Reklama

Pani z przedszkola czeka na wyrok

redakcja

Autor:redakcja

04 maja 2018, 21:19 • 11 min czytania 43 komentarzy

Opisywaliśmy TUTAJ działania szczecińskiej policji, która po jubileuszowym meczu Pogoni z Sandecją postanowiła schwytać kilku stadionowych bandytów. Rzeczywiście, złapano paru srogich łobuzów, a to za picie piwka, a to za stanie na schodach. Na dołku wylądowała także pani Joanna, debiutantka na piłkarskim stadionie – pojmana za chwycenie rogu sektorowej flagi. I chyba właśnie jej przypadek przelał czarę goryczy, bo na działania szczecińskich szeryfów posypały się gromy, także ze strony prezesa Pogoni – Jarosława Mroczka.

Pani z przedszkola czeka na wyrok

Będę upierał się, że wielkie banery są przede wszystkim wykonywane po to, by przekazać jakieś treści i uświetnić widowisko piłkarskie. Policja ma problem z odpalanymi racami i we wszelki możliwy sposób chce przypiąć negatywną łatkę każdemu, kto jest bardzo blisko tego wydarzenia. Nie dziwię się, że reaguje w ogóle – do reakcji zmusza ją złe prawo. W moim głębokim przekonaniu nie wolno tego robić w ten sposób, po to tylko, by wykazać się jakimkolwiek „sukcesem”. Oskarża się bowiem niewinnych ludzi.”

To fragment mocnego oświadczenia prezesa Mroczka zamieszczonego na łamach oficjalnej strony klubu. Słowa o „złym prawie” mają swój wydźwięk, zwłaszcza teraz, wobec tych wszystkich kontrowersji związanych z haniebnym, odrażającym zachowaniem kibiców Arki  troglodytów w żółto-niebieskich koszulkach podczas finału Pucharu Polski. Oczywiście dalecy jesteśmy od podejrzeń, jakoby prezes godził się na jakiekolwiek działania kibiców, które mogą zagrażać zdrowiu i życiu ludzi obecnych na trybunach. Na to zgody z pewnością w Pogoni nie ma, a Mroczkowi chyba po prostu się podobają oprawy z wykorzystaniem pirotechniki.

https://twitter.com/j_mroczek/status/990548975634866176

Na pewno nie ma zgody prezesa na to, żeby przypadkowym fanom, którzy nieopatrznie sięgnęli ręką do flagi rozwiniętej nad ich głowami, przyklepać zarzut uczestnictwa w zorganizowanej akcji, która miała rzekomo na celu zamaskowanie kibiców, przebierających się, by chwilę później odpalić race.

Reklama

Jak to się w ogóle stało, że pani Joanna – zamiast wesoło opowiadać koleżankom z przedszkola o swojej pierwszej wizycie na meczu – czeka teraz na rozprawę, póki co odroczoną z uwagi na zły stan jej zdrowia? Jak to możliwe, że pani Joanna lepiej zapamięta upokarzająca kontrolę osobistą, niż boiskowe popisy zwycięskich zawodników Pogoni?

Póki co, to właśnie ona i jeszcze jeden kibic zostali oskarżeni o celowe rozwinięcie sektorówki, żeby ultrasi mogli się pod nią przebrać i odpalić piro.

Sprawę wyjaśnia Edyta Fedorczyk, radca prawny, zajmujący się sprawą pani Asi.

– Chodzi o artykuł 57a z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Tam jest poruszona kwestia ukrywania za pomocą przedmiotu osoby, która odpala materiały pirotechniczne. Ogólnie chodzi o to, że osoby, które trzymały tę flagę-sektorówkę, rzekomo miały zamiar przykryć kibiców, którzy się pod tą flagą przebierali i odpalali race – tłumaczy Fedorczyk. – Póki co, są to pani Joanna i jeszcze jeden kibic. Natomiast, gdy funkcjonariusz policji był przesłuchiwany, wskazał, że trwają jeszcze czynności, mające na celu rozpoznanie pozostałych osób, więc jest możliwe, że będą kolejni oskarżeni i kolejne zarzuty – dodaje.

No właśnie – według jakich kryteriów funkcjonariusz wskazał akurat panią Joannę i tego drugiego nieszczęśnika, jako tych, którzy z premedytacją posłużyli się sektorówką?

– Sprawa pani Joanny jeszcze nie była rozpoznawana, ale póki co, policjant zeznawał w sprawie drugiego z zatrzymanych kibiców. Sama się go dopytywałam, w jaki sposób udało mu się wyłapać u tamtego kibica ten zamiar ukrywania osób przebierających się pod flagą. On wskazał, że zwrócił uwagę na osoby, które ustawiły się na dole. Te, jego zdanie, pewnie miały taki zamiar. I faktycznie, zarówno pani Joanna, jak i ten drugi kibic, stali na dole. Obok pani Joanny – dzieciaki, jedno dziesięć, drugie dwanaście lat – kontynuuje Fedorczyk.

Reklama

Delikatnie rzecz ujmując – nie brzmi to zbyt przekonująco, biorąc pod uwagę gehennę, jaką przechodzą teraz oskarżeni. Złapałeś flagę od dołu, to znak, że jesteś przestępcą? Niby absurd, a jednak ponura rzeczywistość. Jak się w takiej sytuacji bronić?

– Linia obrony będzie taka, że pani Joanna nie miała złego zamiaru. To jest przestępstwo, które można popełnić wyłącznie z zamiarem. Ona była pierwszy raz na meczu, przy zatrzymaniu nie wiedziała, o co chodzi, co to znaczy sektorówka. W żadnym wypadku nie miała zamiaru ukrywania osób, które się pod tą flagą przebierały – mówi radca. – Mam nadzieję, że to wszystko zostanie wyjaśnione. Pani Joanna już swoje przeszła. To właśnie kwestia zdrowotna zadecydowała, że jej rozprawa zostanie przeprowadzona w trybie zwykłym, a nie przyspieszonym, tak jak w pozostałych przypadkach – dodaje.

A co, jeżeli sędzia jednak uzna winę pani Joanny?

– Minimalna grzywna w takiej sytuacji to dwa tysiące złotych i zakaz wstępu na imprezy masowe, minimalnie w wymiarze dwóch lat. Dodatkowo sąd może jeszcze orzec stawiennictwo na komendzie, jeżeli są akurat rozgrywane mecze z udziałem Pogoni Szczecin – twierdzi Edyta Fedorczyk, która jest mimo wszystko raczej optymistycznie nastawiona do sprawy i spodziewa się, że to nieporozumienie znajdzie pomyślny finał przed sądem.

Niemniej jednak – komunikat poszedł w świat. Po meczach Pogoni zgarniają na dołek przypadkowe panie z przedszkola. Kują w kajdanki za stanie na schodach. Nie czepiają się jakichś tęgich chuliganów, awanturników. Łapią klasycznych pikników, którzy wpadli na klubowe 70-lecie, zachęceni wielowymiarową akcją marketingową, zaproponowaną przez klub. Sama Pogoń jest w tej sytuacji bez winy, ale jej wizerunek – skutkiem działań policji – solidnie obrywa rykoszetem.

– Jasne, że to nas boli – przyznaje rzecznik klubu, Krzysztof Ufland. – Dzisiaj musimy zmierzyć się z sytuacją, gdzie ktoś się będzie zastanawiał, czy przyjść na kolejne spotkanie Pogoni. Ostatecznie nie przyjdzie na ten mecz, właśnie w obawie, że nie wróci na kolejny wieczór do domu. Może to celowe przerysowanie, ale ma ono swoje uzasadnienie.

Zwycięski mecz z Sandecją zdawał się być dla klubu sukcesem nie tylko boiskowym, ale i marketingowym, organizacyjnym. Na stadion przybyły tłumy, przy okazji siedemdziesiątych urodzin klubu obiekt po raz pierwszy od dawien dawna wypełnił się po brzegi. Zadecydowały o tym głównie darmowe wejściówki, jednak taki właśnie był cel – skusić ludzi, którzy na mecze zazwyczaj nie chodzą – jak choćby pechowa pani Joanna – żeby wpadli i poczuli fajny, stadionowy klimat.

– Siła tego pozytywnego przekazu po meczu z Sandecją, siła tych wrażeń, emocji… Była olbrzymia. Stadion wypełnił się pierwszy raz od dwunastu lat. Ja głęboko wierzę w to, że te incydenty nie przesłonią pięknego obrazu tamtego meczu. Mogę to powiedzieć na podstawie frekwencji, jaka zapowiada się na najbliższym meczu z Arką, który z trybun obejrzy kolejny raz ponad dziesięć tysięcy widzów, co w Szczecinie ostatnimi czasy regułą bynajmniej nie było – mówi rzecznik. – Choć, oczywiście, cała sytuacja jest dla nas problemem. Tam, gdzie obok siebie padają takie słowa jak: „sąd”, „zatrzymanie”, „kibic” i „Pogoń Szczecin”, gdy to się wszystko ze sobą konotuje, to w sposób oczywisty ma negatywny wydźwięk dla klubu – dodaje.

Pogoń zareagowała błyskawicznie. Nie tylko słowami swojego prezesa, ale i realnymi działaniami.

-My tej sprawy absolutnie nie traktujemy z punktu widzenia wizerunkowego. To jest dla nas realny, poważny problem, bo rzecz dotyczy naszych kibiców, a nie cyferek w statystykach. Jeżeli chodzi o pomoc, skupiamy się na osobach, które są obwiniane za trzymanie flagi. Mówimy tutaj o skrajnie absurdalnym oskarżeniu. Nasz prezes jest w bezpośrednim kontakcie ze Stowarzyszeniem Kibiców Pogoni Szczecin „Portowcy” i z tym stowarzyszeniem ustala zakres pomocy, jaka jest kibicom w tej chwili potrzeba. Przede wszystkim chodzi o pomoc prawną. Jeżeli chodzi o kwestie finansowe – poza kosztami wynajęcia obrony, trudno w tej chwili mówić o szczegółach, ponieważ nie zapadły jeszcze w tych sprawach wyroki. Naturalnie możemy się spodziewać, jakie mniej więcej będą to kary, ale póki co – nie możemy sami wyrokować. Nie chcę też wchodzić w delikatne szczegóły – ucina Ufland.

Prezes Stowarzyszenia Kibiców Pogoni Szczecin „Portowcy”, Maciej Kasprzyk, nie ukrywa oburzenia – choć to chyba zbyt delikatne słowo – całą sytuacją i zapowiada zdecydowane działania kibiców w tej sprawie.

– Od soboty się napierdalamy i nie odpuścimy tego. Komu możemy, to pomagamy. Ci, którzy zostali zatrzymani za alkohol, są już nie do wyratowania. Mamy już jednak tylu zakazowiczów z tego tytułu, którymi sobie policja punktuje, że będziemy robić specjalne strefy kibica w okolicy stadionu, żeby oni mogli sobie po prostu przychodzić ten mecz i normalnie go oglądać – mówi prezes.

– Nie odpuścimy tego. Co do tych kibiców, którzy mają kłopoty, bo trzymali flagę, czy stali na schodach – od samego początku daliśmy im prawnika. Kolejna rozprawa będzie 10 maja, jako świadka wezwaliśmy komendanta wojewódzkiego i miejskiego, żeby się tłumaczyli ze swoich idiotycznych decyzji. Będziemy walczyć, po tym, co teraz pokazali. Siedemdziesiąta rocznica, każdy się przygotował, wszystko było dopięte na ostatni guzik… A potem – 140 mandatów, 21 osób zawiniętych po prostu za nic. To jest absurd – dodaje Kasprzyk.

Jak tłumaczyć kuriozalną nadgorliwość szczecińskiej policji?

– My od jedenastu lat nie mieliśmy na stadionie w Szczecinie żadnych większych awantur. Policja musi sobie wyrabiać statystyki, a u nas na meczu się nic wielkiego nie dzieje. Gdzieś te mandaty muszą wystawiać. Jak ostatnio graliśmy z Cracovią, chłopak dostał dwuletni zakaz stadionowy, bo przeklinał na przystanku. Sędzia stwierdziła, że to miało związek z meczem. Potem pięćdziesięciu tajniaków wchodzi na trybuny podczas meczu i fotografuje, jak ktoś wypije jakąś piersiówkę. Czegoś takiego nie było nawet w stanie wojennym – twierdzi szef „Portowców”.

– Teraz przesadzili. My, jako kibice, jesteśmy już przypisani do jakiejś tam grupy społecznej i za nami się nikt nie chce wstawić. Natomiast tu było szesnaście tysięcy zwykłych ludzi, którzy przyszli obejrzeć mecz, pojeść sobie kiełbasę, umoczyć wąsy w musztardzie i pójść w spokoju do domu. Tacy ludzie kończą z zakazami stadionowymi.

– Wiadomo, że ci, którzy chodzą na stadion dłużej, to jakoś sobie poradzą. Wiedzą, jak pewne rzeczy omijać. Takie obławy uderzają tylko w zwykłych ludzi. Ktoś dostanie wypłatę, pójdzie na mecz, wypije dwa piwka i wlepiają mu dwa tysiące grzywny. Na przykładzie tej pani z przedszkola ludzie się dowiedzieli, co się dzieje i nikt normalny nie będzie już chciał na mecze przychodzić. Nie możemy tego tak zostawić – podsumowuje Kasprzyk, zapowiadając jednocześnie zajadłą walkę w przyszłości.

Konflikt na linii „Portowcy” – policja trwa już od dłuższego czasu. Pewnie między innymi dlatego podjęto decyzję, żeby to wyjątkowe dla klubu starcie z Sandecją uczynić meczem o podwyższonym ryzyku, choć do Szczecina nie zawitał przecież ani jeden kibic drużyny przyjezdnej.

– Skoro podjęto decyzję, żeby uczynić starcie z Sandecją meczem podwyższonego ryzyka, to zakładam, że były ku temu jakieś racjonalne podstawy – mówi rzecznik Pogoni. – Natomiast ja – wypowiadając się z perspektywy kibica piłkarskiego, którym również się czuję – nie widziałem żadnych możliwych zagrożeń na stadionie. I tak właśnie było – ponad piętnaście tysięcy ludzi wspaniale się bawiło, wzorowy doping, doskonała atmosfera.

Emocje, zwłaszcza po stronie prezesa Stowarzyszenia Kibiców – olbrzymie. Czy jest tutaj gdzieś jeszcze pole do dialogu?

– Dzisiaj ani z naszej strony, ani – podejrzewam – ze strony klubu, nikt już nie będzie chciał z policją rozmawiać. Dopóki jeszcze był dialog z chłopcami z komendy, to próbowaliśmy im to wytłumaczyć. Wyjaśniamy im: „słuchajcie, my ściągamy tych ludzi ze Skolwina, spod śmietnika, z Gumieniec, z jakieś imprezy, z Niebuszewa i tak dalej. My tych ludzi ściągamy na stadion, żeby sobie obejrzeli mecz. Jeżeli oni przestaną na te mecze chodzić, to wy będziecie mieli gorzej – bo ich będziecie musieli szukać po tych wszystkich dzielnicach i tam te swoje mandaty wyrabiać” – opowiada Kasprzyk.

I dodaje, że rolę kibiców w Szczecinie postrzega znacznie szerzej, niż tylko w kontekście piłkarskim.

– Życie nie znosi próżni. Nie będzie tutaj nas, kibiców – w to miejsce pojawi się ktoś inny. Nazwijmy to oględnie – jacyś Albańczycy czy inni, powiedzmy, egzotyczni przybysze. Może właśnie o to niektórym chodzi. Nie ma tutaj żadnej przesady, postawmy po prostu w tym miejscu kropkę. Nasza jesienna oprawa o trzymaniu straży nad Odrą odnosi się właśnie do tej sytuacji. Co przyniesie przyszłość – czas pokaże. Póki co – jesteśmy stąd i to my ustalamy tutaj reguły – oświadcza szef „Portowców”, wielokrotnie podkreślając znacznie tych słów nie tylko dla Pogoni, co dla całego Szczecina.

Argumentacja nie trafiła do drugiej strony konfliktu.

– Nam też jest ciężko. Mamy chujowy stadion, pada nam na głowę, udało nam się – po długiej, ciężkiej walce z miastem – wywalczyć budowę nowego obiektu, który będzie gotowy za trzy lata. Budujemy, pomału, krok po kroku, to co mieliśmy kiedyś. My, jako Pogoń, odbudowywaliśmy się przecież od A-klasy, podnieśliśmy klub jako kibice, a jeżeli jeszcze teraz policjanci robią to, co robią, no to naprawdę nam to nie pomaga – mówi prezes.

– Prawda jest taka, że te działania narażają również Pogoń na duże straty finansowe. Klub kombinuje z marketingiem, próbuje ściągnąć kibiców, ale te 140 osób, co dostało mandaty, oni się już na meczu nie pojawią. Oni powiedzą następnym znajomym, co się dzieje. Każda osoba powie dwóm osobom – to jest 500 osób, które już nie przyjdą na kolejny mecz.

Wobec prezesa Mroczka, w związku z jego twardą postawą, pełen respekt.

– Współpraca z klubem wygląda bardzo dobrze. Nasz prezes, że tak powiem, wyrabia sobie szacunek na dzielni. To jest stary solidarnościowiec, on w naszym wieku też tłukł się z policją. Dokładnie wie, o co chodzi – kwituje Kasprzyk.

Wciąż czekamy na komentarz policji w tej sprawie, jednak komunikacja okazała się możliwa wyłącznie drogą mailową, więc może to jeszcze chwilę potrwać. Wychodzi na to, że szczecińskim stróżom prawa znacznie łatwiej przychodzi zgarnąć na dołek panią z przedszkola, niż się później ze swoich dziwacznych działań wytłumaczyć.

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

43 komentarzy

Loading...