Reklama

Lewandowski poprawny, ale znów bez błysku

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2018, 23:34 • 3 min czytania 50 komentarzy

Robert Lewandowski raczej nie będzie chętnie wspominał tegorocznej rywalizacji z Realem Madryt. Po pierwsze, jego zespół kolejny raz nie poradził sobie z Królewskimi i znów nie spełnił marzeń o zwycięstwie w Lidze Mistrzów. Po drugie, on sam nie pokazał na boisku nic spektakularnego. Ot, zaliczył dwa zwyczajne występy, które normalnie przeszłyby bez echa. No ale ponieważ mówimy o półfinale najważniejszych klubowych rozgrywek na świecie, gdzie dodatkowo Lewy mierzył się z zespołem, z którym od miesięcy jest łączony, to fali komentarzy nie uda się uniknąć. Na pochwały „Lewy” liczyć jednak nie powinien, bo w tym dwumeczu spisał się po prostu średnio.

Lewandowski poprawny, ale znów bez błysku

W gruncie rzeczy o dzisiejszym występie Polaka moglibyśmy napisać słowo w słowo to samo, co przed tygodniem. Czy zagrał słabo? Na pewno nie. Lewandowski był aktywny, bez wytchnienia męczył obrońców Realu, a przy pierwszym golu dla Bayernu ładnie rozrzucił piłkę do boku. Wykonał sporo pożytecznej roboty i choć znów nie zdołał strzelić bramki, to na pewno był przydatny na boisku.

Tyle tylko, że w kontekście odpadnięcia Bayernu z rywalizacji, to wszystko traci na znaczeniu. Od zawodników pokroju Lewandowskiego właśnie w takich meczach oczekuje się rzeczy wielkich, czegoś po prostu wyjątkowego. A tego Polak nie dał Bayernowi ani w pierwszym spotkaniu, ani dzisiaj.

Ściąganie na siebie uwagi obrońców czy nieustępliwa walka o każdą piłką to na tym poziomie za mało. W grze polskiego napastnika zabrakło konkretów w postaci goli czy asyst. Zabrakło potwierdzenia jego niewątpliwej wyjątkowości, choć sytuacje ku temu były. Może tylko pojedyncze, ale jednak. Wystarczy przypomnieć chociażby okazję bramkową z 33. minuty meczu, gdy Lewy idealnie wyszedł do prostopadłego podania, ale chwilę później przegrał pojedynek z Keylorem Navasem. Podobnie, jak przed tygodniem, zawodna okazała się skuteczność, co w przypadku napastników zawsze mocno kłuje w oczy.

Problem ze zdobywaniem bramek w fazie pucharowej Ligi Mistrzów doskwiera Lewandowskiemu właściwie odkąd tylko przeniósł się do Bayernu. Do tej pory na poziomie ćwierćfinału czy półfinału ani razu nie pokazał, że to właśnie on jest liderem Bawarczyków i gościem, który potrafi przesądzać losy rywalizacji z najmocniejszymi przeciwnikami. Oczywiście cały czas mamy w pamięci, że zarówno dzisiaj, jak i w pierwszym spotkaniu, sędziowie mogli podyktować dwie jedenastki po faulach na „Lewym”, ale za jakiś czas kontrowersyjne sytuacje ulegną zatarciu. W głowie zostanie tylko to, że polski napastnik nie zdołał wprowadzić Bayernu do finału Ligi Mistrzów.

Reklama

Jeżeli Lewandowski faktycznie chce latem ewakuować się z Bawarii, to średnie występy w najważniejszych meczach sezonu na pewno zostaną mu zapamiętane. I nie tyczy się to tylko rywalizacji z Realem, ale także tego, jak wyglądał rundę wcześniej w meczach z Sevillą. W żadnym z tych spotkań na pewno nie był zawodnikiem, o którego zabijałyby się kluby lepsze/płacące więcej niż mistrzowie Niemiec. Na szczęście Robert będzie miał jeszcze jedną okazję, by udowodnić swoją klasę. Mowa, rzecz jasna, o mundialu i prawdę mówiąc, nie mamy nic przeciwko, aby w Rosji powetował sobie kolejne niepowodzenie w Lidze Mistrzów.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

50 komentarzy

Loading...