Reklama

Przegląd prasy: „To nie Lewy wysyła mi powołania”

redakcja

Autor:redakcja

02 czerwca 2018, 10:28 • 7 min czytania 54 komentarzy

– Nie wiecie, że jako kolega Roberta Lewandowskiego na pewno pojadę? – ironizuje Sławomir Peszko w dzisiejszym wywiadzie dla Przeglądu Sportowego. – Gdybym miał na niego taki wpływ, to przeprowadziłbym się do Monachium i tam siedział. Panowie, bądźmy poważni. To reprezentacja Polski i o wyjeździe na mundial miałby decydować Robert Lewandowski? Dystans między trenerem i piłkarzami jest utrzymany. 

Przegląd prasy: „To nie Lewy wysyła mi powołania”

PRZEGLĄD SPORTOWY

4

Sławomir Peszko broni się przed zarzutami. „To nie Lewy wysyła mi powołania”.

Sławomir Peszko: Jestem od atmosfery.

Reklama

Tak mówią kibice. Wśród zabranych na obóz tylko jedno nazwisko wzbudza reakcje. Pana.

Nie wiecie, że jako kolega Roberta Lewandowskiego na pewno pojadę?

To powszechna opinia.

Gdybym miał na niego taki wpływ, to przeprowadziłbym się do Monachium i tam siedział. Panowie, bądźmy poważni. To reprezentacja Polski i o wyjeździe na mundial miałby decydować Robert Lewandowski? Dystans między trenerem i piłkarzami jest utrzymany. Z „Lewym” przyjaźnimy się od czasów gry w Lechu, odwiedzamy się, rodziny się lubią. Ale w kadrze trzymam się też z Kamilem Grosickim czy Kamilem Glikiem, Łukasz Fabiański jest z mojego rocznika. My starsi więcej czasu spędzamy razem, bo mamy też dzieci, dzielimy się wrażeniami. Nie mam złego kontaktu z Szymonem Żurkowskim czy Sebastianem Szymańskim, rozmawiamy, ale to są młodsi zawodnicy. Jesteśmy na nich otwarci, dajemy wsparcie, ale mamy już inne spojrzenie na życie.

Pewnie miałby pan dla nich wiele rad.

Mam krętą drogę w życiu. Przy stole nie wszyscy siedzą prosto, czasem ktoś się skrzywi.

Reklama

Ale te wpadki są czasem dziecinne.

W Premier League sytuacja z dmuchaną lalką przeszłaby niezauważona. Tam jest afera, jak się z kimś pobijesz, a nie jak lekko kopniesz lalkę. Biegłem pierwszy, leżała, to ją przesunąłem.

6

W Arłamowie z reprezentacją przygotowuje się dziewięciu zawodników grających we Włoszech. To więcej, niż piłkarze z ekstraklasy.

Łukasz Skorupski pamięta początki we Włoszech sprzed pięciu lat. Wtedy jeszcze nie było tylu Polaków w Serie A. Bramkarz dotarł do Rzymu prosto ze zgrupowania Górnika w Słowenii i nie miał innego ubrania niż klubowe z Zabrza. Przyjaciel z Polski dosyłał mu garderobę.

Miś z De Rossim

Skorupski w wolnym czasie rzadko ogląda mecze, co paradoksalnie pomogło mu szybciej zaaklimatyzować się w wypełnionej gwiazdami szatni Romy. Nasz zawodnik po prostu zdecydowanej większości nowych kolegów nie rozpoznawał.

– Latem dołączył do nas Daniele De Rossi. Miał dłuższy urlop, bo grał w Pucharze Konfederacji. Zaskoczyło mnie, że wszyscy go witają tak czule i przytulają się z nim „na misia”. Nie wiedziałem, co robić, ale Daniele sam podszedł i walnął misia. Zacząłem się zastanawiać, czy jeżeli wyjadę, to też będą mnie tak serdecznie witać. Dopiero potem się dowiedziałem, że akurat tego dnia miał urodziny, stąd takie czułości – opowiada Skorupski.4

Wywiad z Maciejem Rybusem. Przede wszystkim o jego dzieciństwie.

Rozmawiamy tuż przed dniem dziecka. Rady pana taty to drobiazg w porównaniu z tym, co dzisiaj wyprawiają rodzice.Objeżdżają trenerów, wrzeszczą na dzieci, o sędziach nie wspominając. A bywa, że w trakcie turniejów rodzice kibicujący przeciwnych drużynom łapią się za klapy. Na oczach swoich pociech…

Nie byłoby chyba złym pomysłem, by dzieci, przynajmniej w trakcie większości treningów, odciąć od kontaktu z rodzicami. Od trenowania jest trener. A dzieci widzą, jak zachowują się ich rodzice… Jakiś czas temu byłem w Łowiczu na turnieju zorganizowanym przez mojego kolegę – Dawida Suta. Wokół boiska stał wianuszek rodziców. Dzieciak po udanym zagraniu szukał wzrokiem rodzica i obserwował reakcję. Coś zrobi dobrze – patrzy, coś zrobi źle – też. Zamiast skupić się na graniu, czeka na ocenę taty czy mamy. Nie mam nic przeciwko, by rodzic obejrzał swoje dziecko w akcji, ale niech to będzie turniej, jakieś rozgrywki, a nie każdy trening. Raz na jakiś czas zajęcia otwarte i tyle. Dajcie dzieciom w spokoju popracować!

4

Już tylko weekend dzieli piłkarzy reprezentacji od oficjalnego ogłoszenia 23-osobowej kadry na finały mistrzostw świata.

Ostatnią szansą, żeby przekonać selekcjonera, jest sobotni sparing wewnętrzny. Można się śmiać, że to tylko wewnętrzny sparing czy kolejny trening, jednak żaden z zawodników walczących o wyjazd na mundial nie podchodzi do zaplanowanego na sobotę meczu jak do zwykłej gry kontrolnej. To po niej Adam Nawałka podejmie decyzję, kogo odrzucić z 32-osobowej grupy. 

Niżej krótka notka o tym, że Glik i Błaszczykowski już są zdrowi.

4

Kolumbijczycy mogą polecieć do Rosji bez kontuzjowanego Cristiana Zapaty, czyli najbardziej doświadczonego obrońcy w kadrze.

Największym problemem Kolumbijczyków przed mistrzostwami świata jest uraz uda w lewej nodze Cristiana Zapaty, czyli najbardziej doświadczonego obrońcy naszych grupowych rywali. Środkowy defensor Milanu jest podstawowym stoperem Los Cafeteros, ale od ponad miesiąca nie trenuje z powodu tych dolegliwości. Po raz ostatni zagrał 29 kwietnia w meczu ligowym z Bologną (2:1), a teraz trener Jose Nestor Pekerman staje przed dylematem, czy ryzykować z jego wyjazdem na mistrzostwa świata.

4

„Ibra” kłóci się z kolegami z drużyny, a Los Angeles Galaxy przegrywa mecz za meczem.

Zaczęło się fenomenalnie – w marcowym debiucie w barwach Galaxy Szwed wszedł na boisko na niespełna pół godziny, strzelił cudownego gola, dołożył kolejnego, a jego zespół odwrócił losy prestiżowych derbów z Los Angeles FC i doprowadził od stanu 0:3 do spektakularnej wygranej 4:3. Wtedy wszyscy byli przekonani, że słynny piłkarz nie tylko będzie błyszczeć na boiskach MLS, ale wręcz wszystkich przyćmi.

4

Wywiad z Marzeną Sarapatą. „Polscy piłkarze nie boją się grać dla naszego klubu”.

Cały sezon 2017/18 mówiła pani jasno, że celem jest awans do europejskich pucharów, a tego nie udało się zrealizować. Odczuwa pani niedosyt po minionych rozgrywkach?

Można mieć niedosyt, bo od Wisły wymaga się, by było coraz lepiej. Ja to rozumiem. Może było dużo naszej winy w komunikacji. W podejściu, że trzeba mówić, że się walczy o najwyższe cele. To nie wynika z arogancji wobec ligi, a z tego, że w ekstraklasie wszystko się może wydarzyć i tego, że Wisła ma kibiców, których nie zadowala sama obecność w pierwszej ósemce. Każdy, kto spojrzy na to racjonalnie, bez emocji, powie, że biorąc pod uwagę sytuację, w której Wisła zaczynała dwa lata temu, teraz jest dużo lepiej. Ale później zawsze każdy sobie przypomina, że przecież to Wisła Kraków i ma walczyć o najwyższe cele.

4

Trener na uwięzi, sam odejść nie może.

Co robi klub, gdy nie chce już trenera? Zwalnia go. A co może zrobić szkoleniowiec, który nie chce już pracować w danym zespole? Nic.

O tym, że Legia chciałaby zatrudnić Jerzego Brzęczka, wiadomo od kilku dni. Od środy jest też jasne, że Wisła Płock nie zamierza się na to godzić. I jeśli nie zmieni stanowiska, mistrz Polski będzie bezradny.

Jest zapis, ale…

– Nie ma możliwości jednostronnego rozwiązania umowy przez trenera, nie może on też wykupić swojego kontraktu – mówi Marcin Kwiecień, członek Komisji ds. Prawnych PZPN, który współpracuje również z trenerami. Powołuje się na uchwałę PZPN dotyczącą zasad regulujących stosunki między klubem a trenerem. Czytamy w niej, że jest pewne rozwiązanie. Można to zrobić „poprzez złożenie przez trenera oświadczenia o rozwiązaniu kontraktu z opcją zapłaty odszkodowania, jeżeli strony przewidziały taką możliwość przy podpisaniu kontraktu”.

4

Na następnej stronie o kłopotach pierwszoligowych klubów, które nie otrzymały licencji. Dalej między innymi felieton Tomasza Włodarczyka.

Dwa lata temu, w Arłamowie, szykujących się do wyjazdu na Euro 2016 kadrowiczów witano z tak potężnym entuzjazmem, jak Beatlesów w szczytowym momencie kariery. Tysiące kibiców wzdłuż drogi dojazdowej utworzyło biało–czerwonych szpaler i założę się, że nie jednemu nasunęło się porównanie, że za moment zza rogu wyjedzie papa–mobile, a z jego pokładu wiernych pozdrawiać będzie Papież.

Wtedy były jednak pewne obawy, bo kadrowicze selekcjonera Adama Nawałki, co prawda w przyzwoitym stylu uporali się z konkurencją w eliminacjach, lecz nowożytna historia występów polskiej reprezentacji w dużych turniejach kończyła się identycznie – wielką klapą lub jak kto woli – wtopą.

4

GAZETA WYBORCZA

Duży wywiad z Szymonem Marciniakiem. „Finał mi nie grozi. I dobrze”.

Czuje się pan sportowcem?

Szymon Marciniak: Pewnie. Biorąc pod uwagę, ile i jak trenujemy, jak wyglądamy… Trenerzy przygotowania fizycznego reprezentacji, którzy pracowali z nami w Arłamowie, gdy piłkarzy jeszcze nie było, bardzo zaskoczeni stwierdzili, że mamy zbliżone wyniki do zawodników, w niektórych aspektach nawet lepsze. Ciało to moje narzędzie. Muszę być zawsze blisko, w 90. minucie nie może zabraknąć pary, pot nie może zalewać mi oczu, muszę czuć komfort. Nie poproszę o zmianę w 70. minucie tylko dlatego, że czuję się trochę gorzej.

Sędziuję niemal co trzy dni – w ekstraklasie, Lidze Mistrzów, rozgrywkach międzynarodowych. Mamy bardzo ciężkie obozy, sędziowanie zmieniło się totalnie. Przez szybkość piłki, nieprzewidywalność, spryt trenerów. Największe kluby zatrudniają byłych arbitrów, by za świetne pieniądze znajdowali nasze słabe punkty. Musimy być zawsze krok do przodu, nie dać się oszukać.

W czym jesteście lepsi od piłkarzy?

– Przed sezonem badałem się z zawodnikami ekstraklasy. Na sprintach krótkich miałem najsłabszy czas, bo jestem inaczej zbudowany niż oni, szczuplejsi i bardziej dynamiczni. Z kolei bieganie na najwyższej wydolności miałem dużo lepsze od większości. To logiczne, oni po skończonej akcji stoją, odpoczywają.

4

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

54 komentarzy

Loading...