Reklama

Ile bramek mogą jeszcze stracić Hiszpanie i Portugalczycy?

redakcja

Autor:redakcja

18 czerwca 2018, 09:05 • 3 min czytania 11 komentarzy

Początek rosyjskiego mundialu raczej nie rozpieszczał kibiców jeżeli chodzi o poziom spotkań, ale mecz Hiszpanii z Portugalią z nawiązką wynagrodził nam doznane wcześniej krzywdy. W Soczi wszystkiego było pod dostatkiem, począwszy od emocji, a skończywszy na wypełnionym po brzegi worku bramek, które są przecież solą futbolu. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy w tej imponującej strzelaninie nie dopatrzyli się czegoś negatywnego. A sprawa jest w sumie dość istotna, bo jeśli Hiszpanie i Portugalczycy chcą liczyć się w walce o końcowy triumf, to muszę mocno poprawić grę w defensywie. Historia pokazuje bowiem, że po tytuł mistrza świata sięgają przeważnie te drużyny, które tracą wyjątkowo mało goli. Czasem nawet mniej niż trzy.

Ile bramek mogą jeszcze stracić Hiszpanie i Portugalczycy?

Jak dokładnie wyglądało to na poprzednich mundialach? Brazylia, która zdobyła tytuł w 1994 roku, przez cały turniej straciła trzy gole. Triumfująca cztery lata później Francja dwa, a mistrzowski zespół Canarinhos z 2002 roku – cztery. W 2006 roku wyczyn Francuzów powtórzyli Włosi, a najlepsi na ostatnich mistrzostwach Niemcy dali wbić sobie cztery bramki. Wychodzi więc na to, że Hiszpanie i Portugalczycy są już na granicy błędu. Ci pierwsi powinni zresztą przypomnieć sobie swój zwycięski marsz z 2010 roku, kiedy rywale potrafili tylko dwa razy pokonać Ikera Casillasa.

W teorii większe problemy z uporządkowaniem defensywy powinni mieć Portugalczycy, którzy może i na bokach mają całkiem konkretnych zawodników, ale za to na środku obrony wystawiają ludzi, którzy pomału przechodzą na drugi brzeg rzeki. Ani Pepe, ani przede wszystkim Jose Fonte nie przypominali wczoraj zawodników, którzy na Euro 2016 w większości meczów potrafili szczelnie zaryglować drzwi do własnego pola karnego. Mogący ich zastąpić Bruno Alves jest równie wiekowy, a młody Ruben Dias z Benfiki ma bardzo nikłe doświadczenie na poziomie reprezentacyjnym. Pocieszające może być natomiast to, że Portugalia w całym francuskim turnieju straciła pięć goli, a koniec końców i tak sięgnęła po złoto. No i w grupie za rywali będą mieć już tylko lamusów, którzy ewidentnie mają duże problemy w ofensywie.

Słabi rywale w dwóch kolejnych meczach to zresztą wspólny mianownik między Portugalią i Hiszpanią. Obrońcy La Furia Roja z całą pewnością nie trzęsą się ze strachu na myśl o rywalizacji z Azmounem czy Ziyechem, ale w fazie pucharowej poprzeczka zawiśnie jednak trochę wyżej. Inna sprawa, że Ramos i Pique to stare wygi z doświadczeniem na wielkich imprezach, więc bardziej prawdopodobne, że z każdym kolejnym meczem będą wyglądać coraz lepiej, a nie coraz gorzej. Podobnie zresztą rzecz ma się z De Geą, któremu katastrofalne błędy zdarzają się przecież z częstotliwością występowania całkowitego zaćmienia słońca.

Można się oczywiście zastanawiać, czy do tego typu wyliczeń należy przywiązywać dużą wagę i czy w jakikolwiek sposób jest to znaczące, ale jakkolwiek patrzeć, maksyma, że trofea wygrywa się dzięki obronie, nie dotyczy wyłącznie NBA. Wychodzi więc na to, że Hierro i Santos mają nad czym pracować. No ale skoro gra idzie o najwyższą stawkę, to poświęcenie na szlifowanie gry w obronie kilku jednostek treningowych więcej nikomu na złe nie wyjdzie.

Reklama

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...