Reklama

Biało-czerwoni, bądźcie jak Nigeria!

redakcja

Autor:redakcja

22 czerwca 2018, 19:10 • 3 min czytania 12 komentarzy

Pewnie przez najbliższych kilkadziesiąt godzin, w kontekście drużyny Adama Nawałki, będziemy jeszcze szukać przykładów na to, że można po marnym otwarciu podnieść się w drugim meczu wielkiej imprezy. Nigeryjczycy właśnie sprawili, że najświeższego z nich nie trzeba wcale wyglądać szczególnie daleko.

Biało-czerwoni, bądźcie jak Nigeria!

Super Orłom także po pierwszym spotkaniu wytykano bardzo wiele. Nie żądano co prawda wyjaśnień, dlaczego raczyli się kilka razy uśmiechnąć czy lubieżnie spojrzeć w kierunku pań opalających się przy basenie. Ale za to padło między innymi pytanie, czy Gernot Rohr powinien nadal prowadzić reprezentację Nigerii. Krótko mówiąc – tak jak u nas, tak i u nich było gęsto. Szczególnie, że przebrnięte w bardzo dobrym stylu eliminacje rozbudziły apetyty.

Tymczasem z Chorwacją zamiast przyjąć trzy punkty, Nigeryjczycy przyjęli dwa dzwony. Nie mogli dziś przegrać, bo to oznaczałoby pewne pożegnanie z mundialem i grę z Argentyną tylko o popsucie turnieju Messiemu i spółce. Ryzyko, że tak właśnie sprawy się potoczą było tym większe, kiedy na pierwszą połowę nie dojechał autokar z zawodnikami z Afryki.

Zrzut ekranu 2018-06-22 o 18.49.30

Islandczycy jednak byli dziś kompletnie bezzębni. Za nic nie potrafili wykorzystać stałych fragmentów, czyli największego koszmaru afrykańskich reprezentacji na tym turnieju, wliczając w to podyktowany po interwencji VAR-u, już w końcówce meczu, rzut karny. Fatalnie przestrzelony przez Gylfiego Sigurdssona. Nie umieli też wykończyć paru niezłych akcji, przeprowadzonych głównie w pierwszej części meczu. Grzechu marnotrawstwa najczęściej dopuszczał się właśnie piłkarz Evertonu – w pierwszych pięciu minutach miał dwie konkretne okazje – wolnego obronił Uzoho, z kolei strzał z szesnastego metra, gdy żaden z Nigeryjczyków nie był dość blisko by zablokować, okazał się zdecydowanie za lekki. Jak nie u Sigurdssona.

Reklama

Z kolei Nigeryjczycy jak już pojawili się na placu gry, to od razu bardzo mocno to zaznaczyli. Pierwszy strzał to bramka Musy. Islandczycy dostali rykoszetem z własnej broni – po długim wyrzucie z autu z kontrą wyszli Nigeryjczycy, prawym skrzydłem popędził Moses i dograł do snajpera, który zachował się wybornie. Przyjął piłkę gubiąc krycie Sigurdssona i pakując piłkę do siatki już bez asysty obrońcy.

Ten sam Musa zresztą niedługo później wynik podwyższył. Zasłużenie, bo jak w pierwszej połowie na boisku mieliśmy śladowe ilości groźnych akcji Nigeryjczyków, tak w drugiej można to było zarzucić Islandii. Karny Sigurdssona, zablokowany strzał z ostrego kąta Finnbogasona i to by było na tyle. Z kolei Musa wypracował sobie sytuację, której nie mógł zmarnować. Najpierw wślizgnął się przed Arnasona, później zabawił z Halldorssonem, położył go, by ostatecznie posłać piłkę do pustej bramki.

I w sumie nawet trochę nam tego Musy… żal. Bo za występ z drugiej połowy i za pociągnięcie Nigerii za uszy na drugie miejsce w grupie, życzylibyśmy mu hat-tricka, którego był niezwykle bliski. Po jego pięknym strzale z dystansu piłka zatrzymała się jednak na poprzeczce.

Mimo to Super Orły musiały sprawić, że Argentyńczycy poczuli się przed bezpośrednim starciem jeszcze bardziej niekomfortowo niż po wczorajszej kompromitacji z Chorwacją. Albcelestes już wiedzą, że będzie cholernie trudno, by wygrać choćby to ostatnie spotkanie w fazie grupowej. 

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...