. Że za często znika z radarów, że nie daje reprezentacji Brazylii efektowności, której akurat od Canarinhos wymaga się w podobnym stopniu co efektywności. Postanowiliśmy więc przyjrzeć się grze pomocnika Barcelony ze szczególną uwagą, by ocenić, czy faktycznie powieki będą nam się od tego kleić do siebie.

Nie kleiły się. To można powiedzieć z pełnym przekonaniem. Jeśli wczoraj rozpływaliśmy się nad asystą Evera Banegi do Leo Messiego, dziś nie mogliśmy nie zapiać z zachwytu nad zagraniem właśnie Coutinho do jego partnera z pomocy, Paulinho. Trzech zawodników dookoła klubowego kolegi Cou, a ten posyła futbolówkę na tyle precyzyjnie, by ten mógł ją przyjąć i posłać lobem ponad interweniującym Vladimirem Stojkoviciem. Jeśli po mistrzostwach powstanie kompilacja najpiękniejszych asyst turnieju – ta Brazylijczyka będzie zdecydowanie mocnym kandydatem do TOP5.

https://twitter.com/IngmarBoss/status/1012050285873844228

Reklama

Powtórki wirtuozerskiego zagrania z drugiej linii zakończonego golem się nie doczekaliśmy, ale parę razy Brazylijczyk próbował zaskoczyć Serbów czymś niekonwencjonalnym. A to posłał delikatnym lobem za plecy defensorów piłkę do Gabriela Jesusa, który jednak nie ruszył odpowiednio szybko, by do niej dopaść, a to znów wykończył śliczną klepkę Canarinhos podaniem do Paulinho, świetnie pomyślanym, ale nieco zbyt mocnym. No i otarł się o drugą asystę, gdy po zgraniu Williana podaniem do Neymara uruchomił zawodnika PSG. Może zagrał nieco za mocno, może też Neymar za bardzo się wygonił przyjęciem, ale koniec końców efekt końcowy nie był taki, jak przy podaniu do Paulinho.

Gracz Barcelony nie bał się też dryblingów, nawet jeśli wokół siebie miał bardzo mało wolnej przestrzeni i zdecydowanie zbyt wiele czerwonych koszulek. Cztery z sześciu skończyły się więc stratami – raczej niegroźnymi, bo daleko od brazylijskiej bramki, tylko raz na własnej połowie. Ale ten jeden, z początku meczu, gdy związał czterech rywali, dla których jedynym sposobem na sypnięcie piachu w tryby był faul, po prostu musiał zaimponować.

Zrzut ekranu 2018-06-27 o 22.22.11

Imponowała też jego skuteczność podań (91%), ale i ich kierunek. 20 z 55 zagrań było podaniami do przodu, trzy z nich zakończyły się strzałami kolegów (w tym – gol Paulinho). 

Oprócz tego robił w zasadzie dokładnie to, czego wymagała od niego rola w środku pola. Nie tylko biegał do przodu (choć było widać, że robi to zdecydowanie szybciej i bardziej ochoczo niż wracał), ale też co i rusz cofał się pod obrońców, by stanowić połączenie pomiędzy obroną a atakiem. Nie tylko Casemiro czy Paulinho, ale i on – teoretycznie najbardziej ofensywnie nastawiony z trójki w środku – chętnie podchodził do stoperów, by rozkręcić trybiki kolejnej akcji.

Zrzut ekranu 2018-06-27 o 22.15.41Można powiedzieć, że Coutinho pokazywał się do podania wszędzie.

Reklama

Raz przerwał też groźnie zapowiadającą się kontrę Serbów, czego akurat po nim byśmy się nie spodziewali. Po rzucie rożnym Brazylijczyków rywale prędko chcieli zamienić obronę na atak, ale gracz Barcelony stłamsił te zapędy w zarodku.

Jeśli zaś czepiać się Coutinho, to – oprócz naprawdę krótkich chwil przestoju, gdy nie prosił o podanie, a raczej obserwował poczynania kolegów – za to, że w jednej sytuacji, gdy mógł zamknąć mecz, zachował się strasznie przewidywalnie. Gdy otrzymał na szesnastym metrze podanie od Neymara, mógł uderzać lewą nogą, mając otwartą drogę do bramki. Zamiast tego szukał prawej nogi, szukał tej swojej klepki, dzięki czemu serbscy obrońcy byli w stanie doskoczyć i zablokować.

Ale cóż – koniec końców nie zablokowali najważniejszego zagrania. Dali za wiele swobody i umożliwili to jedno, magiczne dotknięcie, które dało gola Paulinho. I w efekcie furę spokoju, jakiego Canarinhos zdecydowanie było trzeba, by wyluzować i zagrać najlepszy swój mecz w fazie grupowej. Tego spokoju Brazylijczycy nie stracili już do końca spotkania, nie powinni go też tracić kibice, jeśli chodzi o Coutinho. Nawet jeśli czasami znika, póki co w każdym meczu można oczekiwać przynajmniej jednego zagrania z gatunku „palce lizać”, dającego Brazylii wymierną korzyść.

Jeśli tak będzie aż do finału, nawet Zico nie powinien mieć wobec niego obiekcji.

Szymon Podstufka

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...