Reklama

„Całkiem niezły ten blondynek, prawda?”. Sebastian, dzięki!

redakcja

Autor:redakcja

19 maja 2018, 08:42 • 7 min czytania 28 komentarzy

Tydzień temu karierę zakończył Arkadiusz Głowacki. Erę w Wiśle za sobą ma również Paweł Brożek. Dwie ikony spod Wawelu. To samo powiedzieć możemy o Rafale Murawskim w kontekście Pogoni Szczecin. Lista wydłuża się o kolejne nazwisko.

„Całkiem niezły ten blondynek, prawda?”. Sebastian, dzięki!

W sobotę po meczu z Sandecją Nowy Sącz buty na kołku zawiesi Sebastian Mila.

88. minuta meczu z Niemcami. Polacy od kilkunastu minut w sporych opałach, niezmordowani sąsiedzi cały czas atakują. Wyłącznie Wojtkowi Szczęsnemu oraz poprzeczce zawdzięczamy fakt, że w tamtym momencie jeszcze prowadziliśmy.

Łukasz Piszczek wyrzuca piłkę z autu w stronę Roberta Lewandowskiego. Napastnik Bayernu blokuje Erika Durma, wykłada piłkę jak na tacy do będącego w życiowej formie Sebastiana Mili. 32-latek ma futbolówkę na lewej stopie. Pasówka w dalszy róg bramki, Neuer bez szans.

Polacy wygrywają z Niemcami 2:0, a Sebastian zostaje bohaterem i trafia na wszelkie okładki gazet w kraju.

Reklama

Byłem wówczas na stadionie. Pamiętam dokładnie całą akcję, pamiętam krzyk, pamiętam ten zgiełk. Każdy najmniejszy detal. Gdy Sebastian wchodziło na boisko, muszę przyznać, byłem lekko zdziwiony. „Skoro z Gibraltarem nie powąchał murawy, to czemu miałby wejść w spotkaniu z mistrzami świata?”. Wydawało mi się to absurdalne. 88. minuta jednak kompletnie mnie rozbroiła. Zacząłem płakać. Ze szczęścia – rzecz jasna. Na tyle się rozkleiłem, że pani, siedząca obok mnie, spytała, co mi jest. Nie mogłem wydusić ani jednego słowa. Tak, jakby ktoś ukradł dziecku zepsutego pluszaka, ale kilka miesięcy oddał nowego, w idealnym stanie, pięć razy większego. Niesamowita chwila. Dla Mili – najważniejsza w całej karierze.

Tym bardziej, że jeszcze do niedawna znajdował się w klubie kokosa.

Oczywiście, muszę zgodzić się z zarzutami, że w ostatnim sezonie Mila zawodnikiem Lechii był tylko na papierze. Żaden z trenerów nie wyrażał chęci wystawienia wielokrotnego reprezentanta Polski. Sporo łez pojawi się dzisiaj w Gdańsku, więc my musimy wprowadzić trochę uśmiechu. Zadanie jest arcytrudne, ale zrobię, co w mojej mocy, by tego dokonać.

Gol z Manchesterem City

Mecz nie układał się po myśli zawodników Duszana Radolsky’ego. Dość ważnym osłabieniem okazał się brak Radosława Sobolewskiego. Za niego zagrał właśnie wspomniany Wieszczycki i ciężko mu było wraz z Milą ogarnąć środek pola, który został zdominowany przez Anglików. Gospodarze już w piątej minucie objęli prowadzenie za sprawą Nicolasa Anelki (to właśnie z Francuzem bohater tekstu wymienił się koszulkami po spotkaniu). Polacy nadal nie potrafili wyjść z szoku. Manchester grał za szybko.

Nadeszła ta 65. minuta. Rzut wolny dla Groclinu. Przy piłce ustawili się zarówno Wieszczycki, jak i Mila. Chwila oczekiwania i… zostaje sam Sebastian. Oczywiście pojawiło się i niemałe zaskoczenie wśród obserwatorów widowiska.

Reklama

„Ty teraz uderzasz. Jeżeli ja uderzę, to moje życie się nie zmieni, a jak ty strzelisz, to ci da niesamowitego kopa, popchnie cię do przodu” – Sebastian cytował Tomka Wieszczyckiego. Cóż, trudno się nie zgodzić z tym, co powiedział były kolega z drużyny, a obecnie przyjaciel Sebka.

A 21-latek w głowie układa perfekcyjny plan na wykonanie stałego fragmentu gry i przechodzi do realizacji marzeń.

Obrazki po strzale, a w szczególności mimika Davida Seamana, mówią wszystko.

Mila pierwszy raz w karierze został bohaterem w wielu polskich domach, a może i nawet i tych z czerwonej części Manchesteru?

Mistrzostwo Polski z Śląskiem Wrocław

Wszyscy dopiero zrozumieją, co osiągnęliśmy we Wrocławiu za kilkanaście lat. To była niesamowita drużyna, niesamowity trener. Dlatego wdrapaliśmy się na niesamowity szczyt – tak mówił Sebastian w rozmowie z nami.

Tak, to była niezwykła drużyna. A przecież wówczas nie grały tam aż tak renomowane nazwiska. Skład z ostatniego meczu z Wisłą Kraków, w którym wrocławianie wywalczyli majstra.

Kelemen, Wołczek, Celeban, Pawelec, Mraz, Kaźmierczak, Elsner, Mila, Sobota, Diaz, Gikiewicz

To mistrzostwo udowadnia, że można zrobić coś z niczego.

Sebastian Mila w sezonie 2011/12? Cztery gole, czternaście asyst. To właśnie jego dośrodkowanie z rzutu wolnego na bramkę zamienił Rok Elsner i przypieczętował trofeum dla Śląska. Oczywiście, “Roger” został pominięty przy ustalaniu kadry na euro 2012. Koszalinianin dołączył więc do Glika i obaj obejrzeli mistrzostwa z pozycji kanapy.

Powołanie od Nawałki, gol z Górnikiem Łęczna

Cóż, sezon 14/15 w wykonaniu Sebastiana był naprawdę dobry. Momentami – fenomenalny. Mila wrócił po odsunięciu do rezerw i wszedł w sezon z buta.

Mecz z Ruchem Chorzów – bramka.
Mecz z Pogonią Szczecin – cudowna asysta do Roberta Picha.
Mecz z Jagiellonią – bramka.
Mecz z Górnikiem – dwie asysty.

Ta dobra forma zaprocentowała i wakacje Sebastian skończył w Faro, gdzie reprezentacja mierzyła się z Gibraltarem. Wówczas jeszcze Mila nie wszedł na murawę, ale miesiąc później… zresztą, wszyscy dobrze znamy tę historię.

Powołanie na spotkania z Niemcami i Szkocją przypieczętował zwycięską bramką zdobytą przeciwko Górnikowi Łęczna. Decydujący gol, 94. minuta na zegarze i być może najdłuższy sprint w życiu, jako cieszynka. To były wyjątkowe chwile.

***
Można mówić, że zmarnował talent. Można mówić, że miał częste wahania formy. Jednak liczba atutów Sebka znaczy jedno – predyspozycje miał niebywałe. Podanie. Lewa noga, nie od parady. Nie spuszczał głowy, tylko cały czas obserwował, co się dzieje na boisku. Jednak przede wszystkim posiada coś, czego brakuje wielu. Inteligencja. Zarówno na murawie, jak i poza nią. On nią zawsze wygrywa. Nie bał się brać odpowiedzialności na siebie. Taki zawodnik, to skarb.

Kiedyś zapytałem się go, czy ma najlepszą lewą nogę w Polsce:

– No, jest nas kilku.

***

Gdy Sebastian grał jeszcze w juniorach, często na jego mecze przyjeżdżał ojciec – Stefan. Niby nic w tym dziwnego, lecz nie do końca. Zawsze podchodził do pierwszego-lepszego kibica na stadionie i mówił: „Całkiem niezły ten blondynek, prawda?”.

***
W Koszalinie, o miano najbardziej utalentowanego zawodnika młodego pokolenia, Sebastian rywalizował z Łukaszem Bednarkiem. Ojciec Łukasza pracował w związku zachodnio-pomorskim, więc można zakładać, iż to właśnie on miał lepsze warunki do rozwoju. Wszyscy chwalili młodego Łukasza. Teraz, gdy Mila ma na koncie wiele trofeów i sukcesów, Łukasz pracuje jako sędzia. To tylko pokazuje, że ciężką pracą osiągnąć można wiele.

***

Nigdy nie stawiał na niezdrową rywalizację poza boiskiem. Z Rafałem Wolskim, pomimo, że „Wolak” wygryzł Sebka ze składu, mają bardzo dobry kontakt. Z Arielem Borysiukiem są przyjaciółmi. Za czasów Śląska, sporo rozmawiali z Mateuszem Cetnarskim. Nigdy nie liczył się dla niego fakt, że ktoś przyszedł, aby zająć jego miejsce. Dla niego najważniejsza była drużyna. Chciał stworzyć kolektyw. W większości miejsc – udawało mu się.

***

Kiedyś byliśmy razem w Koszalinie na meczu tamtejszej Gwardii z Gwarkiem Zabrze. Wówczas aż pięć bramek zdobył Marcin Urynowicz.

SM: Bardzo dobrego napastnika mają w Gwarku. Świetnie gra.
DK: Jest niezły.
SM: Niedługo zaczną go wprowadzać w Górniku do Ekstraklasy.

Faktycznie, Urynowicz dopiero teraz zaczyna grać na dobrym poziomie. Jednak warto docenić oko Mili.

***

Podczas pierwszych dni na zgrupowaniu Lechii, wiele się wydarzyło. Traktowano go, jakby do Gdańska przyszedł taki Andrea Pirlo.

DK: Jak podobają ci się napastnicy w Lechii?
SM: Mamy Colaka, Friesenbichlera. Moim zdaniem Kevin jest znacznie lepszy.
DK: Tak?
SM: Tak mi się wydaje. Jedno jest pewne – obaj przynoszą mi kolację, abym któremuś z nich najwięcej podawał.

***

Jednak zdecydowanie najśmieszniejsza sytuacja, z udziałem Sebastiana, miała miejsce w 2000 roku. Mila nocował wówczas w Warszawie, u mnie w domu. Następnego dnia musiał się stawić na mecz reprezentacji młodzieżowej, za kadencji Michała Globisza. Pojechał na dworzec, gdzie dowiedział się, że ubiegłej nocy cała Polska przestawiła zegarki o jedną godzinę do przodu. Tak więc pociąg przepadł. Mój tata szybko pożyczył od kolegi samochód i razem z Sebkiem czmychnęli do Trójmiasta. Podczas drogi „Roger” zadzwonił do Globisza, powiedział mu, że nie będzie go na meczu. Trener Michał mocno się zdenerwował, więc Sebastian popadł w czarną rozpacz. Ostatecznie zdążył na drugą połowę, jednak sama historia była szalona. Prawdopodobnie były to najkrótsze trzy godziny w życiu Sebka.

***

Sebastian nie zagra ani minuty z popularnymi “Sączersami”. Pożegnany został wczoraj na konferencji.

Gdyby ktoś, 15 lipca 2014 roku powiedział mu, co jeszcze osiągnię, to sam Sebastian wysłałby takowego delikwenta do Tworek.

Dzięki Sebek za wszystko.

Za to, że jesteś bardzo barwną, pozytywną osobą.

Za to, że wziąłeś tych wrocławskich chłopaków w obroty i wyczynialiście cuda.

Za bramkę z Niemcami.

Dla mnie zawsze byłeś najlepszy.

DOMINIK KLEKOWSKI

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...