Reklama

Biało-zielony VARec nie rozsmarował Sandecji

redakcja

Autor:redakcja

19 maja 2018, 21:11 • 3 min czytania 14 komentarzy

Jeżeli gola strzela ci Wojciech Trochim po indywidualnej akcji i wyjątkowo powolnych wygibasach dryblingopodobnych – wiedz, że czas gruntownie zmienić obronę. To chyba podstawowy wniosek, jaki może wyciągnąć Piotr Stokowiec z ostatniego meczu Lechii w sezonie 2017/2018. Sandecja żegna się z Ekstraklasą, może nie godnie, ale na pewno walecznie.

Biało-zielony VARec nie rozsmarował Sandecji

Gospodarze zagrali tak, jak grali u siebie przez cały sezon. Czyli – do dupy.

W pierwszej fazie meczu zanosiło się na to, że Lechia – na fantazji, na luzie, bez presji – po prostu powiezie zdegradowanych już przeciwników trójką i podaruje kibicom trochę radosnych wspomnień z tego smutnego jak noc listopadowa sezonu. Padła nawet bramka dla biało-zielonych, po świetnym przerzucie Borysiuka i ładnym strzale Haraslina. Sędzia Zbigniew Dobrynin gola uznał, ale sytuację obejrzał sobie jeszcze na spokojnie i jednak decyzję zmienił. Doszedł do wniosku, że przebiegający za linią obrony Żukowski przeszkodził bramkarzowi w interwencji. Od tego czasu VAR sprzyjał już wyłącznie Lechii, tylko co z tego, skoro dobrą postawę biało-zielonych szlag trafił?

Sandecja już raz w tym sezonie w Gdańsku wygrała, a zwycięskiego gola strzelił wówczas Wojciech Trochim. Lechia sporo padliny zaprezentowała swoim kibicom na własnym obiekcie, lecz tamten mecz z pewnością zalicza się do ścisłego topu najgorszych występów gdańszczan przed swoją publicznością. No i ten sam Trochim napoczął gospodarzy również i dzisiaj – snuł się z piłką ospale, balansował ciałem w zwolnionym tempie i chyba właśnie tym swoistym slow motion kompletnie zahipnotyzował Stevena Vitorię. Kanadyjczyk zamiast odebrać przeciwnikowi piłkę, odfrunął w bliżej nieokreślonym kierunku, a pozostawiony samemu sobie Trochim mierzonym strzałem pokonał Dusana Kuciaka.

Chwilę później sytuacja się powtórzyła, lecz Kuciak wybronił kolejne uderzenie zawodnika gości. Jeżeli kanadyjski obrońca tym meczem nie podpisał na siebie wyroku, to naprawdę trudno zgadnąć, co jeszcze musiałby zrobić, żeby mu w Gdańsku podziękowano. Zajadać się syropem klonowym na murawie? Sprawdzać wyniki NHL na smartfonie? Nie, żeby Nalepa zaprezentował się dużo lepiej. Gorzej się jednak chyba nie dało. Gdyby Trochim w każdym meczu grał na takich obrońców, to pewnie dzisiaj byśmy się zastanawiali, czy nie powinien pojechać na mundial. Gdyby Sandecja co kolejkę grała z Lechią, to pewnie dzisiaj byśmy się zastanawiali, czy Radosław Mroczkowski nie zasłużył na nagrodę dla najlepszego trenera sezonu.

Reklama

Sandecja do przerwy przeważała, po przerwie trochę opadła z sił. Stokowiec zdjął z murawy piłkarzy niepoważnych (Schikowski, Żukowski), wprowadził poważnych – Sławczew, Paixao. Ten pierwszy momentalnie przejął kontrolę nad środkową strefą, ten drugi zdobył gola na wagę remisu. O ile Żukowskiego nie wypada skreślać, bo chłopak póki co po prostu na kilometry odstaje fizycznie od ekstraklasowych obrońców i jeszcze dla niego za wcześnie na grę na tym poziomie, ale na pewno nie można odmówić mu prób i zaangażowania, to Schikowski pokazał się jako najgorszy rodzaj zagranicznego szrotu. To znaczy – pokazał się, to w ogóle źle powiedziane. On się właśnie nie pokazał. Wciąż trwają ustalenia, czy w ogóle cała pierwszą połowę spędził na murawie, bo być może w którymś momencie przypyliło go na dwójkę i najzwyczajniej w świecie się ulotnił.

Chociaż – czasem lepiej się wcale nie pokazać, niż zaistnieć tak, jak Peszko.

Koniec końców – remis, który Lechia zawdzięcza nie tylko swojej grze, ale i dwóm interwencjom VAR, które korygowały błędne decyzje arbitrów. Gol Flavio nie został w pierwszym momencie uznany z powodu spalonego, którego nie było, a później arbiter podyktował jedenastkę dla gości, lecz przeoczył po drodze zagranie ręką, o którym przytomnie przypomniano mu z wozu.

Lechia nie uratowała twarzy przed kibicami, Sandecja nie pożegnała się zwycięstwem z Ekstraklasą. Peszko nie trafił do pustej bramki, 34-letni debiutant Radliński nie zachował czystego konta. Młodzież Lechii nie pokazała nic ciekawego, weterani z Sandecji – wyłączając Trochima – nie pokazali nic, za czym byśmy mieli tęsknić. Nie, nie i nie. Stanowcze nie dla takich meczów.

Reklama

[event_results 462933]

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...