Reklama

Nie tylko Roma z Liverpoolem. Najlepsze półfinały Ligi Mistrzów

redakcja

Autor:redakcja

03 maja 2018, 16:14 • 5 min czytania 13 komentarzy

Języki całego świata są zbyt ubogie, by prawidłowo nazwać to, co wydarzyło się w półfinałowym starciu Ligi Mistrzów pomiędzy Romą i Liverpoolem. Dlatego wybaczcie, ale nie będziemy szarżować i silić się na wyszukane ornamenty słowne. Zamiast tego zapraszamy was na krótki spacer śladami emocji porównywalnych do wczorajszych (i wtorkowych w sumie też). Siedem półfinałowych dwumeczów, siedem historii, siedem rozstrzygnięć, o których dyskutowano do samego finału. W nieprzypadkowej kolejności.

Nie tylko Roma z Liverpoolem. Najlepsze półfinały Ligi Mistrzów

7. Bayern Monachium – Real Madryt (sezon 2011/12)

Faworyta tej rywalizacji było bardzo ciężko wskazać. Bayern motywację czerpał z niezmierzonej chęci zagrania w finale rozgrywanym na Allianz Arenie. Real w tamtym okresie cały czas polował na dziesiąty triumf w LM. O piłkarskich szachach i kalkulacjach nie mogło więc być mowy. Pierwszy mecz w Monachium zaczął się od bramki Francka Ribery’ego, na którą w drugiej połowie odpowiedział Mesut Oezil. Raz przeważali jedni, raz drudzy, ale ogólnie przez cały czas widać było, że na boisku spotkali się warci siebie rywale. Nikt nie odpuszczał, nikomu nie brakowało zadziorności i woli walki. Remis wydawał się być wynikiem jak najbardziej sprawiedliwym, w dodatku zapowiadającym bardzo interesujący rewanż. Królewskim sprawę mocno skomplikował jednak Mario Gomez, który w doliczonym czasie gry strzelił drugą bramkę dla Bayernu. Bramkę, którą w dużym stopniu, przesądziła o wyniku tej rywalizacji.

Na Santiago Bernabeu początkowo wszystko przebiegało jednak po myśli kibiców Realu. Nie minął jeszcze kwadrans, a gospodarze prowadzili 2:0 po golach Cristiano Ronaldo. Bawarczycy cały czas byli jednak w grze, potrafili groźnie atakować i stworzyć sobie dogodne sytuacje pod bramką przeciwnika. Gola na 2:1 z rzutu karnego zdobył Arjen Robben, choć Iker Casillas był naprawdę bliski obronienia strzału Holendra. W dalszej części meczu, mimo usilnych prób obu zespołów, kolejnych goli już nie było. Do wyłonienia zwycięzcy tego emocjonującego dwumeczu potrzebny był konkurs jedenastek, a tam lepszy okazał się Bayern. Między innymi za sprawą Sergio Ramosa, który w swojej serii, wypieprzył piłkę daleko poza układ słoneczny.

Reklama

6. Chelsea – Liverpool (sezon 2004/05)

Wewnątrzangielska rywalizacja na poziomie półfinału Ligi Mistrzów wzbudziła mnóstwo emocji. Również tych niezdrowych, które na lata zdefiniowały znajomość Jose Mourinho i Rafy Beniteza. Faworytem był oczywiście zespół prowadzony przez Portugalczyka i hojnie dotowany przez Romana Abramowicza. W świecie futbolu projekt rosyjskiego oligarchy był wówczas czymś nie do końca rozumianym i akceptowanym, przez co wywoływał sporo kontrowersji. Stary, dobry Liverpool był opozycją do londyńskiego novum, wzbudzając przy tym dużo więcej sympatii.

Pierwsze spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Chelsea, choć w oczach kibiców i ekspertów uchodziła za faworyta, nie potrafiła znaleźć sposobu na obronę The Reds z Jerzym Dudkiem w bramce. Finalistę miał wyłonić dopiero rewanż na Anfield. W nim gospodarze za sprawą Luisa Garcii już w 6. minucie meczu objęli prowadzenie. The Blues wychodzili z siebie, próbując odrobić straty, ale tego dnia mieli ewidentne problemy ze skutecznością. Ostatecznie w finale zagrał więc Liverpool, choć bramka na wagę awansu wzbudziła sporo wątpliwości. Mourinho na pomeczowej konferencji mówił, że zdobył ją sędzia liniowy. Rozwścieczony Benitez odpowiadał, że Portugalczyk nie szanuje zespołów, z którymi przegrywa. Kilka dni później, gdy sytuację na warsztat wzięli specjaliści od pomiarów i technologii, okazało się, że po strzale Garcii piłka rzeczywiście nie przekroczyła linii bramkowej.

5. Chelsea – FC Barcelona (sezon 2008/09)

Chyba najgłośniejszy dwumecz w długiej historii rywalizacji londyńsko-barcelońskiej. Przede wszystkim dlatego, że doszło do niego tuż przed finałem, więc siłą rzeczy miał większą wymowę niż starcia, przykładowo, na poziomie 1/8. Duma Katalonii tradycyjnie była wyraźnym faworytem, ale już pierwsze spotkanie, w którym nie padła ani jedna bramka, pokazało, że ekipa Pepa Guardioli nie będzie miała łatwo. Początek rewanżowego starcia na Stamford Bridge tylko potwierdził te przypuszczenia. Gol Michaela Essiena w 9. minucie wlał sporo wątpliwości w serca fanów Blaugrany. Czerwona karta, którą w 66. minucie obejrzał Eric Abidal, tylko je pogłębiła. Na domiar złego kolejne ataki Katalonczyków rozbijały się o wyjątkowo szczelny tego dnia londyński mur. Barca, choć do meczu przystępowała po rozbiciu Realu Madryt aż 6:2, po prostu nie mogła znaleźć recepty na Chelsea. Podopieczni Guardioli w całym spotkaniu oddali tylko jeden celny strzał. Jak się okazało, był to strzał na wagę finału. W roli głównej wystąpił oczywiście Andres Iniesta.

Reklama

4. Borussia Dortmund – Real Madryt (sezon 2012/13)

Całkiem świeży dwumecz, który polskim kibicom w pamięci zapadł na zawsze. Streszczanie całej sytuacji jest zresztą zbędne. Robert Lewandowski, który  wtedy nie był jeszcze dzisiejszym Lewandowskim, załadował cztery bramki wielkiemu Realowi Madryt. I to na poziomie półfinału Ligi Mistrzów. Współczesny futbol nie widział zbyt wielu lepszych indywidualnych występów.

Dla Królewskich właściwie jedyną nadzieją na wyrwanie się z beznadziejnego położenia był gol strzelony w Dortmundzie przez Ronaldo. Biorąc pod uwagę klasę Realu i perspektywę rewanżu na własnym boisku, Borussia nie mogła być pewna awansu już po pierwszym spotkaniu. Mecz na Santiago Bernabeu długo nie mógł przybrać obrotu, o którym marzyli hiszpańscy kibice, ale emocji i tak nie brakowało. Goście grali rozważnie, mieli swoje sytuacje i gdyby nie kiepska skuteczność, to tej rywalizacji pewnie nie umieścilibyśmy w rankingu.. Real z kolei walczył bardzo ambitnie za co został nagrodzony dwoma golami stwarzającymi realną nadzieję na awans do finału. Sęk w tym, że obie bramki padły za późno. Mimo to zawodnicy Borussii do samego końca musieli drżeć o wynik.

3. AC Milan – PSV Eindhoven (sezon 2004/05)

Klasyczne starcie Dawida z Goliatem, do których w LM dochodzi regularnie. PSV przed rywalizacją z Milanem nie dawano wielkich szans na awans do finału, ale Holendrzy pokazali się z naprawdę znakomitej strony. O ile pierwszy mecz w Mediolanie, zgodnie z oczekiwaniami, zakończył się dość wyraźnym zwycięstwem gospodarzy (2:0 po bramkach Szewczenki i Tomassona), to rewanż był już osobną historią. Podopieczni Guusa Hiddinka potrzebowali 65 minut, by odrobić straty i wcale nie zamierzali na tym poprzestać. Atakowali, napierali i notorycznie stwarzali mnóstwo zagrożenia pod bramką Didy. Ich zapędy w doliczonym czasie gry ostudził dopiero Massimo Ambrosini, któremu w zdobyciu gola nieco pomógł Heurelho Gomes. PSV w prawdzie odpowiedziało jeszcze bramką Phillipa Cocu, ale to na więcej nie było już ich stać. Ot, zwyczajnie zabrakło im czasu.

2. Bayern Monachium – Real Madryt…

…i 1. AS Roma – Liverpool (sezon 2017/18)

Jak we wstępie – mecze, o których nie ma sensu nic pisać. Tempo, intensywność, bramki, emocje, Po prostu wszystko, co w futbolu najlepsze ujęte w dwóch najprawdziwszych piłkarskich spektaklach. Na tym etapie rozgrywek lepszych spotkań nie było.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
9
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Liga Mistrzów

Komentarze

13 komentarzy

Loading...