Reklama

Na kłopoty… Kucharczyk! Legia w finale Pucharu Polski!

redakcja

Autor:redakcja

18 kwietnia 2018, 23:04 • 3 min czytania 246 komentarzy

Legia długo odgrywała dziś scenariusz, którym męczy wszystkich wokół w bieżącym sezonie – była nudna i apatyczna. Znów wyglądało na to, że piłkarze prędzej rozwiążą problem głodu na świecie, niż wymyślą jak zdobyć bramkę. A jednak! Tym razem udało się dobić do happy endu i choć pewnie do wielu to jeszcze nie dociera – zarówno do obozu zabrzan, jak i tego warszawskiego – to właśnie Legia zagra w finale Pucharu Polski!

Na kłopoty… Kucharczyk! Legia w finale Pucharu Polski!

Goście układali sobie ten mecz bardzo starannie, dokładnie i cierpliwie, jakby budowali domek z kart, ale cóż, taki jest futbol, że jedna nierozsądna decyzja rujnuje całą konstrukcję. Loska popełnił błąd – niepotrzebnie wychodził z bramki, przeliczył się, a potem złamał przepisy, zagrywając piłkę ręką poza polem karnym. Choć komentujący ten mecz Tomasz Hajto tysiąc razy wykrzyczał, że piłka najpierw trafiła bramkarza w udo, a dopiero potem w rękę, nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. Frankowski musiał golkipera wyrzucić z boiska i podyktować rzut wolny. Tu przechodzimy do błędu numer dwa po stronie zabrzan – przy strzale mur rozstąpił się, jakby Mojżesz wydawał instrukcje, a to tylko Kucharczyk zamknął oczy i walnął, ile fabryka dała. Wpadło, bo najwyraźniej Suarez trochę boi się piłki, przez co Pawłowski, który wszedł do bramki, nawet nie drgnął.

A potem trwało przeciąganie liny: Górnik wytrzyma do dogrywki, by Brosz mógł przy krótkiej przerwie wydać komendy graczom na kolejne pół godziny, czy też Legia skończy sprawę wcześniej? Od początku pachniało tą drugą opcją. Gospodarze może nie dochodzili do stuprocentowych okazji – trudno tak bowiem nazywać uderzenia z dystansu i serię wrzutek w pole karne – ale śmierdziało tym golem. I w końcu wpadło: Pasquato posłał idealne dośrodkowanie na głowę Niezgody, a ten z bliska nie dał szans bramkarzowi.

Łazienkowska wpadła w szał radości, ale taki wymieszany z niedowierzaniem: „to się naprawdę udało, naprawdę potrafimy wygrać jakiś ważny mecz i zaraz powalczymy o trofeum na Narodowym?”. Nic bowiem przed golem Kucharczyka na to nie wskazywało, skoro uderzenie niedawnego banity było pierwszym celnym strzałem Legii w meczu. A Górnik raz po raz dochodził do swoich okazji, już w 20. sekundzie powinien prowadzić, lecz Angulo, zamiast strzelać, chciał poszukać Żurkowskiego podaniem, a ten ostatecznie został uprzedzony przez Pazdana. Później zabrzanie wciąż próbowali, uderzenia Angulo i Żurkowskiego odbijał jeszcze Cierzniak, ale bramkarz Wojskowych przy rzucie rożnym trochę zgłupiał. Nie wyszedł do dośrodkowania Kurzawy, piłka spadła w okolicach piątki, a że w tym miejscu stał Hlousek, to zaliczył swojaka. Wówczas wydawało się, iż Legii nic nie uratuje.

Jednak dziś stanęło tylko na „wydawaniu się”. Nie rozumiemy czasem futbolu: tydzień temu Legia była lepsza i prawie przegrała, dziś była słabsza, a jednak zwyciężyła. Nie ma jednak co się szczypać, to prawda: najsłabsza Legia od lat wciąż ma szansę na dublet.

Reklama

Legia Warszawa – Górnik Zabrze 2:1

Kucharczyk 74′ Niezgoda 90+8′ – Hlousek (s) 56′

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

246 komentarzy

Loading...